Nie mogę na to patrzeć, nie chcę o tym wiedzieć, przy tego typu newsach zamykam uszy, oczy i jak dwulatek się chowam pod kocem. Nie ma mnie.
***
Kilka miesięcy temu do porannej sobotniej herbaty z cytryną wzięłam jak zwykle „Wysokie Obcasy”. Z jednej z ostatnich stron łypnął na mnie uśmiechnięty, zadowolony z siebie młodzian i jego przystojna kobieta, obdarzona zestawem wypielęgnowanych zębów. Uroczy ów człowiek płci męskiej przybył był wówczas do Polski promować swoją książkę wydaną przez „Znak” [zrekapitulujmy – przez instytucję wydawniczą wywodzącą się z „Tygodnika Powszechnego”] i na promocyjnej fali udzielił entuzjastycznego wywiadu „Obcasom”.
[w tym miejscu mój zadawniony rzyg]
Tak, chodzi mi o wywiad z Chrisem Kyle'em, autorem „Celu snajpera”.
Gość się bawił w strzelanki zapewne jeszcze w kołysce [i nie chodzi tu o strzelanie z wirtualnych ptaków do cyfrowych świń], na ósme urodziny dostał „pierwszą broń”. Jak zakładam - nie była to pukawka na pocisk z korka na nitce. Naturalna ewolucja zainteresowań powiodła go do SEALs, a po przeszkoleniu cel-pal: Irak. Czego się nie robi dla wolności Ameryki - pierwszym żywym celem Chrisa-snajpera była pewna cywilna Irakijka. To dość wkurzyło Chrisa. „Byłem wściekły, że postawiła mnie w sytuacji, w której musiałem podjąć tę decyzję. Byłem na nią bardzo zły.” Cóż, bujał się po to poirytowanie jakieś 10 tysięcy kilometrów na nie swoją ziemię.
Testosteron aż dymi z każdej artykułowanej przez Chrisa litery, nic nie umyka w tłumaczeniu, Barańczak może spokojnie kimać.
„Lubiłem swoją pracę, ponieważ zdawałem sobie sprawę, że za każdym razem, kiedy kogoś zabiłem, ratowałem życie amerykańskich żołnierzy.”
Brawo.
Klękam.
Nie znam, więc nie rozumiem Ameryki i jest mi kompletnie obce takie postrzeganie świata, w którym swobodny dostęp do broni, karabin na półce w supermarkecie i pistolet w torebce są wykładnikami swobód obywatelskich. Cóż, broń mnie nigdy nie kręciła i nie kręci, na PO aka na przysposobieniu obronnym w liceum demonstracyjnie odmawiałam używania wiatrówki, zasłaniając się pacyfizmem (niestety – bez negatywnych konsekwencji, więc to nie jest kombatanckie wspomnienie).
A później przeczytałam jeszcze to, o czym piszą Aniaha i Ingrid.
Teraz widzę, że już publikują w sieci zdjęcia tych sześcioletnich dzieci, które zginęły w Newtown.
Nie mogę na to patrzeć, nie chcę o tym wiedzieć.
Nie.
Nie mam puenty.
Inspirujesz! dziękuję...
OdpowiedzUsuńprzed chwila zajrzalam na fejsa. moja amerykanska znajoma wrzucila godzine temu zdjecie z jednego ze sklepow w Tucson: choinka obwieszona luskami po nabojach. na jej uwage, ze to w zlym guscie podeszlo dwoch panow, ktorzy orzekli: "that's the coolest thing ever".
OdpowiedzUsuńpromotor mojego Meza byl/jest zapalonym mysliwym. zabieral swoich 10-13letnich synow na polowania. nauczyl ich strzelac, zabieral na strzelnice. kupil im bron.
tutaj bron traktowana jest jak zabawka, nie jak narzedzie sluzace do zabijania.
