wtorek, 17 września 2013

2.201

Do poczekalni u dentysty wchodzi się wprost z ulicy. Żadnych krętych korytarzy, schodów, żadnych wariacji architektonicznych zdradzających paranoję właścicieli wokół ochrony prywatności posiadaczy krzywych albo spróchniałych zębów. Dwa skrzydła szklanych drzwi i hyc, już. Voilà, otóż poczekalnia, a w niej trzy kanapy ze skóry ekologicznej.
Siedziałam na tej pod oknem i nerwowo mięłam papierową chusteczkę.
Moja wizyta, umówiona na kwadrans wcześniej nadal była, najwyraźniej, daleka od rozpoczęcia się.

Na prawo od wejścia, trzy kroki od wnęki dla oczekujących ustawiono wysoki kontuar recepcji. Korytarz w głąb wiedzie do gabinetów.

Do poczekalni weszła młoda kobieta. Bardzo ładna. Wysoka blondynka w powiewnej sukience z dwójką dzieci, dwuletnią  - na oko – córeczką i z niemowlęciem w samochodowym foteliku. To była pierwsza wizyta kobiety w tej przychodni, więc na początek, na zadane półgłosem pytanie recepcjonistki głośno podyktowała obecnym swój rok urodzenia. Tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty trzeci. Imię, nazwisko, adres zamieszkania, osiemdziesiąty trzeci.
Trzeci trzeci, dwoje dzieci.
- Mama! – Zagaiła córeczka. - Mama! Mama! Mama! – powtarzała rytmicznie ciągnąc matkę za obręb sukienki.
Monotonnie. Mama!
- Ciii! – Blondynka przyłożyła palec do ust, przetarła czoło wierzchem dłoni i lekko pchnęła dziewczynkę w stronę kanap.
- Idź! – Szepnęła.
Dziewczynka ruszyła z ociąganiem. Jej matka usiadła obok mnie. Fotelik z dzieckiem postawiła przy nodze i mechanicznie gładziła kocyk na śpiącym niemowlęciu.
- Mama! Mama! Mama! – powtarzała dziewczynka.
A to a owo a śmo, a mama nudzi mi się. MAMA!
- Ciii! – powtórzyła kobieta. – Zobacz jak pani na ciebie patrzy! Pani sobie myśli o tobie, ale niegrzeczna dziewczynka!
Dziewczynka wkręciła się drobnymi paluszkami w stos kolorowej prasy leżący na niskim stoliku.
- Zostaw to! – Szepnęła matka. – Zobacz jak pani na ciebie patrzy!
To dziwne, ale nie poczułam się wyrwana do odpowiedzi, ja i moja zmięta chusteczka i mój wzrok niedyskretnie wbity w tę scenkę rodzinną. Nie poczułam żadnego imperatywu pouczenia, żadnej edukacyjnej misji. Niczego w stylu „matko, daj spokój swojemu dziecku”, zero moralizatorstwa, nic.
Dziewczynka łypnęła na mnie spod pszenicznej grzywki.
- Mama! Mama! Mama! – Powtórzyła.
Jeść, pić, mama!, a kiedy stąd wreszcie pójdziemy.
Kobieta powiodła po lokatorach kanap spanikowanym wzrokiem. Widywałam taki na własnych zdjęciach. Oraz swego czasu w lusterkach. Wzrok bo-zaraz-nie-wytrzymam.

Och, w sumie się nie dziwię.
Jesteś o włos od katastrofy, siostro w macierzyństwie. Wrócisz do domu i nalejesz sobie drżącą ręką kieliszek wina.
Takie tam. 
Bez słów zadasz sobie pytanie w mokrym kącie prysznica o to, po co ci to było. Takie tam, takie tam.
A wystarczyłoby spuścić powietrze. Nikt cię nie ocenia, oprócz ciebie.
Dlatego patrzę. Gapię się. Na matkę, nie na dziecko. Z ciekawością, bez sensu.


-----------------------------------------------


... ja tymczasem się przyzwyczaiłam, zabawna konstatacja jak na dziesięć lat stażu w branży rodzicielskiej. Przyzwyczaiłam się tak dalece, że moja skłonność do spontanicznych zdumień spadła mi z dnia na dzień do zera. Nie mam zdumień, więc nie piszę, logiczne.
Dwa tysiące dwieście notek na blogu i ani jednej dalej?
Jest jedna, ale nie wiem, co dalej.


Póki co odcinam kupony od kilogramów napisanych wcześniej tekstów.
W dobrym towarzystwie wzięłam udział w akcji „Czytasz, słuchasz, Czwórka”.


… i w bezbrzeżnym zdumieniu słuchałam, jak brzmi „Projekt: Matka” z podkładem „pooo-ciąg osobowy z Łowicza Głównego wjedzie na tor przy peronie pierwszym” ;)
klik 




44 komentarze:

  1. Ale wiesz - brakuje mi Ciebie, kiedy nie piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy?!
    Jak brak zdziwień, to może czas na kolejne dziecko :-)? A jednak "Projekt" z podkładem zaskoczył - jak najwięcej takich przyjemności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Goldie, proszę Cię!
      teraz czas na KOLEJ, nie na KOLEJNE ;)
      poza tym gębę mam defaultowo rozdziawioną w zdziwieniu :)))))


      a czy Wasze już jest?

      Usuń
  3. PS. To byłem ja, Goldie, a nie Goldina.

    OdpowiedzUsuń
  4. myślę sobie, że na nic się zdają podszturchiwania, ni łaskotki - dojrzy to dojrzy, nie dojrzy trudno, kolory ludzkich oblicz są pewnym urokiem społeczeństwa :)
    Dobrego odcinania kuponów! Ja tymczasem w "projekt" zaczytana (w pewnym sensie okruch onego kuponu) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. :) witaj! Miło czytać Cię po przerwie.
    Z każdej notki się cieszę, ich brak - rozumiem.
    Dobranoc!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubię takiej argumentacji "bo pani na ciebie patrzy". Czy dziecko nie ma prawa się odzywać? Potrzeba luzu. Dobrze, że do tego doszłam dość szybko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zimno, jak dobrze ze wrocilas. I to jeszcze z taka notka... Dziekuje i pozdrawiam,
    Zbyt czesto oceniajaca siebie matka Karolina :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak tak na to spojrzeć z perspektywy tych 10 lat... to zleciało nam to jak z bicza strzelił
    pamiętam kto mi pokazał Twojego bloga i wówczas by do głowy nie przyszło, że będę go czytać przez kolejne 9 lat
    Pamiętam, że najbardziej zaskoczyła mnie informacja, że spodziewasz się kolejnego dziecka- Silnego- trzy razy czytałam notkę, bo w tym ferworze Twoich codziennych zmagań było to nie lada wyzwaniem i wiem co mówię, bo sama mam trójkę dzieci, tylko, że mi było łatwiej, ponieważ miałam wielkie wsparcie, bo starsze są starsze o naście lat.
    Trzymaj się kochane zimno, odcinaj kupony i pisz w rytmie jaki jest dla Ciebie dobry.
    buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Bałam się że już nigdy notki nie będzie! nie porzucaj nas!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się że napisałaś!- bałam się że już nie będzie kolejnej notki.

    OdpowiedzUsuń
  11. to i ja się przyznam
    brakowało mi
    czytam z perspektywy mamy od 20 lat
    każda z nas musi przejść tę samą drogę
    ale wino zaczęłam pić dopiero przy póznym trzecim dziecku ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja już myślałam, że mi może like w facebooku wyskoczył, bo nie Cię i nie ma... Pisz choć czasem, jakoś tak lepiej z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pani sobie mysli o tobie...
    Same to robimy wlasnym corkom.
    Przykre.

    OdpowiedzUsuń
  14. No i nic nie wpiszę, bo mi trzecie wrzeszczeć zaczęło:)

    OdpowiedzUsuń
  15. o matko! to dobrze że nie wpadłysmy na siebie ... bo byś oniemiała... (:
    ja na ostatnie stwierdzenie 4 latki ze chce miec dzieci już !- stwierdziłam " nie masz nic lepszego do roboty ?"
    ech... zmęczenie

    OdpowiedzUsuń
  16. ....a wystarczyło by spuścić powietrze... i to cała kwintesencja. szkoda ze nie wie sie tego od razu :) ja też jestem rocznik 82.. i dwoje dzieci jedno już w trzeciej klasie.. to źle?
    super Małgosiu że napisałaś super że w ogóle pisałaś mentorko wielumatek:)

    OdpowiedzUsuń
  17. A kto to może wiedzieć co dalej... Nikt.

    Czekałam czekałam, aż się doczekałam. Taka pustka była :)

    PS trzeba było matce w poczekalni rzucić hasło: "A zna Pani zimnoblog?" ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. 83. To ja. Dwoje dzieci, 7 i 5. Jutro, 19 września koncze 30 lat.
    Boże, co za abstrakcja!...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Kaja: jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
      jakaś Ty młoda (i jaka doświadczona ;))))) )

      Usuń
  19. 78. Dwoje dzieci. 9 i 5. I nieustające wariatkowo :) Ale ja nauczyłam się spuszczać powietrze niemal od samego początku :) Pozdrowienia Małgosiu! Cieszę się, że wróciłaś :) Domi vel Mimo wszystko

    OdpowiedzUsuń
  20. Też cieszę sie, że napisałaś. I to mojej uwadze, że milczysz ale to nie dziwne. Siły na codzienne zmagania życzę

    OdpowiedzUsuń
  21. "Nikt Cię nie ocenia, oprócz ciebie"
    O ironio! Najsurowszy sędzia zawsze na podorędziu...

    I powiem Ci, że ten przyrost kilogramów bardzo Ci służy:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Alcydło Kr.: uch, obym tyła wyłącznie od napisanych tekstów ;)))))))))

      Usuń
  22. - Hej! – zawołała zimna kobieta. – Zobacz jak Erna na ciebie patrzy! Erna sobie myśli o tobie, ale gruby rowerzysta z cycami na wierzchu!

    Nikt cię nie ocenia - buahahaha.
    Oczywiście, że idzie ulicą i ocenia rowerzystę bez koszuli oraz bachora bez wychowania. Jedno to kwestia przyzwoitości, drugie leży w gestii matki.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zastanawia mnie, jak przebiegła wizyta tej kobiety u dentysty - w ruchliwą dwulatką i nieobliczalnym niemowlęciem. Bardzo jestem ciekawa.

    Gdy byłam w 32. tygodniu ciąży z Elunią, wybrałam się na rutynowe USG w towarzystwie niespełna rocznej wówczas Wiktorii. Wikul był wówczas dzieckiem aniołkiem, więc nie spodziewałam się żadnych sensacji podczas badania. Tymczasem już po wjechaniu wózkiem do gabinetu, dziecię zaczęło się krzywić, marudzić i wyraźnie dawać do zrozumienia, że albo natychmiast wiejemy, albo będzie draka. Gdy położyłam się na kozetce (1,5 metra od niej! Widziała mnie cały czas! Mówiłam do niej cały czas!) uderzyła w płacz. Lekarz wykonujący USG nawet nie próbował ukrywać, że uważa mój pomysł zabierania dziecka na takie badania za wysoce niestosowny i że jedyne dzieci, jakie toleruje w swoim gabinecie, to te po wewnętrznej stronie brzucha. A wizyta była prywatna, więc niby uprzejmość też została wliczona w cenę... Na wydruk wyniku badania i zdjęć czekałyśmy już za drzwiami gabinetu pana doktora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Moe: też się zastanawiałam.
      u dentysty nigdy nie byłam z nielatami. ale u fryzjera, kosmetyczki, ba, ginekolożki nawet - tak. czasami po prostu nie ma wyjścia i amen.

      Usuń
  24. A ja '85 i dwójka "rozpuszczonych bachorów", które ciągam wszędzie, do ginekologa też , inaczej by się nie dało :) Na temat reakcji ludzi można by książki pisać:D Gram im na nosie!
    Nie znikaj bo zimno bez Ciebie;) / NATA

    OdpowiedzUsuń
  25. 83' to ja. rety, jak to możliwe, że już 30-stka w tym roku?
    dwójka, synek lat dwa i pół, córka cztery miesiące.
    nie znikaj! dobrze jak jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  26. a ja 83' właśnie. jak to możliwe, że w tym roku już 30-stka..?
    dzieci sztuk dwie - synek lat dwa i pół, córeczka cztery miesiące.
    nie znikaj! dobrze jest jak jesteś i piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Zimno, ale wlasciwie dlaczego ta skolnnosc spadala z dnia na dzien do zera??? Wielu z nas bedzie ciezko bez twoich zdumien... :-(
    zasmucona - Rosemonde

    OdpowiedzUsuń
  28. Ech, przegapiłam czytanie „Projektu: Matka”. Zawsze dowiaduję się ostatnia o takich rzeczach.

    :)

    antyhipotermia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => tajmles: cóż, przyznaję, nie informowałam z wyprzedzeniem :)

      Usuń