Co do zasady podzielam to zdanie. Nie gna mnie przed siebie po to, żeby odnaleźć lepszą „ja”, lepsza „ja” i ogólnożyciowe epifanie zdarzają mi się raz po raz na własnej kanapie, przy filiżance zrobionej sobie samej kawy, ale - lubię gnać. Lubię podróż, oswajanie nowych miejsc. Oswajanie w takim sensie, jak u de Saint-Exupéry'ego, w oryginale francuskim słowem - apprivoiser.
- Qu'est-ce que signifie « apprivoiser »?
- C'est une chose trop oubliée, dit le renard. Ça signifie « créer des liens... »
- Créer des liens ?
- Bien sûr, dit le renard.
Lubię nitki łączące mnie ze wspomnieniami miejsc. Więc jeździmy to tu, to tam. I jestem, jesteśmy z Ojcem Dzieciom w stałym poszukiwaniu wakacji idealnych.
Wiemy, co nas nie kręci.
Nie bawi nas monotonia takich samych dni, nikt nie nabrałby nas na codzienny algorytm śniadanie-plaża-obiad-i-plac zabaw. Nawet pod najbardziej urokliwą palmą i codziennym, gwarantowanym bezchmurnym niebem. I ze złociutkim piaskiem. Nie pociąga nas też zbytnio – póki co, zakładamy – podróżowanie samolotem, bo trudno nam sobie wyobrazić – póki co, zakładamy – logistykę bagażowo-dzieciatą. Ostatnio lecieliśmy samolotem przy stanie 2+2 i Ojciec Dzieciom, chociaż od tamtej podróży minęły już z górą cztery lata, nie najlepiej wspomina odcinek między pobraniem waliz na lotnisku po odprawie, a dotarciem do bazy. I z powrotem. I to nie tylko dlatego, że był niedługo po interwencji chirurgicznej w powłoki brzucha.
Było ciężko, bardzo ciężko, ucha cha. A ja miałam obie ręce zajęte nielatami.
Więc wakacje muszą być samochodem i musi być ciekawie.
Te dwa założenia trochę nam zawężają wakacyjne plany.
W tym roku poszliśmy szeroko. Pojechaliśmy do Kielc.
To znaczy – pod Kielce i dużo dalej, ale wakacje w Kielcach brzmią odjazdowo, lubię to zdanie.
I owszem, w Kielcach wiało, nie wyłącznie w okolicy PKP, ale to były doskonałe wakacje, fantastyczne dwa tygodnie w stylu „Polska magiczna” i dlaczego się zachwycać wyłącznie Toskanią, skoro Podkarpacie jest porównywalne. Tak, wieszczę Podkarpaciu karierę Toskanii, Podkarpackie ma ów nieuchwytny klimat i nastrój, jest tam i koloryt lokalny, i duch. Mogłabym tę myśl rozwijać, rozpisując się nad ludźmi, krajobrazami i zabytkami. Ale zamiast rozwijać – pokażę obrazki.
Trzeci tegoroczny warunek brzegowy – moja noga w ortezie – nas ograniczyła w peregrynacjach do miejsc, do których da się dotrzeć kuśtykając (więc eksplorację szlaków w Górach Świętokrzyskich i Bieszczadach zostawiliśmy na kolejne wakacje). A i tak mieliśmy zajęcie każdego dnia, więcej – mówiąc prawdę, zabrakło nam dni. I wszyscy wrócili zadowoleni. Nieletni ze smakiem raczyli się wystawami i muzeami (a mają tam muzea bez filcowych kapci), nas – zaskoczyło dość niespodziewane odkrycie, że południowo-wschodnia Polska jest aż taka. TAKA.
***
Na dobry początek foty z Oblęgorka. Oblęgorek leży pod Kielcami ;)
Na zdjęciu – prawym – Henryk Sienkiewicz z dziećmi, na lewym autorka blogaska w
porównywalnej sytuacji. Jak widać, autorka jest o głowę wyższa od Henryka
Sienkiewicza, to jednak niestety o niczym wzniosłym nie świadczy.I tak oto udało mi się inteligentnie otworzyć, rozwinąć i zamknąć notkę nawiązaniem do pisarza ;)
***
Poniżej: Krosno, Zamek w Krasiczynie, zielone wzgórza nad Soliną i Łańcut.
my eksplorowaliśmy w tym roku północny-wschód z metą w Wigrach. Białowieża, Wigry, Stańczyki, Sejny i szlak tatarski - bardzo ciekawe rejony.
