środa, 29 stycznia 2014

2.225 [O rozpoznaniu symbolicznym]


Trwa tryumfalny przemarsz Pomarańczowej Ramki przez internety, Ramka gwiazdorzy właśnie na demotywatorach [cel: gimbaza osiągnięty], ja, jej bezimienna matka-Frankenstein mogę się tylko cieszyć. Piję za powodzenie Ramki herbatę z cytryną.
Moja Pomarańczowa Ramko! Dżenderko ty moja! Karierko! 


To ten kolejny raz w życiu, kiedy czuję, że sława, uroda i fortuna są doprawdy w zasięgu ręki.
A później dzwoni budzik ---
i trzeba się zwlec z pościeli ;)))
Sny o potędze, któż z nas ich nie śni.

***

Tymczasem, parafrazując Mirona z „Tajnego dziennika” [a nie, że to tylko prozaiczne dziabdzianie o macierzyńskich udrękach]: fabuła współuczestnicząca.

Od dwóch tygodni ciągle dwoje jest chorych, permanentna infekcja.
Dzień w dzień, minuta w minutę któreś jęczy, inne ma gila.
Przebalowuję fortunę w aptece bez spektakularnych efektów.
Korporacje farmaceutyczne rosną w siłę przyssane do mojej portmonetki, gdybyż jeszcze mi od tego zdrowieli, przełknęłabym.
A tu kicha. Charczący kaszel i liczne wydzieliny.

Mojej narracji ja! ja! ja! nie ma.
Jest hot news, ile dawek mukofluidu wstrzyknęłam średnio na godzinę przez ostatnich czternaście dni do różnych nosów.
Wiele.
A ja! ja! ja!, w tych okolicznościach jednocześnie i ornitolog, i ptak z zaciekawieniem obserwuję atrofię własnego ja! ja! ja! w wielomacierzyństwie. To ciekawe. Serio.
Robię zapiski na mankietach.

***

Czytałam wczoraj notatkę z dyskusji w radiowej „Dwójce” - "O Matce Polce w ponowoczesnym kapitalizmie" (Bauman górą, też twierdzę, że zewnętrzne realia są coraz płynniejsze i znikąd już oparcia ani autorytetów).
Ale do rzeczy.
Kilkukrotnie wracałam do tego kawałka:

Dr Elżbieta Korolczuk, socjolog, współautorka książki "Pożegnanie z Matką Polką", przypomniała o historycznym pochodzeniu tego mitu. - Wydaje mi się, że w naszej obecnej rzeczywistości społecznej funkcjonują dwa punkty odniesienia do stereotypu Matki Polki - mówiła. - Z jednej strony mamy postromantyczny wizerunek, że Matka Polka to osoba, która dba o fizyczną reprodukcję narodu, sprowadza na świat kolejne pokolenia Polaków i Polek, ale też dba o reprodukcję kulturową, o język, edukację, kwestie religii. Ta wizja zakorzeniona jest w dyskursie nacjonalistycznym, w którym Matka Polka pojawia się w trójcy z Polonią i Matką Boską. Te trzy wyobrażenia kobiecości są bardzo mocno obecne w kulturze polskiej. Druga wizja pojawiła się w okresie PRL. To Matka Polka jako umęczona kobieta, która obładowana siatkami wraca do domu po pracy, musi ugotować obiad, uprasować ubrania, obsłużyć całą rodzinę i wszystko przygotować - opowiadała.

- Myślę, że te dwie figury łączy jedna rzecz - ciągnęła dr Elżbieta Korolczuk. - To nakaz poświęcenia i założenie, że owo poświęcenie jest altruistyczne, że wynika ono z głębokiej potrzeby serca. Dla wielu kobiet to rzeczywiście taka potrzeba. W założeniu jednak miały one otrzymywać w zamian pewien rodzaj szacunku, prestiż, symboliczne rozpoznanie ich roli. Praca macierzyńska i w ogóle praca domowa to jest przecież wielkie zadanie niezbędne dla funkcjonowania społeczeństwa. Wiele wskazuje jednak, że mimo tych poświęceń matka nie spotyka się z szacunkiem społecznym, nie przekłada się to także na jej emeryturę. Niestety żyjemy w systemie neoliberalnym, w którym jesteśmy oceniani na podstawie naszego sukcesu finansowego, a nie na podstawie sukcesu rozumianego np. jako dobre wychowanie dzieci albo dobre relacje rodzinne - dodała.




Czego oczekuję w zamian za fizyczną reprodukcję narodu?
Czego Wy oczekujecie?

Nigdy nie miałam złudzeń co do „prestiżu” bycia matką. Szacunek manifestujący się przepuszczaniem w drzwiach do windy mi niepotrzebny. Łapię się więc co najwyżej na „symboliczne rozpoznanie mojej roli”. Tak, zdecydowanie kręci mnie „symboliczne rozpoznanie roli”.
Supermatka zdechła, jest przemęczona dziergaczka dnia za dniem.

Biorąc pod uwagę okoliczności faktyczne zimowego sezonu przeziębień symbolicznym rozpoznaniem roli byłoby powiązanie Matki Polki w stałe związki frazeologiczne z takimi przymiotnikami jak skonana, utrudzona, bez siły.
Matkowanie męczy.
Rodzicielstwo męczy [bo u nas na chacie działają dżendery] i ta konstatacja nie jest czczym biadoleniem, ale stwierdzeniem faktów, o których uszanowanie upraszałabym.
O, jakże mnie irytują ciotki dobre radki wskazujące długim tipsem na tę albo na ową, która tak sobie dobrze radzi, a ma znacznie gorzej od ciebie, więc na co ty narzekasz, no ja nie wiem.

Nie chcę narzekać. Chcę za to w prywatnych rozmowach i w dyskursie publicznym przyzwolenia na rodzicielskie zmęczenie. Na prawo do bycia steranym obsługą nieletnich.


Rozmawiałam niedawno z koleżanką o wspólnej dalekiej znajomej, która dwa czy trzy miesiące temu powiła.
- I co? – pytam - I jak?
Nasza kuma była najszczęśliwszą ciężarną, całą w uśmiechach i radosnym oczekiwaniu na upragnione niemowlę.
- Przerażona, że to tyle roboty – mówi koleżanka. – Przytłoczona i depresyjna.
Macierzyńska sielanka ma nadal doskonały PR.
To mi się wszystko wiąże w jakąś makiaweliczną całość z kultem młodości, witalności, ogólnie – ze współczesnym nakazem bycia zadowolonym, uśmiechniętym, fit i maksymalnie w wieku 20+.
A jeżeli sobie nie radzisz, to łyknij tabletkę.

Dzieci?
Och, spędzamy kreatywnie czas w weekendy. A co wieczór mamy quality time.
Poza tym się dzielimy obowiązkami po równo z ojcem dzieci. Dwa razy w tygodniu chodzę na jogę, trzy razy biegam.

Kurdebalans, my z Ojcem dzieciom się nie dzielimy, każde orze to, co jest do zrobienia bez zastanowienia, a i tak kończymy dzień domowej roboty dzień w dzień po dwudziestej drugiej.
Nieżywi.


I tak wygląda życie, warto by to „symbolicznie rozpoznać” myślę.





22 komentarze:

  1. Zimno,
    dzięki za to powyżej. Po prawie czterech tygodniach choroby naprzemiennej i równoczesnej moich dzieci wymiękam, padam. Dobrze poczuć że nie tylko ja.
    Zdrowia życzę.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Kasiu, teraz wszyscy chorują i tylko w reklamach od jednego łyku syropu przechodzi każda infekcja ...
      dla Was też zdrowia!

      Usuń
  2. Dziękuję. Karmiąca o 5:05 z cyca po raz enty 9-miesięczną pociechę z zapaleniem oskrzeli, od rana (czyli której?) charująca na własnej działalności bez realnej możliwości wzięcia l4, z własną niedoleczoną infekcją (skąd dzieci biorą te koszmarne wirusy??) właśnie o tym myślałam: dlaczego zwyczajnie, po ludzku nie ma w społeczeństwie żadnego przyzwolenia na zwykłe rodzicielskie zmęczenie? Wszyscy patrzą z ukosa i się dziwią, i jakby nie rozumieją, i trochę poirytowani jakbym właśnie wróciła z powtarzającej się od trzech tygodni co noc fantastycznej balangi, więc mam przestać udawać. Bo sama chciałam. I chcę. Ale zmęczona po prostu jestem. Agata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm, Mi się wydaje, że przekichane jest nie tylko będąc matką. Życie, to nie bajka. Jeden ma smarki, a drugiemu kot po raz trzeci nasiurał na fotel. Ten nie ma czym w piecu napalić, a tamten zgubił dokumenty. Ale za to można się pocieszyć pomarańczową ramką, czy innymi … przykładów nie namnożę, bo ostatnio raczej w minusowej części przebywam. Pozostaje tylko sobie charakter ćwiczyć w takich trudnych okolicznościach. Ja korzystając z dwóch dni choroby syna z przyjemnością ugotowałam obiad, poprasowałam i przeszłam szkolenie na władanie mieczem. świetlnym i tradycyjnym. tilula

    OdpowiedzUsuń
  4. Symboliczne rozpoznanie woła o ramkę! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. o! a ja właśnie przeżyłam komfort choroby własnej, po raz pierwszy od 15 lat!!! kiedy bowiem nierozważnie ośmieliłam się mieć anginę 9 lat temu z rocznym synem u piersi (czterolatkiem i siedmiolatkiem także), to oczywiście jej nie przechorowałam tylko przetrwałam doznając heroicznego szczękościsku :D ale oczywiście bez prawa do zmęczenia, bo w końcu cóż to jest 40st gorączki, trójka synów i dom na głowie?, weż przestań, wszak wiadomo, że to kobiety dłużej żyją, są z żelaza, marmuru, z nadziei, Wajda się po prostu pomylił.

    niczego nie oczekuję w zamian za fizyczną reprodukcję narodu. moje życie - moja decyzja. marzy mi się wychować dobrych ludzi, po prostu :) przyznam, że gdyby państwo wychodziło nam rodzicom bardziej na przeciw, to całe rozmnażanie i wychowywanie byłoby pozbawione niektórych trosk i zmartwień. niestety nie możemy mieć żalu do ustroju, ponieważ byliśmy świadomi "praw i obowiązków" kiedy poczęliśmy nasze dzieci. trochę to pachniało hazardem, przyznaję, ale może dzięki temu ma całkiem niezły smaczek? ;) pozdrawiam kontynuując całkiem miłą rekonwalescencję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ramka rzeczywiście robi karierę bo widziałam jak krąży po necie ;)

    Może to całe umęczenie, brak radości jest bardziej z tego, że nikt nie uważa pracy czy obowiązków matki za coś potrzebnego, prestiżowego. To się samo robi, samo się kręci a kobieta tylko siedzi w domu...
    Do tego dochodzi macierzyństwo lukrowane, pokazywane w filmach czy kolorowych gazetach jako fajne, wesołe. Nawet internet i blogi pełne są lukrowego świata a mało jest realnych wpisów o tym, że fajnie być mamą ale nie zawsze się ma czas, często jest się zmęczonym. Może to takie zakłamanie nas samych, mówienie i pokazywanie na zewnątrz tylko tego co fajne, ładnie wygląda na zdjęciach i w opowiadaniu. Urywamy ten fragment z codzienności nie mówiąc czy pokazując jak wygląda całość. I potem na kobietę, która zostaje matką po raz pierwszy spada zdziwienie jak to wygląda na co dzień, nie jest w stanie pojąć , że inni opisywali tylko część, tę miłą i kolorową a nie całość życia.
    Fajnie o tym kiedyś powiedziała Chylińska, w jakimś wywiadzie po urodzeniu pierwszego dziecka.
    (ale się rozpisałam, mam nadzieję, że nie za chaotycznie ;) )

    OdpowiedzUsuń
  7. ostatnie zdanie jest dla mnie niesamowite wręcz, tryska prawdziwym życie na prawo, lewo, w dół i w górę... brawa zimno!

