A skoro już się przypięłam do frazowania Sylwii Chutnik z ulotnej okazji
choroby, to absolutnym must read –
pozwolicie - są „Niewinne czarodziejki”, kawałek „Zachcianek”.
I nie sposób nawet uciąć focha, że Autorka drugi raz eksploatuje ten sam motyw
końca związku, wypisz wymaluj, niemal jota w jotę „Cwaniary”. Nie ma focha, bo
lektura jest mocna (choć krótka) i dociera do szpiku, że boli. Reszty mogłoby
nie być. Reszty, w sensie, że tomu (acz niewykluczone, że nie umiem czytać,
kiedy mnie toczy zmora).
Bo wystarczy, jak widać, trochę podwyższonej gorączki i jeden czy drugi gil z
nosa, żebym zaktualizowała masę bibliotecznych statusów. Wzięłam się nawet za
J.K. Rowling i hm. Owszem, jest akcja, opis się wartko toczy, rozwija się jak
taśma filmowa, postacie obkuły swoje role wprost z hollywoodzkiej produkcji,
ale ja jednak preferuję, kiedy rzecz się dzieje również na poziomie języka i
słów, a nie tylko fabuły. Bo opowieść jest ważna, początek, środek i koniec,
ale istotne głównie jest to, jak książkę przyrządzono – tak sobie czy z
kunsztem.
Cóż, nadal mam literackiego kaca po „Szopce” i nic mi nie smakuje.
Dłubu-dłub w kanapce z pomidorem.
Przez kuchnię przebiega Erna. Łyskają bose stopy.
- Erno, Erno, gdzie masz kapcie? Na dworze mróz! Bój ty się Boga!
[… gdzie masz kapcie aka laczki. Oczywiście,
że wykrzyknęłam, że „laczki”. Tu się nie mówi kapcie, tak jak się nie mówi kartofle.
Więc: gdzie ty masz laczki, Erno?]
Erna się zatrzymała na moment.
Spojrzała na mnie figlarnym wzrokiem. Zaśmiała się perliście:
- W pompie!
Jakże przeurocza kalka z moich „macie wszystko w pompie!”. Zamarłam nad
pomidorem.
Powinien był mi on plasnąć, ale nie plasnął, sorry.
Erna tymczasem, bosonoga, umknęła cała w podrygach i chichotach.
Ale za to na pytanie „czy dziecko cię słucha” mogę z przekonaniem odrzec, że owszem,
bardzo uważnie słucha każdego mojego słowa.
Niektórych nawet się uczy.
Laczki to te wsuwane, nieprawdaż?
OdpowiedzUsuńBo jak mają zabudowane tyły, to już chyba bambosze?
U mnie to efekt mieszanki niemiecko-polskiej przyprawionej plattdeutsch.
=> Ania M.: otóż dokładnie.
Usuńlaczki wsuwane.
hehe i ja się wreszcie doczekam zapewne tej pompy od moich alumnów))gdyż uprawiam podobne szermierki słowne))
OdpowiedzUsuńoraz dziękuję za podrzucenie literatury...
są więc i dobre strony Twego gila!!
pozdrawiam i zdrówka nieustająco
teatralna
=> teatralna: z uszanowaniem :)
Usuńuczy...i powtarza.
OdpowiedzUsuńoblal mnie zimny pot dzisiejszego popoludnia podczas spotkanie ze sw. Mikolajem dla polskich dzieci.
Mlodszy dorwal sie do mikrofonu...
ja prosze swoje dzieci, by nalozyly papucie. bo u nas, drogie zimno, mimo, ze w dzien +20 to w nocy -3/0.
pustynia.
=> ingrid: czyżby Młodszy wrzucił freestajla?
UsuńOstatnio dowiedziałam się, jak ojciec mówi w aucie wożąc Be do szkoły.
OdpowiedzUsuńJedziemy sobie statecznie, ja-kierownica i Be; nagle ktoś zajeżdża nam drogę. Be wykrzykuje z tylnego siedzenia:
- No jak jedziesz, cieciu?!
(...ech)
Ps. "Szopkę" dostanę na Mikołajki. Przebieram nóżkami.
=> zorko: a byłaś aby grzeczna?
Usuńhm?
Mikołaj patrzy!
W granicach normy. Choć zdania są podzielone.
Usuń:)
Zimno, a czytałaś "Piaskową górę" i "Chmurdalię" Joanny Bator? Dojrzalsze niż "Szopka" a językowo znakomite.
