święci
ranek
umpa umpa. Nie idzie na ustępstwa. Świątek-piątek czy niedziela, o siódmej i trzy czwarte Silny zarządza desant na mój czerep.
- Oziwiaj sie! – krzyczy.
Małą pulchną łapką bezceremonialnie sprawdza mi puls. Funkcje życiowe weryfikuje personalnym czujnikiem wrażliwości na przeszywające dźwięki.
- No dalej, mama! Oziwiaj sie! – dla lepszego efektu Silny wkleja mokry dziobek-jak-malinkę w moją małżowinę.
Ożywiam się pobieżnie, po łebkach wręcz. Ożywiam się, choć co nieco nadal symuluję, że przecież wciąż śpię. Zaspaną ręką po omacku lokalizuję jasiek, choćby jeden. Chowam się cała pod wyszukanym sprzętem, zwijam pod nim w precel.
- Mama, no, oziwiaj sie … - błaga Silny
Nie mam takiej wyszukiwarki, więc nie sprawdzę, bo ręcznie się nie da, ile razy już tu pisałam o niedospanej sobocie i niedzieli, o ważkim problemie niemocy, o realnej niemożności zapadnięcia w rozkoszny weekendowy letarg i przespania ciurkiem do jedenastej. Albo do pierwszej. Żaden znany mi osobiście nielat poniżej piątego roku życia nie dba o kompromisy o świcie.
O świcie
rusza
z życiem
umpa umpa.
- Nie można być cicho??? – Erna nadciąga tornadem, z łopotem szerokich piżamowych nogawek, z rozwianym włosem, z torbą-Babrochą w ręce. – NIE MOŻNA TU BYĆ CICHO??? JA TAM ŚPIĘ!
Erna jest rozsierdzona, Silny za to szczęśliwy.
Już nie śpisz, córko, chciałoby się rzec, ale się nie rzecze, żeby nie pogłębiać rozdrażnienia.
- OBUDZILIŚCIE MNIE! – prycha Erna.
I z trudem się daje przebłagać Silnemu, że tuż-przed-ósmą w niedzielę jest świetną porą na niewielki melanż.
- Laciego na dół łosy mama ma? – słyszę przez lekki sen. – I do góji?
Drobna krągła łapka przeczesuje mi splątany kędzior.
Erna coś tłumaczy Silnemu, ale nie rozpoznaję słów, docierają do mnie tylko stłumione poduszką dźwięki.
- Ogjomne mama łosy ma … - zasępia się Silny.
Ogromnie gadatliwe mam kolejne dziecko.
Hi hi hi!!!!
-----------------
A jutro rano przy porannej kawie w firmowej kuchni [albo w drodze do pracy przez telefon, ewentualnie w windzie] weekendowi imprezowicze zwierzą się sobie z powrotów z knajpy lodowatym sobotnim świtem i z ciężkich skroni do popołudnia [tak, tak, ja też – przytakną im inni imprezowicze], rodzice drobiazgu natomiast, kasta poniżej pariasa, matki i ojcowie małych dzieci uścisną sobie metaforycznie ręce w geście pokrewnej solidarności.
Tak tak, mnie moje też wyrwało ze snu o piątej/o szóstej/o wpół do siódmej w niedzielę i nie dało się zbyć bajką na dvd ani kuszącą propozycją cichego przeglądania książeczki.
Mnie moje o siódmej
a twoje?
całą noc?
żartujesz
moje do trzeciej.
Na bogów greckich, doprawdy jesteśmy w tym nudni, mdli, jak owsianka, jak rozmemłane płatki w stęchłym mleku, my, kasta poniżej pariasa - rodzicielscy niewyspani malkontenci.
ranek
umpa umpa. Nie idzie na ustępstwa. Świątek-piątek czy niedziela, o siódmej i trzy czwarte Silny zarządza desant na mój czerep.
- Oziwiaj sie! – krzyczy.
Małą pulchną łapką bezceremonialnie sprawdza mi puls. Funkcje życiowe weryfikuje personalnym czujnikiem wrażliwości na przeszywające dźwięki.