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Zimno,

    Odkąd u nas w domu dwa nielaty, nasze życie polega na wypełnianiu zadań 24/7. Już nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że jestem zmęczona. Po prostu działam.
    Trzy miesiące temu kupiliśmy sobie super kanapę do living rooma - jeszcze na niej ani razu nie zasiadłam. Ostatnio siadam tylko na podłodze z 1.5 rocznym, lub przycupuję na taborecie przy biurku starszego:)

    OdpowiedzUsuń
  9. zamyslilam się nagle, ile razy dziennie ja podcieram, wycieram, karmię, ubieram, rozbieram, zabawiam, koję lub napominam? ha, musze kiedyś zrobic notatki. i tak dwadzieścia trzy razy osiem godzin cztery razy w tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zimno, czy Ty chcesz nagrodę za wychowaie trójki dzieci? Tak to wygląda, gdy czyta się posty Twoje. Ciągle tylko marudzisz. I nazywasz sie Matką Polką. Nie jesteś wyjątkowa, nie tylko Ty masz dzieci. Życzę Ci więcej zadowolenia z faktu posiadania dzieci i mniej narzekania na codzienne trudy związane z wychowaniem potomstwa. A także życzę Ci, aby dzieci Twoje, nie posiadły wątpliwej przyjemności przeczytania Twojego bloga. Pozdrawiam. Mama czworaczków :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na zajęciach dla młodych matek, ktore prowadzę od 7 lat, najpierw oswajamy to szokujące doznanie, ze "to jest tyle roboty." 
    Rozbieramy na czynniki pierwsze wszystkie wyobrazenia, mity, matki-polki - dawne i wspolczesne, sztuczne wizje "przed", wszystkie te "powinności", ktore sobie nakładamy, albo wlasnie ktore po prostu musimy zrobic, choćbysmy nawet nie chciały. 
    Kobiety różnie sie adaptatuja do tej sytuacji -nieuniknionej przecież. Jest przyzwolenie, jest bunt, jest przerażenie. Ale każda z nas musi to sobie jakoś ułożyć, wytłumaczyć. 
    To sie czesto łączy z dzenderami, bo, jak mantra od lat, przewija sie zdanie: "dziecko chcieliśmy mieć razem, a teraz w sumie mam je sama." I mówią to kobiety w dobrych, wydawalaby sie partnerskich związkach. Macierzyństwo okazuje sie doskonała, choc czasem bolesna, okazja do rewizji dawnych układów życiowych.
    No i jeszcze jedno odkrycie, ktore nam towarzyszy od lat - to dziwne, nienaturalne, w sumie bardzo smutne, ze dziecko musi wychowywac jedna (no moze dwie) osoby. Ze nie ma sieci, wsparcia, wioski, ze nie ma z kim podzielić trudu, obowiązków, zmęczenia. Ze nie umiemy czerpać siły i pomocy od innych. Ze nasza kultura oddzielila nas od wspolnoty, dając większa niezależność i indywidualność, ale obdarowujav nas tez pełna odpowiedzialnoscia i zakresem obowiązków. 
    I kobiety z malymi dziećmi mocno to czuja, czasem świadomie, czasem tylko przez skórę. I czesto szukają swoich wspólnot, walcząc z wewnętrzna matka-Polka, ktora pilnujac zastanego porządku, grozi: " dobra matka ogarnia wszystko sama, nie skarz sie, nie wolno, nie wypada, inne dają rade, co z ciebie za matka." Czesto musi minąć troche czasu, zeby na grupie kobieta odważyła sie poskarżyć z głębi swojego serca, poza "oficjalna" historia o swoim macierzynstwie. I zobaczyła, ze jej historia nie jest tylko indywidualnym przypadkiem, ale czyms systemowym.
    I jej walka o mniej zmęczenia w jej domu ma wielki sens dla ogółu :)
    Czego wszystki, w tym sobie, życzę z całego serca!

    OdpowiedzUsuń
  12. anonimie z 30.01 o 12.17-mam dokładnie tak samo.jak przewalczę szlaczki( a do 1klasy poszedł 7latek na szczęście i rany Jezusa) to lecę do 1,5 rocznego bo już coś sobie na głowę ściąga, chce jeść, pić, kupę...mąż na działalności.tak!..dziś kiedy odwiedziłam mamę w szpitalu (niedz było z kim dzieci zostawić) usłyszałam od piguły, że jestem niedobrą córką bo "kiedy jej matka chorowała to ona rzuciła wszystko i pojechała do warszawy".dodam,że mama mieszka na co dzień z 35letnim synem, od którego personel nie oczekuje żadnej aktywności...co do pytania czy oczekuję czegoś za przyrost naturalny.tak, oczekuję.że synowi wyjadą do normalnego świata i zaproszą mnie do siebie na starość.ja się bałam, nie miałam wsparcia, kasy, punktu zaczepienia, kompetencji językowych ale teraz-czasem robimy rundkę po znajomych, rodzinie.wszystkim się udało.znaczy często pracują poniżej kwalifikacji ale mają pracę, mieszkania, dzieci.coś co w Polsce zdobywa się ogromnym wysiłkiem a tam jest w pakiecie pt.obywatel..

    OdpowiedzUsuń
  13. Matkowanie, kobieca narracja i zmęczenie życiem to ja. Ja i wiele innych osób, na plecach których stoją gloryfikowani pomnażacze PKB. Nie wiem dlaczego tak trudno zobaczyć całą konstrukcję - i tego co obraca wirtualną gotówką i tą, która mu sprząta. Wszyscy potrzebujemy szacunku.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nieżywi?
    Nie wytrzymalam znow.
    Po co tyle? Po co tyle slow rozczulania sie nad macierzynstwem, cytaty i Bog wie co?
    Jacy niezywi?
    Jestem matka, holenderska matka, I moj dzien to jeden wielki marathon przez zycie i tez koncze dzien o 22.30. Bez babci, dziadka ciotek, rodziny ktora moze nam ewentualnie ulzyc w trudach rodzicielstwa. Dac kase na ubrania dla dzieci. Ale nie rozczulam sie nad soba. Starcza mi czasu na silownie, 5 razy w tygodniu miedzy 20-22… I chce mi sie…moj maz wstaje o 5.00 I biegnie 15 – 20 km, przygotowuje sie do marathonu.
    Jedyny dialog podczas dnia odbywa sie przez WhatsApp.
    Da sie. Da sie wszytko pogodzic.
    Tak, nie ogladam tv, nie mam czasu, w ksiazce fabula sie rwie, bo po paru stronach zasypiam, ale dalam rade przeczytac az jedna ksiazke w 3 tygodnie i bardzo mi sie podobala!
    Mam, dwojke dzieci, na trzecie nie mamy sily, wiec postawilismy w pewnym momencie postawic kreske. Zeby potem to moje hipotetycznie trzecie dziecko nie musialo czytac jak to mi w zyciu bylo ciezko, jaka to jestem umeczona, umartretowana, z trzema nosami do wycierania.
    Dajcie juz spokoj!
    Dzieci to nasz wybor. Ich ilosc rowniez. Macierzynstwo jest piekne. Wkurza mnie bieg, tydzien za tygodniem, ale kocham ten czas, kiedy wracac do domu, w ktorym az przez 10 minut dziennie mozemy posiedziec przy stole. I posmiac sie. I pobyc.
    Bardzo wiele poswiecilam dla mojeje rodziny. Ale nie piszcze. I krzycza na mnie: a Twoje studia, a Twoja kariera? Tyle stracilas! Stac cie nawieciej!!! W dupie to mam. Cudze ambicje.
    Bo czy stracilam? I co stracilam?
    Na kariere przyjdzie jeszcze czas, a jesli nie - nie kazdemu jest widocznie kariera wpisana w zyciorys.
    Pracuje ile moge, mam syfiasta prace, bo musze o 13.15 odebrac dzieci ze szkoly. I lece na autostradzie 130 by zdazyc… czasami sie spozniam.
    Ale jestem! JESTEM.
    I lapie je za rece. I idziemy do auta. I wiem, ze sa moje… i ze na mnie czekaly, i ze zaraz zjemy lunch, a jak przyjdzie ojciec dzieciom, to znow pobiegne do mojej syfiastej pracy, potem silownia, i wroce jak beda spaly. I tak jest przez 5 dni w tydgodniu.
    Ale zupelnie mi z tego powodu nie jest przykro. I nie dorabiam filozofi do ziemniaka.
    Zyje sie po prostu, a nie duma o zyciu, na dumanie czasu mi brak.
    Matka tez sie jest po prostu. A nie mysli, jak matka byc.
    Ja JESTEM matka plena geba.
    Nie musze byc nikim innym.
    Nie zalezy mi na tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dzięki, dzięki za ten komentarz :* Dzięki zimno, że zaakceptowałaś i jest widoczny. Wybierając bycie " przy mężu" / jak mi się podobało to określenie :) / i bycie z dziećmi / trójeczka / nie liczyłam na żadne specjalne traktowanie, nie obnosiłam się ze swoim wyborem jako czymś, ojej !, szczególnym, nie oglądałam się za do niczego niepotrzebnymi filozofiami dżender, czy innymi / naprawdę trzeba forsować jakąś filozofię, ustawy, dokumenty, aby nakłonić drugą osobę do sprzątania :o ! / i gdy najmłodsze poszło do "zerówki" zaczęłam życie zawodowe. Po prostu, zgodnie z toczącym się życiem, bez tej filozofii z ziemniakiem :D

      Usuń
    2. Dokładnie.
      Tu fajny blog: http://scianawschodnia.blogspot.com/ Też trójka małych dzieci, chyba znacznie skromniejsze warunki finansowe, a jaka radość z życia. Jak to jest?

      Usuń
    3. Pozwole sobie w kwestii formalnej:

      'Jedyny dialog podczas dnia odbywa sie przez WhatsApp. Da sie. Da sie wszytko pogodzic.'
      Jesli jedyny dialog w ciagu dnia z moim mezem odbywa sie przez komunikator to chyba to nie jest dowod na to, ze sie da wszystko pogodzic. Raczej, na to, ze owszem, mozna probowac naciagac przykrotki koc na przydlugie nogi, ale jak dlugo?

      'Matka tez sie jest po prostu. A nie mysli, jak matka byc.'...coz, w sumie wolny wybor. Jedni mysla, inni nie mysla. Ja tam wole myslec.

      Usuń
  15. 6.02.2014 r. 6:25 Radio Merkury poinformowało o tacie-blogerze z Poznania, który zamierza przetestować ze swoją 7 miesięczną córeczką dostępność i przyjazność restauracji oraz innych przybytków w mieście. Komentarz prowadzących - w Europie jest na pewno przyjaźniej, ale ponoć właśnie we Włoszech uchwalono, że w niektórych miejscach mają być strefy wolne od dzieci.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. … a ja podpisuję się „ nogami I rękami” pod ostatnim postem Zimno - i wszystkimi wcześniejszymi.
    Tak, macierzyństwo to trud i znój, i wieczne zmęczenie, pomimo -jak w moim przypadku , (w miarę) partnerskiego związku i (w miarę) przyzwoitej sytuacji finansowej.
    Pewnie tzw. pozytywne nastawienie (do siebie, do dzieci, do nowej - "dzieciowej" sytuacji życiowej, do życia w ogóle) odgrywa wielką rolę przy tym całym "ogarnianiu rzeczywistości"....co nie zmienia faktu, że życie rodziców małych dzieci (nie wiem jeszcze, jak wygląda życie rodziców dużych dzieci) to nieustanna gonitwa, chroniczne zmęczenie i –jak to Zimno świetnie ujęła, nieuchronna "atrofia własnego ja".
    Pozdrawiam.
    Umęczona matka dwuletnich bliźniąt, pełnoetatowa pomnażaczka PKB tej samej co Zimno profesji

