W sali śniadaniowej się toczy walka o
cień. Okna sięgają podłogi, ale od czego marszczone zasłony, robią swoją robotę.
Oraz żaluzje. Rozpaskudzeni dobrą pogodą autochtoni lekceważą pożytki lutowego
słońca. Dla głowy. Co innego ja, wygłodzona przybyszka z północy, ukradkiem wyskubuję
szczeliny w storach. Miodowy, ciepły strumień się wylewa na nasz stół. Mmm …
- Mama! Razi mnie w oczy!
- MAA-MAA! GRZEEE-JEEE!
- Zaraz wam tu wszystko pozasłaniam –
uprzejmie proponuje kelnerka w dźwięcznym narzeczu. Wyrosła na dźwięk
dziecięcych wrzasków. Uśmiecha się słodko. – Zaraz wam tu to całe słońce
zlikwiduję.
I raz-dwa, energicznym gestem zasuwa
zasłony, jej kolejna zwycięska batalia o półmrok, brawo signora. Bambini górą,
moja witamina d3 w odwrocie.
… byliśmy na feriach. Słoneczne foty w
obróbce.
O rany, a ja przeczytałam tytuł i od razu mi się przypomniało, że trzeba by w końcu te moje zasłonki i firanki w domu wyprać. Nic nie poradzę, że mi się takie skojarzenia z tym blogiem porobiły :(
OdpowiedzUsuńNo i teraz zamiast współodczuwać tęsknotę za słońcem będę o tych cholernych zasłonkach myśleć. Ech, życie kobiety-matki pracującej ;)
Zimno, ale pamiętaj, że taki np. krem z filtrem 15 na dzień, hamuje syntezę witaminy d3 w 99%! Sama sie o tym niedawno dowiedziałam i na pewno wezmę pod rozwagę. Trzeba to wyważyć, co się bardziej opłaca - wyglądać ciut starzej od słońca, ale za to nie mieć doła, czy odwrotnie ;-) Pozdrawiam, foty przepiękne.
OdpowiedzUsuńAch te widoki, tak bliskie sercu kwiaciarki z Północy ! Tym bardziej, że moja Północ jest jeszcze bardziej na północ niż twoja, zimno. Całe dwa tygodnie różnicy w wegetacji. To ja sobie powzdycham w kątku ;) tirana
OdpowiedzUsuńOch. Sycę się kolorami :-)
OdpowiedzUsuńTeż jestem głodna słońca. O tej porze roku zwłaszcza.
Bajka
Kocham Italię:)
OdpowiedzUsuń