- No dalej, mama! Oziwiaj sie! – dla lepszego efektu Silny wkleja mokry dziobek-jak-malinkę w moją małżowinę.
Ożywiam się pobieżnie, po łebkach wręcz. Ożywiam się, choć co nieco nadal symuluję, że przecież wciąż śpię. Zaspaną ręką po omacku lokalizuję jasiek, choćby jeden. Chowam się cała pod wyszukanym sprzętem, zwijam pod nim w precel.
- Mama, no, oziwiaj sie … - błaga Silny
Nie mam takiej wyszukiwarki, więc nie sprawdzę, bo ręcznie się nie da, ile razy już tu pisałam o niedospanej sobocie i niedzieli, o ważkim problemie niemocy, o realnej niemożności zapadnięcia w rozkoszny weekendowy letarg i przespania ciurkiem do jedenastej. Albo do pierwszej. Żaden znany mi osobiście nielat poniżej piątego roku życia nie dba o kompromisy o świcie.
O świcie
rusza
z życiem
umpa umpa.
- Nie można być cicho??? – Erna nadciąga tornadem, z łopotem szerokich piżamowych nogawek, z rozwianym włosem, z torbą-Babrochą w ręce. – NIE MOŻNA TU BYĆ CICHO??? JA TAM ŚPIĘ!
Erna jest rozsierdzona, Silny za to szczęśliwy.
Już nie śpisz, córko, chciałoby się rzec, ale się nie rzecze, żeby nie pogłębiać rozdrażnienia.
- OBUDZILIŚCIE MNIE! – prycha Erna.
I z trudem się daje przebłagać Silnemu, że tuż-przed-ósmą w niedzielę jest świetną porą na niewielki melanż.
- Laciego na dół łosy mama ma? – słyszę przez lekki sen. – I do góji?
Drobna krągła łapka przeczesuje mi splątany kędzior.
Erna coś tłumaczy Silnemu, ale nie rozpoznaję słów, docierają do mnie tylko stłumione poduszką dźwięki.
- Ogjomne mama łosy ma … - zasępia się Silny.
Ogromnie gadatliwe mam kolejne dziecko.
Hi hi hi!!!!
-----------------
A jutro rano przy porannej kawie w firmowej kuchni [albo w drodze do pracy przez telefon, ewentualnie w windzie] weekendowi imprezowicze zwierzą się sobie z powrotów z knajpy lodowatym sobotnim świtem i z ciężkich skroni do popołudnia [tak, tak, ja też – przytakną im inni imprezowicze], rodzice drobiazgu natomiast, kasta poniżej pariasa, matki i ojcowie małych dzieci uścisną sobie metaforycznie ręce w geście pokrewnej solidarności.
Tak tak, mnie moje też wyrwało ze snu o piątej/o szóstej/o wpół do siódmej w niedzielę i nie dało się zbyć bajką na dvd ani kuszącą propozycją cichego przeglądania książeczki.
Mnie moje o siódmej
a twoje?
całą noc?
żartujesz
moje do trzeciej.
Na bogów greckich, doprawdy jesteśmy w tym nudni, mdli, jak owsianka, jak rozmemłane płatki w stęchłym mleku, my, kasta poniżej pariasa - rodzicielscy niewyspani malkontenci.
Nudni?
OdpowiedzUsuńNo żesz!
Zeszłam przy "oziwiaj":)))
Cuuuudo!
=> Dorothea: AAA! mnie też to wzrusza :)))
OdpowiedzUsuńSilny jeszcze W OGÓLE NIE MÓWIŁ moment temu ;)
Nasze potwory w zasadzie śpią, odpukać, nienajgorzej (szczególnie gdy przypomnimy sobie, jak to wyglądało jeszcze pół roku temu), ale od czasu do czasu urządzają sobie sabat - szczególnie młodszy, Szymek. Budzi się 5 razy, spada z łóżka, przychodzi do nas, kokosi się i wybudza co godzinę po to, by o 6 rano, kiedy już wstanę, żeby zrobić nieco przedwczesną kawę, zasnąć snem kamiennym. I potem, diablę, nie daje się dobudzić do przedszkola.
