wtorek, 11 grudnia 2012

2.144

- Mam dja ciebie niespodzianke! – Silny rozpostarł ramiona jak, powiedzmy, zrywający się do lotu orzeł
A raczej należałoby rzec, że jak sęp.
Pac.
I plasnął całą powierzchnią brzucha na moje bezwładne truchło dogorywające na kanapie w dużym pokoju.
- Pszytujaski! – wymamrotał mi do ucha.
Oraz przypuścił ofensywę mokrych pocałunków.
- Teraz ja się do mamy przytulam! – Erna rozgarnęła sobie kawałek kanapy zamaszystym ruchem biodrem.
- Ja!
- Nie, ja!
Potyczka na moim brzuchu. Rodzicielstwo bliskości. Koc zafurkotał i opadł na podłogę.
Halo, tu leżę i się relaksuję. Halo. Seria dudniących kuksańców z jednej i z drugiej.
- Mamo, a on mnie ugryzł!
- Uuu!!!
- Mama, dalej, powiedz mu coś!


Jest coś doprawdy ...
- Nie no, ale nie przesadzaj, nie ciągnij jej za warkocze!
... doprawdy przeuroczego w rodzinnym baraszkowaniu na szezlongu.
- Mamo, - Nowy Człowiek podniósł głowę znad stołu, za którym klecił wypracowanie na temat rzeźb lodowych. - Ale nie na brudno! – oznajmił zdecydowanym tonem. – Od razu będzie na czysto!
Wentyluj, matka, wentyluj, immunizuj się na spojżenie i warzny. I inne, takie tam najpienkniejsze słowa świata kaligrafowane bronzowym piórem.
- Mama, dalej, powiedz mu coś! – zniecierpliwionym tonem powtórzyła Erna.
- No przecież mu mówię!


… Hare Kriszna hare hare. Nadświadomość.
Hare rama.
Leżę na kanapie w dużym pokoju
dniem potargana.
Rama rama.
Ciałem obecna
a duchem się oddalam.

- Mama! Mama!



I owszem, jest tu chaos na kółkach, codzienność potyczek o byle … drobiazg, negocjacje, szturchańce i wredne wycieczki między bratem, bratem a siostrą, zmęczenie, znużenie, moja bezsilność et consortes, ale jednak generalnie mam poczucie, że co do zasady jest ok (przy założeniu, że osiąganie wysokich rejestrów relaksu jest w moich okolicznościach przyrody zbytkowne).

A i tak bez przerwy szukam.
I to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego czytam o wychowaniu, a nie jakąś inną ładną książkę.

Jeżeli 
się dokształcam zawodowo – to jest normalne. Wymagane, wręcz konieczne, żeby nadal praktykować. Nie ma powodu, sądzę, żeby do rodzicielstwa stosować inną regułę.

I tu mi idzie w sukurs nie kto inny, jak Superniania w ostatnim „Magazynie” Wyborczej. Co prawda karny jeżyk jeży mi skórę, ale przemawiają do mnie wyniki badań nie-amerykańskich naukowców.



Agata Nowakowska, Dominika Wielowieyska: Jacy są polscy rodzice?


Dorota Zawadzka: Zbyt często nieuważni, mało myślący, idący na skróty. Nie wkładają wysiłku w budowanie relacji z dziećmi. Bazują na tym, co wynieśli z domu. Przy dobrych doświadczeniach wychowawczych radzą sobie nieźle. Przy złych, mimo zarzekania się: nigdy nie zrobię tego samego mojemu dziecku, nadal to robią.

W ramach kampanii społecznej 
''Mądrzy rodzice'' - organizatorami byli Rzecznik Praw Dziecka oraz Fundacja Kidprotect.pl - firma MillwardBrown SMG/KRC przeprowadziła ogólnopolskie badanie kompetencji wychowawczych rodziców. Okazało się, że zdecydowana większość nie ma podstawowej wiedzy o tym, jak sobie radzić z dziećmi.

Na czym polegały badania?


- Przedstawiano rodzicom konkretne sytuacje i do wyboru różne decyzje do podjęcia. Zaledwie 8 proc. rodziców otrzymało ocenę dobrą lub bardzo dobrą. To wynik katastrofalny! 17 proc. rodziców uzyskało ocenę niedostateczną. Nikt nie dostał oceny celującej. Badanie przeprowadzono na losowej grupie dorosłych Polaków, rodziców dzieci do 18. roku życia. 



["Ułóż sobie dziecko", źródło: Magazyn Gazety Wyborczej, 8-9 grudnia 2012]




Kompetencje rodzicielskie nie spadają z nieba w ślad za zapłodnioną komórką.



… Jeżeli natomiast chodzi o lektury szkolne i nieszczęsnego noblistę, zszarganego w komentarzach pod poprzednią notką bez, ekh ekh, cienia szacunku to - cóż.

