niedziela, 30 grudnia 2012

2.148

Ułożyłam sobie w głowie tydzień temu całkiem brawurową notkę na koniec świata, w klimacie – co oczywiste, w końcu cenię ich wszystkich zachłannie – noblisty. Innego końca świata nie będzie, moja świeżo nieumyta śmieciarka tnie powietrze, brzegiem jezdni kroczy baba z gęsią [gęś mrożona, zaizolowana w siatce i w gazecie]. Nagle hyc, baba umyśliła skoczyć przez dwa pasy ruchu i przez linię tramwajową wzdłuż Starołęckiej. Pasy daleko.
Innego końca świata nie będzie.
Młode dziewczę gna na „czwórkę” na pętlę, naraz prask, nogi jej się rozjeżdżają w kozaczkach na oblodzonym chodniku wprost pod lawetę.
Nie będzie, nie będzie, innego niż ten nie będzie, w piątek końca świata świeci zimowe słoneczko, zajączek/promyczek – o, nieszczęsna koincydencja - miga we wstecznym lusterku, zgrzyt hamulców, ruda psina nie dobiegła do kuśtykającego emeryta.
Ziemia się nie rozstąpiła, nie spadł żaden spektakularny grad meteorytów.

Trzeba zapłacić rachunki, kupić bułki, wstać w sobotę rano, umyć zęby.
Dzieciom smyrnąć gili-gili pod bródki i śniadanie, obiad, kolację. Wstawić pranie, suszenie, składanie, umaić choinkę.





Do braku końca świata dobiegłam z zadyszką, slalomem między biurem a niezmierzoną przedświąteczną kreatywnością nieletnich w punktach edukacyjnych. Nie pomyliłam – ech, mistrzyni! - kostiumów, dostarczyłam właściwe podchoinkowe prezenty [acz pomińmy tu ewentualne zawodowe przeoczenia]. A kiedy wreszcie z teatralnym szelestem koronek, taft, jedwabi oraz aksamitów bawełnianego szlafroka opadłam na szezlong, żeby naskrobać o końcu świata – komputer pękł, bez ostrzeżenia. Oddał duszę, jako rzecze Ojciec dzieciom. Ergo – mieliśmy cudowne święta. Analogowe, bez cienia pokusy sprawdzania statusów na fejsie.
Tylko frajerzy się gapią w monitor przez Święta, ujmując rzecz w stylistyce Nowego Człowieka.

Tylko jelenie żonglują garnkami, zastawą stołową, sztućcem rodowym i odgrzewają dzień w dzień klopsiki z Ikei.
[Ulubione wigilijne danie nielatów? Organiczne köttbullar podawane z ekologisk sås tomat (home made).
Colę nalewaliśmy im wigilijnie ukradkiem spod stołu, jak w erze prohibicji.]

Poza tym żadnej taryfy ulgowej, trzy nieletnie katary przez cały tydzień i trzy rzężące gardełka.

Więc jestem poniekąd zaskoczona, że już jutro jest tak zwany sylwester.
I przymierzanie gorsetów przyrzeczeń na 2013, oby był lepszy.

Ja, jak zwykle, nie złożę sobie żadnych.
Nie rzucę słodyczy, nie zacznę chodzić na siłownię od 2 stycznia, nie przysięgnę sobie kłaść się przed północą dzień w dzień (żeby zminimalizować obrzęk wokół oczu, nosa czy ust i coś tam jeszcze).

Za to znowu, tradycyjnie, będę mieć dręczące poczucie, że mój czas za szybko się kurczy.

A Wy?







No i oczywiście życzę Wam najlepszego!



26 komentarzy:

  1. Wielkie końce świata zwykle są nieudane.
    Nabrałam chęci na colę.

    OdpowiedzUsuń
  2. My jak zwykle rozczarowani, że to nie gęś hycnęła na pasy. Przynajmniej byłoby oryginalnie, a nie jak zwykle z katarami i praniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na tory hycnęła z całą pewnością za to.
      w tej gazecie i siatce.

      Usuń
  3. Koniec świata niestety nie przykuł mojej uwagi, gdyż chronicznie uciekam przed wszystkim, co przereklamowane:)
    A miłe chwile rozciągam do granic, nie jest źle:)
    Spełnienia w nowym roku Drogie Zimno!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Alcydło Kr.: Tobie również, bo spełnienie jest ważne :))))

      Usuń
  4. najlepszego, Zimno, najszczęśliwszego :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. najlepszego, Zimno, najszczęśliwszego :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczęśliwego!
    Nie mam żadnych postanowień noworocznych, wszystko robię spontanicznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ani rzucanie słodyczy, ani siłownia nie są Ci jakoś specjalnie potrzebne, więc po kiego czorta miałabyś się napinać;)? Jakby były, to prawdopodobnie bez specjalnych, a szczególnie noworocznych, postanowień od ręki byś je podjęła, wiem, co mówię, przerobiłam.
    Więc życzę zdrowia - dla Was wszystkich!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => kolorki: wychodzę z tego samego założenia - po co się napinać :)

      pozdrowienia!

      Usuń
  8. zero postanowień, za to dość sprecyzowane plany.
    najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja nadal jestem życzeniowa)) i jak ta głupia mam nadzieję, że... łudzę się i obiecuję sobie...tylko powód się zmienił, otóż dla zdrowia!
    Zimno życzę Ci Siebie i nieustająco sukcesów literackich
    teatralna

    OdpowiedzUsuń
  10. A w nowym roku życzę Ci dużo ciepła, i aby tylko Cola była zimna.
    Może jeszcze piwo.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rzęzimy z mój-ci-onym koncertowo, więc.
    Mój czas ma właściwe tempo - ani się nie kurczy, ani nie zwalnia.
    Ściskam ciepło w Nowym:***
    W Nowym mam podium - ???

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojejej, no sama nie wiem, raczej zdecydowanie TAK

    OdpowiedzUsuń
  13. Zycie zaczyna sie po piecdziesiatce ( choc niektorzy twierdza, ze po dwoch - to taki dowcip rodem z Familiady, ale w noworocznym nastroju moze ujdzie na tym literackim blogu:).
    Wiem, co mowie, bo wlasnie teraz jestem w najlepszym okresie swojego zycia, a w tym roku koncze 59.
    Czas tak pedzi, ze ani sie obejrzysz, a tu dzieci dorosle beda i wtedy zatesknisz do tego, co teraz, jako i ja tesknie czasem do malych slodkich cialek. Te tesknota wspaniale zaspokajaja wnuki i tak to sie kreci.
    Pozdrawiam serdecznie - Marianna ( dwoje dzieci i na razie jedna wnuczka)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Marianna: ech, wiem dobrze (w sumie nie wiem skąd WIEM, raczej PRZYPUSZCZAM), więc PRZYPUSZCZAM, że zatęsknię :)

      pozdrowienia!

      Usuń