Ułożyłam sobie w głowie tydzień temu całkiem brawurową notkę na koniec świata,
w klimacie – co oczywiste, w końcu cenię ich wszystkich zachłannie – noblisty. Innego
końca świata nie będzie, moja świeżo nieumyta śmieciarka tnie powietrze, brzegiem
jezdni kroczy baba z gęsią [gęś mrożona, zaizolowana w siatce i w gazecie].
Nagle hyc, baba umyśliła skoczyć przez dwa pasy ruchu i przez linię tramwajową
wzdłuż Starołęckiej. Pasy daleko.
Innego końca świata nie będzie.
Młode dziewczę gna na „czwórkę” na pętlę, naraz prask, nogi jej się rozjeżdżają
w kozaczkach na oblodzonym chodniku wprost pod lawetę.
Nie będzie, nie będzie, innego niż ten nie będzie, w piątek końca świata świeci
zimowe słoneczko, zajączek/promyczek – o, nieszczęsna koincydencja - miga we
wstecznym lusterku, zgrzyt hamulców, ruda psina nie dobiegła do kuśtykającego
emeryta.
Ziemia się nie rozstąpiła, nie spadł żaden spektakularny grad meteorytów.
Trzeba zapłacić rachunki, kupić bułki, wstać w sobotę rano, umyć zęby.
Dzieciom smyrnąć gili-gili pod bródki i śniadanie, obiad, kolację. Wstawić
pranie, suszenie, składanie, umaić choinkę.
Do braku końca świata dobiegłam z zadyszką, slalomem między biurem a
niezmierzoną przedświąteczną kreatywnością nieletnich w punktach edukacyjnych. Nie
pomyliłam – ech, mistrzyni! - kostiumów, dostarczyłam właściwe podchoinkowe
prezenty [acz pomińmy tu ewentualne zawodowe przeoczenia]. A kiedy wreszcie z teatralnym
szelestem koronek, taft, jedwabi oraz aksamitów bawełnianego szlafroka opadłam
na szezlong, żeby naskrobać o końcu świata – komputer pękł, bez ostrzeżenia. Oddał
duszę, jako rzecze Ojciec dzieciom. Ergo – mieliśmy cudowne święta. Analogowe,
bez cienia pokusy sprawdzania statusów na fejsie.
Tylko frajerzy się gapią w monitor przez Święta, ujmując rzecz w stylistyce
Nowego Człowieka.
Tylko jelenie żonglują garnkami, zastawą stołową, sztućcem rodowym i odgrzewają
dzień w dzień klopsiki z Ikei.
[Ulubione wigilijne danie nielatów? Organiczne köttbullar podawane z ekologisk sås
tomat (home made).
Colę nalewaliśmy im wigilijnie ukradkiem spod stołu, jak w erze prohibicji.]
Poza tym żadnej taryfy ulgowej, trzy nieletnie katary przez cały tydzień i trzy
rzężące gardełka.
Więc jestem poniekąd zaskoczona, że już jutro jest tak zwany sylwester.
I przymierzanie gorsetów przyrzeczeń na 2013, oby był lepszy.
Ja, jak zwykle, nie złożę sobie żadnych.
Nie rzucę słodyczy, nie zacznę chodzić na siłownię od 2 stycznia, nie przysięgnę
sobie kłaść się przed północą dzień w dzień (żeby zminimalizować obrzęk wokół
oczu, nosa czy ust i coś tam jeszcze).
Za to znowu, tradycyjnie, będę mieć dręczące poczucie, że mój czas za szybko
się kurczy.
A Wy?
No i oczywiście życzę Wam najlepszego!
Wielkie końce świata zwykle są nieudane.
OdpowiedzUsuńNabrałam chęci na colę.
=> Ania M.: a klopsika? ;))))))))))))
UsuńCóż, spróbowałabym ;)
UsuńMy jak zwykle rozczarowani, że to nie gęś hycnęła na pasy. Przynajmniej byłoby oryginalnie, a nie jak zwykle z katarami i praniem.
OdpowiedzUsuńna tory hycnęła z całą pewnością za to.
Usuńw tej gazecie i siatce.
Koniec świata niestety nie przykuł mojej uwagi, gdyż chronicznie uciekam przed wszystkim, co przereklamowane:)
OdpowiedzUsuńA miłe chwile rozciągam do granic, nie jest źle:)
Spełnienia w nowym roku Drogie Zimno!!
=> Alcydło Kr.: Tobie również, bo spełnienie jest ważne :))))
Usuńnajlepszego, Zimno, najszczęśliwszego :)))
OdpowiedzUsuńnajlepszego, Zimno, najszczęśliwszego :)))
OdpowiedzUsuń=> baa: Tobie również!
UsuńSzczęśliwego!
OdpowiedzUsuńNie mam żadnych postanowień noworocznych, wszystko robię spontanicznie :)
=> Mamiczka: spontanicznej pomyślności zatem!
UsuńAni rzucanie słodyczy, ani siłownia nie są Ci jakoś specjalnie potrzebne, więc po kiego czorta miałabyś się napinać;)? Jakby były, to prawdopodobnie bez specjalnych, a szczególnie noworocznych, postanowień od ręki byś je podjęła, wiem, co mówię, przerobiłam.
OdpowiedzUsuńWięc życzę zdrowia - dla Was wszystkich!!
=> kolorki: wychodzę z tego samego założenia - po co się napinać :)
Usuńpozdrowienia!
zero postanowień, za to dość sprecyzowane plany.
OdpowiedzUsuńnajlepszego!
=> bere: spełnienia onych w trzynastym!
Usuńa ja nadal jestem życzeniowa)) i jak ta głupia mam nadzieję, że... łudzę się i obiecuję sobie...tylko powód się zmienił, otóż dla zdrowia!
OdpowiedzUsuńZimno życzę Ci Siebie i nieustająco sukcesów literackich
teatralna
=> teatralna: a zatem - dotrzymania Ci życzę!
UsuńA w nowym roku życzę Ci dużo ciepła, i aby tylko Cola była zimna.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze piwo.
=> Ania M.: albo wódka wręcz ;))))
UsuńRzęzimy z mój-ci-onym koncertowo, więc.
OdpowiedzUsuńMój czas ma właściwe tempo - ani się nie kurczy, ani nie zwalnia.
Ściskam ciepło w Nowym:***
W Nowym mam podium - ???
=> Dorothea: podium! jasne!
Usuńi wyzdrowienia z rzężenia!
Ojejej, no sama nie wiem, raczej zdecydowanie TAK
OdpowiedzUsuń=> Beem: cha!
UsuńZycie zaczyna sie po piecdziesiatce ( choc niektorzy twierdza, ze po dwoch - to taki dowcip rodem z Familiady, ale w noworocznym nastroju moze ujdzie na tym literackim blogu:).
OdpowiedzUsuńWiem, co mowie, bo wlasnie teraz jestem w najlepszym okresie swojego zycia, a w tym roku koncze 59.
Czas tak pedzi, ze ani sie obejrzysz, a tu dzieci dorosle beda i wtedy zatesknisz do tego, co teraz, jako i ja tesknie czasem do malych slodkich cialek. Te tesknota wspaniale zaspokajaja wnuki i tak to sie kreci.
Pozdrawiam serdecznie - Marianna ( dwoje dzieci i na razie jedna wnuczka)
=> Marianna: ech, wiem dobrze (w sumie nie wiem skąd WIEM, raczej PRZYPUSZCZAM), więc PRZYPUSZCZAM, że zatęsknię :)
Usuńpozdrowienia!