niedziela, 26 maja 2013

2.192

Przy kasie w sklepie z dziecięcymi ubraniami leżał plik ulotek. Ładnych. Bardzo estetyczne ulotki ze zdjęciami dzieci, z tą ulotką coś tam dla pierwszych niewielu klientów gratis. Wzięłam ją odruchowo, płacąc za bojówki Erny i za szlafrok. 
I za letnią czapkę Silnego. Ulotka reklamowała dziecięce sesje fotograficzne w wysublimowanych stylizacjach. Wieczorem weszłam na stronę, na którą kierowała kartka i otwierałam zdjęcie za zdjęciem, kompletnie oczarowana. Pierwsza i dojmująca myśl – ja też chcę takie. Chceto, chcę mieć foty moich dzieci w estetyce magazynu „Gaga”, respekt dla magazynu „Gaga”, toż to moja felietonowa alma mater.

Jakie piękne dzieci na tych zdjęciach. O nieprzeniknionych twarzach. W wyprasowanych ubraniach, wzornictwo z designerskich sklepów, brat zsynchronizowany z siostrą w tonacjach i uczesaniu. Cukierkowo, kolorowo, idealnie. I te pozy. Kolana razem, stopy w rozkroku. Ręce splecione za plecami. Wydęte wargi. Z profilu, en face. Ach, jakie śliczne, cudne, cacy foty, cacy. Moja podświadomość szalała na wprost monitora. Podświadomość trafiło, wariatkę. Podstawiałam niewinne lica nielatów pod portrety cudzych dzieci na pastelowych tłach. Nasze amatorskie zdjęcia nigdy nie są takie. Na naszych zdjęciach jeżeli uchwycę dwójkę w kadrze, to trzecie albo zmyka, albo nie chce pokazać twarzy. Ewentualnie - jedno pozuje jak ta lala, a pozostałych dwoje się tłucze nawzajem. Albo – cała trójka się definitywnie obraża.
A tu proszę. Znakomita pamiątka z dzieciństwa.
Gustowna bardzo.

Po czym się opamiętałam.
Trzask-prask.

Mój wewnętrzny psychiatra tłumaczy to tak, że jak przystało na osobę dorastającą w siermiężnych latach 80’ mam naturalną skłonność do ślicznego, nadrabiam. Smarkula, zjeżdżałam z górek w dżinsach odra (szybko się przecierały …), więc mnie ciągnie do wyglądu à la magazyn „Gaga”. Ktoś, kto się nie zraszał dezodorantem „zielone jabłuszko” tego nie ogarnie. Syndrom leczenia przeterminowanej szarości fakturą i barwą. Bla bla bla.
Autoterapeutyczna gadka.

Nieterapeutyczna wersja tego samego – skłonność do konsumpcji jest uleczalna.
Czymże są zdjęcia w nieskazitelnych stylizacjach? Czy aby prawdą?
Czy Erna zgięta w półtanecznym pas, w wykrochmalonej kiecce i z fantazyjnym zakrętasem z włosów byłaby Erną? Czy prawdą o Nowym Człowieku może być marynarka w angielską kratę, bermudy i kaszkiet?

Otrząsnęłam się po kwadransie oglądania.
Jaka uniwersalna przypowieść na dzień matki.
Mimo tych wszystkich lat nadal gdzieś we mnie siedzi niewywabialne pragnienie, żeby było bez zarzutu [i wyłazi znienacka]. Wyprane, uśmiechnięte dzieci, uśmiech rzecz jasna blendamed, wysprzątana dekoracja. Ten spadek w kobiecych chromosomach jest silniejszy, niż rozsądek, niż każda racjonalna myśl.

[Ale już mi tu won, idealna mamo!]

Racjonalna myśl natomiast się sprowadza do pytania, do czego miałyby mianowicie służyć zdjęcia dzieci w wystudiowanych pozach? Do powieszenia na ścianach? Nie chcę mieć teatru na ścianach.

Co jest ważniejsze – podchwytliwe pytanie na dzień matki - czy żeby lśniła fasada, czy – żeby się turlać od dnia do dnia z myślą, że w gruncie rzeczy jest fajnie?

Dzieci umorusane. Zimno i deszcz pada.
Linie papilarne odbite na świeżo umytych drzwiach na taras.
Trzecia pełna pralka od rana.
- Idziemy na pizzę? – pytam.
Nowy Człowiek świdruje mnie wzrokiem. Uwielbia margeritę, ale.
- Nie chce ci się gotować obiadu? – indaguje (skąd on to ma?).
Nie chce.

