W wielkanocnej „Polityce” (artykuł jest niestety odpłatny) antropolog kultury, prof. Wojciech Burszta inspirująco
mówi o percepcji czasu, o istotności monotonii i wartości płynącej z braku
zdarzeń.
Rewolucyjne. Bardzo na mojej długości fali.
„To,
czego rodzinie najbardziej potrzeba, to nie ten „krótki czas świetnie
wykorzystany”, tylko odrębny rytm, w którym może rozwijać się powolność, spokój
i zaufanie, że jutro będzie takie samo”.
„Małżeństwo i rodzina nie tracą na monotonii czy nawet braku zdarzeń, to byty,
które wręcz rządzą się prawami powolnego upływu czasu”.
„Tęsknota [za pierwotnymi formami solidarności] bardzo często przejawia się
tym, że chcemy być razem w czasie wyjętym z aktywności, bieżącego załatwiania”.
Wyłączyłam komputer w piątek po południu w pracy i włączyłam go dzisiaj
rano – w pracy.
Na wskroś przypadkowy eksperyment mam za całkiem udany, jakie to odświeżające, och, doprawdy, nie mieć przez parę dni żadnych niskowartościowych bodźców, postów na fejsbuku, gazety peel ani doniesień o sytuacji północnokoreańskiej.
W zamian - niespieszne malowanie z nielatami jajek.
- Kupiłam dwa zające z czekolady – mówię – i jednego barana. Co dla kogo do święconki?
- Barana! – krzyczy Erna i pospiesznie zawłaszcza.
Więc Nowy Człowiek i Silny się dzielą zającami. Ten mniejszy dla Silnego. Nie, dla Nowego Człowieka. Ten większy dla Nowego Człowieka. Nie, odwrotnie. Ten mniejszy, ale tłustszy dla … Ale ten wyższy jest ładniejszy! Mamo! Za to ten pulchniejszy ma bardziej wyrazisty charakter ... Po kwadransie i kilku burzliwych starciach zające są rozdysponowane.
(Umykam z pola rażenia sprzeczki o figurki z czekolady i zaciskając zęby w geście heroicznego samozaparcia odkopuję spod śniegu trzy wątławe gałązki bukszpanu. Zrudziałe po zimie. Wielkanoc w tym roku jest jakaś taka, myślę, na pół ważna.)
- Ja jestem wyróżniona – mówi Erna. Paćka pędzelkiem po jajku, a z jej kosza łypie czekoladowy baran.
- Bo jesteś baranem – cedzi pod nosem Nowy Człowiek. Mimo nasilających się objawów pre-dojrzewania, dojrzał do malowania, maluje wręcz z zaangażowaniem.
Erna tężeje na twarzy.
Silny operuje pędzlem i nie wnika w językowe niuanse.
- Ale ważne, że jestem … - szepce Erna - wyróżniona …
Nerwowo zaciska wargi.
Na wskroś przypadkowy eksperyment mam za całkiem udany, jakie to odświeżające, och, doprawdy, nie mieć przez parę dni żadnych niskowartościowych bodźców, postów na fejsbuku, gazety peel ani doniesień o sytuacji północnokoreańskiej.
W zamian - niespieszne malowanie z nielatami jajek.
- Kupiłam dwa zające z czekolady – mówię – i jednego barana. Co dla kogo do święconki?
- Barana! – krzyczy Erna i pospiesznie zawłaszcza.
Więc Nowy Człowiek i Silny się dzielą zającami. Ten mniejszy dla Silnego. Nie, dla Nowego Człowieka. Ten większy dla Nowego Człowieka. Nie, odwrotnie. Ten mniejszy, ale tłustszy dla … Ale ten wyższy jest ładniejszy! Mamo! Za to ten pulchniejszy ma bardziej wyrazisty charakter ... Po kwadransie i kilku burzliwych starciach zające są rozdysponowane.
(Umykam z pola rażenia sprzeczki o figurki z czekolady i zaciskając zęby w geście heroicznego samozaparcia odkopuję spod śniegu trzy wątławe gałązki bukszpanu. Zrudziałe po zimie. Wielkanoc w tym roku jest jakaś taka, myślę, na pół ważna.)
