W tym roku jeszcze jaskrawiej, niż w poprzednich latach dotarło do mnie – i to już na wiele dni przed terminem balu - że się nie mieści w mojej estetyce, żeby się w okolicach Wszystkich Świętych przebierać za śmierć, pająka, ducha czy innego grabarza. I nie mam takiej fantazji – szczególnie, do licha!, zwłaszcza teraz, dzisiaj, wczoraj - żeby znajdować uciechę w opychaniu się cukierkami z motywem czaszki. I żeby do tego namawiać nielaty. To zapewne wyłącznie kwestia smaku. Tak. Kwestia smaku.
Szydzenie ze śmierci, cmentarna ironia i pogrzebowy sarkazm niczego mi nie oswajają.
Nie mam też zdolności upatrywania żywej obecności zmarłych w zjawiskach atmosferycznych ani na tyle wyobraźni, żeby się karmić obrazami typu „siedzi ze skrzyżowanymi raciczkami na chmurce i radośnie merda klapkiem”.
Mam za to dojmujące wrażenie, że świat mnie swędzi po całości, jak wełniany, sfilcowany sweter na gołe ciało, że mnie realia dźgają milionem uciążliwych szpilek. Że to, co miało być tak jest nie-tak. Wszystko jest na odwrót i puzzle z zyliona elementów dokumentnie rozsypane.
Mam poczucie dysonansu. Sprawy oczywiście przyjęły taki obrót, jak wszyscy zakładali, jak dopuszczali, jak wiedzieli nawet - ale właśnie dlatego wszystko poszło nie tak.
˚˚˚˚˚
Natomiast Silny w przebraniu strażaka się doskonale bawił wśród szkieletów i wiedźm.
- A ja biłem stjażakiem! – wykrzyknął z dumą, radośnie podskakując w przedszkolnej szatni, czerwono odziana pchła. – a stjażaki mają wodę! I mogą wszystko zawodować!
Ha, zawodować zawodowo, niczym huragan Sandy.
Joanna nie jest na czacie, ale możesz wysłać jej wiadomość donosi fejsbuk, kiedy przypadkowo przesuwam kursorem po kolumnie kontaktów.
ostatnie zdanie mnie zmroziło. zimno tak. do dupy.
OdpowiedzUsuńa najlepiej Herberta uzupełnia Miłosz:
OdpowiedzUsuńNad ziemią, od blednących o świtaniu gwiazd,
Dźwięk biegnie, ogromnieje. To tak mówi cisza.
In Excelsis. Na zawsze. Błogosławiona
(i Marek Tulliusz może już zalec spokojnie.)
po ostatnim zdaniu... ja mam w telefonie jeszcze numery osób, które już.. mnie również nie do końca wygodnie ..rozumiem Cię
OdpowiedzUsuńjest mi bardzo niewyraźnie i chyba nie bardzo jeszcze dotarło, a już uwiera.
OdpowiedzUsuńa co do chmurek, które widzą ludzie, to może czasem tak lepiej - pogadać głupstwa, nadrabiać miną?
Mój dzieć, lat pięć, na widok dyni zamienionej w upiorną latarenkę, rozryczał się koncertowo. I zażądał natychmiastowego przerobienia maszkary na dyniową zupę. Starsza zamknięta w pokoju z rozchichotanymi psiapsiółkami malowała paznokcie na pomarańczowo 'nooo maaamaaa, ale pozwolili. Jutro jest Helołin, możemy się poprzebierać do szkoły'
OdpowiedzUsuńSiedziałam więc sobie z dzieciem w kuchni, mieszaliśmy łyżkami w pomarańczowych zupach podgryzając grzanki i jakoś nic a nic do śmiechu nam nie było. Jemu, bo w wyobraźni dyniowa czaszka wciąż straszyła, a mnie....