W gruncie rzeczy jest fajnie.

 

Życzę Wam wielu spełnień, nie tylko na Dzień Matki!





13 komentarzy:

  1. Oczy już mi się zamykają, ale jeszcze ostatnim tchnieniem przeczytałam i zatkało mnie, obudziłam się natychmiast! Trafiony, zatopiony - jest fajnie! U mnie też jest fajnie! Nieważne, że gluty zwisają Tomisiowi do pasa, że Starszy ciągle czegoś chce, że nie mam chwili dla siebie i nie słyszę zwykle własnych myśli... Nieważne, jest fajnie! Bo jest!

    OdpowiedzUsuń
  2. od lat wiadomo, że dzieci dzielą sie na czyste szczęśliwe :) ale kiedy patrzę na moje prawiedorosłe córki nie mam wątpliwości, że moje wnuczęta będą raczej z magazynu "Gaga" niż fajne i siermiężne z lat osiemdziesiatych ;) o tempora o mores :)

    OdpowiedzUsuń
  3. od lat wiadomo, że dzieci dzielą sie na czyste szczęśliwe :) ale kiedy patrzę na moje prawiedorosłe córki nie mam wątpliwości, że moje wnuczęta będą raczej z magazynu "Gaga" niż fajne i siermiężne z lat osiemdziesiatych ;) o tempora o mores :)

    OdpowiedzUsuń
  4. od dawna wiadomo, że dzieci dzielą sie na czyste i szczęśliwe :) ale kiedy patrzę na moje prawiedorosłecórki to nie mam wątpliwości, że moje wnuki będą raczej z magazynu "Gaga" albo nie daj Boże "Glamour" niż siermiężnych lat osiemdziesiątych :) (może babcia będzie się jeszcze stara żeby było fajnie jak w latach siermiężnych). O tempora o mores :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zimno Cię podziwiam zawsze i życzę Ci wszystkiego czego pragniesz, serio serio
    i zdrowia i czasu dla siebie tylko i spokoju i mądrych rządzących, co to choć nie przeszkadzają)))spełnienia Ci nie muszę życzyć.
    teatralna

    OdpowiedzUsuń
  6. dawno nic sie nie odzywałam ale dziś muszę. Małgosiu matkowania Ci życzę takiego zdrowego bez bufonów i nadętości! takiego jak do tej pory, żebyś skutecznie odganiała ta 'idealną naturę'.. aaa i sobie tego samego zyczę :) .
    pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czasem buntuje się, że nie będę Cię czytać bo ciagle o dzieciach [ a o czym w koncu ma byc na tym blogu], ale dzisiaj trafiłaś w dziesiatkę. W krajach na zachód od naszej ojczyzny zdjęcia stylizowane na "życie uchwycone znienacka" a nam wciska sie małe-stare, nieszczęśliwe, zmanierowane nielaty

    OdpowiedzUsuń
  8. Z wzajemnością (również nieidealna mama, która uważa podobnie: "że w gruncie rzeczy jest fajnie").

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze zamiast pizzy na obiad możesz rodzinie poczytać, skoro czytanie jest bardziej życiowo użyteczne.

    OdpowiedzUsuń
  10. Niby masz rację, a jednak…jeśli już uda mi się uchwycić Młodą w pozie i z miną nadającymi się do publikacji, to chciałabym tę fotę zmultipikować tysiąc razy i wytapetować nią pokój. A tak! Niestety, ona nie lubi jak się jej robi zdjęcia, ja nie lubię tego, że ona nie lubi. Nijak nie możemy znaleźć punktu styczności...Zatem wszystko z ukrycia - smile! You're in candid camera!Więc ja także mam to postkomunistyczne ubóstwienie cukierkowych stylizacji, fajnych hipsterskich ciuchów na kilkulatce, co wcale nie oznacza, że dzieci na nich muszą byc czyste. Młoda umorusana po szyję, po łokcie, czochrun na głowie - jest fun! PS. Pizza jest extra - a jakie fajne zdjęcia wychodzą w trakcie jej jedzienia, hihi;-) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  11. oj, ja poprosiłabym takie zdjęcia! moja mama, czyli ICH babcia, byłaby zachwycona!!! :D

    OdpowiedzUsuń