Donoszę uprzejmie, że moja liczna rodzina się
miewa nieźle. I piszę to zarówno w kontekście osieroconego bloga, jak i w
kontekście konstytucyjnym. Żaden potwór-ladaco dżender się nie czai –
sprawdziłam! - pod dziecięcym łóżeczkiem, tożsamość narodowo-kulturową wciąż
mamy, mimo perspektywy konwencji, niewstrząśniętą. Pisałam już o tym zresztą zdaje
się niżej.
Bo właściwie, jak co wieczór, miałam
właśnie iść paść bez życia, wcześniej ogarnąwszy to i owo, nastawiwszy pralkę i
zmywarkę, przetarłszy, złożywszy oraz zawiesiwszy. Cowieczorna gospodarska liturgia,
mam w domowej świątyni pełny etat od losu i się nie migam nic a nic, utyrana
westalka od płyty ceramicznej i od stale mokrych ręczników.
Ma też taki etat Ojciec moich dzieci.
Odkurzanie, zmywanie, podawanie w zakatarzone
paszcze hektolitrów lekarstw. Obsługa przedsiębiorstwa „rodzina wielodzietna”
wygląda pewnie inaczej z ambony albo z mównicy, w praktyce to raczej ciężka i
nieustająca harówka na cztery ręce. U nas akurat na dwie męskie i dwie kobiece.
… więc miałam iść paść, ale mnie wstrzymał
strumień fejsbukowej świadomości, przeklęty, stale aktualizowany przepływ
newsów na wyciągnięcie ręki po telefon. Otóż prezydent i kandydat na prezydenta w jednym posiadł dziś wieczór wątpliwości co do konstytucyjności Konwencji …
… Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu
przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, ponieważ wywołała burzę ideologiczną ...
Która albo który z sejmowych krzykaczek/krzykaczy
uważnie przeczytał jej tekst? Kto przeczytał go ze zrozumieniem? W którym
miejscu konwencja kruszy posady naszej cywilizacji i chlubne, odwieczne tradycje
(wyjąwszy tradycję bicia kobiety oraz prania dziecięcych tyłków, ale tę tradycję
dobrotliwie jednak przemilczmy)?
Tekst konwencji można znaleźć w tym miejscu i się napawać do woli „płcią kulturową” (społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które
dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn) , „perspektywą płci kulturowej” (Strony zobowiązują się uwzględniać perspektywę płci społeczno-kulturowej w
toku wdrażania i oceniania wpływu postanowień niniejszej konwencji oraz
zobowiązują się promować i wdrażać politykę równości kobiet i mężczyzn oraz
pełnego usamodzielnienia się kobiet.) i rzekomym
centralnym atakiem na kościół katolicki (Strony czuwają,
by kultura, zwyczaje, religia, tradycja lub tzw. „honor" nie były uznawane
za usprawiedliwiające akty przemocy objęte zakresem niniejszej konwencji.).
Lektura konwencji nie jest bolesna, dokument
ma uporządkowaną strukturę i napisano go (przetłumaczono …) prostym,
zrozumiałym językiem. Nie mnie oceniać jego konstytucyjność, od tego będzie ewentualnie
(choć mam nadzieję, że nie) odpowiedni Trybunał, ale nie mam za grosz zaufania
do prawnej oceny tekstu dokonanej z moralnych wyżyn byłego prezesa tego
Trybunału i byłego rzecznika praw obywatelskich. Na etyczno-moralnych Himalajach
się od lat zionie nienawiścią do kobiet i się dość histerycznie wspiera
konwencjonalny podział ról społecznych, więc nieprzyjemnie mnie uderzyło, że
prezydent i w jednej osobie kandydat może takie oceny podzielać.
Dziwne.
Zresztą, cóż za zbieg okoliczności,
fejsbukowy strumień świadomości mi podrzucił dzisiaj do południowej bułki z
serem zabawnego newsa o kluczowej roli ojca w biciu dzieci. Zadławiłam się nawet
odrobinę przełykanym kęsem, bo oto w opinii megawyluzowanego papieża
Franciszka należy bić dzieci, byle godnie i bez poniżenia.
W tym miejscu zasuwamy zasłonę milczenia.