śmierć można oswajać, ale i tak mnie przeraża, wsadza w mysią dziurę. nawet jeżeli ma łeb z dyni i miotłę w tyłku
Mój dzieć, lat pięć, na widok dyni zamienionej w upiorną latarenkę, rozryczał się koncertowo. I zażądał natychmiastowego przerobienia maszkary na dyniową zupę. Starsza zamknięta w pokoju z rozchichotanymi psiapsiółkami malowała paznokcie na pomarańczowo 'nooo maaamaaa, ale pozwolili. Jutro jest Helołin, możemy się poprzebierać do szkoły'
OdpowiedzUsuńSiedziałam więc sobie z dzieciem w kuchni, mieszaliśmy łyżkami w pomarańczowych zupach podgryzając grzanki i jakoś nic a nic do śmiechu nam nie było. Jemu, bo w wyobraźni dyniowa czaszka wciąż straszyła, a mnie....
śmierć można oswajać, ale i tak mnie przeraża, wsadza w mysią dziurę. nawet jeżeli ma łeb z dyni i miotłę w tyłku
"Szydzenie ze śmierci, cmentarna ironia i pogrzebowy sarkazm niczego mi nie oswajają."
OdpowiedzUsuńTak, zgadzam się z tym poglądem. Mi też nie. Śmierć to śmierć. Trudno się z niej cieszyć. Mam wrażenie, że niektórzy wyznawcy stracili swojego guru. I w piętkę gonią. Wypisują te dyrdymały w oderwaniu od tragedii, która się stała. Machają pomarańczowymi chustkami, próbują organizować jakieś imprezy na wesoło. Dziwne to. Nie moje. Tysiące osób "obecnych", "martwiących się" o Jasia, Piotra, Babcię B. Życzymy siły. Bądźcie dzielni. I jakieś tam inne świetne rady. Każdy z nas ma, a przynajmniej powinien mieć swoje życie. Płakać się powinno po swoich bliskich, a nie znajomych z bloga. Żałoby nie przeżywa się w internecie, tylko w życiu. Dziwaczne to jakieś. Nie moje. Te świeczki, te podziękowania, te teksty: "zmieniłaś moje życie. Dziękuję. Nigdy Cię nie zapomnę. Dzięki Tobie będę żyć uważniej, lepiej, mądrzej". Strach się bać. Czytałam bloga Chustki od dawna. Dlaczego? Bo świetnie pisała. Ciekawe książki też czytam. Kupuję lub wypożyczam. Ale płakać, spazmować, przeżywać żałobę po osobie (wspaniałej), ale którą znało się tylko z bloga? Te teksty, że się spotkamy, że do zobaczenia? No dramat jakiś. Po księżnej Dianie też cały świat płakał. Czuł się wtedy ten świat ważniejszy, luksusu sobie dotknął. Luksusu żałoby, opłakiwania kogoś ważnego i znanego. Żeby poczuć się lepiej. Śmieszy mnie to. I dziwi. Ale świat jest pełen dziwactw.
Ja będę płakać po swoich bliskich, kiedy odejdą. Po ludziach, z którymi mnie daleko więcej jednak łączy, niż czytanie ich bloga. Hurra. Bawmy się. Niedługo pogrzeb. Nie rozumiem. I nie będę próbowała.
Świętuje się na weselu i oczywiście jak się ktoś bliski urodzi (tak jak wczoraj urodził się mój siostrzeniec. Super!) Ale wmawiać sobie, że fajnie się pobawimy na/po pogrzebie? Brrrr.
Pozdrawiam tych, którzy się nie będą dobrze bawić.
Joanna
p.s. nie mam konta, nie potrzebuję.
Mam swoje ŻYWE życie.
UsuńW realu.
I płaczę po Joannie.
Po księżnej Dianie nie płakałam.
Od Joanny nauczyłam się wiele, bardzo wiele.
Zrozumienia nie oczekuję.
Bawić się nie zamierzam.
Mam konto.
Chcę.
