piątek, 13 kwietnia 2012

2.056

Słowo-wytrych brzmi zaraz. Zaraz do ciebie podejdę, zaraz zobaczę, zaraz zaraz.
Zaraz ci włączę komputer [ale tylko na kwadrans].
Zaraz sprawdzę, co z płytą, dlaczego się zacina, spójrz – porysowana.
Zaraz poszukamy tego pluszaka/twoich pantofli/złotej farbki.
Zaraz, bo kończę herbatę. Zaraz, bo się mięso przypala. Zaraz, bo mi się nie chce, bo teraz nie mogę.
- ZARAZ!
Erna zaplata zniecierpliwione ramię za ramię.
- U dorosłego człowieka zaraz to jest chyba tydzień. – rzecze.
I ma rację.

Póki co jednak kamera już jej nie rejestruje, prześlizguje się po plecach Erny napiętych w oczekiwaniu, przemyka po skupionej twarzy Silnego, Silny uruchamia i unieruchamia koparkę. I oto już Nowy Człowiek, Nowy Człowiek w oku cyklonu, w soczewce kamery, siedzi rozparty na kanapie i raz za razem naciąga palcem wirtualną cięciwę, żeby nią cisnąć w świnie jednym za drugim wkurzonym ptakiem.
- Nowy Człowieku. – mamrocze głos z offu. – Nowy Człowieku, chodź za mną.
- Zaraz
. – bąka indagowany.



I w tym miejscu pojawia się pytanie. Ściśle związane z fabułą. Immanentnie wręcz.
Drodzy Państwo, czy ktoś z Państwa hodował żółwia?
A jeżeli hodował/hoduje, to czy ma jakieś porady, którymi mógłby się podzielić? Żółw wodny? Lądowy? Jaki? Jaka trudność hodowania? Ilu procentowe ryzyko porażki?

Albowiem Nowy Człwiek zamarzył sobie zrealizować fantazję. I już go nie kręci psp ani Lego Death Star. Nowy Człowiek chce żółwia.
Wiedzą Państwo może, jak podejść do tematu?


Ponieważ oczywiście jest okazja. Co prawda jedna z internetowych księgarni sypnęła mi niedawno w mailu pomysłami, którymi rzekomo da się z sukcesem obskoczyć potrzeby zainteresowanego ośmiolatka [w pierwszym odruchu wybrałam oczywiście ten cudny tyci rower z bocznymi kółkami], ale jednak kusi mnie, żeby wziąć temat na klatę.

Pierwsza Komunia. Moment obdarowywania smarkaczy laptopem, tabletem, quadem.
Że mnie brzydzą takie zwyczaje i to dla szeregu przyczyn, więc już od września wdrażam instruktaż o sile przeżyć duchowych, nie mających związku z prezentami. Ostateczne rozwiałam też ewentualne oczekiwania Nowego Człowieka w zakresie sprzętu komputerowego i konsoli do gier. Nowy Człowiek sfiksował się zatem na istocie do kochania, do aplikowania sałaty i wyprowadzania na trawę [bo dar musi być, cha].

Proszę, pomóżcie, bezradnej :)




Tymczasem wróćmy do transmisji on line. Piątek wieczór, dopijam herbatę, Silny dłubie przy żółtej koparce, Erna pospiesznie szkicuje coś na wystrzępionej kartce, a Nowy Człowiek unicestwia prosiaki.
Za dwie godziny, wciśnięty między koc a materac na swojej kanapie z ociąganiem powtórzy formuły do jutrzejszej spowiedzi [z pewną dezynwolturą, bo taka maniera jest akurat w czołówce manier].
- A teraz się walę! – zachichoce przy „moja wina” i z emfazą trzepnie się w klatę.