Albo i nie.
Megawyluzowanie papieża podpadło mi już w połowie stycznia, kiedy to internety się histerycznie ucieszyły, że – hurra! -
katolicy nie muszą być jak króliki (jaka udana osobista wycieczka w kierunku polskich
prawicowych publicystów! cóż za wyczucie i jaka polityczna intuicja!).
Co prawda jakimś cudem tworzę watykańsko-optymalną
komórkę rodzinną, ale „mocne słowa papieża” nie tyle mnie wzmacniają i radują,
ile irytują. Z wielu względów.
Po pierwsze – jaki był kontekst uciesznej anegdoty
o królikach? Pasterskie pouczenie kobiety w ósmej ciąży, po siedmiu cesarskich
cięciach, że się powinna powstrzymać od rozmnażania.
Lubieżna wieloródka!
Mąż i sprawca ciąż jest oczywiście
niewinny, to ona go zwodzi, latawica. Co z tego, że sterana, i tak wypina zadek
i cyce. I mężusia wodzi na pokuszenie.
A poważnie – i po drugie - co w
szczególności, wyjąwszy wstrzemięźliwość, mogliby zdaniem papieża zastosować
rzeczeni wielodzietni, żeby unikać kolejnych ciąż? Kalen-darzyk? A jeżeli
zawodzi, to co więcej?
Więc do czego mi porady typu tej o
królikach, albo dzisiejszej o biciu dzieci, udzielane z wysokości ambony i z
odległości lat świetlnych od ludzkiej rzeczywistości?
Do czego mi moralne wzmożenie
świątobliwych polityków?
Pralki mi ci mistrzowie moralności nie napełnią.
Ani nie rozdzielą kotłującej się trójki nielatów.
Nie wspominając o dokładnym wyszorowaniu
łazienki.
… ponieważ to są kobiece zajęcia i tego
się trzymajmy po wiek wieków w dyskursie publicznym. W zaciszu domowym ten i ów
co prawda chwyta za odkurzacz, żelazko albo za mokrą ścierkę, ale wara od
przewartościowania relacji społecznych.
Baby do garów, ojcowie do bicia dzieci!
Tak. Mamy więc pięknie rozpisany teatrzyk, obsadzone role, publiczność kupiła bilety. Tylko sorry, ja to chrzanię. Z ambony wszystko wygląda ślicznie i bez zawirowań. W prawdziwym życiu obiad, pranie, lekcje z dziećmi i katary bierze ten, kto pierwszy wróci do domu z pracy. Druga osoba dociera i przejmuje, pomaga. To jest życie. A nie tłum wsłuchanych wiernych i talerz pod nos przez gosposię podany.
OdpowiedzUsuńBajka
A mnie to z tej bezradności już ino się płakać chce.
OdpowiedzUsuńA naobiecywałam sobie: nie włączę tivi, odstawię internety. Izoluję się. Spokój, zen.
Nie udało się.
Wszyscy mnie zawiedli. No, Komorowski. Miły chce być jakiś, dobrze chce wszystkim zrobić, ale kurczaczki.... nie takim kosztem, nie poddając w wątpliwość. Taka konwencja, to nie karta do gry w makao.
A Franciszek... płynie ostatnio. Zachęcony, mile połechtany pozytywnym odbiorem wcześniejszych wypowiedzi "nowoczesny papież" jedzie po całości.
Coś we mnie pękło, katastrofa jakaś wewnętrzna idzie i nienawiść się budzi... do ludzi głupich (cytaty ze sejmu przeczytała, te z "dyskusji" na temat rzeczony...). Sama się siebie boję.
Pees Konwencja przeczytana, zrozumiana. Najmniej kontrowersyjny dokument świata, se myślę.
I nawet zaśpiewać nie mogę, że "w dupie to mam", bo nie mam.
I
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZobaczyłam pod notką "żenada 1", więc chciałam zajrzeć, co też ten ktoś chciał wyrazić - nacisnęłam, pojawiło się "żenada 2", przepraszam :(
OdpowiedzUsuńMnie spotkało to samo (z numerem 3) - ciekawskość została ukarana ;)
OdpowiedzUsuń