OdpowiedzUsuńz wakacjami mamy podobnie - też autem (ew. autem + promem) i różne ciekawostki po drodze. i przemieszczamy się co kilka dni (tydzień w jednym miejscu to maksimum). a dodatkowo założyliśmy sobie jeszcze, że Polska i zagranica na zmianę. bardzo chciałabym, żeby chłopcy poznali swój kraj.
wstyd się przyznać, ale wielką białą plamą na mapie naszych podróży jest Wielkopolska. ale wszystko przed nami!
a - dla chłopaków jest jeszcze jeden warunek, żeby wakacje były super - muszą być pod namiotem :) inaczej się nie liczy..
=> bojulia: ale fajnie :)
Usuńpółnocny-wschód Polski zjechaliśmy z nielatami tylko do Olsztyna, to, o czym piszesz, jeszcze przed nami.
a będąc w Wielkopolsce daj znać!
My Wybrzeże, zachodnie, trochę plaży, ale też pogranicze, Polska i Niemcy, kurorty cesarskie i miasta hanzeatyckie :).
OdpowiedzUsuńAle tak tylko mi się przypomniało zdanie z dawnej notki o wakacjach w Bułgarii, gdy jeszcze tylko NC był - takich właśnie chyba piasek, woda, piasek, woda, babki - "i przeżyliśmy wakacje życia" :)
Zdrówka nodze życzę, mój mąż załatwił sobie coś takiego w czerwcu, ale on miał gips prawie miesiąc, potem już ortezę doraźnie.
=> cypisek: momentami się wręcz obawiam słoniowej pamięci czytelniczek blogaska :)
Usuńi pozdrowienia dla męża, miesiąc w gipsie to kawał czasu.
zimno! Ty byłaś u mnie! i nic się nie chwaliłaś!!!
OdpowiedzUsuńbaranów sandomierski?
jeju ale czad! ja wiem! podkarpacie to bajka! uwielbiam tu mieszkac :)
jechaliście przez st. wole? :D
=> rzufik: przez Stalową nie, ale w pobliżu byliśmy, w Sandomierzu.
UsuńPowiem krótko: Polska jest PIĘKNA!
OdpowiedzUsuńOd paru już lat oprotestowałam wyjazdy zagraniczne (z różnych powodów) i jeżdżę po Polsce. Zakątków godnych uwagi jest naprawdę całe mnóstwo. I każdy rejon ma swoje perełki. W każdym idzie znaleźć rzeczy intrygujące i piękne, i często zaskakujące :-)
=> Jana: zaskakujące i nie zatłoczone. uwielbiam.
UsuńZgadzam się. Południowo-wschodnią Polskę zwiedzałam z mężem w czasach przed-dzieciowych. Zachwycił nas Zamość, Przemyśl (mąż dłuuugo ćwiczył wymowę ;), Lublin, Krasiczyn. Piękny skrawek ziemi. Na pewno kiedyś tam wrócimy.
OdpowiedzUsuńFidyrytko
=> Fidyrytko: w ogóle, tamtejsze realia wydają się jakieś prawdziwsze. bardziej wyraziste.
UsuńPiszcie mi tak! Ja z tych prawdziwszych, bardziej wyrazistych realiów jestem:)
UsuńMam nadzieję, że na Zameczku w Łańcucie miło spędziliście czas:))a byliście w środku? Widzę, że Ernie storczykarnia przypadła do gustu:) do Rzeszowa rzut beretem, a tam też fajny ryneczek i podziemia do obejrzenia, więc zapraszamy na podkarpacie ponownie:)))
OdpowiedzUsuńagawi
Plan "poznaj Polske" wdrazamy i my.
