środa, 20 listopada 2013

2.216 [O warsztatach Superwoman]


W odruchu bezradnej wściekłości po warsztatach „Superwoman na rynku pracy” napisałam kawał tekstu.
A później go przeczytałam raz i drugi i od kilku dni zadaję sobie pytanie: po co? Po co upubliczniać moją frustrację?
Ale, do licha, właśnie po to.
Bo tak.

***

Nie zapisałam się na warsztaty Godzenia ról”, żeby dać się sprowokować, rozdrażnić, ani tym bardziej po to, żeby napiętnować „Superwoman” na blogu dla czczej satysfakcji gnojenia pomysłu albo wykonania. Co prawda nie potrzebuję formacji w kwestii upychania w dobie tego i owego, ale miałam nadzieję na sensowny flow. Lubię rozmawiać z kobietami.
Tymczasem.
Cóż.

- Jakie są wasze cele w życiu? - spytała prowadząca. - Wypiszcie je na kartce.

Mój cel? Z grubsza? Przetrwać.
Rozwinąć myśl? Dotrwać do kresu czyli śmierci w znośnej kondycji ducha i ciała.
Uch. Nie o taki cel chodziło w pytaniu? A, to przepraszam.
Na celu „śmierć” nie da się zatknąć chorągiewki i pobiec dalej. Jasne.


- Jakie są wasze cele w wychowaniu dzieci? - spytała prowadząca. - Wypiszcie je na kartce.

Wychowuję dzieci bez celu, nie napisałam. Czasami również bez sensu. I od czapy.
Nigdy nikogo przed moimi dziećmi nie wychowywałam, więc stosuję improwizację.
Poza tym, każde z moich dzieci jest inne, diametralnie, stąd stuprocentowe metody dotarcia wyćwiczone z jednym nie przydają się z więcej żadnym.


- Moim celem jest wychowanie samodzielnego człowieka, - poddała myśl prowadząca - który sobie poradzi. Postawienie tego celu i jego konsekwentna realizacja sprawiły, że mój obecnie czteroletni syn nigdy nie przechodził kryzysu dwulatka, nigdy się nie rzucił na ziemię w celu wymuszania.

Łał. Gratuluję, nie mam komentarza.


I mogłabym tak długo, cytatami: o schemacie celów w życiu do zrealizowania, o możliwości nabycia każdej umiejętności w ciągu dwudziestu godzin rzetelnej pracy (jak to, droga redakcjo, ale jak to?), o listowaniu ról ze wskazaniem tych, które nas nie bawią i są do eliminacji, o związku z mężczyzną, który to związek nie jest w istocie niczym innym, jak rodzajem kontraktu, więc świadomie negocjujmy warunki małżeństwa przed ślubem, żeby ochrona naszych interesów była obwarowana stosownymi klauzulami.


- A co, jeżeli nasz partner po latach za nami nie nadąża? - spytała prowadząca.
- ZMIENIAMY! – ucieszyła się kobieta z rzędu za mną. Kilka zdań wcześniej entuzjastycznie opowiadała o wychowywaniu kilkuletniej wnuczki.
- No … - zacięła się prowadząca – może nie tak od razu zmieniamy …


[Tutaj, o zła wyobraźnio, wizualizowałam sobie postawną bizneswoman w dopasowanej garsonce, pewnie stąpającą na wysokich obcasach i jej rozpaćkanego męża w rozciągniętym swetrze wełnianym, gość ma dość błędny wzrok, się rozgląda na boki bezradnie, gasi peta w filiżance, a wokół feta, premiera, foty paparazzi na ściance, generalnie Lions Club, Stary Browar i Matrix.
Dlaczego on za nią nie nadążył? Jak to się stało, że tak się rozleźli przez ostatnich piętnaście lat? Gdzie jest ich wspólny świat? Czyżby codziennie nie spali na jednej wersalce? Czy to wyłącznie jego wina, że kiedy ona leciała na botoks, on przedrzemywał w kapciach?]


Tymczasem …
- Porozmawiajmy o czasie, - mówi prowadząca – i o delegowaniu zadań. Ja na przykład już wcale nie sprzątam.


… a ja nie słucham dalej. O sprzątaniu napisałam tu tyle, że więcej nie dam rady. Zresztą, nieodmiennie mnie zdumiewa to samo, ów uniwersalny postulat scedowania sprzątania na inną kobietę, postulat do wdrożenia przez każdą superwoman na rynku pracy.
Wyjąwszy jednak, mimo wszystko - zachowajmy pozory logiki - superwoman zatrudnione przy sprzątaniu.
To znaczy, pardon. Mówiłyśmy o superwoman, prawda? Te, których nie stać na scedowanie sprzątania, te, które zawodowo sprzątają, nawet na czarno, te, które pracują za nędzną stawkę – one nie ganiają na warsztaty „Superwoman na rynku pracy”, więc można bez obciachu brnąć w neoliberalną gadkę babek, którym się finansowo udało.
I doprawdy nie chodzi o to, że mi tak nie wyszło, jak innym, więc przemawia przeze mnie zawiść. Przeciwnie jakby.
Lewicowo mi wstyd za Konfederację Lewiatan.


… a warsztaty trwają …
- Od kiedy uświadomiłam sobie, – mówi prowadząca – że wnuki są darem dla dziadków, zmieniłam podejście. Masz okazję się przez tydzień zająć wnuczkiem, dzwonię do mojej mamy, co ty na to?
Uśmiech rozświetla twarz prowadzącej, ręce się rozkładają w radosnym wymachu, voilà, problem z opieką nad dzieckiem został rozwiązany.

O udziale babć w sukcesie projektu „Superwoman na rynku pracy” nie pisałam, pisałyście Wy, Drogie Czytelnice, w komentarzach do tekstu 2.214.
Konkludując, zasięg projektu „Superwoman na rynku pracy” ginie w okolicach menopauzy. Trzy kreski, dwie kreski, brak sieci. Babciejesz - wypadasz. Babcia to babcia, a nie superwoman (tym bardziej nie na rynku pracy, tym niemniej, co z zasadą zrównywania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w ciągu nadchodzących lat?). Tak czy inaczej, babcia nie ma rezonować, ma za to zrezygnować z tego, co posiadła i się włączyć w sukces córki.
Nawet z zaświatów. Nawet z tysiąca dwustu kilometrów, pieprzyć kłopot z komunikacją. Zmartwychwstanie babć w pakiecie standard.


Słowem, sukces „Superwoman na rynku pracy” jest wsparty na schylonych plecach innych kobiet, niczym ziemia, pal licho tandetne porównanie, na ramionach gigantów.

I dlatego shame on you, Konfederacjo Lewiatan.

Para-korporacyjna, neoliberalna gadka jest równie szkodliwa, moim bezczelnym zdaniem, jak gadka ultraprawicowa, jak konserwatywne pitolenie o przyrodzonym powołaniu kobiety do rodzenia dzieci i gotowania. I gdyby zamiast Konfederacji Lewiatan na Kongresie Kobiet się pojawiła Małgorzata Terlikowska z koleżankami celem poprowadzenia warsztatów, podniosłabym porównywalny raban.

Przyjmuję, rzecz jasna, że są kobiety wyznające ultrakonserwatywne zasady. Nie wartościuję, nie oceniam. Skrobnę coś to tu, to tam, kiedy ich poglądy stają się ciałem w publicznym przepływie danych. Tyle.
Przyjmuję też, że są kobiety traktujące swoje życie jak sekwencję zadań do wykonania. Kobiety, dla których macierzyństwo jest jednym z celów do osiągnięcia, zatykamy chorągiewkę na szczycie i biegniemy dalej. Więcej, szybciej, am am am.
Jeżeli rzeczone mają w tym komfort – brawo.

Problem z miejscem i czasem.
Kongres Kobiet nie był, jak się zdaje, w założeniach szkoleniem dla bizneswoman. Sensownie mówiło się na nim, w trakcie panelowych prezentacji i na korytarzu, o zmianie świata. O wspólnym świecie mężczyzn i kobiet. A w tym wspólnym świecie, w świetle warsztatów, więcej jest wykluczonych kobiet, niż włączonych. Słabe.