To, że ktoś obcy może zmienić czyjeś życie, jest jak najbardziej realne. Powiem nawet, że znacznie rzadziej nasze życie zmienia członek rodziny (jasne, dziecko zmienia życie rodziców, ale jest to zmiana spodziewana, wkalkulowana).
UsuńI - oczywiście - można "nawet nie próbować" rozumieć innych. Tak jest wygodniej.
dziwne, no dziwne.
Usuńwczoraj (29.10) była pełnia
OdpowiedzUsuńnoc przesilenia
bardzo jasna sniezna noc
ja wierze w pełnie
chociaz nie wiem jakim mocom służy
czy wiesz, zimno, ze w tym samym dniu
zmarł mały dzielny 4letni Alek
http://www.aleczek.pl/
/gaska
ciężko oswoić smierc
strażak tez ma niebezpieczna prace :)
moj syn jutro bedzie dynia.
Ostatnie zdanie wali pięścią po mordzie.
OdpowiedzUsuńzimno, jakze sie ciesze, ze nazywasz ten dzien Dniem Wszystkich Swietych a nie Swietem Zmarlych!
OdpowiedzUsuńlubie polska celebracje tego dnia. lubie te zadume, moment zwolnienia biegu, zatrzymania wrecz. Msze sw. na cmentarzu przy grobie mojego Ojca, wieczorny spacer na oswietlony lampkami cmentarz wspominanie tych, ktorzy odeszli, ale gleboko w to wierze, nie daleko i nie na zawsze.
tu jest Halloween, czyli fun.
wczoraj moim wieczorem na skypie pokazalo mi sie: Joanna Salyga-dostepny. serce podskoczylo z radosci i przez chwile tanczylo jak zwariowane. potem rozum zabil nadzieje: ktos wlaczyl Jej komputer.
Nie znałam Joanny. Czytałam bloga, dziwiłam jak choróbsko może powodować, że staje się coraz piękniejsza. Lubiłam zdjęcia, zgrabne teksty. Dziwiłam się jej, że pozwala na to, co wyprawiają niektórzy na jej blogu. Może te wpisy po prostu nie mają żadnego znaczenia? Każdy w zasadzie pisze o sobie, o tym czego jemu brakuje, za czym tęskni, co go boli, jak widzi swój świat. Powie i tyle. Życie płynie dalej. Napotyka śmierć i płynie dalej.
OdpowiedzUsuńChodziłam do pierwszaków z dynią, bo pumpkin, witch and a ghost, gadkę zaczynałam od wizualizacji powrotu z Wszystkich Świętych, dawną nocą, kiedy wiejskie cmentarze płonęły i noszę w sercu to wspomnienie.
Tak, tak. Dokładam swoją kropkę do tego.
OdpowiedzUsuńPs. Znalazlam zdjęcia Joanny z małym Be. Joanna łaskocze go po brzuchu.
Jak przerazliwie trafne masz spojrzenie. Pat
OdpowiedzUsuńu nas spokój, żadnych przedszkolnych/szkolnych tańców ze śmiercią.
OdpowiedzUsuńZimno jako matka trzech córek w wieku daleko starszym też nie rozumiem takiego oswajania smierci jak Haloween.
OdpowiedzUsuńOj jak to smutny czas i Chusteczka i Magda P. odeszły.
Ja też nie rozumiem, czemu panie przedszkolanki z uporem godnym
OdpowiedzUsuńlepszej sprawy stają się misjonarkami amerykańskiego Halloween w Polsce.
Do śmierci trzeba dorosnąć, każdy z nas ma na to całe życie.
Zabawa zamiast refleksji ułatwia ignorowanie śmierci. Wielu dzisiaj żyje tak, jakby jej nie było. Łatwiej jest wybrać zabawę, łatwiej nawet ten jeden dzień w roku przesłonić blichtrem, dynią i przebraniem za ducha.