- Ja jestem wyróżniona – mówi Erna. Paćka pędzelkiem po jajku, a z jej kosza łypie czekoladowy baran.
- Bo jesteś baranem – cedzi pod nosem Nowy Człowiek. Mimo nasilających się objawów pre-dojrzewania, dojrzał do malowania, maluje wręcz z zaangażowaniem.
Erna tężeje na twarzy.
Silny operuje pędzlem i nie wnika w językowe niuanse.
- Ale ważne, że jestem … - szepce Erna - wyróżniona …
Nerwowo zaciska wargi.
Pogoda wredna.
Kolejny miesiąc bunkrowania w czterech ścianach i starć z infekcjami.
Ale powolny czas rodzinny w Święta - jak ta lala.
Daj szluga Zimno, jak rytuał - to rytuał. Zaciągam się tą monotonią i od razu mi lepiej. Już pierwotnie solidaryzuję się z autorem artykułu.
OdpowiedzUsuń=> monika mimo-za: che che, z pozoru nie było nic o jaraniu, a jednak ;))))
UsuńPragnę zauważyć, że jeszcze istnieje prasa papierowa i rzeczony artykuł jest
OdpowiedzUsuńteż w papierowej "Polityce" ( str. 18.). Cena wydania świątecznego to całe 5,90 zł,
a więc nie taka znowu wysoka.
Jakoś nie mam przyjemności z czytania na ekranie, no ale cóż, stara jestem.
Uwielbiam leżeć długo w wannie, w pachnącej pianie i czytać prasę z tygodnia.
To taki mój weekendowy rytuał.
Ostatnio utopilam w wannie wlasnie ta swiateczna Polityke ;-)
UsuńPragnę zauważyć, że jeszcze istnieje prasa papierowa i rzeczony artykuł jest
OdpowiedzUsuńteż w papierowej "Polityce" ( str. 18.). Cena wydania świątecznego to całe 5,90 zł,
a więc nie taka znowu wysoka.
Jakoś nie mam przyjemności z czytania na ekranie, no ale cóż, stara jestem.
Uwielbiam leżeć długo w wannie, w pachnącej pianie i czytać prasę z tygodnia.
To taki mój weekendowy rytuał.
Też kiedyś lubiłam wylegiwanie się w wannie z książką lub gazetą do towarzystwa. Ech... Nadal lubię. Chyba... bo już nawet dobrze nie pamiętam, jak to jest. To było w innym życiu, dwoje dzieci temu ;)
OdpowiedzUsuńSłusznie prawi profesor, staram się tę powolność kultywować w naszym domowym przedszkolu na co dzień :) Dziękuję za podpowiedź lektury.
OdpowiedzUsuńA co do dostępu do tekstu, proponuję pośrednie rozwiązanie - formę elektroniczną, ale opłatę za całość numeru :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.nexto.pl/rf/pr?p=257&pid=158011
Nawiązując zaś do rodzinnej powolności, to uwielbiam ją i zdarza się, że możemy ją celebrować w sobotę lub niedzielę rano... Baaardzo fajnie jest tak rodzinnie, powolnie, pobyć razem.
właśnie w tym braku zdarzeń czeka na nas stabilizacja i poczucie bezpieczeństwa.
OdpowiedzUsuńi wyjątkowo smakuje takie bycie ze sobą po prostu:)
i u nas czas świąteczny upłynął z dala od ekranów wszelakich.
z korzyścią dla słowa pisanego, tudzież dla muzyki oraz dla więzi rodzinnych poprzez wspólne zajęcia, na które wreszcie tyle czasu było:)
=> Alcydło Kr.: e tam ekrany :)
Usuńcóż mogę tylko rzec: TAK!
OdpowiedzUsuń=> Natalijka: :))))
UsuńNapatrzyć się nie mogę na to zdjęcie :). Nie wiem czy mi uwierzysz, ale wyglądają rozkosznie!
OdpowiedzUsuń=> KV by Rybiszon: wierzę Ci. i to jak!
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń