Wyciągnęłam motek beżowej bouclé z górnej półki w szafie i Erna
szydełkuje, siedzi na łóżku po turecku i dzierga łańcuszek. Łańcuszek najpierw ma
metr, dzisiaj ma już półtora, dwa metry, rośnie piorunem a włóczka się kurczy
(co znaczy, że już, teraz - dalekowzrocznie antycypuję hałaśliwy kryzys na
temat ostatnich centymetrów nici i już, teraz się go boję).
- Mamo, a kiedy mnie nauczysz robić sweterrrków? – pyta Erna swoim hiperpoprawnym
polskim, swoim dźwięcznym, wibrującym errr.
- Mamuś, a kiedy mnie nauczisz jeść tych kiełbasków? – pyta Silny i wywleka z
lodówki pęto zwyczajnej niewędzonej.
Ależ już was, dzieci, nauczam.
- No to dalej! – przynagla Silny.
Równie dobrze umiem jeść wędlinę, jak dziergać półsłupki. Kiedyś praktykowałam,
ale rzuciłam dawne nałogi.
Tymczasem – jest środa.
Minęła dwudziesta i bęben maszyny losującej wskazał zwyciężczynię pierwszej
odsłony konkursu o książkę sponsorowaną przez Świat Książki. Tadam.
„Projekt: Matka. Niepowieść” goes to
katachreza.
Proszę Panią katachrezę o doprecyzowanie koordynat odbioru/doręczenia
nagrody.
Ujęła mnie ta opowieść. Zresztą, nie tylko mnie – Wam też się podoba. I myślę,
że to w ogóle dobry pomysł, żeby ciężar wyboru przenieść na Was, Drodzy
Państwo, na czytelników bloga.
Dzisiaj druga odsłona turnieju.
Druga książka ze sterty na półce będzie w zamian za pięć zdań na temat
„Od kiedy jestem rodzicem, to …” (zauważcie, jak poprawny politycznie jest ten konkurs i nie skierowany
wyłącznie do matulek ;)))
Termin: piątek, 8 marca, godz. 20 czasu blogspot.
Na najlepszy tekst proszę głosować pod
komentarzami.
Plusem, wykrzyknikiem, czymkolwiek - do piątku, 8 marca, 22:00.
I mimo, że rozumiem irytację nie zalogowanych na google, nie będę uwzględniać
głosów anonimowych. Zachowajmy maksimum fair play.
Wracając natomiast do katachrezy – co ja za to mogę, że można mnie kupić piękną
frazą? Zachwycającą formą? Porywającą opowieścią? (I tak, wiem, katachreza
wygenerowała znacznie więcej zdań, niż pięć regulaminowych. Ale niech jej to
będzie odpuszczone.)
W kwestii natomiast poglądów, to wbrew temu, co twierdzą złe języki dopuszczam
do siebie świadomość, że można mieć różne od moich (… i być porządnym
człowiekiem, he he). Obawiam się jednak, że nie umiem zrobić takiego mentalnego
mostka, żeby do mnie dotarł argument, że przestrzenią publiczną, podkreślam
PUBLICZNĄ, więc z definicji WSPÓLNĄ powinna rządzić reguła „o(d)gradzajmy się,
bo JA potrzebuję spokoju”.
Bo MNIE boli głowa.
I w tym momencie pojawia się Silny, nadbiega truchtem na niecierpliwych
nóżkach.
- Mamsiu, - rzecze – mamsiu – i aż go zatyka od wagi pytania, które mu się
kluje. – Mamsiu, a czemu … czemu w ogóle … Mamsiu, a po co jest człowiek?
I z tą ważką kwestią zostawiam Państwa.
Oraz z konkursem ;)))))
"niecierpliwe nóżki", powiadasz .... Julia, lat prawie 3 twierdzi, że ma "szybkie nóżki" oraz "nóżki gilgotne", a jesli chodzi o "nauczysz mnie robić sweterków", to pamiętam, gdy parskaliśmy przy "Mamo, już się wyśpiłam"
OdpowiedzUsuńkatachreza, gratulacje! :o)
=> Poranna: moje też "wyśpiłam/wyśpiłem"!!!
UsuńO rany. Dziękuję! Zimno & Czytelnicy, ekstra wyróżnienie! Zimno, naciągnę Cię na autograf? :-) Czy to podpada pod gry hazardowe? ;-)
OdpowiedzUsuńCzuję się jakbym napisała Hello world, a świat odpowiedział. Boże. Wy mówicie :-)
=> katachreza: khekh, tak zwany autograf jest w pakiecie ;)))))
Usuńi jak sama widzisz, wybrano Cię przez aklamację. tzn. Twój tekst :)
Należało się. :*
Usuńzdecydowanie! gratuluję i cieszę się, że przez ten tekst trafiłam na fantastyczny blog:)
UsuńKonkurs: W takich chwilach żałuję, że nie mam potomstwa. Na domiar złego...niebawem stuknie mi 30tką po plecach (widmo przekleństw i knajpowych gett nade mną ciąży). Jak tu żyć? No i po co jest człowiek?
OdpowiedzUsuń=> bebeluszek: jeju! głosuję na Ciebie!
Usuń:)))
(przekonałaś mnie wizją podeszłej trzydziestki ;) )
Odkąd jestem matką: rozciągnął mi się kostium na brzuchu, dzięki czemu wyluzowałam pośladki, wyrosły mi kły, którymi czasem błyskam i rysuję podłogę, pojawiła się wirtualna para rąk i myślenie paralelne. Innych zmian nie pamiętam, wszystkich serdecznie nie żałuję a katarchezie gratuluję.
OdpowiedzUsuńskoro "aklamacja", to ja tu zostawiam swój głos! za uśmiech :)
UsuńZależność pomiędzy kostiumem a pośladkami podoba mie się, więc głosuję
Usuńmie też. i głosuje też
Usuńjeste matko :)
zagram sobie przy okazji troche na wysublimowanym poczuciu estetyki wypowiedzi prowadzącej :)
a moje obydwa potomki wołają z samego rana "kobutkaaaaa mamaaaaa"
pozdrawiam ciepło , zimno :)
+ :)
Usuń:)
UsuńBardzo dziękuję:) Moja wirtualna para rąk z wielką przyjemnością sięga po ten egzemplarz z dedykacją i autografem.
UsuńTo ja Cię czytam, wyczekuję, unoszę się w zachwycie nad poranną kawą (bo bardzo ze sobą współgracie) a tu konkurs dla matek? Wyłącznie matek? A dla matki, która nadal szuka odpowiedniego ojca? ;) Matki chrzestnej, matki kotu po sterylizacji? Matki sterty niewyprasowanych ciuchów...Zaczynam się pogrążać, wiem, wyprasuję, ale najpierw znajdę tatę dla przyszłego małego mmm ;)
OdpowiedzUsuńMoja mama tak samo mnie oszukała z robieniem na szydełku. Łańcuszek i nic dalej. Dwadzieścia lat później nauczyłam się sama. Żeby jej pokazać, niech wie! Że z internetu się da, nie tylko z pokolenia na pokolenie!
A to ja głosuję tu. Za ten łańcuszek, bo miałam tak samo :D:D:D
UsuńOdkąd jestem matką mam permanentnie wywalone na rzeczy mało istotne (jak czysta podłoga, opinie dowolnych osób na mój temat, czy skarpetki do pary).
OdpowiedzUsuńOdkąd jestem matką przejmuję się sprawami o życiowym znaczeniu, jak krzywo obcięty paznokietek, symetria fałdek na udkach i cień rzęsy na policzku.
Odkąd jestem matką mam męża, który jest ojcem.
Odkąd jestem matką daję się prowadzić małą rączką w zupełnie nieznane mi, nieodkryte krainy.
Odkąd jestem matką wiem, że zmieniam świat.
To ja na Wiewi00rę glosuję :D
UsuńOczywiście języki inne niż zimne są złymi językami. I porządnymi tylko z metką hehe.
