sobota, 25 grudnia 2010

1.944

głaszczę słodkie nielaty po płowych główkach, nachylam się, żeby rozdysponować buziaki na dobranoc, aromatyczna stearyna bulgoce w świątecznym podgrzewaczu, choinka pachnie gin/tonikiem, makowiec i sernik się schładzają, pościel we wszystkich łóżkach świeżo wyprasowana, opowieść jest co prawda już postwigilijna, ale za to jak z nienagannej bajki.
- a co was najbardziej ucieszyło w święta? – pytam.
że przez kolejną pełną dobę możecie mi wisieć na głowie? hojny, wręcz obfity Gwiazdor?
- mnie to nic nie uciesziło. – Erna niemal tupie w prześcieradło.
ale dlaczego?
dlaczego Erno?
dlaczego aż tak źle?
- nawet nie było ani jednego cukiejka! – Erna wydyma wargi w karpia. – a cukiejek to jest bajdzo ważna rzecz na świenta!
- que que que. – mantruje Silny, kręci się na swoim kawałku kanapy. - que que. – gestykuluje. -
ke?
- wcale nie jest ważny. –
prycha Nowy Człowiek i naciąga kołdrę na głowę.
- mama, - Erna się wierci. – a ja marze o tim, żeby zostać gwiazdą ekjamu!
- coś ci się chyba, Erno, pomyli …
Nowy Człowiek rechoce ze swojego miejsca izolacji.
- no co? no co? no co? – zaczepnie frazuje Erna.
- que que que. – tłumaczy ją Silny.
Nowy Człowiek burka spod kołdry, że mu przeszkadza hałas.spać, nielaty, i to zaraz!



***




tutaj – przygotowania.

[pamiętacie małego chłopca pod choinką jeszcze całkiem niedawno?]







piątek, 24 grudnia 2010

1.943



Kochani,

Życzymy Wam przyjemności świętowania
I wielu niezapomnianych chwil.
Miłości, spełnienia, poczucia satysfakcji.


Serdecznie wirtualne ucałowania!



zimno & co.




czwartek, 9 grudnia 2010

1.942

rodzinny quality time, ćwiczenia praktyczne. lekcja pierwsza. poziom dla samobójców, wielomatek i desperatów.


- mama, - Nowy Człowiek zachodzi mnie z lewej flanki. – a diamenty są prądoodporne?
jem mandarynkę, więc w odpowiedzi robię taki ruch głową, jak jednocześnie tak i nie.
- mama, - ciągnie Nowy Człowiek. – a jakby był taki człowiek, który zamiast skóry i kości by miał diamenty, to jakby się poraził prądem, to nic by mu się nie stało?
cząstkę mandarynki dopycham kolejną, byleby niczego jednoznacznie nie sformułować.
kiwam głową po przekątnej.
- coś by mu się stało? – drąży Nowy Człowiek. jest zaniepokojony.
ruch głową.
- nic by mu się nie stało?
ruch.
- mama! – Erna wiesza mi się na połach i wpycha na głowę trójkątną czapkę z dzisiejszego balu pasiastych w przedszkolu. –
a to wygjonda, jak ajbuz?czapka jest zielona i w prążek.
- nooo
. – bąkam.
- a wcale, że nie! – prycha Erna. – czy tak wygjonda ajbuz, że można go włożyć na głowe?
nooo, nie wygląda.
eo. eo. eo.
Silny nadaje na swojej długości fali, że skończył mu się sok.
- napijesz się? – pytam.
- tak. – mówi Silny.
- maaa-maaa, - jęczy Erna. – a moje jedno życzenie sie nie spełni, bo ja bym chciała bić kjójową świata. – Erna bierze głęboki oddech. – a Majija jest kjójową świata
cóż.
niebo, mamy problem.
- a opjócz tego bym chciała, żeby biła magia, aje tyjko dja mnie … - kontynuuje Erna. –
to też tjudno zjobić …
- bardzo.
- mówię.
- mama! – Erna wybiegła i przybiegła. –
a Mikołaj nigdy nie widział biedjonki?tego/tam. no.
- nigdy? – Erna się gorączkuje. –
a gdyby biedronka usiadła na jego nosie, to on by pomyśjał, że to jakiś potwój?
- z pewnością.
- iu. iu. iu
. - nadaje Silny.
pora włączyć enigmę i to odszyfrować.

nieobrana mandarynka toczy się na podłogę.


