wtorek, 5 lutego 2013

2.158

Drzwi hotelowego pokoju powinny były złowróżbnie zazgrzytać, po czym się ponuro zatrzasnąć, bezpowrotnie odcinając mnie od torby, telefonu i walizki. Powinnam była bezgłośnie jęknąć, uwięziona w odrażającym pomieszczeniu, albo wydać zdławiony okrzyk przerażenia, gdy tymczasem ciche szuranie na korytarzu, niskie, nerwowe szepty i oddalający się turkot kółek walizy oznaczałyby bez wątpienia, że już nie mam (na zawsze!) tamtych czarnych szpilek bez połysku ani (na zawsze!) różowej, pikowanej kosmetyczki.
Ani telefonu.
Ani portfela.
A!

Ach, to byłby początek godny Alfreda Hitchcocka, na początek trzęsienie ziemi, a później napięcie stopniowo rośnie, aż po finał.

Niestety, drzwi hotelowego pokoju otworzyły się z miękkim trzaskiem elektromagnesu, światło uruchomiłam bez problemu, wsuwając kartę w szczelinę wyłącznika, ekran telewizora przywitał mnie uprzejmą formułą i anglojęzyczną wariacją na temat mojego imienia i oto znalazłam się w bezczasie do końca wieczoru.

Starannie zamknęłam drzwi, przekręcając gałkę mechanizmu.

Kiedy wyjeżdżam bez nieletnich i nie mam żadnych nosów do obtarcia, żadnych ran do opatrzenia, żadnych egzystencjalnych problemów „mama, a on/ona/ono/oni/ktokolwiek mnie bije!” i żadnego prania w czterdziestu stopniach do zrobienia, wtedy wpadam – natychmiast – w błogą przestrzeń pomiędzy, w deficyt odniesień do czasu i miejsca, w ogóle, w antytezę „tu i teraz”.
Fajne to jest.
[na krótką metę]


Ekran telewizora przewinęłam z „mamy nadzieję, że będziecie zadowoleni z pobytu u nas” na losowo wybrany kanał, różny od mini-mini, na którym podekscytowany spiker donosił o zaskakującym mordzie na amerykańskim snajperze, który dopiero co wydał (w Polsce – w pewnej propagującej wartości oficynie) książkę o strzelaniu do ludzi w Iraku i właśnie szykował następną.

O Chisie Kyle pisałam na blogu w połowie grudnia, ojoj, jakie to metafizyczne, wszystkie drogi mnie prowadzą do bloga, do hotelu z wymądrzającym się telewizorem też poniekąd zaprowadził mnie blog zimno.

W nocy śniły mi się wszystkie wyrodne matki świata, włączając - medialnie aktywne morderczynie.
To nie była dobra noc, chociaż z widokiem na kolorowo oświetlone stołeczne budynki.
Rano powlokłam się na śniadanie, a kiedy wróciłam do numeru i było tuż po ósmej, uruchomiłam TVN.
Przy szorowaniu zębów dopadła mnie zajawka porannego pasma. Miły głos informował, że zaraz, już, za chwilę poleci materiał o „matkach, które nie lubią, kiedy dzieci mówią do nich mamusiu”.
Przemknęło mi przez głowę, że jest chyba raczej źle.
Ło matko, ależ ja uwielbiam lepkie dziecięce łapska i całusy z gilem (oby tylko pochodziły z mojej linii produkcyjnej!).
I co ma „mamusia” w ogóle wspólnego z 384 stronami, które popełniłam.
Zaleciało Hitchcockiem. Mordercy, strzygi i wampiry.


W tym miejscu przewijamy bieg narratorki z walizką ulicą Hożą oraz jazdę windą.
Fast-forward ---
… i opadamy wraz z autorką narracji na miękki fotel charakteryzatorni TVN. Jest miło, jest grubo podkładu oraz innych mikstur, fałdy, zawirowania skóry i zagięcia ekspresowo znikają pod wprawnymi ruchami licznych pędzli i gąbeczek.
Jesteśmy akurat z makijażystką przy lewej powiece i profesjonalnych maźnięciach w prawo i lewo cieniem, kiedy jeden z męskich uczestników porannego nagrania nachyla się nade mną w kierunku makijażystki i wydymając wargi w karpika prosi o krem. Nawilżający. Tu – pyk palcem - w rybkę. Makijażystka przechyla się przez mój korpus i nakłada wazelinę na uczestnika pędzelkiem. Uczestnik fachowo ociera górną wargę o dolną.
O dziwo, nie żąda błyszczyka.