38 komentarzy:

  1. Czerwonolicego miałam, daaaaaaaaawno, chociaż trudno to nazwać hodowaniem. Akwarium potrzebne, z wodą i z wysepką. Sałata se pływała, aż zgniła/wyłowiłam - Balbina wolała (wolał? nigdy nie ustaliłam) mięcho. I ogóra. Puszczona na dywan pełzała z godnością dość szybko. Po płytkach zapierniczała z prędkością światła. Chowała się w ciemne dziury, z których ciężko ją było ewakuować (pod szafę np.). Jak była głodna waliła skorupą w szybę (najczęściej w nocy). Wydalała, że się delikatnie wyrażę, ilości hurtowe i wodę zmieniać było trzeba najrzadziej co trzeci dzień (spory żółw, średnio duże akwarium - masakra). Potrafiła gryźć (nigdy nie dałam jej okazji spróbowania mojego palca, ale gdyby ją dostała - skorzystałaby niewątpliwie). Oddałam. Więcej grzechów nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  2. myśmy mieli kiedyś żółwia lądowego. Był dość towarzyski, można go brać na ręce, kiedy chce jeść zaczepia nawet lekko podszczypując w piętę - ale bez bólu. Można z nim wyjść do ogródka. Duża frajda to karmienie żółwia, jest bardzo zabawny. Trzeba go czasem wykąpać. Ma jedną, zasadniczą wadę - zasypia na zimę i wtedy nie wolno go budzić, znajduje sobie odosobnione miejsce w domu i śpi do kwietnia. W zasadzie można go trzymać w domu na wolności, bez klatki. Żółwia wodnego nie miałam, ale z tego co wiem, nie są tak kontaktowe. Najlepiej zapytaj w dobrym sklepie zoo, kompetentny sprzedawca doradzi ci najlepiej, który zółw jest najlepszy dla dzieci. Wydaje mi się,że żółwia lądowego można jakoś przetrzymać, żeby nie hibernował się na zimę, ale już nie pamiętam, jak.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam żółwia stepowego, lądowego. Kupiłam w wieku 10 lat. Żółw był na tyle duży, że chodził sobie po mieszkaniu sadząc małe kupy wszędzie. Ale jadł w jednym miejscu, w kuchni, bo dał się w tej kwestii wytrenować. Mój lubił mlecze i sałatę. Nie pił wcale. Żółwie znajomych dzieciaków jadły pomidory, zieleninę, a nawet herbatę z cukrem :D Hodowla zatem nieuciążliwa, aczkolwiek możliwość poślizgu na kupie duża. Ulubionymi rozrywkami żółwia były: 1. Wygrzewanie się w słońcu (czyli podążanie za świetlną plamą po dywanie), 2. "Wchodzenie" w ścianie, czyli próby wspinania się na ścianę i spadania z wielkim hukiem. Żółw na zimę zasypia, najchętniej w ciemnej szafce z butami. No i można go latem na spacery wyprowadzać w zielone tylko trzeba uważać, bo żółw przeczy przysłowiu i ma turbodoładowanie.

    Wodnego bym chyba nie polecała, no chyba, że potomka masz systematycznego, co chętnie wodę zmienia i czyści akwarium.

    Jakby co, służę doświadczeniem. Aloha!

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam oba rodzaje.
    Lądowy - mieliśmy kilka lat żółwia stepowego, bardzo miłe i spokojne zwierzę, lubiło wędrować po domu, a kiedyś u dziadków zwiało na dwa letnie miesiące, po czym odnalazło się pod laskiem. Podejrzewam, że to były najlepsze dwa miesiące w życiu tej żółwicy :D
    Miałam również trzy żółwie czerwonolice (wodne), i odradzam Wam stanowczo. Raczej z nimi nie wyjdziecie do ogródka, rosną niesamowicie szybko (moje w dwa lata skoczyły z maluszków ze sklepu zoologicznego do rozmiarów dużego spodka od filiżanki. Razy trzy.) Wodę trzeba było bardzo często wymieniać, bo żółwie lubiły surowe ryby i mięso. Resztę sobie dopisz. Ten aromat i w ogóle! ;)
    Tak więc: stanowczo lądowy. Najładniejszy jest żółw grecki, choć stepowy też ujdzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. => Wiewi00ra, => tirana, => bebeluszek, => Kaja: więc jednak raczej lądowy.
    czytam, co piszecie, z uwagą, zaraz tu posadzę NC. niech duma.
    dzięki!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. rzuf pisze ;) :

    lądowy jest cool. Jędzący przypomina miniaturkę gigantycznego dinozaura :)
    wszystko co koleżanki pisały wyżej się zgadza. Możliwe ze nawet mam gdzieś ksiażkę-poradnik o hodowli żółwi. Podesłać? ;)
    miałam dwa stepowe, raczej bezproblemowe, jeden nawet przeżył skok z 4 piętra (zmieścił się jakoś pod balustradą, ku zaskoczeniu wszystkich bo zwykle się nie mieścił - nie wiem jak to zrobił)
    stepowy kuzynki wyżłobił (chyba łapą i dziobem) malowniczą dziurę w ścianie ;)
    ogólnie polecam. Nawet z kotem się dogadywały nieźle ;) Oddałam je gdy szłam na studia dopiero. Zastanowię się nad jednym dla nielatów jak mi najmłodsza podrośnie (jest niskopienna jeszcze ;) )

    OdpowiedzUsuń
  7. Są koszmarnie trudne w hodowli, jeżeli chcesz mieć szczęśliwego żółwia. Nigdy sałaty - to morderstwo na zwierzątkach. Są też mało kontaktowe. Może coś co można pogłaskać, nauczyć czegoś? Szczur na przykład? Mogą być też źródłem paskudnych pasożytów, które łatwo się przenoszą.
    Należy też zwrócić uwagę na pozwolenia - żeby nie pójść siedzieć za egzotyczne zwierzątko bez papierów. ;)
    I tu trochę informacji http://zwierzak-w-domu.info/index.php?option=com_content&task=view&id=44&Itemid=59

    OdpowiedzUsuń
  8. Wodnego odradzam. Dużo zachodu z akwarium, surowicą do jedzenia (mięso, krewetki, smród;)). Moich nie dawało się wyciągnąć gołą ręką - bardzo mocno gryzły.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zimno, psa polecam! Ja w dzieciństwie tylko marzyłam, teraz mamy pod pretekstem, że syn chciał. Jednak najbardziej chciałam ja. Nasz psiak, west terrier jet kochany, nigdy nie ma złego nastroju, zawsze mu się chce ;-
    Pasowałby do Was!

    OdpowiedzUsuń
  10. wodnego odradzam-mam dwa. Początkiem naszej znajomosci wygladaly jak 5zl, teraz sa wielkie jak dłoń 2m mężczyzny, śmierdzą i trzeba je karmić dziwnymi rzeczami (suszone rybki), które niewątpliwie smierdzą. Jedynym plusem jest to, że w zimie śpią i nic nie jedzą i nie smrodzą, a latem wylatują na balkon i aż do października mieszkają tam:) Obecnie trzymam je w wanience dla niemowląt, bo w nic innego się już nie mieszczą

    OdpowiedzUsuń
  11. Mając do wyboru żółwia lądowego lub wodnego zdecydowanie polecam psa. Porusza się toto po lądzie i po wodzie, niema dzioba, nie wypada z balkonu, nie trzeba kupować akwarium czy innej wanienki, nie stuka i nie capi. Grzeje, liże, słucha lub nie i co najważniejsze dla NC można za pośrednictwem takiego psiaka poznać fajne dziewczyny ( wiem - dziewczyny są głupie, ale już niebawem się to zmieni) No i jak wtedy zaprosić sympatię na spacer. Z żółwiem ????

    OdpowiedzUsuń
  12. Podoba mi sie Twoje niekonwencjonalne i (chyba) bardzo niepolskie podejscie do podarunku z okazji I Komunii sw.
    Mysle podobnie, aczkolwiek mnie jest latwiej tak myslec, bo tu gdzie mieszkam z I Komunii nikt nie robi przyjecia weselnego z prezentami wartymi milony, a Msza sw. z tej okazji trwa dokladnie 45 min. i ani sekundy wiecej, bo dzieci dluzej nie wytrzymuja.
    Powodzenia, przy szukaniu zwierzatka. Jestescie na 100% pewni, ze to musi byc zolw? Czy tylko na zolwia uzyskaliscie komromis rodzinny?