OdpowiedzUsuńA czy dopuszczasz mostek, że w miejscach publicznych, publicznych, więc z definicji podlegających normom powinni się znajdować ludzie, którzy te normy znają adekwatnie? Chcę posłuchać jazgotu "mama mama mama", idę do piaskownicy, chcę zjeść bez jazgotu, idę do knajpy, chcę obejrzeć sztukę, idę do teatru.
I ciebie NIGDY głowa nie boli? Łał. :D
odkąd jestem matką... to ja nie od ZAWSZE nią jestem??? to było jakieś inne ja? sprzed??? nie pamiętam...
OdpowiedzUsuńto samo mogłabym napisać więc głosuję na kolorki :)
UsuńIgusia ma również zaczyna robić łańcuszki hihi a ja już mało bo pamiętam
OdpowiedzUsuńi chętnie wzięłabym udział w konkursie, gdyby książka właśnie do mnie nie szkła:)
Odkad jestem mama bis:
OdpowiedzUsuń1.doba to po prostu 24h,bez jasno okreslonego podzialu na dzien i noc,a jej jedyne dwa w miare stale punkty to wyjscie starszej corki do przedszkola a jej taty do pracy-godz.8 rano oraz godz.21-rybka Minimini idzie spac,a starsza domaga się utulania i usypiania.
2.Ktos (za pewne sasiedzi)regularnie podrzuca mi pranie.Niemozliwe,zeby 4-osobowa rodzina TYLE ciuchow brudzila!
3.Wyje z powodu braku czasu na czytanie!!!!Marze o tym,by przeczytac choc z 10 stron ksiazki albo chociazby jeden artykul w tzw tygodniku opiniotworczym...bez trzech przerw na bujanie,wkladanie smoczka,ktory wypadl i glaskanie po brzuszku
4.Staram się nie odmozdzyc (choc czasem mam wrazenie,ze nie mam już mozgu tylko wate nasiaknieta dziwnie ciezka ciecza)
5.Mam nowe (po:"Tylko wariaci sa cos warci")zyciowe motto, ktore kilka razy na dobe powtarzam jak mantre: "Jestem oaza spokoju, pier**** kwiatem lotosu..."Itd...
countrygirl... brakuje czegoś optymistycznego na koniec, co sprawi, że jednak czytający nie pozostanie w przekonaniu, że macierzyństwo to najgorsze, co Cię w życiu spotkało. Chyba, że jednak tak.
OdpowiedzUsuńMacierzynstwo nie jest ani najlepsza,ani najgorsza sprawa,ktora mnie spotkala.To naturalny (dla mnie) stan,w jakim się w pewnym momencie zycia znalazlam. Najlepsza "rzecza" sa moje dzieci,moj maz, ale nie macierzynstwo jako takie. Bo to zbitka uczuc i emocji.A to,co się dzieje teraz na szczescie jest faza przejsciowa,podobnie jak to mialo miejsce niespelna 6 lat temu. A odkad jestem mama,wiem co jest w zyciu wazne a co nie i czym się przejmowac a co nie jest warte moich mysli. PS.i czemu ja się tlumacze Anonimowi??????
UsuńOd kiedy jestem rodzicem, to... WSZYSTKO CO OD TEJ CHWILI POWIESZ I ZROBISZ LUB NIE POWIESZ I NIE ZROBISZ MOŻE BYĆ UŻYTE PRZECIWKO TOBIE ;)
OdpowiedzUsuńDobre:DDD
UsuńMaryjan najlepiej!!!
UsuńMaryjan rulez!
UsuńTu jestem sercem!:) Stoję za Maryjanem.
UsuńSerce mówi TU, stoję więc za Maryjanem.