OdpowiedzUsuńTo tyle, żeby wykazać, że czytałem.
Podium?
Ooooo - mam Cię!
OdpowiedzUsuńI złoty medal też mam:D
A - i Szymek: "osiuń sie, tata. Osiuń sie!". Po czym ściąga z nas kołdry. A miesiąc temu był na poziomie "mama-tata-papa"...
OdpowiedzUsuń=> Dorothea: masz gold i brąz ;))))
OdpowiedzUsuń=> Goldie: jest podium!
czytanie oczywiście zatwierdzone pozytywnie
na bogów greckich kiedy Ty się wysypiasz? znaczy nigdy tak? a Silny mówi już, że ho, ho)))
OdpowiedzUsuń=> Goldie: "osuń się" jest jak memento ;)))
OdpowiedzUsuń"Mamo, a kiedy ja tak, mamo, cały tydzień, mamo, nie mogę wstać do przedszkola, mamo, a w sobotę i niedzielę, mamo, wstaję za wcześnie, to czy - - czy nie pomyślałaś, mamo, że dobrze byłoby coś zrobić, żeby było na odwrót...mamo?"
OdpowiedzUsuńTo mój Jasiek, dziś 7 rano. Pozdro:)
Szykuję pierś na ordery!
OdpowiedzUsuńA Ty ordery szykuj:D
A Goldie zamiast gold ma silver:)))
=> valyo: ależ! właśnie lecę :)
OdpowiedzUsuń=> MW: jeżeli Jasiek twórczo rozwinie tę słuszną ze wszech miar myśl (i wdroży!) - daj znać
=> Dorothea: piszesz, kiedy tu piszę, moderuję Cię z opóźnieniem, wybacz.
OdpowiedzUsuńa jeżeli chodzi o "szykuj ordery", to jestem pod wrażeniem tego, co w kwestii konkursowej widziałam swego czasu na Twoim blogu, wręcz się zamierzam zainspirować poniekąd
ten tego :)
Niestety, podział ról jest taki, że on myśli, intelektualnie konstruuje i teoretyzuje, a wdrażać mam ja;)
OdpowiedzUsuńWybaczam!
OdpowiedzUsuń????????
Gadaj!
=> MW: pigułki/czopki/aerozol na weekendowy sen i przedszkolną pobudkę?
OdpowiedzUsuń=> Dorothea: no patrz, znowu ;)
OdpowiedzUsuńi nie "gadaj" ale "konkurs z nagrodami i losowaniem organizuj" ;)))))))))))))))
No nie mogę!
OdpowiedzUsuńBędzie zimne Candy???
A w nagrodę... nocleg w tym nowym hotelu lodowym w Norwegii?:D
Oj, myślę, że ten, kto wynalazłby takie lekarstwo, zbiłby fortunę... Póki co, mamroczę sobie w weekendowe poranki: cóż, w końcu wysypianie się to nie jest najważniejsza rzecz pod słońcem. Na pocieszenie: córka, lat 9, budzi się i zanim otworzy czy - sięga po książkę, a do mnie przyłazi gdzieś koło 9-tej. Więc pewnie jeszcze rok-dwa i się wyśpię. Tyle że wtedy obydwoje będą już dorośli. U syna łapię te ostatnie okruchy dzieciństwa, choć to też już nie taki marcepanek. Więc i narzekam, i nie narzekam... zresztą świetnie wiesz, o co chodzi.
OdpowiedzUsuń=> Dorothea: eee ... a lody grycan na patyku?
OdpowiedzUsuńlody grycan są ostatnio ekstrachic ;))))
pudelek nawet szeroko pisał o lodach grycan
=> MW: wiem
OdpowiedzUsuństąd w notce nie ma ani słowa o Nowym Człowieku, on nie jest rano toksyczny.
poniekąd - niestety
Nie jem lodów!
OdpowiedzUsuńZły cholesterol mam zły i dobry też mam zły!
Nie kuś lodami, bo się zaślinię:)
=> Dorothea: eee ... sorbet grycan w nagrodę?