A później się pojawia Anja Rubik ze świtą.
Na dużych monitorach dokazuje zajawka o matkach, które nie lubią „mamusi”. Nerwowo ściskam moją książkę w spoconych rękach.
Anja Rubik jest piękna i smutna.
Chuda, piękna i smutna. Siedzi na oparciu kanapy i sprawia wrażenie wylogowanej z otoczenia. Fryzjer dłubie jej w głowie, makijażysta grzebie jej przy policzkach. Jest taka posępna, że nawet bardziej mi jej żal, niż zajawki z niemowlęciem.

Kiedy dochodzi dziesiąta, nastaje czas, żeby stawić czoła "mamusi”.
Stawiam, a w tle wątłe słońce się wspina nad stolicą.

klik


Przed wieżowcem na rogu Hożej i Marszałkowskiej jest gęsto od paparazzi czatujących na depresyjną Anję, z którą się właśnie zmierzyłam (ja czy ona wyższa?) przy stanowisku dopinania kabelków.
Jeden pan od mikrofonów gmerał przed momentem przy jej, drugi – przy moich plecach.
Nadal co prawda nie wiem, która z nas jest wyższa, wiem za to, która chudsza … i która smutniejsza …


Później pognałam do radia.
Jest się z prowincji, więc się odbębnia maksimum przy okazji jednej wizyty w stolycy.
klik


W centralnym punkcie monologu do dużego żółtego mikrofonu zdałam sobie sprawę, że – pal licho walizkę, ale … - zostawiłam w hallu torebkę.
O, gamoniu, będzie Hitchcock.
Dalej, dalej, prędzej, prędzej, kończmy już szybciej tę mękę.

Na koniec, przez dziury i korki popędziłam taksówką do Agory.
Tu linka nie będzie, a przynajmniej – nie w tej chwili.


***

A co było dalej – to najlepiej wiedzą Sztuczne Fiołki.




Powrót do realiów, do tu i teraz, do „mama, a on/ona/ono/oni/ktokolwiek mnie bije!”.

Dobranoc, pamiętniczku.






52 komentarze:

  1. matkobosko, muszę zapytać (wybacz śmiałość), ale ile masz wzrostu? sama mam 183 cm i wydaję mi się, że przewyższam 7/8 populacji kobiecej w tym kraju ;) pozdrawiam serdecznie! (dla formalności, czytuję od zawsze, jeszcze długo przed splendorem sławy :))) Emilia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Emilia: jesteś więc ZNACZNIE wyższa od Anji ;))))
      (no, chyba, że akurat się BARDZO garbiła)

      Usuń
    2. Ja mam 180 i podobnie jak komentatorka wyżej mam wrażenie, że wszystkich przewyższam i jestem chodzącą Statuą Wolności :| Szczególnie bycie wyższą od facetów zawsze mnie drażniło. Mój partner jest ode mnie nieznacznie wyższy więc jak mam płaskie buty to OK, natomiast o ulubionych szpilkach mogę tylko przy nim pomarzyć... ;)

      Usuń
    3. => Myśli Nieoswojone: ja na szczęście jestem prawdziwie DUŻA dopiero w szpilkach :))))

      Usuń
    4. Witajcie w klubie 180+ :)

      Usuń
  2. Do tego, co o Tobie wiem - dołączył tembr głosu i mrugające powieki.
    Tyle piękniejszego mogłaś powiedzieć niż monolog o wyrzucaniu przez okno, ale do tego trzeba mieć partnera, ech...
    Najlepszego, Małgorzato.
    Viki vel arancia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => viki: cóż, też mam wrażenie, że moja książka niekoniecznie jest o wyrzucaniu przez okno, ale kiedy pytają w telewizorze, to jakoś nie wypada nagle zamilknąć.
      albo zrobić bu.