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałam parę domowych zwierzątek - kanarki, myszki, świnkę. Jednak najmniej uciążliwi i najbardziej kontaktowi byli ich nastepcy: kot i pies. Słowo honoru

    OdpowiedzUsuń
  14. W dzieciństwie mieliśmy wodnego (czerwonolicego) - gdy przybył mógł się zmieścić w pudełku do zapałek, gdy go po dwóch latach oddawaliśmy w dobre (sprawdzone) ręce, szczęśliwy nabywca wyniósł go w pudełku po butach (dużych) :) W tzw. międzyczasie zjadł nam wszystkie rybki i ślimaki z akwarium (po widowiskowych pogoniach - rybek, nie ślimaków :P), kilka razy pogryzł palce i straszył psa (był szybszy i bardziej zły hihi). Raczej odradzam, bo to mało kontaktowe zwierzę :) Ze wszystkiego co hodowaliśmy (rybki, ślimacza farma, świerszcze, papużki, chomiki, psy), zdecydowanie polecam PSA. Może być mały :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Żółw stepowy. Jest z nim minimum pracy i minimum kontaktu niestety ;)

    Jedyny punkt, o którym warto myśleć przy decyzji o zwierzęciu to urlop. My niestety nie mieliśmy go z kim na ten czas zostawić, dlatego został oddany w "dobre ręce".

    OdpowiedzUsuń
  16. PS. rozumiem, że rowerek z tylnymi kółkami pomocniczymi byłby raczej żartem, tak?
    Z tego, co kojarzę dla ośmiolatka byłby to chyba już obciach - merlin chyba jednak nie poczuł tematu ;))

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak lądowe nie wiem - wodne to wredne bestie. Każda próba kontaktu (ach ta potrzeba miłości) kończyła się bolesnym ugryzieniem. Wyrosły nadspodziewanie szybko i poszły do domu o większym metrażu do znacznie większego akwarium. Po niewypale z żółwiami próbowałam kochać chomika. Nie był agresywny, ale też trudno było mówić o jakiejkolwiek więzi. Przez cały dzień próbował podkopać się na wolność i patrzenie na te próby było nie do zniesienia. Kiedyś, o dziwo, udało mu się uciec i to były prawdopodobnie jego 2 najpiękniejsze tygodnie. W dorosłym życiu zdecydowałam się na kota i zachodu z nim dokładnie tyle co z chomikiem za to kontakt przedni, więź jest, z opcją przytulenia, mruczenia i przybiegania na zawołanie. Oraz aportowania piłeczki (tak właśnie) i niezmordowania w kwestii zabawy. Kot- znajdek - dachowiec.
    Wymiennik konsoli czy komputera powinien obdarowanemu przynieść porównywalną ilość radości z posiadania i "używania". W tym wypadku prezent z żółwia to wielkie świństwo.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak lądowe nie wiem - wodne to wredne bestie. Każda próba kontaktu (ach ta potrzeba miłości) kończyła się bolesnym ugryzieniem. Wyrosły nadspodziewanie szybko i poszły do domu o większym metrażu do znacznie większego akwarium. Po niewypale z żółwiami próbowałam kochać chomika. Nie był agresywny, ale też trudno było mówić o jakiejkolwiek więzi. Przez cały dzień próbował podkopać się na wolność i patrzenie na te próby było nie do zniesienia. Kiedyś, o dziwo, udało mu się uciec i to były prawdopodobnie jego 2 najpiękniejsze tygodnie. W dorosłym życiu zdecydowałam się na kota i zachodu z nim dokładnie tyle co z chomikiem za to kontakt przedni, więź jest, z opcją przytulenia, mruczenia i przybiegania na zawołanie. Oraz aportowania piłeczki (tak właśnie) i niezmordowania w kwestii zabawy. Kot- znajdek - dachowiec.
    Wymiennik konsoli czy komputera powinien obdarowanemu przynieść porównywalną ilość radości z posiadania i "używania". W tym wypadku prezent z żółwia to wielkie świństwo.