OdpowiedzUsuńupieram się, że musi być grycan
http://www.pudelek.pl/artykul/36892/polskie_dziedziczki_grycanki_jak_kardashianki/
;)
wymyślisz mi konkurs?
Ja mam wymyślić???
OdpowiedzUsuńNo coś Ty!
Dziergaczki rozdają cukierki namiętnie, rozdają rękodzieło - tylko takie konkursy umiem organizować:)
Sorbet grycan - może być.
Trza być trendy:)
no więc mówię, że jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńdziergaczki to jest jakieś turniejowe podziemie
czuję się z zimnem zapuszczona taka i mało en vogue, stąd apel o ideę
http://niechsiedzieje.blogspot.com/2011/12/5-maja-wieczoremddd.html - a to widziałaś???
OdpowiedzUsuńTo wygrałam, znaczy wylosowałam!
Czysta, peruwiańska wełna.
Obłęd w ciapki, mówię Ci!
Noszę namiętnie w robocie:)
Zimno, doprawdy, pierwszy raz od dawna popłakałam się ze śmiechu!:))))))
OdpowiedzUsuńOziwiaj się, oziwiaj! Przepiękne!
U nas w kategorii "ulubiona rozrywka o poranku": namiętnie sprawdzają, jak mocno mam przymocowane rzęsy do powieki. Nie w przenośni, dosłownie;))) i kiedyż no się one wreszcie będą odrywały!
Co do niewyspania, to zdarza się, że już wisi mi wszystko i śpię do jedenastej, a biega koło dzieciaków mój mąż. Niestety, to swe miłosierdzie odbija sobie potem niesnaskami, nie pamiętając nigdy, że zdarza się też odwrotna konfiguracja, czyli ja zasuwam od szóstej, a on śpi do południa.
Łącząc się bólu, pozdrawia ta z kasty poniżej pariasa
90% twoich notek traktuje o braku czasu, jakże odkrywczo. Ale stęchło ci mleko? To dopiero językowa ciekawostka przyrodnicza.
OdpowiedzUsuńA gdzie Dawca? Nie dałoby się jakoś wymiennie, w ten weekend pospać choć raz na jakiś czas?
OdpowiedzUsuńmama Mel i Flo
wciąż zadziwiają mnie takie komenty jak ten anonimowy z 06:09.. o co cho? może o to, że jak już jaśnie pani/księżniczka/książę/królewiątko czyta, poświęca swój jaśnie oświecony czas, to mu/jej/jemu SIE NALEŻY?
OdpowiedzUsuńwielkie dzięki, Zimno, za traktaty o braku czasu, za "oziwiaj się, oziwiaj". za to, że piszesz.
U nas w weekendy od bladego świtu przychówkiem zajmował się tatuś tegoż.
OdpowiedzUsuńDopóki karmiłam piersią - i w soboty i w niedziele. Jak skończyłam karmić (przychówek miał dwa lata)nastąpił niesprawiedliwy podział i ja wstaję z przychówkiem w soboty a tatuś w niedziele.
Osoba, która nie wstaje śpi do oporu, jednakowoż górną granicą jest godzina jedenasta.
Syn, 18 miesięcy, świątek piątek pobudka ok. 7:00, często wcześniej, rzadko później. U nas sprawdza się system wymiany. W sobotę wstaję ja, w niedzielę mąż, lub odwrotnie, a drugie śpi…nie do 11:00 co prawda, ale do 9:00, to już coś :) A w nocy też oczywiście wstajemy, bo trzeba o 2:00 pogłaskać po główce, o 3:30 przykryć i podsunąć pluszaka, czasem posiedzieć trochę przy łóżeczku. Syn w całym swoim życiu przespał może 3 noce. Drugie będzie spało i tej wersji się trzymam :)
OdpowiedzUsuńAha, no i ja kładę się spać 22:30-23:00, ty jednak trochę później. Podziwiam
Pozdrawiam
sylwia
Zimno, dziękuję! Żyłam dotąd w niewiedzy, żem dzieckiem była złotym, bo cichym! Może powinnam sprzedawać geny???? Bo w weekendy, jak mamusia spala, to Bebe wspinała się na półkotapczan, ściągała siostrzane książki od chemii i rosyjskiego i zatapiała się w ilustracjach naukowych! Do dziewiątej była cisza, potem ojciec budził się o głodzie na kiełbasę :)
OdpowiedzUsuńmoja Pierworodna córka w soboty i niedziele była genialna - budziła się i brała do oglądania książki, a do nas mówiła, jak juz otworzylismy oczy. środkowa córka do dziś uwielbia spać, a syn (5 lat) jak juz umiał mówić cokolwiek, przychodził, otwierał mi oczy pociągając za rzęsy i pytał, czy juz nie spię...każda sobota i niedziela rano, to samo. w ostatni wekeend przyszedł, wlazł dnam o łóżka i zasnął! spałam do 09.30!!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:-)
A jednak istnieją dzieci, które upodabniają się do rodziców i śpią do 10.00. Codziennie. Nie wierzyłam, ale znam, poznałam, to nie fake.
