piątek, 5 kwietnia 2013

2.175

Powolne konsumowanie rozrzedzonego czasu zdechło nagle, chociaż spodziewanie.
Nieletni, po dodatkowym dniu ferii świątecznych gratis pognali w podskokach do szkoły, pełnoletni – do pracy. Jedyny Silny, hodowca bakterii, wysokotemperaturowy i okaszlały, zamiast do ukochanego, ekhu, ekhu, przedszkolka udał się przecedzać niespieszne godziny u babci.

[Każdy kolejny tydzień epoki lodowcowej nasila mi paranoiczne objawy.
Przestałam liczyć zachorowania. Pogubiłam się w matematyce weekendów spędzonych w 4 ścianach.]
.

Prognozy pogody obchodzę z daleka, chociaż śmieszą mnie, na przykład – do łez! do łez! – ostrzeżenia dla alergików. Gwałtowny wybuch wiosny – kiedy? kiedy? - zintensyfikuje rzekomo ponad miarę atak alergenów. Helou, fantaści.


Zastanawia mnie też metodologia pomiaru temperatur „real feel”. Ilu statystycznych kowalskich tkwi na mrozie na balkonie dla celów badawczych i jakimi narzędziami oznaczają, że ten akurat lodowaty podmuch jest wart -8oC w „real feel” a tamten dwanaście.

Pogoda wrzuciła spację.



Od kiedy wyrosłam z tetrowych pieluch ogarniam, że nie ma „braku pogody”. „Nie było pogody na Mazurach w wakacje” to bzdura językowo i logicznie, mówiła mi mama. I to się zgadzało do końca świata. Od końca świata aura się nie mieści w dotychczasowych standardach.

Bezpogoda.
Ołowiane niebo.
Pryzmy szarego śniegu.
Kozaki puchowa kurtka i czapka.


A skoro już nastała synoptyczna spacja, bezpogoda i zdrętwienie realiów, to dlaczego aura się nie zawiesiła na złotej jesieni albo na galopującej wiośnie? Dlaczego antyaura wpadła w stupor w listopadzie?
Zniosłabym bez przeszkód – o czym, promienna, dumam jadąc z pracy do pracy wzdłuż przegniłego śniegu i w podmuchach paskudnego wiatru – więc przetrwałabym bez wysiłku pięć miesięcy tirlitania ptaszków. Białych przebiśniegów, żółtych krokusów i soczystej trawy.
Trawki.


Jest srogo.
Miał być konkurs o ostatnie dwie książki z puli od wydawcy, ale nie umiem sklecić nawet połowy zdania na temat różny od zachmurzenia i opadów.

A na domiar, jak donoszą portale plotkarskie, Brad Pitt zwykł zakładać damskie korygujące gacie, żeby zamaskować fałdę wokół paska.
Świat się skończył, jesteśmy w po-czasie.

Gęste objawy załamania.


Na dobranoc pełnoletnim rekomenduję Brada Pitta z epoki sprzed wyszczuplających gaci.
Obynamsię.







29 komentarzy:

  1. Mam informację, że idzie wiosna. Powtarzam: mam informację, że idzie wiosna. Będzie pojutrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => katachreza: masz terytorialne koordynaty? chodzi o Majorkę?
      chodzi o Toskanię?

      Usuń
    2. O Poznań chodzi. Mówię Ci.
      Czuć odwilż, ten Stalin już się długo nie utrzyma.
      Choć śnieżek prószy mi w tej chwili niemal na klawiaturę.
      Ale najlepsi synoptycy zawsze byli szykanowani przez warunek atmosferyczny.

      Usuń
    3. Drogie Zimno, przepadło - o tej zimie już zawsze będę myślała jako o zimie w majtkach Brada Pitta.

      Usuń
    4. => katachreza: azaliż obejrzałaś do końca video byłaś?
      ;)

      Usuń
    5. Korekta: zima bez majtek Brada Pitta :-))

      Usuń
    6. => katachreza: ekhu ... jest po północy, ale wiesz.
      ten tego
      tam :)

      Usuń
    7. Zimno - jedno jest w każdym razie pewne - wiosna! Widzisz, widzisz?

      Usuń
  2. Widzę plusy obecnej sytuacji: wyraźny deficyt owadów kłujących i ssąco-kłujących.
    A wiosna jest, tylko dobrze ukryta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Ania M.: zaraź mnie tym optymizmem!

      Usuń
    2. Nie mam niezbitych dowodów, ale czułam ją wczoraj w kościach. Mąż twierdził, że to grypa.

