Erna mówi i unosi palec, uwielbiam ten palec:
- Ale wymyśliłam coś!
- Co?
- Jeden człowiek mówi do drugiego – Erna ukradkiem chichocze. Będzie dowcip! Nie spali, nie spali! – czy wpadłeś już w piłkoszał? Nie! – Erna zawiesza głos tuż przed finałem. – Ja wpadłem do wanny!
Śmichy-chichy, fajerwerki i brawa. Skecz godny – doprawdy! - Kabaretu Bardzo Nieletnich Panien.
Erna się kłania jednoosobowej widowni, jedyna ja na widowni inicjuję owację.
A pan? A pani? A państwo? Państwo wpadli w piłkoszał? Ja nie.
I niestety muszę o tym pisać już, teraz i zaraz, bo na jutro jest w grafiku wojna polsko-ruska pod niemieckim arbitrażem i zakładam, że scenografia stopniowo zacznie wygasać, więc spóźniona notka ryzykuje zawiśnięciem w próżni, bez desygnatów.
A chciałam o imponującym zrywie patriotycznym, biało-czerwonym, o tym do boju nasi!, nieledwie szarży ułańskiej.
W czasach pokoju toż to jakiś ersatz powstania, nasi chłopcy tacy młodzi, tacy dzielni, tacy ładni, Polska! gola! Biało-czer-wo-na! Hip-hip-hurra! Jeszcze Polska i już leci mazurek dyszkantem, w pakiecie: piwo, kiełbasa i flaga. Łopocą sztandary, ruch samochodowy w centrum jako żywo nasuwa asocjacje z atakiem husarii, jest wręcz wykluczające nie mieć dwóch małych sfatygowanych chorągiewek wczepionych w szczelinę między drzwiami a dachem. I nie epatować narodową egzaltacją i ekstatyczną identyfikacją z grupą dobrze zarabiających gości, dla których - jak mniemam - ostatnią z możliwych motywacji do ganiania po trawie jest wygięcie patriotyczne. I gdyby oni jeszcze przynajmniej przyzwoicie grali!
A tu proszę. Tak czy inaczej Polska gola! i nasi! nasi! Ujmująca jest ta zbiorowa identyfikacja, ten honor narodowy zdeponowany między kończynami nie najmocniejszych naszych, piłką i siatką bramki.
Cóż, nie jestem z tej bajki. Po kwadransie pogłębionej refleksji nad Euro 2012 zmierzam otóż do konkluzji, że nawet mnie poniekąd smuci, że się nie daję porwać, że moi nasi! nasi! nie są orłami Smudy. Potrzeba stadnego świętowania jest ponoć wpisana w gatunek homo sapiens, gdzieś czytałam, uhu uhu, że to oczyszcza i niesie katharsis, a tu takie kuku od genów. Bigos z patriotyzmu, ekstremizmu niemalże i piłki jest dla mnie niestrawny. Para-powstańcza retoryka w kontekście dyscypliny sportowej mnie nie uwzniośla, a drażni.
I nie, żeby miała na pieńku z własną narodową identyfikacją.
Co do zasady nie mam również nic przeciwko grom zespołowym.
Ani kibicowaniu naszym.
Ale
nie czaję.
Bo ponad wszystko - w kibicowaniu mistrzom jest logiczny mechanizm, patrz: małyszomania i Agnieszka Radwańska.
W kibicowaniu orłom tylko dlatego, że są nasi jest duma narodowa, jest honor, ojczyzna i virtuti militari, ale to taka kategoria wagowa, której nie ogarniam.
Cóż, dooo booojuuu naaasiii!
ja tez myslalam, ze nie wpadlam w pilkoszal ale bedac na trybunie na meczu otwarcia ku mojemu zdziwieniu porwalo mnie- po prostu emocje sa zarazliwe, mozgi tylu tysiecy ludzi zaczynaja rezonowac i nie sposob nie ulec tej atmosferze choc generalnie pilka jest mi obojetna i moglaby dla mnie nie istniec
OdpowiedzUsuńPierwszy!
OdpowiedzUsuńDrugi! ;))))
UsuńE, zapomniałem o moderacji, na pewno już czeka cała kolejka komentarzy... Ech, wpadłbym do wanny. Piłkoszał mnie nie bierze, ale do dyspozycji mamy tylko wanienkę dziecinną, w której mógłbym sobie co nawyżej nogi pomoczyć...
OdpowiedzUsuńJa się muszę przyznać, że patrzę z sympatią na ten szał, sama pozostając w radosnym oddaleniu.
OdpowiedzUsuńŚledzę sobie relacje "z czuba" w gazecie i czasem pękam ze śmiechu, czasem krzyczę z emocji, czasem się łąpię za głowę.
Rozumiem potrzebę zbiorowych emocji i dużo bardziej wolę, żeby były związane z piłką nożną, niż na przykład z machaniem maczetami w celu oczyszczenia społeczeństwa. Oczywiście zaraz pojawia się obraz kiboli wykrzykujących "Żydzi do gazu". No tak.
Ale oprócz nich jest jeszcze mój brat i mój kolega, ojciec dwóch córek, i ten Dawid, o którym pisały gazety (ten co chciał się spotkać z Casillasem) i mały Franek i ten i tamtem i owamten.
Nie przeszkadza mi machanie flagami. Wreszcie ludzie to robią, bo sami chcą i jeśli sami chcą. Nikt nikogo nie zmusza, ustawa nie nakazuje i polityk nie wzywa z ambony, że kto jest prawdziwym Polakiem, to musi.
Ja nie wywieszam, ale też nie czuję z tego powodu wykluczenia. Śmieję się.
Myślę sobie czasem czytając gazety: ludzie - wyluzujcie. Dość jechania na świętym oburzeniu, czy to z jednej, czy to z drugiej strony barykady. To ani nie wojna polsko - rosjska, ani nie prostacka samcza impreza. To ludyczne święto, odpust, dziś jest, jutro przeminie.
=> Goldina: a zauważyłaś z jakim samozaparciem nie puściłam pary w notce na temat prostackich, samczych, bezproduktywnych popisów testosteronu? ;)))))
UsuńOj, Zimno, Zimno, narzekasz jak typowy Polak, nie spodziewałam się ;) Przecież sama napisałaś że będzie wojna polsko-ruska. Rozgrywki futbolowe to namiastka wojny, jest testosteron, jest arena, są królowie którzy nie walczą oraz mięso armatnie, są wreszcie zwycięzcy i pokonani. Jedni są lepsi, inni gorsi, ale nie tylko u nas futbol wyzwala patriotyczne i pseudopatriotyczne zrywy. Jakoś to psychologicznie logiczne wydaje mi się, choć nie jestem fanką oglądania zapijaczonych, wrzeszczących kibiców. Oglądam mecze w tv, kibicuję dobrej piłce i nie muszę się schlać w trupa, żeby mieć z tego przyjemność. Ale ja się chowam na mojej wsi a moje Miasto nie ma na składzie stadionu, więc może Euro nie dokucza mi tak jak Tobie ;)
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, zaciśnij zęby i wytrzymaj. Piłka nożna jest piękna, zrywy patriotyczne takie lepsze niż defilady pod pałacem prezydenckim, a zresztą nawet Euro kiedyś się skończy :)))
=> fuks_ja: ależ nie narzekam, nie zaciskam aparatu.
Usuńjest temat - jest notka :)
Witaj, być może to, jak piszesz, "stadne świętowanie" jest jedynym, które pozwala być w poczuciu jedności z każdym, kto czuje polskość. Ale nie polskość jedynie poprawną, jedynie słuszną, tylko tę biało-czerwoną, z orłem i hymnem właśnie. Nie politycznie zgraną, ale jednoczącą narodowo. Możemy, rozglądając się wokół, powiedzieć: K.... ale nas, Polaków dużo. I jesteśmy razem. To jest festyniarskie, ale jednocześnie fajne. Moja córka, 20-latka, zaczęła nagle kibicować. Była w strefie kibica w Warszawie na meczu otwarcia. Opowiadała mi potem, ze to było fantastyczne przeżycie, kiedy wszyscy śpiewali hymn. Kiedy wszyscy wokół byli Biało-Czerwoni. I jakże typowa dla Polaków była reakcja na gola wbitego naszym przez Greków: pełne zawodu, w tysiąckrotnym wydaniu jedno słowo "k...a". Sama esencja polskości?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, trzymając kciuki za naszych.