Chustka nie przesłaniała jej niczym. Nie udawała, że jej nie ma. Przygotowała siebie i Jasia, zrobiła wszystko co trzeba było.
"Irlandzcy imigranci sprowadzili tradycję Halloween do Ameryki Północnej w latach 40 XIX wieku", zatem nie jest ono amerykańskie.
UsuńKażdy radzi sobie ze śmiercią jak umie. Jedzenie cukierków, jedzenie zmarłych, jedzenie bogów, jedzenie Boga - to wszystko ma gdzieś wspólne korzenie i nie zawsze jest bezmyślną uciechą. Dla niektórych wręcz jedzenie Boga co niedzielę jest najwyższym oswojeniem i pocieszeniem. Zdecydowanie nie jest to kwestia smaku.
Cieszę się, że w przedszkolu moich córek nie ma takich zwyczajów.
OdpowiedzUsuń:-(
OdpowiedzUsuńZosia przebrana będzie za wiedźmę, jest córką wiedźmy w końcu. od "zawsze" jest wiedźmą na balach i chyba dobrze się w tej konwencji czuje.
OdpowiedzUsuńi troszkę inaczej myślę - dla mnie to oswajanie śmierci. z naciskiem na pokazanie śmierci "a ja się ciebie nie boję". szczególnie, że całą trójką wierzymy (mam nadzieję, że Zosia też, ale kto wie, co się w głowie siedmiolatki tworzy), że śmierć to tylko etap, bolesny dla wszystkich, ale też dający ukojenie. zresztą, po ostatnich ( ostatnie 10 lat) wyczynach losu, mam problem śmierci niejako oswojony. aby do szczętu nie zwariować.
do tej pory w telefonie mam zapisane numery do Mamy Ani i Taty. niedługo (miesiąc, pół roku, rok - kto wie) dojdzie telefon do Teścia Rysia (tym razem lekcje z umierania przerabiamy z Zosią, jest trudniej).
a ja mam poczucie, ze helolin nie szydzi ze smierci tylko z naszych strachow i wyobrazen na jej temat- dlatego dzieci tak lubia ta zabawe jak kazda inna, ktora oswaja leki ich wyobrazni
OdpowiedzUsuńdla mnie polski 1 listopad z tymi sunacymi cmentarnymi korowodami, ktore pojawiaja sie tam raz w roku- to jest w zlym stylu
Tak Zimno - zgadzam się z Tobą, też nie po drodze mi z szydzeniem ze śmierci i tą całą ironią i sarkazmem. Może to był sposób na oswojenie tego, co nieuchronne, nie wiem. Mnie to nie oswoiło, było na siłę robieniem dobrej miny do złej gry. Najpradziwsza dla mnie Chustka była wtedy, gdy szczerze pisała o tym, że nie chce umierać, bo ma tyle spraw jeszcze tu, na ziemi... wszystko inne zdawało mi się być pozą, mniej lub bardziej udaną...
OdpowiedzUsuńZa to właśnie cię cenię, Zimno, że nie roztkliwiasz się, a potrafisz dotknąć sedna. A ostatnie zdanie, tak proste w przekazie, a potrafi rąbnać i skręcić serce. Ja Ją znałam tylko z bloga, ale to było półtora roku fascynującej, choć jednostronnej znajomości. I tobie tę znajomość zawdzięczam. Dzięki.
OdpowiedzUsuńNie umiera się w internecie. Dostałam kilka lat temu w twarz aktywnością na numerze GG zmarłego kolegi, który to numer GG przekazało dalej, bo nie używany. Linkedin zaproponował mi, że jak może znam innego nieżyjącego już znajomego, to mogę się z nim kliknąć.
OdpowiedzUsuńU mnie dzisiaj do skrzynki trafiła z nk (z której od dawna nie korzystam) niezapominajka: "Twój znajomy A. obchodzi za tydzień 14 urodziny"
OdpowiedzUsuńA. nie żyje od trzech lat...
Pozdrawiam ciepło
Z
możesz dodać do znajomych, polubić i coś tam jeszcze. przeraża mnie technika w takiej chwili. absurdy nowoczesności
OdpowiedzUsuńi to wirtualne zamykanie profilu. człowiek teraz umiera dwa razy- w realu a potem w internecie.brrrrr
a właśnie że imho ostatnie zdanie wcale nie mrozi, jest natomiast metaforyczne.. obrazuje rzeczywistość: Joanna nie jest "na czacie", ale odbiera nasze "wiadomości", przynajmniej ja tak wierzę
OdpowiedzUsuńOd 12-tu lat mieszkam w Stanach. Tu dzieci rodziłam i wychowuję. Halloween to norma. Wszystkich Świętych się nie obchodzi (nie jest to katolicki kraj), jak już to Memorial Day o innej porze roku. Więc ... nie umiem sobie wyobrazić Halloween po polsku, ani trochę. 12 lat temu go nie było. To musi być dziwne. Halloween i Wszystkich Świętych dzień po dniu?
OdpowiedzUsuńMnie też przerażają mało estetyczne (obrzydliwe!) dekoracje, które straszą.
Syn zastanaia się: "Mamo, ja tego nie rozumiem. Dlaczego te dekoracje mają straszyć? Przecież Halloween miało być po to, aby straszyć i odpędzać złe duchy. A teraz wszędzie rozwieszają duchy, które straszą ludzi? Nie rozumiem."
Syn tu wychowywany i edukowany w tutejszych placówkach też tego nie ogarnia...
Nie jestem przekonana, że uczestnicy imprezy Halloween mrocznym strojem chcą wyrazić swój dystans/sarkazm/ironię wobec istoty śmierci, że w ogóle cokolwiek chcą wyrazić, czy oswoić tym strojem i tą imprezą. Idą na imprezę, bo jest okazja, tak jak idą na bal sylwestrowy, andrzejkowy, czy jakiśtam walentynkowy i ma być bling-bling.
OdpowiedzUsuńKwestią pozostaje więc jedynie, czy ktoś lubi bale i imprezy. Mnie osobiście średnio i jedne i drugie kręcą.
monika
Zimno-trafiłaś w samo sedno-w punkt.Nadzieja ponoć umiera ostatnia...jednak niestety niektórzy tę nadzieję"za jej żywota już starali się pochować.Czasami milczenie jest złotem...Dziwny jest ten świat nie tylko ten wirtualny...jestem być może za głupia-nie ogarniam go i też mnie uwiera...i jest za ciasny,za mały-jak sweterek na Kubusiu Puchatku:)Obnaża wszystkie niedoskonałości:)
OdpowiedzUsuńTak jak Izabela, mieszkam Stanach. Przebieramy sie na Halloween, zbieramy cukierki, chodzimy na bale. Dzien pozniej idzemy na cmentarz, by swieczke zaswiecic i podumac nad grobem kogos, kto nas nie znal. Ot, takie zycie pomiedzy roznymi tradycjami. Kazdy moze sobie wybrac to , co chce celebrowac.
OdpowiedzUsuńSmierci nie oswajam, ale od wielu lat mam testament. Moj maz tez ma. Dobr ziemskich wiele nie posiadamy, ale chcemy miec wplyw na losy naszej corki...w razie " gdybyco' dotyczylo nas obojga, lub pojedynczo.
Musze przyznac, ze za pierwszym razem przedziwne to bylo uczucie : wybieranie potencjalnych opiekunow i rozmowy z nimi. Teraz uaktualniamy testamenty co pare lat, bez zadnych emocji.
..a na fb koncie Joanny ludzie dalej sie wpisuja...wiem, bo zagladam :(
Ach gdyzbyz to byl jakis manifest, kontra, szyderstwo, sarkazm, meksykanska impreza na nagrobku przodkow... Nie znajduje w tym nic poza festiwalem komercji, wyprzedaza dyn, kup jedna wez trzy oraz bezplatnym dostepem do bufetu (pisze z punktu widzenia Wyspy i tak, w jakis sposob w tym uczestnicze).