OdpowiedzUsuń=> zefiryna: nie, nie czytałam Bator.
Usuńale dlaczego "Szopka" jest niedojrzała? nie znajduję tam cienia niedojrzałości...
Mi po "Szopce " też nic nie smakuje, nic. Przez Ciebie Zimno:-)
OdpowiedzUsuńWrocławianie słowo "laczki" używają troszkę żartobliwie i ma to wydźwięk raczej kpiarski "ale laczki se kupił" Używane jest to raczej w środowiskach "łysych pał" zwanych też ABS-ami - absolutny brak szyi
OdpowiedzUsuńPoznałam w te wakacje bardzo fajnych ludzi z Poznania i te "laczki" bardzo mnie bawiły:)
Pozdrawiam
=> viki: gdzie on w tych laczkach chodził? po dworze? ;))))
Usuńchciałam z całą mocą podkreślić, że LACZKI to wewnętrzne obuwie.
byliśmy na campingu i ON miał takie skórkowe laczki, tak je nazywał:)
Usuńdodam, że ta Jego przyczepa była wypasiona tak, że niektórzy mają gorsze warunki w domu, więc i laczki były całkiem na miejscu;)))do przyczepu wchodził boso, laczki tylko po przedsionku :)
ale we Wrocławiu ta laczkowa gwara dotyczy wszelkich zbyt eleganckich, zbyt modnych, zbyt rzucających się w oczy butów, oczywiście w mniemaniu danej oceniającej grupy
Rowling? Zimno masz gorączkę?
OdpowiedzUsuńNawet w oryginale językowo to nie jest mistrzostwo świata. Nigdy nie było.
p.s. mam nadzieję, że google tym razem zlitują się i zamieszczą komentarz (zaklinam je tym zdaniem), bo od miesiąca ani dudu. A ja naprawdę nie mogę doczekać się lutego i dumnam z tej okładki z wózkiem, jakby to była moja własna. Howk!
=> bebeluszek: gugle Cię nie lubią? uch ...
Usuńa co do Rowling to, kurcze, chciałam być na bieżąco z popkulturą.
Oj mam ja sentyment do "laczków":)
OdpowiedzUsuńU nas na południu to kapcie, papcie i pantoflaczki:))
Ale był kiedyś Ktoś, kto te laczki nosił...:)
=> Alcydło: PANTOFLACZKI?
Usuńpan-to-flaczki?
a w ostatnim zdaniu wyczuwam początek historii.
Tak jest, to już historia:))
UsuńA co do "pantoflaczków", przyznaję, to moje zdrobnienie od pantofli;))
Zagościło w naszym języku już dawno temu.
Zawsze miałam ciągoty do form organicznych:)
A zwykłe/niezwykłe ciapy? Szopka świetna, Bator kusi, Murakami w oczy wchodzi. Czekam tylko na jakieś choróbsko, żeby tak móc się dorwać do lektur zaległych, bo że Mikołaj mi kupi je wszystkie, nie wątpię;)))
OdpowiedzUsuń=> monika: choróbsko powinno być lekkie, niezbyt kataralne i niekoniecznie wysoko-gorączkowe :)))
Usuńa u nas w Lublinie laczki vel kapcie to ciapy :) mąż mój Warszawiak boki z tych ciapów zrywa :)
OdpowiedzUsuńspoźnione ale szczere gratulacje z powodu wydawniczego dziecka!
=> Natalijka: ciapy są zabójcze :)))
UsuńZimno, ale to straszne! Nie dość że masz gorączkę, czyli stan eutermii towarzyszący chorobie polegający na zwiększeniu temperatury ciała w punkcie nastawczym powyżej normy, to jeszcze masz gorączkę podwyższoną. Koniecznie powinnaś pić więcej cytrusów. No, chyba że to poznańska metafora, które, jak wiemy, stoją w opozycji do języka polskiego. Na to nawet cytrusy nie pomogą.
OdpowiedzUsuńgratulacje! I niech wydawnictwo zmieni może plany, mój mikołaj będzie wdzięczny ; ) co do Chutnik- muszę w końcu zajrzeć, a Bator na pewno już czytałaś. I przede wszystkim zdrowia!
OdpowiedzUsuń=> aba: :))) obawiam się, że nie ma cienia szansy, żeby zmieniło :)
Usuń(ale styczeń już tuż :))) )