piątek, 18 lutego 2011

1.958

nieoczekiwany pożytek z pisania bloga – pod notką niżej o głośnym nowoczłowieczym słyszeniu jedna z czytelniczek napisała: głośniejsze słyszenie jest objawem wciągniętej trąbki słuchowej, przy zatkanym nosie organizm resorbuje tlen z przewodu słuchowego i tworzy się podciśnienie plus mikroklimat do wylęgu beztlenowców (stan zapalny) mucofluid i dmuchanie nosa pomoże :) zdrowia! u nas też szpital :)
po pierwsze – dzięki za poradę! zarejestrowałam, utrwaliłam ;)
po drugie – to była pouczająca lekcja, że warto czasami zaufać dziecku, a nie własnym intuicjom laika.


-------------------------------------------------


- Mama, - Nowy Człowiek się schyla nad kolorowanką, pokrywa gęstą siatką kresek sanie Białej Czarownicy i wygiętą sylwetkę Edmunda. – mama, a ja mam objawy ... – Nowy Człowiek zastyga z uniesioną kredką nad kserem książkowej ryciny. – Mam objawy ... – znowu pauzuje. - Wiesz, że jest coś takiego.
Jesteśmy chwilowo cali w Narnii, wszyscy oczarowani magią świata po drugiej stronie szafy (aż wstyd przyznać, że ja dopiero teraz). Czytamy powieść, Nowy Człowiek gra w Narnię na komputerze, nawet Silny się wciągnął i uważnie słucha długich, niełatwych rozdziałów.
- Czego masz objawy? – pytam.
- Objawy. – powtarza Nowy Człowiek. –
Różnych rzeczy.
- Konkretnie?
– drążę. – Objawy ospy? Świnki? Różyczki? Objawy kataru? Objawy przemęczenia?
Nowy Człowiek, pożałowania godna ofiara matczynego niezrozumienia nadyma się, sarka pod nosem.
- Nie powiem jakich. – prycha.

Udobruchany bąka po jakimś czasie, że chodzi o objawy Pevensie, objawy wilka, objawy Ker Paravel. Objawy uzależnienia ;)


- A tu tu tu grzyweczke tjoche odświeżimy … - ćwierka Erna. Tapiruje palcami owłosienie Silnego, głaszcze miękkie pióra na ciemieniu, tarmosi dłuższe pasma nad karkiem.
Silny fuka.
- Yyy!Chce umknąć do ważniejszych zadań, do obsługi odkurzacza, do serwisowania drabiny.
- No co, no co? – Erna rozkłada ręce. – No co? Musisz bić ładny!
Y. Silny ma chwilę rekleksji. Zastyga. I nie rusza się z miejsca.


-------------------------------------------------


Wróciłam z dorocznego festiwalu blogowych zawiedzionych nadziei. I blogowego narcyzmu - nie bójmy się tego rzeczownika. Jurorka absurdalnych i offowych, Maria Czubaszek setnie rozbawiła publiczność bonmotem o czytelnictwie.
- Podobno mało osób w Polsce czyta, - rzekła. – na szczęście dużo osób pisze.
Buacha cha. Publika zawyła.
Bo - och, pisać, napisać, jaki to w sumie wysiłek. Trud i znój są w czytaniu, o czym się - nomen omen naocznie - przekonałam próbując uczciwe sprostać obowiązkom 1/3 jury kategorii bloga blogerów.
A później już tylko lans-trans, flesze i kamery. Scena, nagrody, fanfary, wywiady dla TVN i komentarze na Onecie.

[Czuję się moralnie umocowana, żeby się ponabijać z nadęcia, bo sama jestem jakąś jego częścią. Nie piszę ci ci ci. Piszę my. Byłam tam, prężyłam się do obiektywu.]

Prężyłam się, a w ubiegłym roku podskakiwałam ze szczęścia, chociaż przecież na trzeźwo myślę, że „istotne społecznie” są działania wolontariuszy Szlachetnej Paczki, a nie blogosfery.

Łakomie łykałam pyszne kanapeczki [a w ubiegłym roku zazdrośnie tuliłam statuetki], chociaż waga bloga roku nie balansuje się z nagrodą Nike.


O, blogoczytacze i blogopisacze, którzy w TYM jeszcze nie uczestniczyliście, zaprawdę mówię Wam - to osobliwa impreza.


Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
zdjęcia Onetu ze strony Bloga Roku 2010.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz