Dzisiaj zimno-przewodnik.
Bo nadal ciężko przeżywam powrót do rzeczywistości.
Naszym muzealnym faworytem południowo-wschodniej Polski jest Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie. Nowy Człowiek wydmuchał tam szklaną bańkę (przez profesjonalną piszczelę, gruntownie przed użyciem zdezynfekowaną przez panów z obsługi muzealnej huty, ujęli mię tym), Erna wybiła medal ze szkła, a Silny zagryzał wargi i uważnie obserwował produkcję witraży i lepienie zwierząt ze szklanych rurek (Ojciec Dzieciom, którego ramienia Silny przezornie nie opuszczał zamierzał się na moment wymiksować z prezentacji grawerowania diamentowym ołówkiem, wtedy Silny go dźgnął:
- Ja tu pacze!
I nie było mowy, żeby się choć na centymetr ruszyć.)
Na drugim miejscu (bo dyskwalifikuje ich wysoka cena biletów w stosunku do ograniczonej powierzchni udostępnionej zwiedzającym – wizyta trwa pół godziny, a kosztuje 18 zł za osobę dorosłą i 14 zł za dziecko, fotografowanie płatne osobno) – Żywe Muzeum Porcelany w Ćmielowie.
Dalej standardowo – zamek w Łańcucie (co prawda trzeba założyć paputy i froterować parkiety Potockim, ale młodocianych i inwalidów w ortezie to nie obowiązuje). Bardzo pouczająca wizyta, szczególnie, jeżeli połączyć zwiedzanie z odwiedzinami nazajutrz w Skansenie Etnograficznym w Sanoku. Rabacja chłopska Jakuba Szeli wydaje się wtedy mniej zawieszona w historycznej próżni, doprawdy ciekawy kontrast warunków bytowych w obrębie tej samej epoki.
Pałacyk Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku – bdb. Nowy Człowiek był tak ukontentowany obsługą audio-przewodnika, że wysłuchał całego opisu dwukrotnie.
Zamek królewski w Chęcinach pod Kielcami – świetne, rozległe widoki, fantastyczne ruiny i udostępniona wieża, a trzeba podkreślić, że nielatom wszelkie wieże nader pasują.
Zamek Krzyżtopór, który można zwiedzać bez przewodnika i się błąkać do woli po kamiennych, zdemolowanych salach, między rusztowaniami trwającego remontu – smakowity kąsek dla wyznawców rycerskiego kultu.
Sandomierz, w którym każda mijana wycieczka ekscytuje się potencjalną możliwością spotkania Ojca Mateusza. A w Sandomierzu – lessowy Wąwóz Królowej Jadwigi z baśniową, magiczną atmosferą i ciężkim zapachem wilgoci. Nielaty oszalały w nim z radości, co niejako potwierdza tezę Frustratki, że dzieci optymalnie jest puścić wolno.
I jeszcze zamek w Krasiczynie – fenomenalnie odrestaurowany z zewnątrz, niestety doszczętnie zrujnowany w środku.
Byliśmy też w Parku Jurajskim Bałtowie, ale – z pełnym szacunkiem dla autentycznych tamtejszych odkryć - nasza lokalna Zaurolandia w Rogowie górą. Chyba, że ktoś preferuje parki rozrywki w sensie hałas, karuzele, ciuchcie i pływające gąski.
Najlepsza wata cukrowa jest w Chęcinach. Najbardziej urokliwe widoki – między Soliną a Sanokiem.
- Nie jest idealnie, ale nie jest też i źle! – śpiewała Erna na tylnym siedzeniu, kiedy Silny aktywizował:
- MOC ŁAMIŁEBKA! – i rzucał się na Nowego Człowieka w ramach dopuszczalnego długością pasów ruchu.
- Uruchom moc Łamiłebka! – cieszył się Nowy Człowiek.
Staraliśmy się z Ojcem Dzieciom nie słuchać zdławionych odgłosów walki wręcz dochodzących zza naszych pleców.
Podróżowanie z gromadą dzieci ma swoją specyfikę, ale w zdyscyplinowanym, jałowym towarzystwie byłoby nam zapewne nudno ;)
Na fotach – Krzyżtopór i Sandomierz.
Bo nadal ciężko przeżywam powrót do rzeczywistości.
Naszym muzealnym faworytem południowo-wschodniej Polski jest Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie. Nowy Człowiek wydmuchał tam szklaną bańkę (przez profesjonalną piszczelę, gruntownie przed użyciem zdezynfekowaną przez panów z obsługi muzealnej huty, ujęli mię tym), Erna wybiła medal ze szkła, a Silny zagryzał wargi i uważnie obserwował produkcję witraży i lepienie zwierząt ze szklanych rurek (Ojciec Dzieciom, którego ramienia Silny przezornie nie opuszczał zamierzał się na moment wymiksować z prezentacji grawerowania diamentowym ołówkiem, wtedy Silny go dźgnął:
- Ja tu pacze!
I nie było mowy, żeby się choć na centymetr ruszyć.)
Na drugim miejscu (bo dyskwalifikuje ich wysoka cena biletów w stosunku do ograniczonej powierzchni udostępnionej zwiedzającym – wizyta trwa pół godziny, a kosztuje 18 zł za osobę dorosłą i 14 zł za dziecko, fotografowanie płatne osobno) – Żywe Muzeum Porcelany w Ćmielowie.
Dalej standardowo – zamek w Łańcucie (co prawda trzeba założyć paputy i froterować parkiety Potockim, ale młodocianych i inwalidów w ortezie to nie obowiązuje). Bardzo pouczająca wizyta, szczególnie, jeżeli połączyć zwiedzanie z odwiedzinami nazajutrz w Skansenie Etnograficznym w Sanoku. Rabacja chłopska Jakuba Szeli wydaje się wtedy mniej zawieszona w historycznej próżni, doprawdy ciekawy kontrast warunków bytowych w obrębie tej samej epoki.
Pałacyk Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku – bdb. Nowy Człowiek był tak ukontentowany obsługą audio-przewodnika, że wysłuchał całego opisu dwukrotnie.
Zamek królewski w Chęcinach pod Kielcami – świetne, rozległe widoki, fantastyczne ruiny i udostępniona wieża, a trzeba podkreślić, że nielatom wszelkie wieże nader pasują.
Zamek Krzyżtopór, który można zwiedzać bez przewodnika i się błąkać do woli po kamiennych, zdemolowanych salach, między rusztowaniami trwającego remontu – smakowity kąsek dla wyznawców rycerskiego kultu.
Sandomierz, w którym każda mijana wycieczka ekscytuje się potencjalną możliwością spotkania Ojca Mateusza. A w Sandomierzu – lessowy Wąwóz Królowej Jadwigi z baśniową, magiczną atmosferą i ciężkim zapachem wilgoci. Nielaty oszalały w nim z radości, co niejako potwierdza tezę Frustratki, że dzieci optymalnie jest puścić wolno.
I jeszcze zamek w Krasiczynie – fenomenalnie odrestaurowany z zewnątrz, niestety doszczętnie zrujnowany w środku.
Byliśmy też w Parku Jurajskim Bałtowie, ale – z pełnym szacunkiem dla autentycznych tamtejszych odkryć - nasza lokalna Zaurolandia w Rogowie górą. Chyba, że ktoś preferuje parki rozrywki w sensie hałas, karuzele, ciuchcie i pływające gąski.
Najlepsza wata cukrowa jest w Chęcinach. Najbardziej urokliwe widoki – między Soliną a Sanokiem.
- Nie jest idealnie, ale nie jest też i źle! – śpiewała Erna na tylnym siedzeniu, kiedy Silny aktywizował:
- MOC ŁAMIŁEBKA! – i rzucał się na Nowego Człowieka w ramach dopuszczalnego długością pasów ruchu.
- Uruchom moc Łamiłebka! – cieszył się Nowy Człowiek.
Staraliśmy się z Ojcem Dzieciom nie słuchać zdławionych odgłosów walki wręcz dochodzących zza naszych pleców.
Podróżowanie z gromadą dzieci ma swoją specyfikę, ale w zdyscyplinowanym, jałowym towarzystwie byłoby nam zapewne nudno ;)
Na fotach – Krzyżtopór i Sandomierz.
Notka z dedykacją dla Natalijki, matki trojga :)
nosz cholerka nooo zimno 30 km ode mniea ja przegapiłam.. ;)
OdpowiedzUsuńszkoda ze baranowie sandomierskim nie byliście i nowym sączu - tez skansen/miasteczko galicyjskie. ale ok ok, z moją trójką nielatów nie dałabym rady połowy z tego co wy, a mieszkam, jakby, na miejscu niemal...
=> rzufik: wracamy tam! masy rzeczy nie zobaczyliśmy!
Usuńno i Bieszczady!
Bieszczady, Sanok, Łańcut, Sandomierz, a i pewnie Rzeszów przejazdem... przeniosłaś mnie tą notką w Moje Strony i tak ciepło zaraz na sercu, mimo tułaczki po kraju.. dzięki za to :-)
OdpowiedzUsuń=> broszki: byliśmy w Rzeszowie!
Usuńzdumiało mnie natężenie ekranów dźwiękochłonnych. założę się, że średnio na mieszkańca Rzeszów ma rekord świata w dziedzinie ekranowej ;)
Na początku też nie mogłam się przyzwyczaić kiedy je poustawiali.. ale zaraz porosły roślinnością i od razu zrobiło się przyjemniej ;-).. ale jeśli wejść wgłąb miasta, jest to zdecydowanie najładniejsza, najbardziej zadbana miejscowość (i w ogóle region), jaką w życiu widziałam. Choć ludziom się wcale tak nie kojarzy, a szkoda.
OdpowiedzUsuń=> broszki: tak, to prawda. południowo-wschodnia Polska kojarzy się raczej z jakimiś odległymi literami alfabetu następującymi po słowie "Polska", tymczasem Podkarpackie jest - dokładnie tak, jak piszesz - jednym z najbardziej zadbanych regionów i to nie tylko w tym kraju.
Usuńmoje zdjęcia z ostatnich notek nie były filtrowane żadnym programem graficznym. tam, gdzie byliśmy, było po prostu ładnie.
bezbrzeżnie się zakochałam w Podkarpackim.
Dziękuję! wynotowałam skrzętnie w notesiku i mamy nowy materiał na weekendowe wycieczki :)
OdpowiedzUsuńZe swej strony zapraszamy do Lublina- możemy oprowadzić po urokach Starówki (dwie wieże do wspinania się na :)) i zaoferować miła choć obfitą w nielaty kawę :) Pozdrawiam :)
=> Natalijka: kawa w 2013 w sześciodzieciatym towarzystwie!
UsuńO Natalijka, to mnie ubiegłaś z zaproszeniem :P. To może lubelski zlocik? :) A w okolicy, oprócz zatłoczonego Kazimierza nad Wisłą polecam Nałęczów i nadwiślańską kolejkę wąskotorową.
UsuńA co do Podkarpacia, polecam szybowcowo (i widokowo) Bezmiechową. Miejsce magiczne.
Pozdrawiam
Jagoda
Kochane Zimno, znam te zakątasy jak własne kieszenie, Lublin oglądam codziennie malowniczym okiem, a po wąwozie Królowej Jadwigi zeszłego lata dreptałam w ortezie! Nie pamiętam z iloma Nielatami, bo zwykle oprócz swoich jakieś pożyczam. Czuję się ujęta Twoim postem i wzruszona niezmiernie:)
OdpowiedzUsuń=> monika: orteza w wąwozie jest, jak widzę, must have :))))))))))))))))
UsuńŚwietny przewodnik :) Bywałam już w tamtych okolicach, ale bez nielatów - teraz już wiem, co im pokazać :) A jak z noclegami - podpowiesz coś? O ile to nie będzie kryptoreklama...;)
OdpowiedzUsuń=> Dorota: mogłabym z czystym sercem reklamować oba miejsca, w których byliśmy, ale jednak się powstrzymam :) a trafiłam tam tak:
Usuńhttp://www.podkarpackie.travel.pl/html/index.php
http://swietokrzyskie.travel/
obie strony są świetnie zrobione, doskonałe źródło informacji lokalnej.
a w zakładkach "gdzie spać" ustawia się preferencje lokalowe i kwatera sama wyskakuje :)
Dzięki :) można spokojhnie zaplanowac sobie trase z noclegami i posiłkami :)
Usuń=> Dorota: nowoczesność w domu i w laptopie ;)
UsuńA my właśnie dzisiaj wróciłyśmy z trzytygodniowego pobytu w Sandomierzu u moich rodziców... Większość miejsc dobrze znamy choć w Krośnie szkła nie dmuchałyśmy (ale kiedyś jak byłam jeszcze mała to można było zwiedzać Hutę Szkła w Sandomierzu, pamiętam że jedną z atrakcji było skakanie po gotowej szybie samochodowej a ona ni chu chu nie chciała pęknąć).
OdpowiedzUsuńCo do ładnych widoków to jednak skłaniałabym się że najładniejsze są jak już między Lutowiskami a Cisną;-)
Aga i Dziewczyny
=> Aga: wejdę w polemikę na temat Cisnej niebawem :)))
UsuńBieszczady, Bieszczady ...
Zimno Drogie...
OdpowiedzUsuńLokalna patriotka (10 km od Ćmielowa) poleca jeszcze: kopalnia Krzemionki koło Ostrowca, podziemia opatowiskie (oraz pączki u Szarego na Rynku), Święty Krzyż i Jaskinię Raj, Muzeum Zabawek w Kielcach i ogród Młodzawy koło Pińczowa. Byliście w zbrojowni w Sandomierzu? Można się przebierać w suknie, szyszaki a nawet dać się zamknąć w klatce dla skazańców...
kowalska
Poniżej gdzieś tam polecałam Sanok, ale widzę, że skansen w Sanoku "odhaczony" :)
OdpowiedzUsuńW Sanoku opłaca się też zajrzeć do zamku na wystawę obrazów Beksińskiego i ikon - mniej dla dzieci, bardziej dla was, ale Beksiński choć straszny, to nie rozczarowuje :)
No i oczywiście wędrówki po połoninach bieszczadzkich. Ekspozycje górskie w sam raz na dziecięce nogi.
pozdrowienia, monika