A nade wszystko to chromolę, Konfederacjo, przemianę świata w korporację.
Powiedziałam.





33 komentarze:

  1. ej no. Toż to przecież Lewiatan. Henryka "Nika" Bochniarz zwinna jak pantera, wypróbowani lobbyści, cała glory of the nineties w stanie zakonserwowania. Że kryzys, że coś się zmienia? Na pewnym pułapie zarobków i pozycji się nie zmienia. Także spoób działania kobiet. Kiedyś przejechałaś się po Oldze Grygier z tego, co pamiętam. To przecież ta sama śpiewka. Czemu miałyby sądzić inaczej? I sumie, może tak łatwiej jest. Z agendą, bez wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Ola: po Oldze Grygier? dwa lata temu.
      "czas dla rodziny wpisuję do terminarza".
      tak, to ta sama śpiewka, od lat ta sama.

      Usuń
  2. Masz Zimno mój podpis pod "chromolę przemianę świata w korporację" i przeprosiny - syn wrócił z Dziecięcego Uniwersytetu mega zadowolony z wykładu o zwierzakach i pieniądzu. Masz też u mnie otwarty kanał, szerokie pasmo nadawania kobiecej narracji, nie milknij proszę Cię. Nadajesz moim intuicjom postać argumentów, gdzieś pomiędzy neoliberalizmem i ultraprawicą jest świat, jest moc. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => monika: :)))))))))))))))))
      a nie mówiłam, że ten uniwersytet fajny? :))))
      dzięki za dobre słowo!

      Usuń
  3. gdyby nie było to zbyt infantylne, wyznałabym Ci miłość
    Bardzo szanuje sposób w jaki wyrażasz swoje opinie
    Bardzo często są zbieżne z moimi
    zazdrość mnie tylko bierze, że niu umiem ich tak celnie wyrażać
    A już ta refleksja na temat babć - bomba

    OdpowiedzUsuń
  4. "Para-korporacyjna, neoliberalna gadka jest równie szkodliwa, moim bezczelnym zdaniem, jak gadka ultraprawicowa, jak konserwatywne pitolenie o przyrodzonym powołaniu kobiety do rodzenia dzieci i gotowania. " - zgadzam się bardzo bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  5. I dzięki Ci, że powiedziałaś!
    Upubliczniaj, nie zaniechuj:)
    Skąd Ty to masz, to spojrzenie jak tomograf?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Alcydło Kr.: z upływem lat utwierdzam się w przekonaniu, że chyba od mamy i taty głównie to mam
      naprawdę

      Usuń
  6. Zimno,
    Twój każdy wpis na blogu jest niesamowity, jest jak piękne arcydzieło o niepięknej rzeczywistości. Tylko ciągle ci zazdroszczę, że ja tak nie potrafię. Dla mnie Twój zdrowy rozsądek i podejście do tematu macierzyństwa,pracy,rodziny jest jak wyznacznik, chociaż różni nas wszystko. Z mojej perspektywy, Ty tez nalezysz do tego świata "superwoman", a jednak mówisz głosem tysięcy Polek, przede wszystkim moim głosem. Na każdy argument znajdziesz taką kontrę, że aż czuję dumę, jak zbijasz z tropu wszystkich, którzy myślą, że wszystkie rozumy pozjadali. Nie przestawaj pisać, albo mam lepszy pomysł: dlaczego nie napiszesz powieści, opowiadań, czegokolwiek? Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam.
    Jula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Jula: gdyby to było takie proste i dało się łatwo przerabiać krótkie, interwencyjne teksty na fabułę ...
      chciałabym chciała, ale nie potrafię :)

      Usuń
  7. Zmartwychwstanie babć w pakiecie standard.

    -padłam!;-)
    świetnie się to czyta. Trzeźwe do bólu. Zdmuchujesz konfetti, rozgarniasz serpentyny, zostaje goła prawda...

