wtorek, 14 lutego 2012

2.041

- Mama, a jak się pisze seks?
- S – e – k – s.
– przeliterowałam.
- A nie przez x? – Nowego Człowieka niespodzianie zaintrygowała ortografia.
- Przez x to w angielskim.
- A.

Prujemy z przytupem przez kolejne levele w grze w robienie człowieka, w robienie trójki ludzi nawet, a że jest ciągle inaczej, dalej orientuję się literując s – e – k – s.
Bo na co dzień po prostu robię pranie.



I tak właśnie.
Abstrahując od kilku parametrów obiektywnych typu, że z rokiem dwanaście zaniknął mi ośrodek odpowiedzialny za składanie zdań, myśl, że używam tutaj głosu (alias edytora) tylko w celu, żeby dobyć z siebie macierzyńskie pitu-pitu stała mi się przejściowo wstrętną. Taką wręcz blaaa.

Ale dlaczego, ale jak to.

Oddajmy głos Mamie Muminka, kolejną lekturę dla klasy drugiej męczymy ostatnio co wieczór na głos.
Mama Muminka zilustruje zagadnienie niewielkim performance’m.

„- Ląd przed nami! - krzyknął Muminek.
Wszyscy wychylili się przez burtę, żeby popatrzeć.
- Tam jest piaszczysty brzeg! - zawołała Panna Migotka ucieszona.
- I piękny port! - dodał Tatuś Muminka sterując zręcznie między skałami, by dobić do brzegu. „Przygoda” miękko wsunęła się na piasek. Muminek chwycił linę i wyskoczył na ląd.
Wkrótce na brzegu wyspy aż kipiało od gorączkowej pracy. Mama Muminka naznosiła kamieni i nazbierała chrustu, by odgrzać naleśniki, a potem rozłożyła na piasku obrus, który na każdym rogu przycisnęła kamyczkiem, żeby go wiatr nie zdmuchnął. Poustawiała na nim rzędem wszystkie filiżanki i włożyła maselniczkę do dołka, który wykopała w mokrym piasku w cieniu dużego kamienia, a w końcu postawiła bukiet lilii wodnych na środku nakrytego stołu.
- Czy możemy ci w czymś pomóc? - spytał Muminek, gdy wszystko już było gotowe.
- Zbadajcie wyspę - powiedziała Mama Muminka (która wiedziała, że jest to coś, czego bardzo pragną). - To ważna rzecz wiedzieć, gdzieśmy wylądowali. Może tu jest niebezpiecznie, prawda?

- Właśnie to samo sobie myślałem - powiedział Muminek, po czym natychmiast podążył z Panną Migotką i Ryjkiem wzdłuż południowego brzegu wyspy, gdy tymczasem Włóczykij, który najbardziej lubił sam odkrywać różne rzeczy, powędrował brzegiem północnym.”


[Tove Jansson, W dolinie Muminków, Wyd. Nasza Księgarnia, 2006]





Nieźle się zakrzątnęła mimo torebusi na łokciu, prawda?
Naznosiła, nazbierała i jeszcze obrusik przytrzasnęła kamyczkiem, żeby jej go nie zwiało.
- Mamo, mamo, a pomóc ci w czymś? – ujmuje mnie synalek, który się zrywa do pomagania rodzicielce, kiedy naleśnik już jest odgrzany, a na stole z piasku stoją talerzyki, filiżanki i kwiaty (te ostatnie wyszarpane, jak rozumiem, z dna akwenu krzepką ręką Mamy).
Aż się chce Mamusi dać kuksańca, że dlaczego taka samowystarczalna, urobiona po pachy idiotka jedna, niewyemancypowana.


Szkoda tylko, że Idiotka Jedna i jej krzątanina się tak żenująco dokładnie mieszczą w przeciętnych realiach.

Od czasu ostatniej notki wstawiłam dużo prań.
Posmarowałam czekoladą wiele kanapek. Na krągłe dziecięce nóżki naciągnęłam sporo rajstop.
Po tym, co zrobiłam nie ma śladu.
Bielizna po wielokroć była brudna w międzyczasie.
Kolejne połówki bochenków dokupuję co dnia.
Bose dziecięce stopy uprawiają promienne staccato na płytkach podłogowych i co rano tak samo marzną.

Mama Muminka i jej akolitki - w tym ja - realizują misję nietrwałość. Misję byt. To nie jest twórcze zadanie. A jeżeli twórcze, to co najwyżej w jakimś górnolotnym, przenośnym i odległym sensie, że uwaga! uwaga! tu się robi ludzi uporczywym, codziennym krzątaniem.





Tydzień temu próbowałam się zakrzątnąć intelektualnie na spotkaniu promocyjnym „Czasu Kultury” nr 4/2011 (którego nakład był już wtedy szczęśliwym zbiegiem okoliczności cudownie wyczerpany, teraz się wznawia).
Padło wiele ważnych zdań, dużo fantastycznego pla-pla, przedefiniujmy macierzyństwo, matka też człowiek i tak dalej. Ale.
Ale nie opuszcza mnie myśl, że jest w tej gadaninie jakaś nieadekwatność. I im częściej generuję myśli na głos w charakterze żywej egzemplifikacji pojęcia „matka”, tym bardziej narasta we mnie bunt, poczucie, że w paplaniu o sobie (chociaż staram się minimalnie) jest coś nieobyczajnego. Że tak nie robi człowiek kulturalny. Mówienie do publiczności o własnym, jednostkowym doświadczeniu określa rzeczownik ekshibicjonizm i niech czytelnicy „Faktu” nie starają się mnie przekonać, że być może nie bardzo.