UsuńTak się składa, że za anonimowo tez pisze człowiek, nie pies ani też kot, ani nawet szympans, choć może by i umiał, więc nie rozumiem tego poczucia wyższości ( tak interpretuję ostatnie zdanie okraszone nadmiarem znaków zapytania) - zalogowanego użytkownika wobec anonima, może ktoś nie ma czasu/ ochoty się logować - to umniejsza jego wartość jako internauty? Po drugie, czy ktoś wymagał tłumaczeń? Stwierdziłam tylko fakt, że Twoja wypowiedź brzmi smutno i dołująco, a skoro napisałaś co napisałaś... cóż, nikt nie zmuszał. Z pozdrowieniami - Magda.
OdpowiedzUsuńUmniejsza.
UsuńWstaję rano bez zastanowienia, czy mi się chce, bez wahania, czy podołam.. Siły mam w sobie cudownie namnożone, po jednym egzemplarzu dla każdego w pakiecie z miłością. Drżę nad stłuczonym kolanem i trzęsę się od szlochu, wzruszeniem targana nad wydzierganą laurką.
OdpowiedzUsuńRosnę w sobie z każdym nowym centymetrem, kolorową kredką na framudze drzwi wyrytym.
Codziennie uczę się nowych relacji i zasady ruchu poznaję, by przez trudne skrzyżowanie dojrzewania z dzieciństwem bezkolizyjnie przejechać.
I dopiero odkąd jestem matką, wiem co znaczy kochać tak, że w razie potrzeby oddać życie to mało.
Wreszcie jakiś powiew nadziei z tego odmętu macierzyńskich płaczów...
UsuńTak tylko sprawdzam czy już się odanonimowałam....
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tu trafiłam. Pozdrawiam.
Sprawdzam czy się odanimowałam i coś mi nie idzie. Straszne jestem tak zmęczona i nie wyspana, że mam problem z takimi prostymi czynnościami. A jeszcze tak nie dawno pisałam projekty unijne dla firm. Mam nadzieję, że mi się uda za nim moja trzecia pociecha zbudzi się po swojej 20 minutowej drzemce...
OdpowiedzUsuńUdało się, uff, nie jest jeszcze ze mną tak tragicznie. Napiszę wieczorem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZimno, zimno, zimno zaczęłam czytać Twojego bloga od niedawna, od białego gówna co z nieba leciało a jutro znowu ma lecieć i znowu zimno, zimno, zimno. Tchnienia lata... bo zwariuję...
odkąd jestem matką to... niepokój mnie nie opuszcza i już nigdy nie opuści... niepokój o małe lub większe... o zachowanie równowagi między nakłanianiem i odpuszczaniem, czasem zagospodarowanym i wolnym, jedzeniem słodyczy i jedzeniem piramidy żywienia... o zachowanie równowagi w byciu matką dorosłego faceta i malutkiej dziewczynki... ciągły niepokój czy będą szczęśliwe, czy będą zdrowe, czy moje wybory i decyzje są dla moich dzieci dobre...
OdpowiedzUsuńodkąd jestem matką to... kocham moje dzieci miłością o jakiej istnieniu nie miałam wcześniej pojęcia...
Od kiedy jestem rodzicem, to...
OdpowiedzUsuń...wiem o sobie więcej niż kiedykolwiek.
...w dużej mierze nadrabiam to, czego mi brakowało, gdy sama byłam dzieckiem.
...bardziej rozumiem swoich rodziców.
...nie mogę sobie pozwolić na podróże, o jakich marzę.
...nie narzekam na brak towarzystwa, nawet w toalecie ;)
W sumie dobrze sobie zadać takie pytanie i bez konkursowej okazji :)
Moja Zuzia, rówieśnica, mniej więcej, Silnego, po usłyszeniu od taty, że "Jak będziesz chciała coś wiedzieć, to przyjdź i zapytaj", wystrzeliła od razu z grubej rury: - Po co są ludzie?
OdpowiedzUsuńWspólnota pokoleniowa? ;)
Tak naprawdę, to nie wiadomo po co są.
OdpowiedzUsuńŻadnego sensu w istnieniu ludzi nie widzę.
Są teorie mówiące, że człowiek jest tylko nośnikiem genów.,
ale nie wiadomo w jakim celu te geny są przenoszone.
Silny zawarl w swoim pytaniu sens wszystkiego, bo po COS jednak tu jestesmy. Chyle czola!! :) Serdecznie pozdrawiam, Jolanta
OdpowiedzUsuńTo nie jest sprawiedliwe. Nie umiem sklecić nawet kilku zdań, takich by nadawały się "do ludzi". Jestem matką 3 chłopaków. Baaaaardzo chciałabym mieć tą książkę...
OdpowiedzUsuńMoje macierzyństwo trwa 2755 dni... dzięki moim trzem kobietką tej zimy ulepiłam trzy bałwany, dwa razy ślizgałam się na pupie, dzisiaj byłam motylem a chwilę później Indianką, dalej huśtam się na trzepaku i gram w gumę, buduję szałasy i piję herbatę z trawy...
OdpowiedzUsuńPrzekraczam granicy i wspinam się na szczyty, o których nikt mi nie powiedział a i tak pewnie bym nie uwierzyła... napisałam pracę licencjacką w tempie posądzającym mnie o plagiat, prace magisterską na toalecie bo tylko tam w nocy była cisza a ja nikogo nie budziłam stukaniem, milionowe projekty o dotację dla ważnych tego świata przy księżycu, który oświetlał głowę mojej córki chorującej na jelitówkę, wybudowałam dom w dziewięć miesięcy z dwójką pod ręką i trzecią pod sercem...
odkryłam uczucia o których nie śniłam, piękne jak twarz dziecka, szczęście niewypowiedziane, dumę nie tylko z własnych osiągnięć, poczucie wspólnoty a właściwie stada, niestety nauczyłam się krzyczeć, płakać do poduszki, tupać nogami i trzaskać drzwiami, ciągle chcieć więcej, być niespełnioną, zmęczoną i zniechęconą, nie wiedzieć kim jestem i czego chcę, być sama, samotna... homo matka sapie...
Zaskoczyło mnie podejście do matek, matek do matek, matek do innych...ciągłe ocenianie mnie, mamy, kobiety, żony, przez życzliwych i innych, przez siebie samą, zawsze źle, nie tak, inaczej... bądź z dziećmi, idź do pracy, żłobek, no co ty, jeszcze w domu jak możesz...
Odkąd jestem mamą czasami czuję się jak Bóg, mogę wszystko, przekraczam ludzką wytrzymałość... boję się, że mogę je stracić, coś zaniedbać tak jak wtedy gdy straciłam drugą ciążę... widzę oczy mojej córki gdy ze strachem żegnała mnie, gdy po raz kolejny jechałam do szpitala w trzeciej ciąży...
gdy leżałam sama w sześcioosobowej sali z pięcioma pierworódkami i ich mężami, młodsza od nich wszystkich na zadane pytanie < jak to jest ? > z uśmiechem na ustach odparłam < tego nie da się od tak określić, cieszcie się bo to niezwykły czas i taki już się więcej nie powtórzy > pogłaskałam mój brzuch i ze smutkiem pomyślałam o moich dwóch starszych córkach, które tego dnia przygotowały przedstawienia z okazji dnia mamy... jak to jest - nierzeczywiście, abstrakcyjnie, po prostu wciąż się dziwię, że jestem rodzicem, że mam trzy córki, bo przecież tak nie dawno, wkurzałam się na mamę, że muszę wieczorem iść spać gdy się najlepiej bawię z bratem, że zima jest fajna i chorowanie też, bo nie trzeba nigdzie iść a mama taka kochana, zmęczona.. nie, chyba nie...
Aqua, dzięki, głos na Ciebie :)
UsuńAqua, masz moj głos :-)
Usuńi mój:)
UsuńGłosuję (choć wciąż anonimowo) na Aquę
UsuńAga
Mam to samo, utożsamiam się , podziwiam, przytulam . Jestem ZA .