      Usuń
  3. Eh Zimno, jakie Ty ciepło jesteś:))) Czytałam, oglądałam i słuchałam. Fajnie, że padło pytanie, które sama chciałam Ci zadać - jak to zrobić: być mamą, pracować zawodowo i jeszcze napisać książkę? Nie spać, powiadasz? No to się wdrażam;)
    PS. Szefa też chce się czasem wyrzucić przez okno, prawdaż?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => monika: :)
      dieta bezsenna to jednak na Twoją wyłączną odpowiedzialność :))))))))))

      dzięki za miłe słowa.

      Usuń
  4. Zirytował mnie wstęp "Są relacje o różowych piętkach i są relacje martyrologiczne" - ile razy można tak samo zaczynać, drogi TVNie...:) Też mam poczucie, że z miejsca szufladka, napisana przez niedospanego reserchera. Ciekawiej, głębiej i inaczej jest w książce. Podoba mi się w niej dystans, podbity czułością.
    A, "to książka, którą łatwo zacząć ale trudno skończyć" - parsknęłam śmiechem na tę recenzję. Na szczęście to nieprawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Ola: musi być szuflada.
      szuflada porządkuje skomplikowany świat.
      i niezbyt się czuję jako wiodąca, wyrodna, wielodzietna matka interneta.
      ale cóż.

      Usuń
  5. wydawalo mi sie, ze albo kariera, albo dzieci.
    a jak juz sie uda pogodzic kariere z dziecmi to sie wyglada wlasna matka (albo babka).
    a Ty prosze: dzieci, kariera, blog+ksiazka i do tego wygladasz olsniewajaco.
    zaczyna mnie zzerac zawisc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => ingrid: ale weź jednak poprawkę na bardzo grubą warstwę pudru, którą mnie obłożono!

      Usuń
  6. O, to dobra wypowiedź pani Doroty: "polecam książkę, jak się ją zacznie, to trudno skończyć". Nono. Dyskusyjne polecenie. :D
    Dobre też było o wyrzucaniu przez okno partnera (jakiś chudy musiałby być) i dzieci oraz o codziennym zmaganiu się z codziennością co rano.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam właśnie "prodżekt". Oj pozytywnie jestem zaskoczona, pozytywnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => surrealistka: naprawdę?
      a jak bardzo?
      cóż, moje rozdęte ego łaknie recenzji i komentarzy ...

      Usuń
  8. Telewizja jest zlem:)Gdybym nie czytala bloga i nie miala "pelnego" obrazu zimno, to nie kupilabym ksiazki po tym tvnowskim pokazie: pan totalnie znudzony i majacy temat generalnie w nosie.pani niby przygotowana, ale katem oka liczyla mijajace sekundy cennego antenowego czasu. Wkurzylam sie, ze cie tak szybko odprawili.i jeszcze to okno:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej Zimno,
    szkoda że ten wywiad w ddtvn, był taki ..nie o sednie sprawy. Troszkę zawiodłam się na Prokopie i Welmann. Miałam nadzieję, że przygotują się godnie...
    Ale szczęście , że nie trafiłaś na P.Pieńkowską- to byłby prawdziwy dramat-może nawet zebrałabyś ochrzan ;-)
    W każdym razie wypadłaś doskonale, mimo słabych rozmówców...szkoda że nie skojarzyłam (o zgrozo"niektóre matki...") tytułu z książką, bo pobiegłabym na Hożą po autograf ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, ja w pierwszej chwili też nie skojarzyłam, że moja książka jest o nielubieniu określenia "mamusia" :)

      Usuń
  10. Obejrzałam w internecie i miałam wrażenie, że to o całkiem innej książce niż ta, którą ja czytałam. I że co innego było w niej najważniejsze. Ale co ja tam wiem; ja to dopiero z głębokiej prowincji jestem...
    Zastanawiam się, czy w naszych czasach promowanie książki zawsze musi łączyć się z jej maksymalnym spłycaniem, połączonym ze spłycaniem jej autora. Nie masz wrażenia, że na siłę próbują Cię wrzucić do złej szufladki?
    Ale o tym wszystkim nie da się powiedzieć w ciągu trzech minut. Bu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => momarta: tłumaczę sobie, że specyfiką mediów jest pójście w uproszczenia. bez uproszczeń nie byłby chyba możliwy żaden strawny przekaz.

      Usuń
  11. miałam wrażenie, że Cię podglądam, ze wręcz niestosownie i ciekawsko dowiaduje się jakim tonem głosu mówisz :) bardzo dziwne wrażenie oderwane od treści wypowiedzi. Gratuluje książki i opanowania płytkiego oddechu przed kamerą na żywo. i tego, że udało Ci sensownie zareagować na pytania o poziomie śniadaniowym.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam Twoja książkę jednym tchem i zdecydowanie nie jest o wyrzucaniu przez okno!
    Podniosła mnie na duchu,dała powód do zmartwień i kilka innych przemyśleń.
    Gratulacje Zimno :)) i fajniejszych wywiadów życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Eljotynka: cieszę się! (z Twoich wrażeń po lekturze)
      i martwię się, że dzieli mnie cienka granica od wyrzucających - literalnie - przez okno.
      przynajmniej w oglądzie mediów mnie dzieli.

      Usuń
  13. No prowadzacy sie nie piescili z ksiazka i nie doszukiwali synestezji, hiperboli i alegorii, bo widocznie nie one wyszly na plan pierwszy.
    Wrzucili do wora "matka pisze" bo... moze po prostu tak odbieraja te 300 iles stron?

    monika

    OdpowiedzUsuń
  14. czytam nareszcie czytam))))od przedwczoraj, czytam pomiędzy życiem swoim))))
    a po wywiadach mam konstatację taką oto - Zimno przemieniła się w Ciepło))
    ciepły głos, spokój wewnętrzny i pewność siebie))))
    gratulacje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. = teatralna: czytasz i - ok, czy raczej czytasz i - kicha?

      Usuń
    2. ej paniusiu ))) co to za pytanie w ogóle)) nie czytam i przede wszystkim nie czekam na książki, które czytam. Ja nie mam czasu na czytanie chłamu)) dlatego tak dopytywałam o Wałęsową upierdliwie))
      co Ci będę słodzić hehehe

      Usuń
  15. -"Moja bohaterka ma trochę ze mną wspólnego" - błagam, litooości!
    Przecież w radiu cały czas mówisz o narratorze "ja".

    - Projekt jako figura stylistyczna? - hmmm.

    - "Różnica filozoficzna" pomiędzy macierzyństwem a dziećmi? :-)

    Mam wrażenie, że do końca sama nie wiesz, czym jest ta książka i dlatego w każdym zdaniu jest ona u ciebie jest czymś innym. Raz projektem, raz opowieścią, a raz pamiętniczkiem.

    monika

    OdpowiedzUsuń
  16. Zimno- ważne że nazwiska nie przekręcili ;) Ja miałam niewymowną przyjemność zobaczyć Cię au face a nie tylko, jak do tej pory, od strony dłuuuugo padającego cienia na fotkach ;)
    I pytanie mam, czy będzie można w Empiku kupić Niepowieść w formacie papierowym? Z tego co widzę obecnie mają tylko wersję przegadaną i elektroniczną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => EB: i wydawnictwo (w trakcie zmian kapitałowych) i ja mamy nadzieję, że jeszcze chwileczka, jeszcze momencik i dystrybucja wersji papierowej ruszy pełną parą.

      (i tak, zgadza się, ważne, że nie przekręcili ;))) )

      Usuń
  17. Duże rozczarowanie. Projekt matka po obejrzeniu TVN to książka o chęci wyrzucenia dziecka przez okno.

    OdpowiedzUsuń
  18. tak właśnie sobie Ciebie wyobrażałam:))

    OdpowiedzUsuń
  19. Choć szacun mam wielki do tego duetu telewizyjnego, to jednak i wrażenie ... że pospłycali temat ... miałam niedosyt;)
    A dla Ciebie szacun ogromny za pełen profesjonalizm!:)
    Pozdrawiam i raz kolejny gratuluję:)!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Obiektywnie: to jest jednak hurtownia, nie zakładam, że priorytetem prowadzących jest angażowanie się w każdy temat.

      Usuń
  20. ale tę torebkę - znalazłaś? oddali Ci? A ile wrażeń! Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => chud sza: leżała spokojnie, przez nikogo nie niepokojona tam, gdzie ją porzuciłam.

      Usuń
  21. Właśnie przeczytałam projekt i to była przyjemność. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajnie było Cię zobaczyć w telewizorze. Od lat czytam bloga, nigdy nie komentuję, ale śledzę na bieżąco. Podziwiam i zazdroszczę talentu :-) Nie wiem czy wiesz, ale dziś p.Prokop w trakcie jednego z wywiadów powoływał się na Twoją wypowiedź dot. prywatności. Pozdrawiam serdecznie.
    http://dziendobry.tvn.pl/video/czy-gwiazdy-zaluja-szczerosci-w-mediach,107,newest,75550.html

    OdpowiedzUsuń
  23. A czy prowadzący DD TVN muszą być zaaferowani do granic absolutnie każdym tematem, na temat którego prowadzą rozmowę? Zwłaszcza rozmowie tak krótkiej? Błagam.

    OdpowiedzUsuń
  24. Zastanawia mnie ten fakt,że każdy blogger, który otrzyma jakąś tam nagrodę od razu pisze książkę.A potem leży ona sobie na półce z przecenami, albo w sklepach z tanimi książkami w cenie za pięć złociszy. Twoją też tam widziałem, ledwo ukazała się drukiem i już przeceniona.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ohjej, właśnie do mnie dotarło, że życie nie jest czarno-białe i że tak ciężko uprawiać skomplikowaną logistykę, żeby ułożyć harmonogram i zdążyć do sklepu. Bo, jak wiadomo, sklepy otwarte są w określonych godzinach. Dziękuję ci, zimno, chyba te mądrości wywieszę sobie na lodówce. Albo może partner mi wywiesi, bo bez niego nie dałabym sobie rady. Ohjej. Macierzyństwo się nie kończy na karmieniu piersią. W życiu bym na to nie wpadła, trzeba mi było obejrzeć śniadanie na ekranie. Dziękuję.
    Dobrze, że napisałaś o tym książkę. To takie potrzebne kobietom. Mniej rozgarniętym w logistyce rozwożenia. :D

    OdpowiedzUsuń
  26. ja tylko tyle, że czas dla Ciebie, Zimno, jest bardzo łaskawy - no i ja też chciałabym świecić takim uzębieniem, gdy się wreszcie oddrutuję:) prowadzący wywiad w tvn trochę żenua jednak.
    mommy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => mommy: cha! Ty pierwsza doceniłaś półtora roku w drutach! :)
      przyznaję, że szczerzę teraz zębiska bez wstydu.

      Usuń
  27. masakra...prowadzacy dno, a pani ,,pisarka''taka yntelygentna,elokwetna ah i oh, parcie na szklo,i po co to wszystko?kto kupi ksiazke? matka jakas? przeciez ma to na co dzien, jeszcze nie matka?hm,watpliwe.wkolko gadanie o bohaterkach ktore wstaja rano rozworza dzieci i jada do pracy, pleaseeee...nie ona pierwsza i nie ostatnia wiec o co takie halo pytam??? chyba zwyczajnie tvn brak tematow do tej porannej szmiry a pani pisarka cos chce udowodnic, tylko co?ehh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pani pisarka opowiada o tym, że napisała książkę. pewnie ktoś ją do tego programu zaprosił, bo sama tam nie wlazła. a jak się zostanie bohaterką, która co rano rozwozi dzieci i napisze się o tym (i nie tylko) książkę, to może i zawistną/ego anonima zaproszą do telewizji? kto wie.
      całusy, zimno:) wymiatasz
      łolka

      Usuń
    2. => łolka: dzięki!
      (nie zmoderowałam i zostawiłam hejterstwo na równowagi z zalewem sympatycznych reakcji wyżej)

      Usuń
  28. Zimno, Ty o Pulitzera się starasz, że tak solą w oku co niektórym Twoja książka jest?:-)

    Fajna książka, przeczytałam z przyjemnością.

    Gratuluję, że udało Ci się spełnić co zamierzałaś i do tego w dobrym stylu:-)

    Btw, wyglądasz pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  29. Ejże, czy ja dobrze widzę, że nie widzę drutów?!

    OdpowiedzUsuń
  30. Piękna z pani kobieta, pani Małgorzato. Klasa w każdym calu. Gratuluję wydania książki (elegancka okładka) udanych dzieci, satysfakcjonującej pracy. Szczęściara z pani :-))
    fidyrytko

    OdpowiedzUsuń