      Usuń
    3. => Ania M.: A! Silny właśnie tym odkaszlnął.
      brzmiało flegmowato :)

      Usuń
    4. A u mnie na parapecie zakwitł piękny kwiat.
      Nazywa się grudnik :)

      Usuń
  3. W tok fm ostatnio pani psycholog mówiła, że my z tym swoim pragnieniem wiosny to jesteśmy po prostu nowoczesnym społeczeństwem roszczeniowym. I że nie jest źle i trzeba być cierpliwym.
    Czy miałam ochotę przejść się i ową panią potrząsnąć używając całej mojej roszczeniowości? No ależ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => zakurzona: dobre! to jest roszczeniowość porównywalna z roszczeniowością rodziców z in vitro.
      rozpoznaję orientację tej pani!
      :)

      Usuń
  4. zima złożyła nam przysięgę ... " i że Cię, Polsko nigdy nie opuszczę ..."
    i w sumie zacisnęłabym zęby i jakoś trwałabym w tym chłodzie i ciemnicy, gdyby nie jeden problem: dzieci mi z kozaków wyrosły, a w sklepach sandały jeno ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Poranna: ale wiesz, kreatorzy trendów podają, że teraz będzie szykownie pomykać po śniegu w sandałach w maju.

      Usuń
  5. ale za to jak nas ta zima tej wiosny pięknie jednoczy!

    OdpowiedzUsuń
  6. To jojczenie gorsze jest od najgorszej zimy. A wystarczy podstawowa znajomość arytmetyki - skoro mamy pięć miesięcy zimy, to pozostaje siedem miesięcy na niezimę bez kolorowych szalików, bez sanek, śnieżek i nart.

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro jesteś już uwięziona w czterech ścianach, polecam lekturę słownika języka polskiego, z którego można się dowiedzieć, że pogoda ma trzy podstawowe znaczenia - stosunkowo łatwe do ogarnięcia. Mówić o braku logiki w braku pogody, to podobnie twierdzić, że pączki na drzewach są nielogiczne, wiadomo przecież, że rosną w cukierniach.

    OdpowiedzUsuń
  8. To wy ciągle nie wiecie, czemu nie ma wiosny? Mój syn mnie ostatnio oświecił i ja JUŻ WIEM :) Otóż na moje kolejne narzekania na ten temat wykrzyczał - mama! no co Ty! to ty nie wiesz?
    Pani Zima tak nas polubiła i tak jej z nami dobrze, że napisała list do Pani Wiosny z pytaniem, czy może jeszcze trochę zostać, a Pani Wiosna się zgodziła, na kilka dni.
    Tylko te kilka dni już dawno minęło ;) więc mimo wszystko coś się nie zgadza :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W święta pękło mi sznurowadło w kozakach. Znak. Założyłam półbuty, na pohybel, nie będę w kwietniu w kozakach chodzić!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Starzy górale mawiają:
    - Panie, jescy nigdy tyle nie napadało coby nie odtajało, hej !
    A teraz wariant pesymistyczny.
    Pamiętam że kiedyś, w czasach kiedy święto Józefa Robotnika nazywano Międzynarodowym Dniem Ludzi Pracy podczas jednego z pochodów pierwszomajowych padał śnieg, ale wtedy mówili, ze to kara boska.


    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam lepiej! od 7 listopada jestem chora z przerwą 5 tyg.Na zmianę zapalenie oskrzeli pózniej zatoki i ciężka grypa ptasia czy co?póżniej krztusiec. Długie serie antybiotyków.Święta w Grudniu( chorzy wraz z mężem bardzo chorzy)(Święta w marcu- chorzy bardzo chorzy:( w międzyczasie miałam prawdziwą grypę znaczy się 5 dniową ,która przeszła po lekach z apteki.....co z tego? jak na te święta ja i mąż znowu zapalenie oskrzeli bez jakiś tam grypek srypek.Teraz połamłl mnie dysk siedzę zawinięta szalem jak gorset i zaraz się szykuje po zakupy mamie,kóora od lipca nie chodzi czeka na operacje bioder na Fundusz znaczy....Kaleka idzie do gorszej kaleki.......nie ma kto pomoc mamie bo brat w Norwegii.ąz dusza się raduje takie fajowe życie mam

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteśmy chyba w poczasku, a nie w poczasie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kupiłam małemu Be wiosenne buty. W lutym. Ten jeden jedyny raz miałam być do przodu. Do przodu okazała się być jednak szanowna nóżka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => zorka: no patrz! a ja właśnie o tym :))))))))
      w kwietniu też nie jest bezpiecznie kupować buty, zapewniam Cię :))))

      Usuń