UsuńWiem, że niezalogowny nie bierze udziału, ale nie mogę się powstrzymać:
OdpowiedzUsuńOdkąd jestem matką, mam kalendarz w głowie i wiem, że znów nie dam rady zrobić pazurów...
gaga
ale przecież jesteś zalogowana! :)))))))))))))))
Usuń... Znam pięć nowych smaków: bezwarunkowej miłości, dnia po przecinku snu, siły ponad miarę, radości z dupereli i ten najistotniejszy, kiedy wiem, co to znaczy oddać za kogoś życie
OdpowiedzUsuńinne smaki zbladły, no może łaskotał podniebienie ten, że mogłam czytać książki na głos i zaraziłam "pasją" kolejne pokolenie ;)
Od kiedy jestem mamą, odkryłam równoległą rzeczywistość zupełnie mi nieznanną przed... Od kiedy jestem mamą, coraz trudniej jest mi nosić inne "gęby"... Od kiedy jestem mamą, niespodziewanie odkrywam swoje dzieciństwo...Od kiedy jestem mamą, kocham jak nigdy nie kochałam...
OdpowiedzUsuńMając w zanadrzu same banały, postanowiłam zwiększyć udział głosów męskich w tej rozmowie, i zadałam to pytanie mojej drugiej (?) połowie, niestety, odpowiedział również mało oryginalnie, acz jak na faceta nietypowo "to kocham jeszcze bardziej" :)
OdpowiedzUsuńodkąd jestem rodzicem ... zdałem sobie sprawę, że dla tych dwóch małych istot, którym dałem życie wraz z ich mamą - jesteśmy całym światem. Patrzą z bezgraniczną ufnością na wszystko co robimy a gdy coś jest nie tak, szukają naszego wzroku i naszej dłoni. Jesteśmy potrzebni naszym dzieciom w takiej samej mierze, jak one są potrzebne nam. To piękne doświadczenie.
OdpowiedzUsuńDołączam się do konkursu i przeklejam tekst z mojego bloga www.parentingowy.com / "Projekt ..." czytałam więc tak pozakonkursowo ;)
OdpowiedzUsuń"Matka też się rodzi"
Często jest tak, że ludzie wolą góry lub morze. Ja wolałam morze, ale to góry uzależniły mnie jak narkotyk, stały się moją karmą. Mieszkałam tam ponad 5 lat i pracowałam prawie do końca ciąży. Praca intensywna ale życie SLOW.
Czytałam ostatni post Anjami i pomyślałam sobie, że różne, czasem pojedyncze czynniki, silnie wpływają na to jakimi będziemy rodzicami. Ja – mama – narodziłam się właśnie tam! Dzięki niezmąconej nadmiarem bodźców harmonii ducha i ciała, jaką przez te lata miałam okazję w sobie odnaleźć, jestem mamą o dużych pokładach spokoju, pewności siebie, cierpliwości, empatii. Dzięki takiemu mojemu prywatnemu “powrotu do natury” potrafię widzieć więcej, słuchać bardziej, podążać lepiej.
Co robiłam tam? Powinnam raczej napisać: czego nie robiłam? W końcu 5 lat to kawał życia. Ale dzisiaj pamiętam o tym i to mi w duszy gra…
Tam syciłam zmysły krystaliczną przejrzystością powietrza jaka zdarzała się czasem przed deszczem. Tam wsłuchiwałam się w nocną ciszę, dosłownie na własnej skórze czułam potęgę natury podczas częstych burz (latem nawet codziennie), gdy przy każdym grzmocie odbijającym się echem po kotlinie, trzęsło drewnianą chatą. W środku nocy, co kilka sekund, robiło się jasno jak w błysku fleszy, a huk sprawiał, że nie słyszałam swoich myśli. Co tu mówić o spaniu… Zimą, gdy burz nie było, wpatrywałam się nocą w niebo, a gwiazdy świeciły jakby mocniej odbijając swój blask od śniegu. I było ich jakby więcej.
