- Mama, a djaczego – pyta Erna. – kaczki chodzą gęsiego? Pływają jaczej?
Myślę, że niewykluczone, że tak im po prostu wygodnie, mówię. Jest mniejszy opór wody na kolejne kaczki. Pierwsza bierze opór na klatę.
Erna się głowi.
- Chyba chcą udawać ciuchcie. – zastanawia się na głos.
Silny się przetacza nieopodal na skuterze napędzanym siłą mięśni nóg, energicznie szusuje trzewikami.
- A ja rzadko się widuję z kaczkami … - głośno analizuje Erna.
To co, zaprosimy kilka na podwieczorek? Albo na śniadanie? Bo na obiad kategorycznie nie, odmawiam.
- Mama, a kiedy pojedziemy do nawsi? – drąży Erna.
Hm.
W ogóle, myślę, moglibyśmy pojechać dokądś. Do nawsi albo do nawakacje.
- Tam, gdzie są konie … - ciągnie Erna. – i tam, gdzie są … gdzie są … gdzie są … no, wiesz co …
Oprogramowanie nagle zawisa, Erna macha rękami.
Podpowiadam:
- KACZKI???
***
A na koniec historia obrazkowa.
Zatytułowaliśmy ją z Nowym Człowiekiem „Obława” [Główny Zainteresowany wyraził zgodę na wykorzystanie wizerunku, więc rzecz jest absolutnie legalna].
Nawet bez feministycznego wychylenia nie sposób nie zauważyć dziewczyńskiej dominacji w rocznikach dwutysięcznych. To się może nieźle dyskontować za jakieś dwadzieścia lat.
O czym z piszę z potężną kobiecą satysfakcją i z takimż macierzyńskim strachem.
Moje ulubione ujęcia to pościg à la matrix ze zdjęcia 2 i pensjonarski balet ze zdjęcia 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz