czwartek, 12 kwietnia 2012

2.055

Do dentysty albo do fryzjera znikam ukradkiem. Wymykam się chyłkiem pod błahym pretekstem przed końcem obiadu, a później telefonuję z samochodu do gabinetu, że się spóźnię:
- Pięć do siedmiu minut. Zatrzymało mnie coś. Ważnego.
Trzylatek w rozpaczy albo markotna sześciolatka.
W poczekalni – bo minęła moja kolej - nerwowo splatam i rozplatam palce, wiercę się, prostuję i podwijam nogi pod fotel, na zmianę. Co chwilę sprawdzam wskazania zegarka.


[Ten obraz jest oczywiście przesadzony i niewątpliwa nieprawda. To oczywiste - nie ma tak paranoicznych matek. Matki genetycznie potrafią zarządzać swoim czasem oraz emocjami bobasów. Pechowo jednak tylko wyraziste historie się gładko sprzedają, więc i moja musi być z charakterem, żeby znalazła czytaczy.
A zatem, dla potrzeb fabularnych pielęgnuję urojenie, że istnieje trudność w wyjściu z domu po raz drugi tego samego dnia. Pierwsze wyjście, ucieczka do pracy, jest warunkowo akceptowalna przez kongres nielatów. W drugim wyjściu kuli się zuo oraz podszepty szatana. ]


Tak więc urojenie miewa się dobrze, chorobliwie rozpamiętuje desperackie „mamo nie wychodź! nie dzisiaj!” i tak dalej, ja tymczasem beztrosko oglądam tefałen-trzy-po-trzy na telewizorze lekarza, poleruję paznokcie rękawem, usuwam resztki posiłku spomiędzy zębów małym palcem i z fantazją wywijam klapkiem.
Spokój i rekreacja.


Wracam. Silny smutno na mnie patrzy.
- Mamo, - mówi i chlipie, wręcz się zanosi imaginacyjnym płaczem. – Mamo, ciebie nie biło i ja zapuakałem.

Aua.

14 komentarzy:

  1. :)piękne, po prostu piękno i najczystsza prawda w jednym :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Silny odziedziczył po Tobie zdolności literackie ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ to nie literatura! to manipulacja!

      Usuń
    2. Manipulacja w najczystszej postaci :)))
      Moi nigdy nie robili mi scen o to, ze znikam. Moze dlatego, ze mieli mnie dosc po dziurki w nosie i tylko czekali kiedy wreszcie sobie gdzies pojde. Moze dlatego, ze zostawali/zostaja ze swoim tata, ktory (hahaha! a jest to smiech ponury) mimo jakis czas temu skonczonej 50tki oraz powaznej naukowej pozycji pozostaje mentalnym pieciolatkiem. Kiedy mnie nie ma cala trojka bawi sie doskonale, choc efekty bywaja przygnebiajace.
      W zarzadzaniu czasem nie jestem najlepsza, mimo, ze nie pracuje zawodowo (a moze dlatego? - kobiety pracujace zawodowo musza dopiac swoj grafik co do sekundy, bo jak nie...). Jadac do/ze szkoly/przedszkola/basenu/pilki noznej poganiam samochod przede mna, byle predzej, byle zdarzyc na tym zielonym, byle nie bylo korka, bo jak nie, bo jak bedzie, to sie oczywiscie spoznie/my.
      W domu mam obszary, ktore czas pokryl patyna-kotami kurzu, stosy rzeczy do uprania/powieszenia/poskladania/zdjecia, setki spraw do zrobienia kiedystam jak bede miala wiecej czasu...
      Pewna bardzo mloda dziewczyna, na informacje, ze nie pracuje, tylko zajmuje sie domem i dziecmi rzucila: No, to takie wieczne wakacje!

      Usuń
    3. wakacje? nie, no pewnie, rozkosz sama :). U mnie syn cieszy sie, bo tatatatatatatata zostaje, corka po jakims czasie zaczyna sie niespokojnie krecic, bo mama gdziesz poszla.

      Usuń
    4. wakacje? no pewnie, rozkosz sama. Bycie w pracy jest zdecydowanie mniej meczace i mniejsze masz szanse na to, ze ktos cie wybrudzi :). U mnie synek sie cieszy, bo lubi czas z tata, ktory sie nie czepia jak mama ;), corka po jakims czasie zaczyna sie krecic niespokojnie i szukac mnie

      Usuń
    5. manipulacja manipulacją, ale ZAPŁAKAŁEM? :)

      Usuń
  3. aaaa!! Erna też kiedyś puakała! tak puakała jak cie nie biło! :)))
    Ja wczoraj wyszłam po buty dla syna, zostawiłam w domu z tatusiem dwoje dzieci, każde w spazmach.
    Tatuś się zadziwiająco dobrze trzymał.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A co dopiero wyjazd w delegację... Pozwalam sobie raz na jakiś czas na taką ekstrawagancję. Nie ma mnie trzy dni, oczywiście tata+babcia pod pełną zdalną kontrolą telefoniczną, radzą sobie tak świetnie, że dzieci nawet rozmawiać przez telefon ze mną nie chcą (a ja oczywiście tęsknię i usycham zamiast smakować wolności). Syn, lat 6, zasypia bez problemu - jak relacjonuje mąż i ojciec - na komendę "teraz, synu śpimy" (bez trzech bajek? Bez drapania po pleckach? nie mogę wyjść z podziwu).
    No i wracam, ze wspomnianym młodym mężczyzną (sześciolatkiem znaczy) celebruję przyjemności wieczorno-łazienkowe, wtem - poważna mina, pełen powagi głos: "A wiesz, mamo, kiedy ciebie nie było (dramatyczne zawieszenie głosu) tata mnie w ogóle wieczorem nie usypiał." "Tak, słyszałam, że sam zasypiałeś?". "Nie." "Nie?". "Nie. Przez dwie noce WCALE nie spałem".

    OdpowiedzUsuń
  5. Silny, Ty lamaczu serc niewiescich...
    Czuje ten bol.

    W takiej sytuacji tylko spokoj Meza-Tatusia ratuje sytuacje i lepi serce.

    OdpowiedzUsuń
  6. Łojeesu :)! Częściej wychodzić trzeba!!!

    Mania

    OdpowiedzUsuń
  7. ja mam podobnie jak MW - kiedy za długo nie wychodzę/jadę w delegację/idę na piwo/ dzieci pytają, kiedy to wreszcie zrobię, bo oni chcą mieć IMPREZKE tzn. będą słuchać Ramsztajna, jeść pizzę/chipsy/popkorn i to nawet będą jeść w naszym łóżku! a jak dzwonię, to nie zawsze mają czas żeby ze mną rozmawiać.....spanie/jedzenie/mycie zębów/wstwanie do przedszkola/szkoły też beze mnie wychodzi łatwiej...choć drzewiej bywało, że Fil był dokładnie taki jak Silny...i ja wtedy liczyłam też każdą sekundę poza domem:-)

    OdpowiedzUsuń