poniedziałek, 6 grudnia 2010

1.941

lekki mróz ścina nam policzki. Erna skacze w klasy z nierównymi płytami chodnika.
rano przyszła odwilż i zaspa się rozstąpiła, więc kroczymy po czarnym.
- mama, - rozprawia Erna. – a ziemia jest kują, aje wygjonda, jakby była kwadjatem, bo ma jogi
hop.
bęc.
plask!
- … o tu ma jogi, patrz, mama, na chodniku ma
tak.
- aktymacja! – Erna przybiera wojowniczą pozę, z ręką zatrzymaną w dynamicznym wymachu, z groźnym wyrazem twarzy i w różowym narciarskim uniformie wygląda, doprawdy, jak karłowaty ninja z ojczyzny barbie. – aktymacja płonący smok!
- aktywacja. – bąkam.
Erna nie zwraca na mnie uwagi.
- smok jest bajdzo supej, - rzecze. -
a wiesz, djaczego, mama?
- nie.
- bo jak jest aktymacja płonący smok, to djugi smok od jazu umieja!

ninjo, szacun.
- aktymacja płonąca żaba! – Erna boksuje powietrze serią gwałtownych wymachów. – to by było supej!
bęc.
bum.
bach!
.
.
.
.
.
tak, Erna jest teraz najwdzięczniejszym obiektem blogowych zapisków. Nowy Człowiek wyszedł już z tej grupy wiekowej, a raczej wszedł do grupy, w której posiadanie publicznego katalogu czynów może być grubym obciachem, Silny natomiast jest w wieku, do którego opisu najlepiej się nadaje czcionka o konsystencji potrawy z mleka, skrobi i czegoś do smaku, dla postronnych niestrawna.
bo budynieję na widok krągłej rąsi Silnego w wymachu superbohatera [Silny lewą rękę przyciąga do piersi a prawą czyni gest ave!] i rozpadam się w milion czułych cząstek na tupu-tupu Silnego, kiedy się go częstuje jakimś słodkim frykasem.
słowem – mniam, mniam i mlask. przekaz tak cukierkowy, że nieprzyswajalny.
.
.
.
.
.
- mama, - Erna unosi palec. –
bende potrzebowała tejas jakąś kjedke, bo bende sobie pamientnikowała!
Erna znajduje długopis [z brokatem] i pamiętnikuje, że strach.












niedziela, 5 grudnia 2010

1.940

plaps.
miękkie plaśnięcie na lewo od Silnego, patrząc ze wschodu na zachód.
Erna wygrzebuje się spod swojej kołdry. z fantazją zawija ramię.
- ała! – mówi.
- co się stało?
nielaty od kwadransa zasypiają.
- ała. – powtarza Erna.
Silny siada.
- wiesz djaczego sie puknęłam w głowe? bo nie zjadłam czekojadki za dzisiaj. – trajkocze Erna.
Silny przeciera zaspane oko. patrzy uważnie. on też nie napoczął dziś adwentowego kalendarza, nie wygrzebał nawet najmniejszej słodyczy spod numeru Kto-By-Dbał-O-Ład.
- co za ma-kak! – prycha Erna.
- makak?
- MAK-HAK. – wyraźnie deklamuje Erna.
- jak?
Silny się zbiera do zsunięcia się na parter, do biegu po kartonik z czekoladą.
- mak-hak. – powtarza Erna (majaczy?). -
to jest mak, któji ma na sobie hak.
- to znaczy?
– drążę.
wszystko, byle przyspieszyć moment, w którym jak na sygnał odpadną i zasną do rana.
- to jest kfiat, któji jest otoczony takimi kółeczkami i takimi hakami. hak-mak. szach-mach.
Erna płasko pada na plecy.
kokosi się, wzdycha, zamyka oczy – i chrap.
Silny także.



***


jakiś czas temu Erna nachyliła się nad skrawkiem kartki, przygryzła dolną wargę i przystąpiła do kaligrafii. Erna kaligrafuje alternatywnie [z wyjątkiem zestawu pewniaków, typu imię i nazwisko, co w sumie nie jest wcale oczywiste, bo nazwisko Erna ma niełatwe]. tak czy inaczej, Erna pisze według własnych zasad. pisze i zasłania dłonią treść.
- co piszesz, Erno? – pytam.
- list do Mikołaja.
- a o czym mu piszesz? – pytam słodko, z nadzieją i z ufnością, że będę miała na skróty, bo prezent dla Erny jest nieprostą sprawą.
- zobaczysz, kiedy mi przyniesie. – rzuca Erna i zazdrośnie zasłania przedramieniem kartkę.




***


małoletni przygotowali tradycyjny posiłek dla reniferów Brodacza.