Nowy Człowiek postuluje ograniczenie kontaktów z wodą w wannie do
czterech, góra pięciu audiencji na tydzień. Stawiam na dojrzewanie (czymkolwiek
ono jest u dziewięciolatka), zainteresowany twierdzi, że mycie to strata
czasu.
Jakby miał go za mało.
A przecież póki co pozwala czasowi ciec niespiesznie między Samymi Przyjemnymi Rzeczami,
między cięciem w gierki na tym albo na tamtym, jeżdżeniem do kumpli i – ojej!,
cieszę się, jak makak! – kompulsywnym czytaniem.
Któregoś dnia się wypuścił z kolegą na przejażdżkę i wrócił - jak zwykle - po
wyznaczonym czasie (zawarliśmy umowę, że ja nie sieję paranoi, a on się trzyma
zegarka, rzadko się trzyma literalnie). Tym razem jednak się spóźnił o więcej niż
kwadrans, więc się wykrzywiłam szpetnie. Cóż, miewam mimikę jak z „Maski”.
- Chodzi o to, - wydukał, wyczuwając przebranie miary. - że ja się trochę zagubiłem
w czasie …
Nowy Człowieku, demolujesz moje poirytowanie!
Rozluźniłam mars na twarzy. Kumpel się natomiast nie zorientował, że awantura
została zażegnana i walcząc z zadyszką zaraportował:
- Jest pani jedyną mamą, którą znam, która kara … karze za spóźnienia!
Doprawdy?
Wracając jednak do wanny.
Silny siedzi w wodzie do pasa, Zakłady Kąpielowe „Hacjenda” działają co wieczór
pełną parą, Silny siedzi z nogami w kokardę, strużki wody mu ciekną skronią
lewą i prawą, a Silny się skarży:
- Mama! Zobacz, jak mam fjyzuje! Ciemną!
Patrzę. Silny się nachyla do pokrętła odpływu, przeciąga palcem po zmoczonych pasmach
i uważnie obserwuje swoje odbicie w chromowanej tafli.
- A jaką miałem potem? – ciągnie Silny. – Jasną! Laczego mam tejas ciemną
fjyzuje, a potem miałem jasną???
Zaczyna łkać.
Silny nie cierpi mycia włosów, od zawsze.
- Łobacz! – płacze. – MAM TEJAS CIEMNĄ FJYZUJE, A POTEM MIAŁEM JASNĄ!!!
[W tym czasie Nowy Człowiek mnie przekonuje, że należy zmniejszyć liczbę
kąpieli na tydzień i on chce zacząć od razu, a Erna umyka z pojemnikiem z
kredkami, bo właśnie kończy książkę o ciastkach i nie ma czasu na wannę.]
Jesteśmy przedsiębiorstwem. Firmą o skomplikowanej logistyce. Jesteśmy
terytorium walki o dominację, polem ścierania się wykluczających interesów. Jesteśmy
chaosem, hałasem. Wrzaskiem, potem i łzami.
Jesteśmy domem wariatów.
A tak mi się jakoś ostatnio przypomniało przy słuchaniu starych płyt (muzyka z
przeszłości niesie wielowymiarową retrospekcję, zawsze), że kiedyś byliśmy z
Ojcem Dzieciom parą.
Bez sentymentów – tu zaszła zmiana.
Jak czytam o Waszym domu to widzę też swój,moje jeszcze małe i w wannie chętnie wieczory spędzają :)
OdpowiedzUsuńi w tym całym rozgardiaszu zastanawiam się kiedy przyjdzie chwila by znowu pobyć parą z mężem.
Pozdrawiam ciepło,czytająca Cię od dawna ja.
"W scenach mojego widzenia" Pozdrawiam podparta cytatem...czepialska
OdpowiedzUsuńMogłabym się podpisać wszystkimi kończynami i czymkolwiek jeszcze. Myślę, że mój mąż też :) Pozdrawiam ciepło :) (Dominika vel mimo wszystko)
OdpowiedzUsuńJuż, już za chwilkę zacznie się okupacja łazienki przez NC a kosmetyki i maszynka do golenia Ojca Dzieciom znajdą się w niebezpieczeństwie. Osobnik rocznik 87 który jeszcze od czasu do czasu pomieszkuje w domu, w wieku NC dokonał pierwszych depilacji na przedramionach i klatce piersiowej. Wyjaśnił że zrobił to w celu pobudzenia cebulek włosowych i uzyskania efektów jakie widywał na basenie. Cieszyłem się wtedy, że brzytwy wyszły z użytku.
OdpowiedzUsuńMój młody też z upodobaniem przegląda się w niewielkim krążku pokrętła od odpływu:)
OdpowiedzUsuńNie umie jeszcze protestować werbalnie, ale za myciem głowy również nie przepada..
Choć samą kąpiel lubi bardzo:)
Tak, związek przy dzieciach ewoluuje.
Szczególnie przy maluchach, bo te są najbardziej absorbujące..
Stajemy się skrajnymi ogniwami jednego rodzinnego łańcucha, młode idą do środka, dla bezpieczeństwa:)
Pocieszyłaś ;) Myślałam, że tylko nasza rodzina ma patent na "dom wariatów" ;)
OdpowiedzUsuńFidyrytko
no to teraz trza czekać aż się zacznie za dziewczynami oglądać- wtedy rachunki za wodę wzrosną!
OdpowiedzUsuńPara... obecnie to slowo chyba tylko z woda mi sie kojarzy...
OdpowiedzUsuńPara... obecnie to slowo tylko z woda mi sie kojarzy.
OdpowiedzUsuńheh, ja tam niezłomnie twierdzę, że w gruncie rzeczy to wspaniale ten Wasz dom wariatów zorganizowany, w naszym się dzieci kąpie dwa razy w tygodniu;
OdpowiedzUsuńto tak ku pokrzepieniu serca :]
PS-to pisałam ja, rocznik '86 :P
a ja o spóźnieniach...
OdpowiedzUsuńi oto tu właśnie wyrasta kolejne pokolenie takich co nie rozumieją, że istnieją TERMINY. tacy, którym wszystko jedno kiedy. przecież oni zrobili. a że nie o czasie... a czymże jest czas, że ma dyktować co mają robić?
już teraz mnie to przeraża, przed byleczasem chroni mnie jedynie kontakt z takimi samymi skamielinami jak ja, które również "karzą za spóźnienia".
wiki galicjanka