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytam post, komentarze, wiele mądrości z nich płynie, wiele postaw.
    Ja pamiętam moją mamę jako wiecznie styraną kobietę, zasypiającą na stojąco i tatę chętnego do zabawy. Jak byłam dzieckiem byłam na nią zła - że wiecznie ofukuje że ma tyle spraw do załatwienia, zamiast usiąść na dywanie i się bawić. Jak byłam starsza było mi jej żal, ale to był taki lekceważący żal - ot sama sobie winna, myślałam. Z tatą od dziecka robiliśmy ciekawe rzeczy - uczył nas jazdy na rowerze, pływania, tłumaczył zasady fizyki i robiliśmy wspólnie eksperymenty - gdy mu się chciało. Bo często nie chciało mu się nic ponad oglądanie telewizora. Ale tak czy siak, dzisiaj myślę, że miał duży udział w tym, że zostałam wiele lat później inżynierem.

    Sama zostałam mamą w wieku 31 lat, synek ma teraz 3. Zrozumiałam co to zmęczenie. Zrozumiałam mamę.
    Dużo mieliśmy problemów ze zdrowiem synka, jest alergikiem silnym , jest astmatykiem - dużo mamy logistyki z dietą, wszystko przygotowujemy sami łącznie z pieczeniem chleba. Oboje pracujemy. Oboje od czasu do czasu w delegacji, ja ostatnio nawet częściej. Po dżenderowemu się dzielimy obowiązkami ;)
    I jakoś tak przyzwyczaiłam się do tego zmęczenia, szczególnie jesienią, zimą.
    W tym roku jesienią po raz kolejny, standardowo, wiecznie zmęczona płynęłam z nurtem każdego dnia - obowiązki jakoś załatwiałam, na więcej siły nie było.
    I w ramach postanowień noworocznych postanowiłam wziąć byka za rogi, zadbać o siebie. Z mądrym lekarzem u boku wytropiliśmy, że mam krytyczny niedobór witaminy D3. Kurczę. NIesamowite dla mnie odkrycie. Od miesiąca przyjmuję D3 w dużych dawkach i serio, motywację do życia mam dużo większą, zmęcznenie mniejsze. Wróciłam do regularnych ćwiczeń (mam problemy z kręgosłupem) i do wszystkich obowiązków dołożyłam 45 minut rano i kolejne 45 wieczorem
    ćwiczeń i samo to, że pracuję nad sobą dodaje mi skrzydeł. Obowiązki nadal są, nadal w dużej ilości ale.. jakoś ze spokojem i optymizmem do nich podchodzę. I nie kojarzą mi się dni tylko z trudem i znojem. A moje ja, ja ja podskakuje z radości :)

    Nie poddawajcie się chronicznemu zmęczeniu - ono jest, bywa, trudno od niego uciec kiedy dziecko chore. Z naszym astmatykiem zaliczaliśmy zapalenia płuc, wielokrotne oskrzeli i wiele mniejszych infekcji. Wtedy jest ciężko. Ale jeśli zmęczenie, trud, znój ciągnie się miesiącami, latami - szukajcie co jest przyczyną, co zmienić, żeby Ja podskoczyło do góry. Witamina D3 to tylko przykład ;)

    Ps. A najszczęśliwsza byłam w zeszłym roku, jak biegałam 3 razy w tygodniu właśnie ;) Nie długo, nie szybko, ale czas dla siebie, dla włąsnego JA. I te błogie 40 minut, kiedy nikt ode mnie nic nie chciał - ani syn, ani mąż - rozkosz. Pracuję nad kręgosłupem (skutki ciąży i pracy siedzącej) i mam nadzieję wrócić do biegania ponownie.




    OdpowiedzUsuń
  18. trafiłam na Panią w TP, re dzień kobiet. wcześniej nic, zero, beton. dziś sięgnęłam po Zimno i tak jadę od rana "do tyłu". przy tym poście już nie wytrzymałam i piszę. JEST MOC!!! "Panno Krysiu, Kocham Panią"! :) Pozdrawiam, Matka le Polka [poziom zrycia czachy: totalny :)]

    OdpowiedzUsuń