„Lubiłem swoją pracę, ponieważ zdawałem sobie sprawę, że za każdym razem, kiedy kogoś zabiłem, ratowałem życie amerykańskich żołnierzy.”
kult "naszych dzielnych chlopcow" jest silny. i niewielu sie zastanawia nad tym, ze ci "dzielni chlopcy" gina nie w obronie Ameryki tylko w obronie interesow politycznych/ekonomicznych jakies grupy ludzi.
Ścierpły mi plecy, Ingrid.
Usuńtak. cierpna plecy.
Usuńmoje pytanie brzmi: gdzie jest granica wolnosci? i jak te wolnosc rozumiec?
w tej chwili zwolennicy wolnego, nieograniczonego dostepu do broni maja zapewnione wolnosci i prawa obywatelskie. tylko co z nami? rodzicami malych dzieci? wlasnie odprowadzilam syna do autobusu szkolnego i mam nadzieje, ze wroci caly i zdrowy do domu. ale moje prawa obywatelskie nie sa respektowane. bo sie boje. boje sie o swoje dzieci. bo zyje w poczuciu realnego zagrozenia. czy Amerykanie, po to, by miec poczucie, ze dzieci sa bezpieczne, zaczna zamieniac szkoly i place zabaw w schrony i otaczac je drutem kolczastym, instalowac wykrywacze metalu oraz angazowac wojsko i policje do ochrony?
Mieszkasz tutaj to wiesz -- najgorsze są komentarze, które JUZ się pojawiły, kilka godzin po strzelaninie, gdy nie wiadomo było nic prócz tego, że zginęły niewinne dzieci. "Now is not the time to talk about gun control!". OTO dlaczego cierpną plecy. Kolejny tragedia, rozmiar absolutnie niewyobrażalny, normalny człowiek tego nie pojmie, bo się nie da... i już zapowiedź -- nie będzie zmian. Idziemy dalej i dalej walczymy o nasze tzw. "wolność obywatelską". Wolność, która -- bardzo słusznie przewidujesz -- za moent będzie miała oblicze drutu kolczastego wokół szkół i instytucji użyteczności publicznej. Co robić? Rozumując jak ci wszyscy obrońcy wolności należy obok kanapki i soczku zacząć wkładać dzieciom do pudełek uz lunchem pistolet. Nie plastikowy. Prawadziwy. I to dopiero bądzie świat.
UsuńSą granice wolności, jasne jak słońce. Są jednak ślepcy z wyboru, wybór interesowny. Najgorsze ze wszystkiego są komentarze, które zaczęły się pojawiać ledwie w kilka godzin po strzelaninie, gdy nie wiadomo było jeszcze nic prócz tego jednego -- że ktoś zaatakował bezbronne dzieci -- komentarze te brzmiały i była to kakafonia: "Now it's not the time to talk abotu gun control". Czyli co -- znowu stało sią coś strasznego i obrzydliwego, ale zmian nie będzie. Zapomnijcie, że w czymkolwiek ustąpimy, przejrzymy. Nie CHCEMy przejrzeć na oczy. Oto prawdziwy dramat Ameryki. Pewne wybory pewnych grup, konsekwencje dla wszystkich. Fakt, trzeba tutaj mieszkać, by nie tyle pojąć -- pewnych spraw pojąć się nie da i nie wydaje mi się, że fakt urodzenia się i wychowania w tym kraju ma tutaj tak wiele do rzeczy -- po prostu trzeba na własnej skórze odczuć działanie pewnych mechanizmów, władzy i ideologii. Dramat rozciąga sią na wiele innych płaszczyzn życia. Masz rację -- niedługo zaczniemy otaczać drutem kolczastym szkoły i parki, i kluby fitness, kina i restauracje. Czy będzie to "pewna cena" za wolność? Tak to na pewno zostnie wyjaśnione. Prawda jest inna. Będzie co to cena za przyzwolnie na nieodpowiedzialność. Społeczeństwo obywatelskie bardzo sią różnie do społeczeństwa przyzwolenia. W obecnej Ameryce mamy do czynienia z tym drugim. Ech, dużo by o tym można. Moje dzieci też właśnie w szkole i też dziwne myśli chodzą mi o głowie...
Usuńprzeczytalam ten felieton. mysle podobnie.
Usuńhttp://www.azcentral.com/insiders/laurieroberts/2012/12/15/killing-kindergarteners-a-plea-for-gun-reform/
innym problemem jest: jak powiedzioec 6ciolatkowi (tyle lat ma moj Starszy), o tym co sie stalo? musialam powiedziec, bo jesli nie ja, to koledzy w szkole... my nie mamy TV, ale wiekszosc ludzi tak, wiec dzieci wiedza i rozmawiaja. wolalam, zeby sie dowiedzial ode mnie w sposob mozliwie lagodny i przystepny.
tylko, na litosc boska, jak powiedziec przystepnie 6sciolatkowi, zeby go nie wystraszyc, ze trzy dni temu do klasy w jednej z amerykanskich szkol wszedl czlowiek uzbrojony po zeby i zastrzelil cala klase dzieci w jego wieku?!
jak go nie wystraszyc i zapewnic, ze jest bezpieczny?! ze spokojnie moze jechac do szkoly?!
Potworne... brak słów:(((
OdpowiedzUsuńCiężki przemysł za tym stoi i ciężkie pieniądze.
A że splamione krwią niewinnych ofiar...
Aby lepiej zrozumieć ten temat warto obejrzeć dokument M. Moore'a "Zabawy z bronią" (nagrodzony Oskarem w 2003r).
http://blog.magazynkaruzela.pl/?p=179 lektura obowiązkowa
OdpowiedzUsuńWczoraj na cnn oglądałam wypowiedź kongresmena z Teksasu - z żalem stwierdził, że przecież gdyby nauczyciele mieli broń nie byłoby tylu ofiar bo napastnik zostałby zdjęty zanim by się zdążył rozkręcić. paranoja.
OdpowiedzUsuńokazuje się, że nie tylko my nie uczymy się na błędach, wszak to nie pierwsza masakra w stanach. Mnie też irytuje to ich bałwochwalcze podejście do "dzielnych chłopców", a hasło, że posiadanie broni gwarantuje posiadanie praw obywatelskich, po prostu zadziwia. Nie rozumiem też etosu myśliwych, całej tej otoczki wielkich tradycji.
OdpowiedzUsuńOh, oh, a co Ty Zimno masz jakeś problemy z Tygodnikiem Powszechnym???
OdpowiedzUsuńDobrze Ingrid napisała o tym kulcie "naszych dzielnych chłopców". Osobiście zawsze staram się pamiętać, że robią to z wyboru i za pieniądze. Denerwuje mnie, że za moje pieniądze, ale to już nie na temat.
Sprawa broni w Stanach jest naprawdę trudna. Mieszkam w stanie, w którym jeszcze niedawno dzieci miały trzy tygodnie wolnego w szkole w okresie październikowych polowań, mam koleżanki w pracy, że o kolegach nie wspomnę, które regularnie polują. Z tym, że łowczym nie potrzebne są karabiny maszynowe i broń automatyczna.
Mam nadzieję, że coś się zmieni, że Obama będzie miał siłę, aby coś przeforsować. Problemem nie są masowe zbrodnie, problem występuje codzienne na ulicach Chicago czy Nowego Jorku
A ja sie zastanawiam, co trzeba miec, a moze czego nie miec, aby byc zona takiego czlowieka.
OdpowiedzUsuńZimno, co prawda nie w temacie, ale... Mam!! Mam Twoją książkę!!
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że format elektroniczny jest bardzo ekologiczny :)
=> ależ to bardzo na temat!
Usuń:)
miłej lektury!