OdpowiedzUsuńA czy tak dużo potrzeba nam, żebyśmy przestali być monotematyczni? Tylko te dwie godzinki snu. TO TAK NIEWIELE!
Moja.Wczoraj.Od 3 rano.
Zimno, 4:45 - dzien w dzien jak w szwajcarskim zegarku - to dla Dyni swietna pora na kubek cieplego mleka. I byloby fajnie, gdyby nie to, ze moj budzik nastawiony jest na 5:10. A dwadziescia piec minut snu lub braku snu - odkrywam ze zdumieniem - robi jednak cholerna roznice (w moim wieku?)
OdpowiedzUsuńA teraz nastapi prywata (zimno, wybacz, niestrudzenie lobbuje Robotke :-): Dorotheo, pozwolilam sobie na wyslanie emaila. To w skrzynce 'od kaczki' to ja!
AAA! Dopiero teraz przefiltrowalam wazkosc zapowiedzi spod przedpoprzedniej notki! (Widac, wyraznie widac, ubytki w rozumie powodowane wstawaniem o swicie...) Umowa! Ksiazka! Dorosla!
OdpowiedzUsuńZeby potem nie bylo, inicjuje tu kolejke po autograf, rozkladam materac, kocyk, namiot i czekam, i niech mnie ktos sprobuje przegonic... Tu. Oficjalnie. Kaczka. Egzemplarz. Podpis. Pierwsza. Zaklepane.
:-)
Oh, mi dzisiaj tak dobrze. Dzień wolny od pracy, dzieciaki do szkoły wyprawił mąż, spałam do 9;45 :-)
OdpowiedzUsuńKaczko - odpisałam!
OdpowiedzUsuńNie jesteś pierwsza - poza tym.
Ja tu już waruję - 8? 9 lat?
Zimno - ile to już???
Nowy się dopiero kluł.
Się zapoczął był.
Więc kaczko - se waruj na materacyku!
Ja tu już mam SZEZLONG!:D:D:D
=> Dorothea: ano, dziewięć ;)
OdpowiedzUsuńale i Kaczka z tych pierwszych też jest ;))))))))))
[chustę oczywiście widziałam]
=> Kaczka: eee … ona niestety nie jest AŻ TAK ważka, wypowiedź tamta.
póki co – opowiadanie. ale za to dla dorosłych, a co. dam znać, kiedy je zobaczę na papierze i pomacam, bo na razie nie wierzę.
=> Mikan (i => Kaczka też): otóż i materiał na studium istotności kwadransa
snu
dla samopoczucia, percepcji i tak dalej
=> bebeluszek: ale w wieku dwa i pół już tak? ;))))
=> baa: ja już sama nie wiem, czy mnie to dziwi.
nie, chyba nie dziwi.
to element folkloru
=> mama Mel i Flo: pojechał po bułki i Wysokie Obcasy.
ale w ogóle skąd pomysł, że blog jest ścisłym odzwierciedleniem realiów?
nigdy nie zarywałaś ranków?
dzielenie ludzi na singli/bezdzietnych i dzietnych - nie lubię.
OdpowiedzUsuńi czemu kasta poniżej pariasa?
Kaczka - szacun i odszczek.
OdpowiedzUsuńZatem schodzę z szezlonga na dywanik - albo Ty włazisz na mój szezlong, skorośmy równie:D:D:D
Zimno - nie chustę, SZAL, celtycki szal!
(wiem jak go ZAŁATWIĆ jakbyś chciała, widziałam jeszcze taki czerwony, mniam! Status: dostępny:D)
No właśnie.
Jeśli Dawca jeździ po bułki i Wysokie Obcasy (Extra też?) znaczy w porzo jest.
I niech się reszta uprzejmie odpimpa (gospodyni wybaczy, ukłon i cmok:*)
większość notek tu, to ukrzyżowanie i rany otwarte brakiem czasu.
OdpowiedzUsuńchyba jednak nie jest tego czasu tak mało, jeśli jest regularny blog, czy też nawet dwa blogi...
Zosia jest samoobsługowa. w weekendowe poranki. płacimy za to bałaganem w dużym pokoju. wielkim bałaganem, gdyż Zo tworzy, w samotności i z minimini/ starwarsami w tle. taki zwyczaj wprowadziliśmy gdy córa miała 3-4 lata. wcześniej, któreś z nas zalegało na sofie i w półśnie nadzorowało wyczyny panny.
OdpowiedzUsuńpora na przytulanie i poważne rozmowy to ta zaraz po obiedzie. idziemy rodzinnie do łóżka, otulamy się kocami i rozmawiamy.
Anonimowy z 23.23, wyspałeś się?
OdpowiedzUsuńTo idź czytać gdzie indziej - nie pasujesz do towarzystwa!
(Zimno, puść tego komenta tylko wtedy, kiedy naprawdę chcesz go puścić! Mnie te słodkie anonimy drażnią do imentu)
Dorothea, moze ustawimy sobie dwa lezaki? :-)))
OdpowiedzUsuńZimno, krotka czy dluga forma - sie nalezy. ten autograf! :-)
ja tak w temacie, ale trochę obok, gdyż posiadam w stadzie Antoniego:), lat dumne 2,5. nic nie mówił, nic, porozumiewał się za pomocą chrząknięć i burknięć, które rozszyfrowywała jedynie Starsza, nonszalancko i bezbłędnie. we wrześniu poszedł do przedszkola - byliśmy pełni obaw, jak poradzi, i jak - co gorsza- panie poradzą (miał tylko dwa latka, z sierpnia jest). pampers odstawiony po 2 tygodniach, sam je, gada jak najęty, śpiewa, wierszyki popyla, aż miło. zalicza wycieczki, dzieci pokazuje:"Baltuś, to mój kojega". Jestem pod głębokim wrażeniem socjalizacji:)
OdpowiedzUsuńwłaśnie przed chwilą podawał mi słomi. "maś jedną. to djuga. a to cieća.maś śystko".
:)))))
łolka
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń=> łolka: ech, ja się nie odważyłam socjalizować Silnego tak szybko. gratulacje dla Antka!
OdpowiedzUsuń=> Kaczka: … eee … nie będzie miejsca chyba … tam … ;)
[panieńska nieśmiałość mną miota. uwierzę, że jest powód do autografu, kiedy zobaczę druk. wtedy pogadamy, ok? ;))) ]
=> Dorothea: puszczam, rzecz jasna.
mnie drażnią obraźliwe, głupie tylko bawią.
(ten z 22:49 jest jeszcze lepszy, uważam, błyskotliwy taki)
=> kocimokiem: no wiesz, Zocha to już duża panna.
[osobne podziękowania dla => skaf, która tajnie komentuje na tamtym blogu i sypie poufnymi życiowymi poradami ;))) ]
Nooo... właściwie tak!
OdpowiedzUsuńBłyskotliwy taki, no:)
A skaf co sie uparła TAM komentować?
Że spiskowa teoria dziejów i nikt nie widzi, tak?
Skaf - chodź do nas!
Tu jest fajnie:)
robi sie tu troche jak w pis.
OdpowiedzUsuńkto nie jest za jarkiem, jest przeciw jarkowi.
kk.