Kiedy lekko potrząsnęłam ramieniem Erny,
ta wybełkotała:
- A dzisiaj jest piątek?
Ee.
- A jutrrro jest sobota? – ciągnęła nieprzytomna Erna.
Też bym chciała.
Jest poniedziałek rano. Erno, Erno, wstawaj.
Poniedziałek tylko dla orłów. Dla skowronków, nie dla sów.
Najpierw nad głową Erny odpala radiobudzik. Siódma zero zero zero. Budzik nie ma funkcji zraszania ani opcji gilania pod pachami, więc Erna nawet nie drgnie. Śpi, lula, tnie komara z twarzyczką arkadyjsko zanurzoną w fabule REM. Usteczka w dziobek, dziobek jak płatki kwiatka. Nosek jak ziemniaczek. Z-z-z, Erna chrapie.
W kolejnej fazie przystępuję do osobistego motywowania Erny do wstawania.
Erno, Erno, wstawaj.
Później człapię robić śniadanie.
Kiedy wracam po mniej więcej kwadransie, Erna pyta przez najgłębszy sen:
- A dzisiaj jest piątek? Mama?
Dużo bym dała.
Tymczasem w kuchni Silny naucza gramatyki.
- Ja sobie zjobie kanapke, - rzecze. – żebym ją zjadłem.
Rób!
- … i zjem ją jak wilk, - ciągnie Silny. – te kanapke.
Am!
- A dzisiaj jest piątek?
Ee.
- A jutrrro jest sobota? – ciągnęła nieprzytomna Erna.
Też bym chciała.
Jest poniedziałek rano. Erno, Erno, wstawaj.
Poniedziałek tylko dla orłów. Dla skowronków, nie dla sów.
Najpierw nad głową Erny odpala radiobudzik. Siódma zero zero zero. Budzik nie ma funkcji zraszania ani opcji gilania pod pachami, więc Erna nawet nie drgnie. Śpi, lula, tnie komara z twarzyczką arkadyjsko zanurzoną w fabule REM. Usteczka w dziobek, dziobek jak płatki kwiatka. Nosek jak ziemniaczek. Z-z-z, Erna chrapie.
W kolejnej fazie przystępuję do osobistego motywowania Erny do wstawania.
Erno, Erno, wstawaj.
Później człapię robić śniadanie.
Kiedy wracam po mniej więcej kwadransie, Erna pyta przez najgłębszy sen:
- A dzisiaj jest piątek? Mama?
Dużo bym dała.
Tymczasem w kuchni Silny naucza gramatyki.
- Ja sobie zjobie kanapke, - rzecze. – żebym ją zjadłem.
Rób!
- … i zjem ją jak wilk, - ciągnie Silny. – te kanapke.
Am!
˚˚˚
Lubię jesień taką, jaką teraz mamy.
Cudna jesien.
OdpowiedzUsuńRogalin?
=> Aniaha: tak. było tak ciepło, że piliśmy kawę na powietrzu, dwa kroki od trzech ostatnich zdjęć. październik jak ta lala.
UsuńSpacery po Rogalinie są świętą tradycją naszej mikro-rodziny. Potem obiad, koniecznie placki ziemniaczane ze śmietaną i szczypiorkiem, w knajpce "Dwa pokoje z kuchnią". Pyszna, ukochana jesień.
OdpowiedzUsuń=> zorka: no właśnie w dwóch pokojach piliśmy kawę, a nielaty soki. tzn. na jednym tarasie :)))))
Usuńsowy nie mają lekkiego życia, wiem coś o tym i się jednoczę :)
OdpowiedzUsuń=> ostrestarcie: Erna ma sowę po matce :)
UsuńTaka jesien to moja ulubiona pora roku.
OdpowiedzUsuńNie tesknie za wiosna w Polsce albo latem. Za wczesna, sloneczna, kolorowa jesienia, tak. Bardzo.
=> ingrid: naprawdę?
Usuńa nie wiosna? taka "tirli-tirli"?
Dżizus! Ja dziś miałam: Mamo, a dziś jest sobota?
OdpowiedzUsuńMy też nie lubimy wstawać rano!
=> gaga: nie mogę zakrzyknąć, że lubię jesienne ranki ...
UsuńJakie piękne te drzwi z kołatkami - lwami!
OdpowiedzUsuń=> aga.ta: tam jest w ogóle BARDZO ładnie.
Usuńładna jesień, tylko na twoja guwernancka fryzura... ojej. ;)
OdpowiedzUsuńczyżby to Rogalin był...
OdpowiedzUsuńnie wiem dlaczego, ubzdurałam sobie że to kościół na winogradach, o matko,
OdpowiedzUsuń