OdpowiedzUsuńNie ma ideologii. Nic za tym nie stoi w tym wydaniu. Zadne oswajanie.
W piatek te same cukierki beda juz w opakowaniach z Mikolajem, jesli ten jest jeszcze politycznie poprawny.
Ba! W tym roku odkrylam, ze wielkanocne zajace z czekolady produkuje sie w bezksztaltnych ksztaltach. Tak, aby rownie dobrze mogly robic za pol roku za Mikolaja. Wystarczy zmienic papierek.
'Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci. Chwiejna waluta. Nie ma dnia, by ktoś wieczności swej nie tracił.'
Mam podobne odczucia - halloween to komercyjna impreza, bez wyrażania, oswajania i ideologii, a z zabawą, cukierkami i gadżetami.
UsuńRozważanie imprezy halloween w kategoriach mistyki śmierci uważam osobiście za nieco chybione.
monika
Ja natomiast lubię Halloween, chociaż sama w domu świętuję je jedynie dynią ze świeczką. Natomaist dzień później, czyli dzisiaj, opróćz świętowania mamy urodzin, nie biorę udziału w niczym. Nie lubię całego sztucznego dla mnie 1 listopada, zadumy, któ®a powinna być na co dzień a nie od święta. Śmierć po katolicku mnie nie bawi i nie interesuje.
OdpowiedzUsuńSama mam jeszcze w swoim telefonie numer bliskiej osoby, której nie ma już ponad rok. I stary telefon z smsem sprzed 2,5 roku, którego na nowy nie umiem przenieść...
A ja się cieszę, że mam ciągle Chustkową Śfinkę w znajomych... To moja jedyna z Nią znajomość. Pamiętam radość, jaką czułam po zaakceptowaniu przez Nią zaproszenia...
OdpowiedzUsuńRaz też pogadałyśmy na gg :) po chwilowym zamknięciu bloga :) Przechowuję tę rozmowę w archiwum :)
Wy - Ty Zimno, Ingrid, Zorka, Zazie - miałyście szczęście Ją znać w realu... Macie prywatne wspomnienia, zdjęcia...
Wielu z nas miało tylko bloga, fejsbuka, wirtual... I bardzo to sobie ceniło.
a ja nie mam się z kim podzielić i piszę tutaj
OdpowiedzUsuńbo kochałam Chustkę, jej optymizm, jej siłę, pięknie umiała żyć
ale na końcu życzyłam jej już tylko spokojnego odejścia bez tych strasznych cierpień
wierzę, że Chustka teraz odpoczywa i cieszy się gdzieś tam, wysoko nowym życiem
ale nie mogę przestać myśleć o Babci B i o Jaśku. Jak Niemąż napisał, że z jasiem nie ma żadnego kontaktu bo ojciec biologiczny to uniemożliwia, to od tego momentu nie mam spokoju. Wyobrażam sobie tego małego chłopczyka, któremu Mama była całym światem jak nagle zostaje wyrwany ze świata który znał i kochał do obcego , zimnego świata, bez Mamy, bez Babci. \
I myślę też o babci B która już pochowała męża, jutro chowa córkę i zostaje Jej tylko strach o jedynego ukochanego wnuka. I nic z tym nie może zrobić. To jest tak okrutne i przerażające dla mnie ze aż nieprawdziwe;-(((
Przepraszam, że tu zaśmiecam Zimno ale sie gdzieś musiałam wypłakać
...ech...ja też nie komentuję,ale rzeczywiście myślę o tym samym,co Anonimowy/-a powyżej.
UsuńZa dużo tych zmian dla małego chłopca...nie da się o tym nie myśleć,skoro było o tym na blogu.Szkoda,że ojciec tak to rozgrywa...
kI