Uwielbiałam budzić się rano, bo pierwsze co widziałam, to górujący, niezłomny i niewzruszony szczyt górski, który przy całej swojej stałości codziennie wyglądał inaczej. Uwielbiałam jeść śniadanie na tarasie i delektować się nie tylko smakiem ale i widokiem jednocześnie. Biegać codziennie tą samą, bezludną trasą… pod górkę, z górki, pod górkę, z górki… Latem jeździć kabrioletem wąskimi, krętymi drogami bez barierek spoglądając w dół leśnych przepaści. Czuć było wtedy zapach mało jeszcze zmąconej na tamtych terenach przyrody. Muzyka z “Into the wild”, mix aromatów pochodzących z wszechobecnych roślin, strumieni, a do tego szczypta pachnącego, górskiego wiatru we włosach…
Dziś mam ten dzień, w którym tęsknię do moich gór, w których znalazłam siebie…
eeee, nie doczytałam słowa "to", przeczytałam tylko "od kiedy jestem rodzicem" / proszę jednak nie publikować poprzedniego ;)
OdpowiedzUsuńprzepraszam, nie spełniłam prośby, nie mogłam nie opublikować, bo to bardzo ładny tekst.
UsuńDrogie Zimno, a tak bez udziału w konkursie po sąsiedzku, mogę liczyć na egzemplarz "Projektu"? Jesteś w spisie obowiązkowych lektur na moim blogu, nawet Erna sama z książką bezpiecznie przejdzie na pasach na drugą stronę naszej ruchliwej ulicy...Proszę i zapewniam o niezmiennej życzliwości, Karuzela
OdpowiedzUsuńOdkąd jestem matką wiem, że aby ocalić swoje dziecko zrobi się wszystko. I że nie są to puste słowa, frazesy w rodzaju: "Kocham cię nad życie", wypowiadane setki razy w życiu. Zrobi się wszystko. Dosłownie i bez przenośni. Wszystko. I że jak trzeba więcej, to się też zrobi.
OdpowiedzUsuńOdkąd jestem matką wiem, że gdy na matkę nadejdzie zła godzina i choroba, nie choroba zwykła, banalna, do wyleczenia w tydzien za pomoca syropu i tabletek do ssania, ale taka, z której się nie wychodzi, to, ignorując Oficjalną Medycynę i Poważnych Panów Profesorów Pochylających Się Z Troską, bierze się z życiem za bary i walczy jak lwica, ma się bowiem tu, na ziemi, kotwice, których siłę Oficjalna Medycyna niesłusznie lekceważy. I że, uczepiona tych kotwic, czasem matka dokonuje cudu.
Mimo tego, że czasami wychodzę z domu i nie tęsknię, czasem mówię proszę, weź je stąd, zrób coś, bo zwariuję, zamorduję je albo siebie, czasami marzę tylko o tym, by się wyspać i by być sama, czasami mam ochotę tylko krzyczeć, albo płakać, albo już nie mam siły krzyczeć, czasami myślę ze zgrozą, że to weekend, ferie, wakacje, i one nie wyjdą z domu do żadnej szkoły, żadnego przedszkola, mimo całej ciemniejszej strony macierzyństwa, którą znam od lat, i nigdy nie udawałam, ze jej nie ma.
Wiem, że dla swojego dziecka zrobi się wszystko, i że znajdzie się w sobie siły, których istnienia (o posiadaniu na własność nie wspominając) nie potrafiło sie przedtem nawet wyobrazić.
Matka stałam się dwa razy - po raz pierwszy 16 lat temu oraz po raz drugi rok temu. Matką jestem od zawsze. Od kiedy jestem matką to mam kły i pazury aby torować moim młodym drogę. Od roku natomiast mam puszysty ogon, którym próbuję odegnać synkowe troski, powachlować gdy mu gorąco, przykryć gdy mu chłodno, otulić gdy tego potrzebuje. Od kiedy jestem matką świat stał się ciekawszy a zarazem bardziej bolesny. Nigdy nie dźwigałam tylu ambiwalentnych uczuć. Swoje dzieci chcę schować, swoje dzieci chcę wypuścić - bez przerwy w mojej głowie i strach i szczęście niebywałe.
OdpowiedzUsuńZa książkę dziękuję, juz sobie kupiłam, czekam na odpowiedni moment aby ją smakować.