[Bardzo niedobre to jest mnie budzić przed ósmą, córko]
Stoczyłam krótką, bezdźwięczną walkę z Erną o miejsce dla głowy na poduszce.
- … chyba że sobie zrobi nowy papierowy. – fristajlowała Erna. – Albo plastikowy. Metalowy też może być.
[No co ty]
- Mama, - Erna uniosła się na łokciu i przeszyła mnie świdrującym wzrokiem.
[Małgorzata Rozenek sugeruje: zanim się nie umalujesz, o świcie wyglądasz podle]
- Mama, a z czego jest zrobiony ząb? Z kości?
- Ehe.
- Więc jak ci się rusza ząb, to ci się rusza kość? – Erna się zdziwiła spektakularnie, widowiskowym dziecięcym zdziwieniem, przemożnym nieletnim osłupieniem wobec odkrycia kolejnej reguły funkcjonowania rzeczywistości.- Łał.
I opadła na poduszkę.
[Ałć! Erno! Moje włosy!]
Erna tymczasem się cała we mnie wpiła, sprężysta, przemarznięta ośmiorniczka o tysiącu rąk i milionie kolan i się oddałyśmy matko-córczanej sekundzie bliskości.
Po upływie której Erna wyskoczyła jak osprężynowana na podłogę i pognała do istotniejszych zajęć, spontanicznie (i kompletnie mimochodem) pozbawiając mnie kołdry.
˚˚˚˚˚
- Na cmentarz??? ZNOWU? NIEEE! – jęknęły po śniadaniu nielaty zgodnym, jak rzadko, chórem.
Nie podzielają naszego z Ojcem Dzieciom imperatywu odwiedzenia wszystkich tutejszych przodków.
Dlatego na komunalny poszliśmy sami. Było słonecznie, długo błądziliśmy między grobami. Niektórych Nieobecnych możemy odwiedzić tylko w głowie.
Cmentarz się zmienia, siermiężne nagrobki z lastriko są w odwrocie, rządzą polerowane azjatyckie granity, tandetne, przesadne formy. I wielkie znicze w plastikowej pozłotce.
I ławki. Wiele ławek. Ławki zespawane w garażu albo w ogrodowej szopie. Ławki szykowne, ze składanym siedziskiem. Ławki wyżłobione jak dworcowe.
Nie zauważyłam narastania tego nurtu, więc dzisiejsza konstatacja była jak eksplozja w głowie. Że można chcieć usiąść i się nie spieszyć, nie biec na serial albo na talent show, tylko siedzieć przy grobie. Fascynująca moda.
A póki co czas wracać do żywych, najwyższa pora zakończyć rekolekcje i spojrzeć w przód.
Po spacerze po komunalnym pojechaliśmy z Ojcem Dzieciom na spożywcze zakupy. Ser, mięso, pieczarki, cytryny, czekolada. Sama strawa, żadnych przenośni. Przed okienkiem lotto długa kolejka potencjalnych milionerów, wielokrotnych. Umalowane nastolatki kurzące papierosy w załomie supermarketowego muru.
Zagrałam. Wyjątkowo. Może jestem już multimilionerką? Eh, nie chce mi się sprawdzać;)
OdpowiedzUsuń=> Ania M.: jeżeli jesteś to tym bardziej MASZ CZAS. WIEEEELE ;)
UsuńMam jednak wrażenie, że ci, którzy siadują sobie na własnoręcznie zrobionej ławce przy grobie, doskonale wiedzą, na którą wrócić do domu, żeby nie przegapić kolejnego odcinka serialu czy show. To my biegamy, spieszymy się, nie mamy czasu ani na ławkę, ani na serial. Chociaż mogę się mylić.
OdpowiedzUsuńA, jeszcze jedno - zacznę poważnie podejrzewać, że masz jakąś traumę z powodu Perfekcyjnej Rozenek, czy jak jej tam. No, weźże przestań, zimno, nawet ironiczno-satyryczne aluzje to zbyt duża nobilitacja dla tego programu;))
=> MW: ależ ja mam całą serię dogłębnych przemyśleń na temat tego programu!
Usuńco prawda nie widziałam ani odcinka, ale to nie przeszkadza mi mieć przemyśleń ;))))
wtajemniczcie mnie prosze: KTO TO JEST Perfekcyjna Rozenek? jej slawa jeszcze nie dotarla na daleki, dziki zachod. mam czego zalowac?
UsuńJa nie wiem, tzn. wiem tyle, co można sobie wygooglać. Program ma, zdaje się, charakter instruktażowy - jak mieć czystą wannę i idealny makijaż (w tym samym czasie), zadowolonego męża, uśmiechnięte dziecko, lśniący piekarnik, talerze ułożone alfabetycznie itd. TV programowo nie oglądam od paru lat, a kiedy mi się zdarzy - wiem, że nic nie tracę;)
UsuńAle wygląda na to, że zimno szykuje nam jakiś cykl uświadamiający:)
=> ingrid: http://www.przekroj.pl/artykul/815910,933619-Jak-ulozyc-sobie-zycie-z-recznikow-papierowych.html
UsuńJa sobie też przeczytałam - dzięki, odwołuję co napisałam! To JEST fascynujące. Zdanie „Jednak nie był tu potrzebny mężczyzna. Wystarczył dywan i pomieszczenie nabrało ciepła" zapisuję do najbardziej inspirujących cytatów ostatniego dziesięciolecia:P
Usuńkiedy bylam malym dzieckiem spedzalam wakacje u Babci. latem chodzilysmy razem na stary centarz podlewac kwiaty na grobach jej rodzicow, rodzenstwa, potem takze mojego Ojca.
OdpowiedzUsuńwspomnienie wypraw z Babcia na cichy, stary cmentarz, gdzie czas plynie inaczej (wolniej?) to jedno z piekniejszych wspomnien mojego wczesnego dziecinstwa.
dwa lata temu chodzilam z moja dwojka (wowczas 3l. i 4,5l.) podlac kwiaty na tym samym cmentarzu, na grobie mojego Ojca i moich Dziadkow.
pamietaja te wyprawy do dzisiaj.
"czas wracać do żywych" :))
OdpowiedzUsuńdzieci szczególnie skutecznie wciągają nas w wir życia:)
i dobrze - po takiej dłuższej refleksji - z przyjemnością, niespiesznie:)
Może tylko wypada mieć ławeczkę (intencje!), nie ma obowiązku siedzenia
OdpowiedzUsuńi kto został tym milionerem?
OdpowiedzUsuń=> ostrestarcie: ja nie.
Usuńcudne sa te ośmiorniczki :)))) Szkoda, że wyrastają...
OdpowiedzUsuń