Po pierwsze – mam określone uwarunkowania geograficzne, siedziba zobowiązuje, więc w obowiązku nie widzę obciachu (albo pola do dyskusji), tylko obowiązek. Jeżeli każdy z nas się wypróżni – choćby metafizycznie – na to co musi, to ja pardon.

Po drugie – nie wszystko podlega negocjacjom. Tak w wychowaniu, jak w życiu. I nie chodzi mi tu wcale o bezrefleksyjny konformizm.

Po trzecie wreszcie – żeby zrozumieć, o czym pisał Gombrowicz w Ferdydurke warto uprzednio rzucić okiem na kilka fraz Słowackiego. Kultura jest całością i żeby choćby szczątkowo ogarniać, trzeba mieć background.

Chyba że się wyznaje inne wartości.






***

PS. W ramach spółdzielni samopomocy blogowej – prośba od Mikan. 
Czy ktoś może polecić dobry poradnik o dojrzewaniu dla 10-latki?
Przychodzi mi do głowy tylko „Mała książka o miesiączce”.

24 komentarze:

  1. przeczytalam.
    przemyslalam.
    czuje sie ciemna jak tabaka w rogu.
    z wychowywania dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że nasza dyskusja pod poprzednim postem skoncentrowała się na lekturach szkolnych.
    Bom bardzo ciekaw opinii Zimna o Pani Kasi. Na mnie sprawiła wrażenie osoby której bardziej zależy na tym aby jej syn MIAŁ papier uprawniający do studiowania niż BYŁ kimś komu Ursus nie kojarzy się jedynie z marką ciągnika rolniczego. Czy to kolejny zwiastun bliskiego końca świata ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Maryjan: no co Ty, ja nie mam opinii o ludziach. miewam o ich zachowaniach. poważnie zabrzmiało, nie?
      :)
      i w sumie rozumiem, że nie każdy musi mieć ambicję, żeby przeczytać bibliotekę aleksandryjską.
      ostatecznie to nie znowu taka straszna wada.

      Usuń
  3. Ja też szukam. Od 2,5 roku...
    Metodę już znam, tylko jeszcze nie umiem jej zastosować. :)

    Póki co czytam i polecam "Rodzicielstwo przez zabawę". :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram. Mieszkam gdzie mieszkam. Mój naród/kraj ma historię jaką ma. Czemu uczymy się i wiele mówmy np o USA, historii czy świętach a nie kultywujemy czy choćby nie wspominamy swoich. Tych co są teraz ale i dawnych, trochę już zapomnianych. Choćby tylko po to żeby pamiętać, że tak było. Przecież przeszłość , historia ukształtowała naszych rodziców, dziadków a przez nich również nas.

    Jeśli chodzi o leżenie i odpoczywanie mam podobnie -kiedy tylko się położę dzieci zaraz są obok i bardzo mnie potrzebują ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. (...) że otóż najlepszą „metodą wychowawczą” jest własny rozsądek i budowanie relacji, a nie napięcie się do „wychowywania (...)

    Nigdy nie przestane sie dziwic, ze trzeba o tym pisac ksiazki. (...)

    Chyba mysl te winnam rozwinac.

    ... nie dlatego, ze oto skutkiem udanej mejozy, ktora – bez zbytniej skromnosci - calkiem ladnie mi wyszla, posiadlam wszystkie rozumy, i wiem, i jestem lepsza, i ze wzgarda spogladam na tych, ktorzy chodza do biblioteki.
    Nie, gdyz, bywa, sama tam chodze. I nie zawsze, zeby schowac sie przed deszczem. (Choc i to, przyznaje ze wstydem, sie zdarza, a pada u nas czesto, wiec i okazji nie brakuje.)

    Rzecz w tym, ze gdy czytam, w pierwszym, drugim i dziesiatym woluminie z dzialu ‘klasycy i wspolczesni proprocy socjo i edu’, ze wlasny rozsadek, budowanie relacji (a koncept ten przewinal sie juz przez jeden lub dwa wieki, wiec mozna zaryzykowac, ze to truizm)... to sie dziwie, ze potrzebuje tego na papierze, zeby uwierzyc, ze moge miec racje, ze dopiero na papierze jest wazne i autoryzowane. Tak, jakbym, prymuska, uprawiajaca w domu wlasny rozsadek i budowanie relacji, nieustannie szukala potwierdzenia: kaczko, kaczko, jestes dobra matka, dobrze czynisz, slusznych wyborow dokonujesz... W tym oto wlasnym kontekscie sie dziwie, ze trzeba pisac, choc moze nie powinnam skoro sama przykladam reke do popytu i podazy.


    Odnosnie zas smutnych statystyk, smutnych, acz nie zaskakujacych, problem postrzegam glownie w tym, ze prawdopodobnie ci, ktorzy powinni czytac, nie czytaja.
    Ba, ci, ktorzy powinni myslec, nie mysla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Kaczka: potrzebuję potwierdzeń.
      mam momentami dość kontrowersyjne "efekty wychowawcze" i stale się siebie pytam, czy tędy czy tamtędy.
      uczę się instynktownie, owszem, i z upływem czasu, ale dobre słowo pisane nie dobre.

      Usuń
  6. cyt. - Kompetencje rodzicielskie nie spadają z nieba w ślad za zapłodnioną komórką.
    Normalnie kocham Cię za to zdanie!!! jesteś moim ulubionym rodzicem, od lat to powtarzam!!
    już nawet, żeby mieć psa określonej rasy trzeba mieć określone poziomy olejów w głowie a dziecko może mieć każda łajza!! więc jeśli już, to choć niech się trochę podszkoli, niech poogląda supernianie jeśli do czytania ma obrzydzenie... niech ekh...poprzestanę na tym.
    ps
    sienkiewicz mnie w dalszym ciągu nie zajmuje)))prywatnie
    zasadę prezentowaną przez Ciebie rozumiem, było to szczere wyznanie z mojej strony,
    obraz sienkiewiczowski zaś lubię)) zwłaszcza Potop, uczniom moim zapodaję, polecam...
    no i tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => teatralna: mnie zajmował Sienkiewicz w VII klasie. teraz przesłanie "Trylogii" uważam za nieco dyskusyjne, ale "Quo Vadis" nadal daje radę.
      no i omówmy się, w VII klasie nie ogarniałam, jakim mizoginem był Szacowny Noblista.
      ale żeby się tego dowiedzieć, trzeba przeczytać, a nie napaść się brykami.

      Usuń
  7. Mnie Superniania podpadła reklamą margaryny:), nie zawsze się z nią zgadzam, ale artykuł cytowany tu "na zimno" czytałam i uważam że... daje po dupie. Stoję u progu gimnazjum wraz z moją starszą Latoroślą i "wentyluję się mocno dniem potargana" (jak to cudownie ujęłaś, Zimno).
    Uczę się z dziećmi siebie od nowa, od nowa, od nowa...
    Z lektur na razie "Ten obcy":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => monika mimo-za: nie mogłam zdzierżyć jej karnych jeży. ale tutaj dobrze gada.

      Usuń
  8. Metoda naturalnych konsekwencji opisana w artykule Gazety godna uwagi:) choć dosyć bezlitosna..
    Ja również dziwię się niechęci do poszerzania swojej wiedzy na temat rodzicielstwa. Czytamy poradniki kulinarne, dokształcamy się zawodowo, a w temacie wychowywania dzieci jakbyśmy wszystkie rozumy pozjadali..! I "nikt mi nie będzie mówił, jak mam własne dziecko wychowywać"!
    Więc często powielamy błędy poprzednich pokoleń, niestety...
    Ja osobiście cenię sobie wskazówki psycholog Aleksandry Piotrowskiej: http://dziendobry.tvn.pl/szukaj,1.html?query=Aleksandra+Piotrowska
    Pozdrawiam!
    ps. Uwielbiam te Twoje scenki rodzinne:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Po prostu się zgadzam z Tobą.
    Co do czytelniczego wątku chciałam nadmienić że człowiek wykształcony powinien znać(tzn mieć przeczytane) nie tylko książki które mu się podobają, ale także te na których temat- po przeczytaniu-wyrobi sobie negatywna opinię. Niewątpliwie kanon lektur szkolnych jest zestawem utworów które w różny sposób zaznaczyły się w światowej kulturze i na których temat powinniśmy sobie zdanie wyrobić.

    OdpowiedzUsuń
  10. mam jeszcze inny problem z "młodzieżowym" czytaniem. nie wiem czy zauważyłaś, ale dla chłopców w wieku powiedzmy 13-14 lat właściwie są same książki o smokach, innych światach itp. właściwie nie ma już zwykłych książek przygodowych. nie mam nic przeciwko czytaniu książek o czarodziejach, potworach czy smokach, ale fajnie jakby były też "zwyczajne" ciekawe powieści. a może chodzę do złych księgarni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => bojulia: to prawda. NC czyta teraz Tokiena i ma jeszcze trochę stron, na miesiąc starczy, zachwycał się serią Maleszki o magicznym drzewie, bez przekonania ogląda te o smokach.
      szukam w panice, co po Tolkienie. Fiedler? Pan Samochodzik?

      Usuń
  11. Kocham tę notkę. Zimno aj law ju. Podpisuję się wszystkimi wirtualnymi kończynami. :*

    OdpowiedzUsuń
  12. dla 10-lateki może "Na miejsca, gotowe, wzwyż!"
    Autorka Lynda Matras.
    Moja 10-latka czyta.

    pozdrawiam
    KP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => KP: widziałam to w którejś z wirtualnych księgarni.
      naprawdę warto? nabędę dla Pewnej Panny.

      Usuń

  13. "Po drugie – nie wszystko podlega negocjacjom. Tak w wychowaniu, jak w życiu. I nie chodzi mi tu wcale o bezrefleksyjny konformizm."

    a o co? o jakis inny rodzaj konformizmu?

    OdpowiedzUsuń