    OdpowiedzUsuń
  19. mieliśmy swego czasu wodnego dziadygę, ale jakiś szalony był, śmigał wariacko i rósł jak na przysłowiowych drożdżach, babcia mówiła na niego "patelnia" :o) migiem osiągnął rozmiar wspomnianej i mama nie wytrzymała, kazała oddać i wzięliśmy go do szkoły, do biologicznego;
    za to stepowy to inna para kaloszy: poczciwy stary Max, łagodny, powolny i interesujący; mogłam godzinami gapić się na niego jak jadł albo jak pokonywał przeszkody :o) cudne zwierzę! chodził po całym domu, ale załatwiał się tylko w jednym miejscu, często wygrzewał się w promieniach słonecznych albo przy kaloryferze, tam też hibernował
    psss... pytanie tylko, czy masz co z nim zrobić na czas Waszych wyjazdów?

    OdpowiedzUsuń
  20. Stanąwszy niegdyś przed tematem zwierzątko domowe, podobnie zasięgałam języka. Streszczę zatem, co usłyszałam o żółwiu (którego ostatecznie, i niejako wskutek, nie zdecydowaliśmy się wprowadzić do rodziny).
    Żółw nie jest zwierzęciem przesadnie towarzyskim. Znaczy niezbyt się nadaje do głaskania, trzymania na kolankach, wyprowadzania na spacer, etc. Żółw nie jest pieszczochem. Interesuje go głównie jedzenie, wtedy jest skłonny się uaktywnić, ale nie staje słupka, nie macha ogonkiem. Bywa, że gryzie:( Kontakt jest z nim słaby, śpi miesiącami, a jak nie śpi, to też nie jest bardzo aktywny. Co nie znaczy jednak, że jest niekłopotliwy. Otóż żółw się potrafi obrazić. I wtedy potrafi ogłosić strajk głodowy. A jest uparty - żółw zaprzyjaźniony obraził się skrajnie i z trudem został odratowany, bowiem był skłonny zagłodzić się na śmierć. Weterynarz nie mógł sobie z tym dać rady. Żółw za to jest długowieczny. Baaaardzo.

    My, rozważając wszelkie za i przeciwy, zdecydowaliśmy się na świnkę morską. Która jest urocza, bardzo kontaktowa, przesympatyczna. Nie trzeba jej wyprowadzać (ale można - nawet można Jej kupić coś w rodzaju smyczy, choć nasza za nią nie przepadała). Może sobie chodzić po domu - ale siusia i robi kupki. Na kupkach się trudno poślizgnąć, są wielkości przerośniętego ziarnka ryżu, są suche, twarde i nie śmierdzą. Gorzej z siuśkami - te śmierdzą myszowato. Ale jak się zmienia ściółkę (sprawdza się taki granulat ze zmielonych wiorków - same wiórki- nie, szybko przemiękają) co 3-4 dni - jest OK. My mieliśmy świnkę - dziewczynkę. Chłopcy ponoć są bardziej, ekhem, niepachnący:) Świnka jest bardzo towarzyska, towarzystwo uwielbia, głaskanie uwielbia, jak Cię polubi, zagaduje (konwersuje śmiesznie), domaga się atencji. Stosunkowo łatwo daje się sprzedać na czas wakacyjnych wyjazdów (znaczy nie jest bardzo kłopotliwa, nie zajmuje wiele miejsca i znajomi się godzą:). Nasza była łakomczuchem i z maleńkiej zwierzynki (większa mysz) wyrosła na porządną świnię (mały kotek:). Żyje kilka lat (nasza 8, bywa, że dłużej). Mogłabym tak długo - więc skracając: rozpatrzcie świnkę:)
    Serdeczności
    Czytaczka

    OdpowiedzUsuń
  21. Rowerek z czterema kółkami to obciach już nawet dla sześciolatka, może chodziło im o młodsze rodzeństwo;) Swoją drogą, trzy komunie... jeśli młodsi pójdą podobną drogą, to czeka Was małe zoo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => MW: trzy komunie i będziemy mieć trzy małe rowerki z bocznymi kółkami :))))
      (plus czwarty ten zjechany, który już mamy)

