piątek, 7 września 2012

2.099

Kiedy rano myję zęby, Silny ciężko wspina się po schodach. Człapie z trudem, wlecze za sobą nieobute nogi.
- Mama, - jęczy, zaglądając przez otwarte drzwi łazienki. – spuchła mi jęka!
I wyciąga przed siebie krągłe przedramionko.
- Ehe. – mówię.
- … i nie mogę iść do pedśkoja … - ciągnie Silny.
- Uhu. – bąkam.
- Aje tak nie mogę siedzieć! – monologuje Silny, wymachując, jak orężem, pulchną rączką.
- Silny, gdzie jesteś? – nawołuje z dołu Nowy Człowiek.
- Tu! – odkrzykuje Silny. – I MAM SPUCHNIĘTĄ JĘKĘ!

Odysei przedszkolnej odbywamy kolejną odsłonę.

Później jest polowanie na trzylatka wciśniętego między pręty łóżka a fotel (dobiegł tam z korytarza, do najbardziej odległego z pokojów i do najdalszego z kątów, już prawie zakładaliśmy buty, wykorzystał moment mojej nieuwagi i ekspresowo dał nogę).

Później jest nękanie psychiczne rodzicielki prowadzącej samochód.
- Mama, - pyta Silny. – a ty bendziesz w pjacy i bendziesz płakać?
- Nie.
– odpowiadam, roztargniona.
Silny demonstracyjnie pociąga nosem.
- Bo ja ZAWSZE płaczę w pedśkoju. – rzecze dramatycznym tonem. – I wołam mamo, wjóć!

I wołam mamo, wjóć! rozpaczliwie huczy mi w głowie.

Później Silny każe mi skręcać nie w tę, ale w tamtą stronę, im bliżej przedszkola, tym bardziej w tamtą.
Kiedy przed przedszkolną furtką wypuszczam z dłoni dłoń Silnego, żeby nacisnąć na dzwonek, Silny zwiewa. Biegnie przed siebie, nie rozglądając się na boki.
Łapię Silnego. Kuśtyk, kuśtyk.
Orteza rozszerza katalog doznań.

W końcu wciskam Silnego w ramiona przedszkolnej cioci, Silny ma na sobie bluzę, kurtkę, czapkę i buty, bo kiedy próbuję cokolwiek z niego złuszczyć, wrzeszczy, jak gdyby czapka wrosła mu w głowę. Bluza w plecy, a but w stopę.
- Mama, - wyjękuje na odchodnym. – a ja bendem płakał, taki bendem smutny …



W pewnym sensie wiem, że te objawy ustąpią.
W każdym sensie to absolutnie ciężki moment.





11 komentarzy:

  1. Mam tu taką prawie czterolatkę, która drugi rok funduje mi niemal co rano taki pokaz smutku i rozpaczy. I mam też kilkumiesięcznego Jej brata, który - wierzyć chcę i życzę sobie z całego serca - za dwa lata pokocha przedszkole miłością odwzajemnioną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem skomentuję na poważnie: jeśli wiesz, że ustąpią, jeśli możesz o tym pisać, to ok. Znasz swoje dziecko (dzieci) i wiesz, że po zamknięciu drzwi przedszkola pewnie zapomina o obietnicy płakania przez cały dzień. A jeśli dziecko płacze przez cały dzień, choćby najcudowniejsze pod słońcem ciocie wychodziły z siebie? Masz takie przekonanie, że należy za wszelką cenę utrzymać status quo? Pytam jako matka, która nie wytrzymała i zabrała dziecko z przedszkola. I mimo wszystko mam poczucie, że zrobiłam dobrze, do przedszkola poszedł jako czterolatek, a teraz debiutuje w szkole.
    W każdym razie - nawiązując do ostatnich dwóch zdań - empatia w 100%.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => MW: rozpacz Silnego mija, kiedy mnie traci z oczu, więc zakładam, że za jakiś czas będziemy PO PROSTU wchodzić do przedszkola, buzi-buzi i miłego dnia.

      ale oczywiście nie mam przekonania, że robię najlepiej pod słońcem.

      Usuń
    2. Pamiętam jak sama tak zawodziłam idąc do przedszkola. Pamiętam, że gdy traciłam mamę z oczu jakoś się uspokajałam i rozpacz mijała. Ale pamiętam też, że po prostu nie było mi tam dobrze mimo miłych pań i obecności znajomych dzieci w grupie. Wspomnienia są raczej traumatyczne niż ciepłe. Oby Silnemu przeszło, życzę! ( i też delikatnie ostrzegam;))

      Usuń
  3. Miałam to samo.... "Mamo, nie skręcaj! Proszę!!! Mamo!!!!! Błagam!!! Nie skręcaj...!!!!!!"
    Przytulam i łączę się w bólu.
    Minie.
    PS. To pisałam ja, "mimo wszystko". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => mimo wszystko: zdumiewająca jest ich orientacja w topografii miasta, prawda?

      Usuń
  4. Wiem.....
    Pamiętasz, jak Erna też puakała? cały dzień puakała. A potem wyrosła na rasowego przedszkolaka :))
    Z ostatnim chyba najtrudniej?....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Kaja: !
      si!
      Erna "puakaua" ;))))))))))))))

      a z ostatnim najtrudniej, prawda.

      Usuń
  5. Ja tam wesze podstep.
    Gdy wychodze z domu jednego dnia wyje tak, ze cala dzielnica dzwoni po opieke spoleczna, drugiego dnia sama wypycha mnie za drzwi.
    Niepojete sa meandry nieletniej logiki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Kaczka: nieletnia logika ma korzenie w manipulacji ;))))

      Usuń