OdpowiedzUsuńZaczelo sie od od tego, ze dawno temu, po slubie z Goldiem, zrobilam eksperyment. Ruszylismy, jak para turystow, na zwiedzanie mego rodzinnego miasta, w ktorym od urodzenia mieszkalam stale przez 19 lat a potem okresowo. Wydawalo mi sie, ze znam tam kazdy kat, a okazalo sie, ze niespodzianek bylo calkiem sporo. I caly czas odkrywam w nim nowe.
Kraina lat dziecinnych to Kaszuby i wzgorza Szymbarskie i krag jezior Radunskich. Takiego lasu nie spotkalam nigdzie indziej w Polsce, choc grzyby tropilam w roznych zakatkach.. Pamietam jak dawno temu zabral mnie na stopa konny woz mleczarski. Siedzialam obok dwoch facetow i za cholere nie rozumialam co do mnie mowia.
Zanim otworzyli autostrade A1 do Torunia poznalismy ziemie dobrzynska i chelminska. Dolina Wisly w dol od Torunia i okolice. Krzyzacy i te sprawy. Zamki ukryte na jakims zadupiu, odkryte przypadkowo, gdy sie zboczy z glownego szlaku.
A Chelmno ma haslo reklamowe: Najpiekniejszy widok na Swiecie:-)
Polska poludniowo-wschodnia ledwie na razie dotknieta: Zamosc, Majdan Sopocki i okolice. Cudne!!!
A tak naprawde, to kazda kraina ma swoj urok, tylko trzeba uciec w bok od glownych zatloczonych atrakcji i zatrzymac sie na jakims zadupiu, i miec czas: na sluchanie i patrzenie.
Wiecie jaka fajna jest gwara lowicka? Istnieje Mazowsze poza Warszawa:-)
Priorytety mam podobne, a tak się składa, że i kielecczyznę odwiedziliśmy w tym roku. No i się pochwalę, że kolejny raz z dzieciakami wakacyjnie eksplorowaliśmy... Poznań i okolice:)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńcieszę się, że byłaś w Kielcach - moim mieście, i tak, zgadzam się - turyści są w stanie zobaczyć więcej szczegółów niż my tubylcy ;)
a Sienkiewicz mojego wzrostu niestety :(
pozdrawiam
Agnieszka
Zimno,
OdpowiedzUsuńnie mogę się powstrzymać, żeby Ci nie powiedzieć, że w jednej z uwiecznionych na zdjęciu krośnieńskich kamieniczek mieszka moja własna siostra!
:)
Dziwnie, kiedy się nasze światy spotykają :)
no my w tym roku w ogóle bajerancko- dwa tygodnie na zadupiu- basenik dmuchany, słońce, nic się nie dzieje, jeden dzień deszczu- z babcią. spokój, wyciszenie... potem tzy tyg na Ukrainie- pociąg, autobus, marszrutka, narażanie życia:)- 36 godzin w jedną stronę, ale też było warto. miejsca, gdzie jeszcze nie dotarła unia europejska i nie kazała wszystkiego zlinijkować. i było morze i jeziora i góry.
OdpowiedzUsuńi zgadzam się. Polska jest piękna. ciekawa.tylko pogoda mnie dobija- w sensie, że ta niepewność- będzie padać, nie będzie...
a Krym, dziki trochę, ale słoneczny. codziennie. i te pomidory, łoooooo. i owoce morze- żarłam trzy razy dziennie- u nas bym zbankrutowała.
jeżeli ktoś chce namiar na sympatyczne miejsce w Eupatorii. Bakczysaraju- trochę inne standardy- na mejla zapraszam - panirok@op.pl.Polecam Ukrainę, jakboganoga:)
p.s. a jak nielaty w zwiedzaniu? bo ja czasem się zastanawiam, na ile TO wszystko, co im chcę pokazać, jest dla nich interesujące, np. podczas 5 godziny zwiedzania pałacu chanów.....
łolka
Jeśli Kielce to Podkarpacie, to Bydgoszcz to Pomorze, no ale Łańcut i Solina to już te klimaty ;)) Przejeżdżaliście też przez Sanok? (polecam skansen i prace Bekińskiego)
OdpowiedzUsuńmonika