      Usuń
  22. miałam żółwia stepowego, Helmut się zwał :) kontaktowy nie był, ale lubi drapanie "pod brodą". z psem się dogadywał. na zimę nie zasypiał, miał lampę-kwokę, grzała go, więc miał lato cały rok. jadł liście wszelakie, marchewkę i biały ser. latem zasuwał po ogródku z paskiem w kolorze wściekłej pomarańczy na skorupie, coby go wśród zieleni łatwiej namierzyć :) a jak się zapodział, to pies go znajdował. poza tym żółw zawsze szedł na południe, więc to zawężało rejony poszukiwań.
    załatwiał się do pisaku, jak kot ;)

    kłopotów jakoś z nim nie było, raczej.

    OdpowiedzUsuń
  23. Mój narzeczony ma dwa żółwie wodno-lądowe. Nie zgodzę się z tym, że są to zwierzęta niekontaktowe, że nie mogą wychodzić na zewnątrz i jest problem z utrzymaniem ich w czystości. Po pierwsze w zimnych miesiącach (czyli większa część roku) żyją w akwarium, pływają, jedzą i wygrzewają się pod mocną lampką. Można wprowadzić je w stan tzw. hibernacji obniżając temperaturę wody, wówczas będą miały możliwość rozmnażania się, ale rodzina mego T. nie zawsze to robiła (w tym roku spały chyba tylko tydzień). W lecie wypuszczają je do ogródka, mają tam swój letni basenik napełniony wodą, ze specjalnym wejściem (kawałkiem deski) i gdy chcą siedzą schowane w trawie, zakopują się pod drzewami, obgryzają np. truskawki albo polują na ślimaki, a gdy potrzebują wody taplają się w basenie. Wytrzymują nawet lekkie przymrozki. Jedzą właściwie wszystko - od normalnego pokarmu dla nich przeznaczonego, po owoce, warzywa, mięso, a w lecie wypuszczone do ogródka, jak już wspomniałam potrafią zjeść truskawkę z krzaczka oraz ślimaka. Reagują na najróżniejsze bodźce - jak choćby przy potrząsaniu pojemnika z pokarmem zawsze wychodzą (jest to pewien fenomen, gdyż żółwie są głuche, widocznie wyczuwają charakterystyczne wibracje). Gdy są głodne potrafią się upomnieć o jedzenie, zaś gdy jest im za zimno stukają w szybę domu pazurami. Rosną bardzo, ale też nie bez szaleństw i co ważne - są długowieczne.

    Koleżanka kiedyś dawno temu miała żółwia lądowego - oddała go dawno temu i zamieniła na psa. Niestety nie był kompletnie kontaktowy, cały czas wylegiwał się przy źródle światła, niechętnie też jadł coś innego niż zieleninę oraz suchy pokarm. Przy nim żółwie wodne to zwierzęta wyjątkowo uspołecznione.

    Ale oczywiście wybór należy do Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Spełnilismy marzenie młodszej córki - miała żółwia greckiego. Terrarium na codzień, w czasie wakacji nad morzem czy w górach - zwykła miska. Stawiany na plaży zawsze kierował się ku wodzie. Fajnie było zza parawanu obserwować reakcje plażowiczów gdy wędrował po piasku. Cała gama zachowań, od okrzyków zachwytu, zaskoczenia,że wyszedł z Bałtyku po ukradkowe spojrzenia wokół i próby porwania. Niewybredny ale zero kontaktu. Wiosną i latem na trawniku pod koszem obciążonym kamieniem, bo wypuszczony znikał błyskawicznie, chetnie zakopując się na kwiatowych rabatach. Przepadł pozostawiony poza koszem z nadgryzioną truskawką / uwielbiał te wrześniowe, nietypowe/. Mimo rozklejanych /z płaczem/ na całym osiedlu informacji "lost pet", nigdy już z nami nad morze nie pojechał...

    OdpowiedzUsuń
  25. "Zaraz" łatwo wyeliminować - wystarczy odpowiadać dziecku jak dorosłemu, poważnie. Skończę herbatę (dziesięć minut) i przyjdę; przewrócę mięso (dwie minuty) i przyjdę, pomaluję paznokcie (pół godziny) i przyjdę. Można dla bardziej małoletnich przeliczać jednostki czasu na dla nich zrozumiałe - pomalujesz pół kolorowanki, albo wybijesz trzy prosiaki z łuku. Dziecko przestanie się czuć lekceważone. Trzeba tylko terminów dotrzymać, czyli dawać realne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jest porada z życia czy z instrukcji obsługi dzieci?

      bo jeżeli z życia, to ja, w przeciwieństwie do autorki komcia, nie jestem święta.

      Usuń
    2. To jest porada z życia. Też nie jestem święta, ale akurat takie działanie nie wymaga świętości nie tylko od autorki komcia, ale nawet od autorki bloguńcia. Nie wymaga też wiele czasu, a efekty są nieporównywalnie duże w stosunku do nakładu środków.

      Usuń
  26. lablador najlepszy))) mamy od 5-u miesiecy, najukochańsze stworzenie na swiecie)))
    zółwia tez mielismy, fajny ale... ani przytulić, ani nie merda ogonem jak wracasz do domu)))
    szybko sie dzieciakom nudzi
    mms

    OdpowiedzUsuń
  27. 'zaraz' to zaraza okrutnie zaraźliwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz to taka duza bakteria

      A tak wracając do zwierzatek
      Mieliśmy świnka jakieś 5 lat
      Obecnie świnek przebywa w kartonowym pudełku pol metra pod ziemia od lat trzech z okladem a ja powiedziałam żadnej zwierzyny
      Swinek śni mi sie do dziś jak chrumka spiewnie i budze sie z przerazeniem ze go zapomniałam nakarmić! A to juz taki szmat czasu
      Zdecydowanie za bardzo sie przywiązuje do żywego...

      Usuń
  28. Żółwia nie miałam, więc nie mogę pomóc. W temacie psa, chomika, swinki morskiej, królika miniaturki mogę się wypowiedzieć:)
    Ale ja tu w innej sprawie- Erna jest cudowna, zapamiętam "U dorosłego człowieka zaraz to jest chyba tydzień".

    OdpowiedzUsuń
  29. :))))))))))))
    Drogie Czytaczki,
    nieźle mnie przeraziłyście :)))))))))))
    żółw jest ustępstwem, nie znoszę gryzoni, więc szczur/chomik/świnka morska nie wchodzą w grę.
    pies, przy naszym trybie życia nie byłby chyba najszczęśliwszym wyborem (większość dnia wszyscy są poza domem, no i sporo jeździmy).

    nie wiem.
    posadziłam NC przed monitorem i nakazałam lekturę, po pierwszych dwóch komciach uciekł z krzykiem, że I TAK CHCE ŻÓŁWIA.

    no więc nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  30. wejdź może na jakieś forum żółwioposiadaczy.
    chociaż tam jest pewnie jeszcze większy schiz.

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. zimno, zapraszam na www.zolw.info - wiarygodne źródło informacji na temat hodowli żółwi oraz na sprzęgnięte z serwisem forum - forum.zolw.info, gdzie można uzyskać odpowiedzi na wszelkie pytania związane z hodowlą i pooglądać zdjęcia innych hodowców.
    Żółwie to piękne i mądre zwierzęta, ale również i ogromna odpowiedzialność - dożywają w niewoli nawet 50 lat, niech się NC dobrze zastanowi. Żółw to kompan naprawdę na całe życie.

    Najbardziej popularne gatunki hodowane w Polsce to żółwie stepowe oraz greckie. W naszym klimacie powinny one całe lato spędzać na wybiegu na naturalnym słońcu - to najlepsze dla ich zdrowia. W zimę powinny spać w nieogrzewanej piwnicy lub lodówce. Domowe terrarium powinno być używane jedynie na okresy przejściowe, gdy pogoda nie pozwala na przebywanie na powietrzu - wczesną wiosną po wybudzeniu i jesienią przed zapadnięciem w sen. I żadnego "puszczania na podłogę".

    Gatunki afrykańskie nie wymagają zimowania, ale z racji wymagań temperaturowych mogą być trzymane na wybiegu jedynie przez parę tygodni w skali roku, a najbardziej popularne z nich - żółwie lamparcie - w ciągu kilku lat ze słodkich kapselków rosną do ponad 40 cm i kilkunastu kilogramów.

    Żółwiom tych gatunków nie można podawać owoców, mięsa, kupnych żółwich karm typu Biorept, a z warzyw jedynie niektóre. Sałata jest absolutnie zabroniona. Najzdrowsza dieta to rośliny polne, w postaci świeżej i suszonej.

    Poza zapewnieniem wybiegu z dużą ilością ziemi do kopania, posadzeniem tam jakichś kwiatków, stałym dostępem do wody, pilnowaniem diety opartej na chwastach oraz corocznym zimowaniem żółw nie będzie miał większych wymagań. Oznacza to też, że nie będzie potrzebował obecności człowieka do szczęścia - dla jednych to plus, obiekt do obserwacji i fascynacji, a dla niektórych może to być minus, bo żółw nie będzie okazywał przywiązania - co najwyżej wobec jedzenia:) Problemem może być jeszcze dostęp do weterynarza - gadziego specjalisty.. w skali kraju to zaledwie kilku lekarzy.

    Mam nadzieję, że pomogłam :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  32. Aha, jeszcze jedno: w kwestii hodowli żółwi polskie publikacje z ubiegłego wieku można wywalić do śmieci, są w nich bzdury! To samo się tyczy rad w większości sklepów zoologicznych oraz uzyskiwanych od lekarzy weterynarii (sic!). Smarowanie skorupy wazelinami, przepisywanie witamin w kropelkach, teorie, że żółwie nie muszą pić.. Nawet po komentarzach poprzedniczek widzę, jak pokutuje mizerny stan wiedzy o potrzebach tych gadów - trzymanie luzem w domu.. koszmar :/

    OdpowiedzUsuń
  33. Moi rodzice kupili żółwia lądowego bratu, kiedy ten był w wieku, w którym dzieci zwykle zaczynają domagać się zwierzaka. A że brat, od kiedy zaczął chodzić, posądzany był o ADHD (był także mistrzem w psuciu, niszczeniu, rozpracowywaniu na części pierwsze wszystkiego, od kolekcji winyli ojca, po sprzęt rtv-agd. Ba! Raz rozpalił ognisko pośrodku naszej nowo wykończonej kuchni!), toteż naturnalnie padło na żółwia.

    Brat niestety specjalnie się z żółwiem nie zżył (choć zwierzaki uwielbia – po prostu to był wiek, w którym szaleństwa z psem bardziej dziecku się podobają), ale reszta rodziny – owszem.

    Zupełnie nieszkodliwe, niepracochłonne, niebrudzące, nie hałasujące zwierzę. Max kupiony był od pana, który nas uprzedził, że zwierzak nigdy nie był trzymany w akwarium, i owszem, po dwóch dniach stukania w szybki został uwolniony, mieliśmy dość hałasu. Tak więc chodził sobie po mieszkaniu, choć należałoby raczej powiedzieć: raz na jakiś czas zmieniał miesce dokowania. Zwykle bowiem wciśnięty był w jakąś szczelinę, nie domagając się zupełnie uwagi.

    To niestety oznacza, że jedna osoba musi o nim pamiętać – bo i często zdarzało się nam po prostu zapomnieć go nakarmić albo zabrać do domu po „wybiegu”. Raz szukaliśmy go przez dwa tygodnie - podwórze/ogórd mamy całkiem spore, a ten skubaniec wcisnął się w lukę po kamieniu w skalniaku, niczym kameleon i był nie do zauważenia.

    Niestety, takie zapominanie skończyło się tragedią, bo któregoś dnia, ktoś nieświadomy, że żółw był na spacerze, nie zamknął furtki prowadzącej na polną drogę, i Max niestety zginął pod kołami traktora...

    Rozpisałam się trochę, ale podsumowując – polecam lądowego (wodne też mieliśmy, no fun), bo sympatycznie i zupełnie bezproblemowe zwierzę.

    OdpowiedzUsuń