Co prawda po tej stronie ulicy rosła tylko jedna kępa krzaków, ale Erna nie chybia. Rozpędzona na Superszybkim Bicyklu wycelowała właśnie w nią. Cel i bum. Zarośla okazały się z solidnie pokrytego kolcami ognika, niestety!, więc w domu spryskiwałam Ernę płynem do odkażania niemal od stóp do głów. Erna chlipała, mniej z bólu, bardziej, myślę, z urażonych ambicji.
- Jesteś wielką cyklistką. – pocieszałam rekonwalescentkę. – Nie przewracają się tylko ci, którzy nie …
- Kto tu jest psychiczny? – upewnił się Nowy Człowiek, przemykając przez kuchnię pod błahym pretekstem.
Ale kiedy Erna się skonfrontowała z lustrzanym odbiciem gęstej siatki szram na prawym policzku i zawyła:
- No i jak ja będę wyglądała w tej szkole z takim czymś na buzi?
Nowy Człowiek z szorstką czułością pocieszył:
- Dobrze. Będziesz się mogła chwalić kolesiom, że walczyłaś z tygrysem szablastozębnym i że wygrałaś.
Ta wizja przyniosła bezapelacyjne ukojenie rowerzystce.
piękna, pokrzepiająca siostrzano-braterska historia:)
OdpowiedzUsuńbaszka
=> baszka: :)
Usuńsi :)
Niee, no jak to ma rowerek, skoro u komunii nie była, nie zgadza się z poprzednim rozdziałem, Homerus dormit;))
OdpowiedzUsuń=> MW: ależ to do bólu spójne, komunista = nowy rower (ten z bocznymi kółkami, rzecz jasna), Erna = były rower komunisty, super speed.
UsuńW takim razie skąd NC miał ten rower, hę? Ani chybi z Twojej komunii...! A to by znaczyło, że - o zgrozo - młodszaś ode mnie, bo epoka rowerów (górskich) nadeszła trochę później, w moich czasach były zegarki i złote pierścionki...
Usuń=> MW: no co Ty, ja jestem od WSZYSTKICH starsza, nie wiedziałaś?
Usuńgdy ja jeden jedyny raz w życiu wywaliłam się z roweru, byłam dumna, że mogłam w pracy pokazywać zdarty łokieć.
OdpowiedzUsuńdodam, że miałam wtedy ok. 26 lat ;))
taaa, Erna poszła dzisiaj do szkoły obdarta i dumna, królowa upadków w kolczaste krzewy :))))
UsuńDuma i chwała!
OdpowiedzUsuń=> zorka: chwała i uwielbienie, jeżeli się trzymać Twoich i moich ostatnio wiodących tematów :)))))))))))))))
UsuńJak ten ognik śmiał wpaść na Ernę ? Podaj koordynaty to wyślemy sporą butlę defoliantów a jak to nie pomoże to Teksańczyka z piłą motorową. Przeczytałem poprzednie zdanie i przeraziłem się spodziewanej reakcji Greenpeaców . No to może nabyć kozę dla NC ? A koza załatwi ognika w sposób naturalny i ekologiczny i wszyscy będą zadowoleni ( no może poza ognikiem - ale sam się prosił). Amen - Maryjan S.
OdpowiedzUsuń=> Maryjanie, bój się Swaroga!
Usuńten ognik u ludzi, nie u nas!
ognik przydrożny, ognik pod ochroną z kodeksu cywilnego, święte prawo cudzej własności.
słowem, nic się nie da w temacie zrobić. a Erna cierpiąca.
PS. sugerujesz kozę na komunię?
rozważę.
niegłupie.
A święte i niezbywalne prawo Erny do nienaruszalności powłok cielesnych - to pies ?
OdpowiedzUsuńNo to może tego wstrętnego ognika chociaż wychłostać - stary precedens by się znalazł.
Kozę to może nie - trzeba regularnie doić i co gorsza pić jej mleko. Ale koziołek ? Czemu nie ?
Raz że zgodny z miejscową tradycją ( dwa na wieży ratusza a kiedyś co najmniej dwie "cygi" na jednym rowie) No i praktyczny - domu popilnuje, trawnik skosi i zasili nawozami a i stare przeczytane gazety zagospodaruje. Tylko jakiej maści ?. Myślę, że dla chłopca stosowny będzie czarny. Pozdrawiam Maryjan S.
cha! posiadanie kozy to wielowiekowa tradycja w naszym rodzie, że też mogłam zapomnieć!
Usuńdzięki, Maryjanie!
tak, koza! :)
:-))) Taki starszy brat, to SKARB!
OdpowiedzUsuń=> broszki: bywa dobrze, to prawda.
Usuńno widzę, że Erna wyraźnie pod wpływem ... męskim ;-0
OdpowiedzUsuń