piątek, 17 sierpnia 2012

2.091

Zacznijmy od końca. Dnia.
Wzięłam prysznic już po dwudziestej i dokładnie się natarłam balsamem i starannie wyczyściłam zęby i nakremowałam twarz, odprawiłam zawczasu wszystkie czasochłonne rytuały higieniczne, żeby nie stracić ani sekundy z tego
kiedy
oni
zasną.

I rozdałam całusy na dobranoc, każdemu po tyle samo, co pozostałym. I przeczytałam na głos kolejny odcinek powieści czytanej w odcinkach i pozwoliłam obejrzeć jeden kawałek z internetu, no dobra, dwa kawałki o pingwinach z Madagaskaru i się przyczaiłam z laptopem, książką i szklanką wody na brzegu łóżka, zlałam się z pościelą, zastygłam nieruchomo nieomal niewidzialna.
Nie
ma
mnie tu.

Oglądajcie sobie, dzieci, oglądajcie.
A kiedy się bajka skończy – SPAĆ!
Gasić główne światła, opatulać kołdrami.



Wstrzymałam oddech, śpijcie, ach śpijcie, drogie dziatki, mija kolejny dzień z kolejnych dni naszych wakacji. Dwudziesta pierwsza czterdzieści pięć, dwudziesta druga. Książka mi fermentuje, zagrzewa się laptop.
- A czy ti mnie kochasz, – zapytał Silny zsuwając się po ramie łóżeczka. - mama?
Pytanie.
- A czy? – spytała Erna.
- A ja? – dramatycznie jęknął najstarszy brat.
Wszyscy otoczyli wiankiem łóżko, na którym przysiadłam. Dwudziesta druga z minutami. Jestem czynna, włączyłam się przed ósmą rano. Od siódmej pięćdziesiąt objaśniam, przyznaję rację, rozsądzam sprzeczki, wydaję komendy, proszę, błagam, pokrzykuję i tak dalej. Karmię, poję, obcieram, ubieram. Zapewniam catering oraz entertainment. ZapewniaMY z Ojcem Dzieciom, czteroręczna, czworonożna maszyna do wielopłaszczyznowej obsługi nielatów. Wakacje są fenomenalne, ale w wakacje nic nas nie odciąża – ani rodzina, ani punkty edukacji, ani praca. Odciążamy się w porywach nawzajem.
- A wiesz, - pyta z nagła któryś z nielatów. – mama …?
I to jest jak dynamit.

Rozsadza mnie.
ś p i j c i e j u ż w y j ę.
j u ż ś p i j c i e b ł a g a m.
Do zdarcia gardła.

Cisza.





Nikt nie śpi, ale wszyscy udają.

Cóż.




źródło: facebook.



19 komentarzy:

  1. skąd ja to znam:))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniałaś mi jedną z gorszych traum wczesnego macierzyństwa;)

    OdpowiedzUsuń
  3. druga ;)
    moje "doświadczenie" w tym temacie jest niespełna roczne, więc póki co będę siedzieć cicho :)
    zuzulek

    OdpowiedzUsuń
  4. :)))

    Skladam podziekowania dla Goldiego za jego wieczorne dyzury:)



    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. masakra - dla mnie w każdym razie ;) i ciągle w niej tkwię. Świadomie !

    OdpowiedzUsuń
  7. ani rodzina, ani praca, ani punkty edukacji... w oczekiwaniu na nocną ciszę...

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż, najwyraźniej sobie zupełnie nie radzisz. Ani z kładzeniem dzieci spać, ani z okiełznaniem ich na spacerze. A są bardzo proste sposoby.
    I kwestia techniczna - opatulać światła kołdrą można tylko jak zgasną? Zaciekawiło mnie to bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimie, na co czekasz, dawaj te proste sposoby, raz dwa trzy!

      Ja tez sobie nie radze - Prooosze, oswiec mnie, pliiiz...

      Usuń
    2. też zauważam, że moi hejterzy ostatnio stracili rozpęd ;))))

      Usuń
    3. Wyraźnie zaniżają poziom!
      A fuj:)
      Jak tak można - w TYM miejscu???
      No jakim PRAWEM;)))

      Usuń
    4. => Dorothea: zdaje się, że wystarczy się przyczaić, a zaraz się ktoś z impetem uaktywni ;)

      Usuń
  9. Z kategorii "zawsze może być gorzej" podpowiadam: może być gorzej, jeśli na wyjeździe jesteś sama z małolatami;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => MW: nie jestem aż tak hardcorowa, żeby się na to porywać ;)

      Usuń
    2. Niezmiennie się cieszę, że mam to już z bańki:)))
      Albowiem nawet jeśli mi czasem przyjdzie usypiać najmłodszą rodzinną latorośl, a rzeczona spać nie chce - to i tak później przekazuję ją w ręce mamuśki, niech ona dalej się męczy:)

      Jednakże doskonale pamiętam, jak onegdaj bywało.
      Oj, działo się czasami, działo...
      Na szczęście to już było -i nie wróci więcej!:D

      Usuń