Zacznijmy od końca. Dnia.
Wzięłam prysznic już po dwudziestej i dokładnie się natarłam balsamem i
starannie wyczyściłam zęby i nakremowałam twarz, odprawiłam zawczasu wszystkie
czasochłonne rytuały higieniczne, żeby nie stracić ani sekundy z tego
kiedy
oni
zasną.
I rozdałam całusy na dobranoc, każdemu po tyle samo, co pozostałym. I
przeczytałam na głos kolejny odcinek powieści czytanej w odcinkach i pozwoliłam
obejrzeć jeden kawałek z internetu, no dobra, dwa kawałki o pingwinach z Madagaskaru i się przyczaiłam z laptopem, książką i
szklanką wody na brzegu łóżka, zlałam się z pościelą, zastygłam nieruchomo nieomal
niewidzialna.
Nie
ma
mnie tu.
Oglądajcie sobie, dzieci, oglądajcie.
A kiedy się bajka skończy – SPAĆ!
Gasić główne światła, opatulać kołdrami.
Wstrzymałam oddech, śpijcie, ach śpijcie, drogie dziatki, mija kolejny dzień z
kolejnych dni naszych wakacji. Dwudziesta pierwsza czterdzieści pięć,
dwudziesta druga. Książka mi fermentuje, zagrzewa się laptop.
- A czy ti mnie kochasz, – zapytał Silny
zsuwając się po ramie łóżeczka. - mama?
Pytanie.
- A czy? – spytała Erna.
- A ja? – dramatycznie jęknął najstarszy
brat.
Wszyscy otoczyli wiankiem łóżko, na którym przysiadłam. Dwudziesta druga z
minutami. Jestem czynna, włączyłam się przed ósmą rano. Od siódmej pięćdziesiąt
objaśniam, przyznaję rację, rozsądzam sprzeczki, wydaję komendy, proszę,
błagam, pokrzykuję i tak dalej. Karmię, poję, obcieram, ubieram. Zapewniam catering
oraz entertainment. ZapewniaMY z Ojcem Dzieciom, czteroręczna, czworonożna maszyna
do wielopłaszczyznowej obsługi nielatów. Wakacje są fenomenalne, ale w wakacje nic
nas nie odciąża – ani rodzina, ani punkty edukacji, ani praca. Odciążamy się w
porywach nawzajem.
- A wiesz, - pyta z nagła któryś z nielatów. –
mama …?
I to jest jak dynamit.
Rozsadza mnie.
ś p i j c i e j u ż w y j ę.
j u ż ś p i j c i e b ł a g a m.
Do zdarcia gardła.
Cisza.
Nikt nie śpi, ale wszyscy udają.
Cóż.
źródło: facebook.
skąd ja to znam:))))))))))))
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia :)
UsuńPrzypomniałaś mi jedną z gorszych traum wczesnego macierzyństwa;)
OdpowiedzUsuńpodglądasz mnie? :P
OdpowiedzUsuń=> viki: nie.
Usuńdruga ;)
OdpowiedzUsuńmoje "doświadczenie" w tym temacie jest niespełna roczne, więc póki co będę siedzieć cicho :)
zuzulek
:)))
OdpowiedzUsuńSkladam podziekowania dla Goldiego za jego wieczorne dyzury:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńmasakra - dla mnie w każdym razie ;) i ciągle w niej tkwię. Świadomie !
OdpowiedzUsuńani rodzina, ani praca, ani punkty edukacji... w oczekiwaniu na nocną ciszę...
OdpowiedzUsuńCóż, najwyraźniej sobie zupełnie nie radzisz. Ani z kładzeniem dzieci spać, ani z okiełznaniem ich na spacerze. A są bardzo proste sposoby.
OdpowiedzUsuńI kwestia techniczna - opatulać światła kołdrą można tylko jak zgasną? Zaciekawiło mnie to bardzo.
Anonimie, na co czekasz, dawaj te proste sposoby, raz dwa trzy!
UsuńJa tez sobie nie radze - Prooosze, oswiec mnie, pliiiz...
Aleś się wysilił, anonimie:D
Usuńteż zauważam, że moi hejterzy ostatnio stracili rozpęd ;))))
UsuńWyraźnie zaniżają poziom!
UsuńA fuj:)
Jak tak można - w TYM miejscu???
No jakim PRAWEM;)))
=> Dorothea: zdaje się, że wystarczy się przyczaić, a zaraz się ktoś z impetem uaktywni ;)
UsuńZ kategorii "zawsze może być gorzej" podpowiadam: może być gorzej, jeśli na wyjeździe jesteś sama z małolatami;))
OdpowiedzUsuń=> MW: nie jestem aż tak hardcorowa, żeby się na to porywać ;)
UsuńNiezmiennie się cieszę, że mam to już z bańki:)))
UsuńAlbowiem nawet jeśli mi czasem przyjdzie usypiać najmłodszą rodzinną latorośl, a rzeczona spać nie chce - to i tak później przekazuję ją w ręce mamuśki, niech ona dalej się męczy:)
Jednakże doskonale pamiętam, jak onegdaj bywało.
Oj, działo się czasami, działo...
Na szczęście to już było -i nie wróci więcej!:D