A, wlasnie znalazlam w gazecie - z cyklu inne oblicze Euro:
OdpowiedzUsuńhttp://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,11911703,To_oni_spiewaja_hymny_na_Euro__Uczyli_sie_3_miesiace.html
Fajnie jest nauczyc sie hymnow 15 panstw. Spodobal mi sie ten artykul, bo ostatnio z dzieciakami sluchalam hymnow roznych panstw na you tube i tlumaczylam co to jest hymn. Corce sie podobal najbardziej hymn Kanady.
A tutaj dyrygentka jest Rosjanka, a jak jej chor chce zrobic przyjemnosc, to spiewa hymn Rosji. Lubie to:)
o matko, Radwańska, Małysz to jeszcze rozumiem ale ci od smudy to jakaś paranoja narodowa, też nie ogarniam i też mnie drażni w związku z utrudnieniami drogowymi i nie tylko((
OdpowiedzUsuńczyli łączę się w bólu!!
teatralna
no, gdyby to chodziło o to co napisałaś, to wielu by nie kibicowało, nie ogarniało.
OdpowiedzUsuńA wyobraź sobie, ze Twoja Trójeczka się w coś zaangażowała i oglądasz ich w czasie zmagań. Nadal nie czujesz o co chodzi z tym kibicowaniem?
Też nie jestem zbyt stadna. Żeby nie było :)
A kibicuje się nie tylko tym, którzy wygrywają. Przyzwoicie.
chodzi o to, że powinnam ich traktować jak dzieci, orły/sokoły Smudy?
Usuńfiglarna propozycja, w istocie, kilku bym zaadoptowała.
Bo to podobno trzeba się na żywo załapać na kibicowanie. Znam takie matrony szacowne, co poszedłszy na mecz (bez przekonania, ze względów towarzysko-rodzinnych) kończyły, wrzeszcząc, że "sędzia #$%^&*..."
OdpowiedzUsuńJedni wieszają flagi na autach, drudzy pranie na blogaskach, co tu do ogarniania?
OdpowiedzUsuńErna rulez :D ze śmiechu o mało nie wpadłam do wanny..
OdpowiedzUsuńja też nie ogarniam, ale słyszałam, że my, ludzie lubimy poczuć się ławicą (są wyjątki, oczywista)..
=> baa: ławica pod jedną flagą :)
UsuńJak zwykle musisz podkreślić, że jesteś "ponad". Żal mi cię, że nie rozumiesz, bo jeśli teraz nie rozumiesz, to nigdy nie zrozumiesz i nie poczujesz. Tak, piszę to tuż po tym, jak Rosjanie strzelili nam bramę. Na szczęście twoja logika nie jest jedynie słuszna. Dla mnie idiotyzmem jest kibicowanie wyłącznie "mistrzom".
OdpowiedzUsuńBad news for you. Scenografia nie tylko nie zacznie zanikać, ale się rozbuduje. Soł - swój sarkazm i resztę typowo polaczkowego narzekania wsadź sobie w kieszeń.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze nie czaisz. Tu nie chodzi tylko o to jak graja, czy sa dobrzy czy slabi, bo ze najslabsii bylo wiadomo przed rozpoczeciem turnieju. Ale graja u nas, we wlasnym kraju, dla wlasnej publicznosci, na imprezie ktora Polska zorganizowala. I to jest to cos co niesie ludzi. Jak bysmy wygladali niekibicujac wlasnej druzynie na imprezie ktora sami zorganizowalismy?
OdpowiedzUsuńI w tym momencie ciesze sie ze mecze Euro ogladam w Niemczech, gdzie o Polsce mowi sie dobrze albo bardzo dobrze, i jestem zdala od tego malkontenctwa.
Swoja droga Niemcy tez jezdza z flagami na samochodach, po wygranym meczu slychac bylo klaksony samochodow, restauracje (i to tez te bardziej eleganckie) przystrojone sa flagami. I nikt to tego nie dorabia jakiejs ideologii.
linnet