Kłopot w tym, że o macierzyństwie nie można inaczej, jak językiem prywatnym.

I z tego dramatycznego rozdarcia zamilkłam tu, Mili Państwo.

Oraz z ciągot do eksploatowania się w tych obszarach, w których nikomu nie obcieram smarków.







21 komentarzy:

  1. Przeczytałam z uwagą. Robisz człowieka, robisz siebie; bardzo dobry tekst. Ps. Plus doceniam fakt otrzepania się z przymiotników!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stanę w dowolnej, dobrowolnej obronie moich przymiotników, przysłówków, podmiotów, orzeczeń i przydawek.

      Usuń
  2. Ojejku, ja też wiele zrobiłam od Twojego ostatniego wpisu, i też po tym nie ma śladu...jeśli nie liczyć wypchanej lodówki, bo akurat dzisiaj miałam atak na gotowanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powinnam ze smutkiem bąknąć, że po pełnej lodówce za parę dni nie będzie już śladu, ale dzisiaj jestem pozytywna.

      pełna lodówka? JAK FAJNIE ;))))))))))))))))))))))

      Usuń
  3. "tu się robi ludzi uporczywym, codziennym krzątaniem." - ładne to. Zimno, dlaczego się ograniczasz? Czy blog musi być tylko o obszarach smarkowych? Ale może robisz dobrze, bo nikt Ci nie zarzuci chaosu, tak jak mi. Choć z drugiej strony, to jest przecież życie, a blog jest jak życie, tworem plastycznym, wszystko tu płynie i zmienia się z nami. Sama nie wiem, ale wiem jedno: eksploatuj się gdzieś, poza praniem, jeśli ci to dobrze robi. Ukochuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jestem pewna, czy blog jest jak życie.
      blog jest chyba głównie jak kreacja ;)


      dzięki za ukoch!

      Usuń
  4. w temacie, do bólu konsekwentnie, przezroczyście, inteligentnie i dowcipnie ... mało??
    a może po prostu jesteś wyjątkowa, niepowtarzalna i nie mieścisz się w schematach, dlatego niewygodna? Nie rób takich przerw, proszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Poza smarkami i Projektem Trójka Ludzi talent do pisania jest ten sam. Może zacznij pisać na inny temat...? Ale ja tak przepadam za blogiem "zimno", nawet jeśli o smarkach, to jak pięknie o smarkach! ;-)
    Pozdrawiam serdecznie, i ogromnie podziwiam talent.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie z jednej strony irytują reklamy w stylu np jakiegoś barszczu albo innej zupy Winiary. Gdzie mama sobie drzemie, a cała rodzinka (w tym tatuś) mężnie robi obiad. Czyli wyjmuje z lodówki przygotowane wcześniej pierogi (pewnie zrobione przez mamę. Albo babcię) i zalewa zupę z torebki.
    A mama jak wstaje, mówi (bez cienia ironii), że to chyba cud, że zrobili obiad.
    Ja się irytuję, a potem wpadam w swoją rzeczywistość, trochę jednak podobną do reklamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też to mam.

      tu jest szczepionka: http://merlin.pl/Basia-i-gotowanie_Egmont-Polska/browse/product/1,912340.html?skad=saqvvfenpn&gclid=CJqByZLJnq4CFQjxzAodTQtt5A


      ;)

      Usuń
    2. 10 marca dzień mężczyzny. Dobry pomysł na uroczy prezent ;)

      Usuń
  7. doskonale rozumiem Twoje milczenie
    a blog z założenia dla dzieci chyba miał być i podziwiam, że się tego trzymasz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety, założenia były dawno i przed epoką ACTA ;)

      Usuń
  8. Nalozyli jakies limity na przymiotniki? Cos przegapilam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obawiam się, że i ja nie jestem na bieżąco z tymi ograniczeniami.

      Usuń
  9. wreszcie zimno!
    czyli trzeba było 10 lat, czy iluśtam, żeby dotarło.

    wow.

    kk.

    OdpowiedzUsuń
  10. innymi słowy:
    tak. pisanie o sobie pod pretekstem pisania o macierzyństwie, wychowaniu and statusie matki w europie wschodniej jest, owszem, obarczone cieniem grafomanii/bidy ze smalcem.

    kk.

    ps. dzięki za to wyznanie. mnie też jest lżej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pando, piszesz tu więcej, niż ja, tak nie wypada. weź na wstrzymanie, jeden komcio dziennie starczy.

      Usuń
    2. Zimno wróciła, wróciła!...
      Mnie najbardziej ujęło to piękne zdanie wstępne z drugim dnem: "Wkrótce na brzegu wyspy aż kipiało od gorączkowej pracy"
      Jako ta świeża jeszcze matka czuję się mózgiem i kręgosłupem całości; mam wrażenie, że jak ja nie zrobię, to nikt nie zrobi oraz nikt nie zrobi tego tak dobrze jak ja. Czy tu się kryje sens zasuwania za wszystkich? W tym, że mama Muminka chce to mieć wszystko zrobione po swojemu, idealnie zgodnie ze swoją wizją?... Bo ja się o to właśnie podejrzewam.

      "Kłopot w tym, że o macierzyństwie nie można inaczej, jak językiem prywatnym" - ależ nie, znalazłaś świetny parawan: oddając głos mamie Muminka właśnie;)
      Zimno, obie nowe notki mnie zachwyciły, są rewelacyjne! - może zmierzasz gdzieś w moje ulubione rejony dobitnych konkretów w niezwyczajnym kształcie. Błagam, pisz dalej, nie zawężając pola do...
      :)))

      Usuń