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzieki ci Lewiatanie, za kolejna porcje madrosci. Nie nadazam z haftowaniem... na twe zlotych mysli makatki.
    Przede wszystkim, zawsze, kurcze czulam wewnetrznym nerwem, ze to sciema wspolczesnej psychologii, wygodna wymowka na potrzeby rozmemlanych, niewydolnych mateczek,ze dziecina rzuca sie na ziemie i wymusza tylko wtedy, gdy czuje sie bezpiecznie w towarzystwie tego, na ktorym wymusza. I oto Lewiatan, niech zyje wiecznie, wstawia protezke w moj kregoslup wychowawczy ameby. Wystarczylo przeciez w stosownym programie opracowac sobie cele, deadlajny i konsekwentnie realizowac.
    A o tym, ze 'wnuki sa darem dla dziadkow' potrafie jedynie, w krotkich zolnierskich slowach, wiec sobie daruje./kaczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Kaczko, rychtuj dużo złotych nitek, bo to trzeba haftować złotymi zgłoskami.

      a jeżeli Dynia Ci stanie któregoś dnia okoniem to znaczy, że sobie źle sfokusowałaś macierzyński target.

      Usuń
    2. Ha! Dzis mnie na przesluchaniu w nowym kindergarten inwigilowano na temat mych macierzynskich targetow. Mocno improwizowalam :-)
      Mam na stanie jedna sztuke i tez moglabym opowiadac, ze sie nie rzuca w celu wymuszania i ze to skutkiem moich swiatlych metod wychowawczych i sfokusowanych targetow. Tyle, ze to bzdura. Jedne beda sie rzucac, drugie (patrz Dynia) trzasnie drzwiami do swego pokoju i bedzie wypelniac kwity-donosy dla opieki spolecznej lub maltretowac psychicznie wzrokiem skopanego kroliczka :-)

      Usuń
  9. Bingo. Chylę czoła, że znalazłaś tyle czasu, by to opisać. Ja bym nie dała rady, ale to może dlatego, że zawodowo za bardzo jestem ostatnio zajęta beznadziejnymi próbami pomocy kobietom, które nie mają już na kogo delegować swoich zadań, bo za nimi tylko ściana? Z tego samego powodu nie zapiszę się w najbliższym czasie na żadne takie warsztaty. Które niczego, ale to niczego nie zmieniają, poza samopoczuciem prowadzących i organizatorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => momarta: lekko się poczułam winna, że znalazłam czas :)
      ale tylko lekko.
      pozdrowienia!

      Usuń
  10. Znowu dziękuję za tekst. Co ja będę się rozpisywać - zgadzam się z każdym zdaniem. Bardzo silne tak, jakby powiedział w polskim tłumaczeniu Platon :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => synafia: ech, teraz się nie czytuje Platona, teraz jest era na cytowanie amerykańskich speców od sprzedaży.
      więc tym bardziej merci :)

      Usuń
  11. Bardzo. Zimno, bardzo wielki szacunek za te słowa :)
    I podziw za trafność, celność i w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
  12. nic dodać, nic ująć.
    Dla mnie i pewnie dla wielu innych - "Superwoman" jest ta babcia właśnie, która zapewne ogarnie również z grubsza dom w czasie opieki nad wnukiem, a nie pracująca zawodowo (i robiąca tylko, albo głównie to) - jej córka. Pytanie, czy pracująca zawodowo córka też tak uważa...
    Poza tym rozbawił mnie fakt , jak łatwo wg Pań Prowadzących jest "ogarnąć" każdy temat: dziecko, pracę, dom, codziennośc - wystarczy większośc obowiązków scedować na innych! tadam! jakie to proste...

    ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => ola: trafnie piszesz o babci-superwoman, zgadzam się. acz to totalnie nie w klimacie neoliberalnym, bo praca domowa i zajęcia opiekuńcze to wg. rzeczonych nie praca, to są proste czynności, które powinna wykonywać siła nisko kwalifikowana. i takie podejście mnie spina na maksa.

      Usuń
  13. Godzina 6.35, ciemno za oknem, otwieram "Zimno", czytam jednym okiem, drugim śpię. Tekst smolisty. Z grubsza 18 znaków zapytania. Zero odpowiedzi. Godzina 20.25, za oknem ciemno, otwieram "Zimno", oczy wychodzą na wierzch. Tekst przejrzysty, wciąga. Z grubsza 18 znaków zapytania. Zero odpowiedzi.

    Choć żeby było jasne, prawisz słusznie.

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Tata: wnioskuję, że upływ czasu działa mi na korzyść.
      to fajne!

      Usuń
  14. Zimno - celnie w punkt trafiasz, potrafisz to ująć. zauważasz i wskazujesz palcem - chylę czoła!

    jak dla mnie doba powinna mieć 48 no chociaż 36 godzin a ja mogłabym być ośmiornicą - no mieć przynajmniej 4 ręce, i wtedy może bym wszytko ogarnęła?? a mam tylko 2 nielatów w podstawówce a transportem zajmuje się szanowny mąż a ja jestem w pracy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zimno, nie rozumiem jedynie, skąd dość egzotyczny pomysł, by neoliberalizm kojarzyć z... lewicą? ("Lewicowo mi wstyd za Konfederację Lewiatan"). I przeciwstawiać go ultraprawicy? ("Neoliberalna gadka jest równie szkodliwa, moim bezczelnym zdaniem, jak gadka ultraprawicowa")

    Neoliberalizm to gospodarcza _prawica_ w najczystszym wydaniu, czytaj: jesteś wolny, więc radź se obywatelu sam & kto ma kasę, ten rulez. Stąd na owym kongresie te wszystkie korporacyjne kobity przebrane w garniaki, zarządzające rodziną, swoim życiem i innymi niczym firmą. W ogóle mnie to nie dziwi. To, że tym kobietom, w garsonkach za 3 tysiaki, daleko do ideologii męczeńsko-tradycyjno-katolickiej a la Terlikowska nie czyni ich jeszcze, a nawet w ogóle lewicującymi.

    W niedojrzałej, ustrojowo raczkującej Polsce w dalszym ciągu jest jeszcze tak dziwnie, bo inaczej niż w całej Zachodniej Europie, że to "prawica" (abstrahując od jej chorób) ma bardziej lewicowy, bo socjalny, program niż tak zwana "lewica" w postaci biznesmenów typu Kalisz, Kwaśniewski, czy Palikot.

    monika





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Moniko, lewicowo MI wstyd. a JA mam niewiele wspólnego z Konfederacją Lewiatan.

      no i miłe, że bezinteresownie mi przybliżyłaś istotę neoliberalizmu :)

      Usuń
    2. Mam więc rozumieć, że spotykam oto prawniczkę o poglądach... lewicowych? :)
      Przepraszam za szczerość, ale to jakby się dość jednoznacznie wyklucza.

      monika

      Usuń
  16. no ale fakty sa takie, że to nie "konserwatywna gadka" lecz naprawdę kobieta jest powołana do rodzenia i wychowania dzieci, szczególnie do trzeciego (mniej więcej) roku życia :-))))
    takie sa ustawienia startowe człowieka i póki co przeprogramowanie mężczyzn do tej roli nie wchodzi w grę, nawet na siłę i podstepem :)))
    co do gotowania - wiadomo, ze to oni sa najlepszymi szefami kuchni i tego się osobiście trzymam, gotując jajka na twardo i przypalając garnek z wodą.
    chyba tez w końcu przyznam, ze twoje notki sa dla mnie coraz bardziej abstrakcyjne; ale i tak ciekawie poczytac.

    OdpowiedzUsuń
  17. Doznaję, czytając Cię, platonicznych orgazmów. Ubóstwiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Nic nowego nie powiem - zgadzam się z Tobą w pełni. Mdli mnie, jak słyszę, że dziecko to kolejne zadanie do wykonania. A, i nie zakładaj, że czytelnicy chcą czytać tylko/głównie o sprawach domowych i angedotkach - to, co jedna z lasek wyżej nazywa "abstrakcyjnością" jest, IMHO, poruszaniem bardzo ważnych tematów, które leżą u podstaw naszego myślenia. Pozdrawiam! :-) stanisława

    OdpowiedzUsuń