niedziela, 22 kwietnia 2012

2.061

Ciąg dalszy (i póki co – ostatni) fantazjowania w czasie śniadań hotelowych.




Potężny nadruk „BBC
graduate careers” przyciągał wzrok, tym bardziej, że dekorował czarny podkoszulek w adekwatnie gargantuicznym rozmiarze, jakieś mega-XXL, a właściciel przyodziewku z trudem się mieścił za chybotliwym stołem. Z wdziękiem olbrzyma w krainie liliputów połykał kolejne rogale i bułki i łapczywie popijał kęsy zawartością kubka. Na szyi, uwiązana do czarnej tasiemki dyndała mu legitymacja prasowa. Prawo-lewo, prawo-lewo, w rytm kęsów i w deszczu okruchów.

Quiz: kto się przyozdabia w legitymację prasową na wczesne śniadanie w pospolitej hotelowej sieciówce? Czy ta nieuzasadniona demonstracja nie przypomina dziecięcej miłości do nowej zabawki, świeżo zdobytej figurki superbohatera albo wyścigówki? Tego rozczulającego „mamo, biorę nową koparkę pod poduszkę, choćby miała mi zmasakrować twarz w czasie snu”?
Bingo. Właściciel koszulki BBC i legitymacji prasowej nie miał więcej, niż 20 lat. Jadł śniadanie i prowadził zaangażowaną rozmowę, okraszoną dobitną gestykulacją i serią poważnych zasępień i wysoko-tonowych gulgotów z kompanem, do którego, żeby go obejrzeć, musiałam się odwrócić.

Więc ruszyłam głową i trafiłam na szczupłe ramiona od barków po łokcie w tatuażach, w siatce precyzyjnych rysunków na tak świeżej, że niemal dziecinnej skórze. Chuderlawy młodziak jeszcze kilka lat temu, dam głowę, chodził z mamą i tatą do zoo, bo wyglądał na wyrośniętego prymusa, a dzisiaj już zdobył uwierzytelnienia i ostrogi do poważnej dziennikarskiej roboty. I te rozległe tatuaże na delikatnych, bladoróżowych rękach, demonstracyjna przepustka do świata, w którym można, co się chce. A spod spodu nadal prześwituje chłopiec.


Podsumujmy [uwielbiam tę zabawę, w przestrzeni „konfabulacja” podłe kanapki z masłem roślinnym i z konserwantami smakują zgoła wybornie].
Więc jeżeli jest tak, jak przypuszczam, to właściciel tatuaży wyszukuje informatorów i identyfikuje źródła, a BBC graduate career trzyma kamerę.
Kogoś brakuje.

Ale oto i ona. Monika Olejnik trzydzieści lat wcześniej, długowłosa blondynka o sprężystym kroku. Wmaszerowała do jadalni w czerwonej, sportowej kurtce, z ciężką torbą przewieszoną przez ramię, emanując siłą, zdecydowaniem i zachwycając świeżością. Wzrok ojców rodzin [tata, tata, płatki!, tata, kakao!, jogurt!] i wzrok znudzonych biznesmenów w podróży służbowej poszybował za młodą Moniką Olejnik, za każdym jej krokiem, a ona, aprobująco świadoma wrażenia, jakie tu robi, przeżeglowała między labiryntem stołów i podeszła do sąsiadującego z moim.
- No, chłopcy, - zarządziła w narzeczu BBC. - do roboty!
Panowie posłusznie przerwali konsumpcję, podnieśli z podłogi nowiutkie plecaki „The North Face” [bo liczy się każdy gadżet, kiedy idzie o renomę zawodową] i bez ociągania podnieśli się zza stołu.

Silny wlepił zachwycone oczy w blondynkę w czerwonej kurtce. Ona odwróciła głowę i się promiennie uśmiechnęła do małej, rozanielonej buzi, a później omiotła wzrokiem nasz stolik. Pokruszoną bułkę, plamy nutelli na zmiętych serwetkach, plaster szynki pokrojony w drobną kostkę, moją nadpitą kawę z mlekiem i niekompletną figurkę łucznika, z którą Silny nie mógł się od pobudki rozstać.

Jej świat. Mój świat.

Ja – wiadomo.
Ona, przebrana, tak jak jej towarzysze, w świeży kostium początku ścieżki zawodowej. Słowo „przebrani” wydaje się kluczowe. Trójka młodych ludzi była przebrana za ekipę żurnalistów, tak jak kilka lat wcześniej przebierali się za strażaków albo za Kapturka. I teraz, i wtedy przejęci swoją rolą. Zawodowe kostiumy jeszcze się z nimi nie zrosły, jeszcze rażą nowością.

Wszyscy tacy jesteśmy, mam wrażenie, na początku drogi zawodowej, nadrabiający braki miną i adekwatnym kostiumem. Przejęci i zaangażowani.

I wszyscy idziemy w tę samą stronę.

BBC graduale career w kolejnych latach przytyje, zapuści obwisły brzuch – już dzisiaj widać początki, a koszulki mega-XXL mu spłowieją i się wyciągną. Za dwadzieścia lat zarchiwizuje z trzy byłe żony i jakieś dziecko z przelotną miłością.

Temu z tatuażami się oczywiście pogorszy skóra, a perfekcyjne kontury rysunków stracą na ostrości. Mogę sobie wyobrazić jego podkrążone oczy i zszarzałą od używek twarz, kiedy dobije do pięćdziesiątki.

Jestem ciekawa losów Moniki Olejnik. Czy za piętnaście lat poniesie plamę z nutelli na rękawie wyciągniętej bluzy [mama! ciałem do mamy! – i plask umazaną buzią w macierzyńskie ramiona], czy nie.

Bo dlaczego by w końcu.


10 komentarzy:

  1. tak tak tak, wszyscy, przebieramy sie
    ciagle i codziennie
    deguisement

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale co sobie przeżyjemy - my, młodzi, przebrani - do momentu obwiśnięcia to nasze! :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciao a tutti! Przeglądając na szybko kilka ostatnich postów... czytam o Silnym i widzę mojego 2,5-letniego malucha, trochę młodszego od Silnego, który już potrafi zagiąć mnie tekstami w stylu "mamo, daj mi spokój" albo "mamy nie było i L. [Młody] był zaskoczony". Pozdrawiam ciepło! Jagoda

    OdpowiedzUsuń
  4. myślę, że to przebranie bardziej od wieku zależy od branży. ja kamerę noszę juz od kilkunastu lat (chociaz nie w newsach, bo to najgorsza robota) i nadal szmaty north face oraz jak to okreslilas- gadzety- bardzo sobie chwalę. identyfikator czesto trzeba sobie wieszac bo z racji uniformu (czy jak to okreslilas-przebrania) w wielu miejscach ludzie krzywo patrza na odzianych w czarne szmaty i polary ludzi ktorzy nie są slodkimi paniusiami w ladnych ubrankach. Powiem tak -ze strony tych biednych ekip telewizyjnych to wyglada tak, ze to np. prawnicy sa przebrani. Przebrani i podduszeni krawatami oraz stlamszeni garsonkami, az im się cos w glowach przestawia i bredzą. pzdr

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznaję, że mnie osobiście nie za bardzo zainteresowała ta notka.
    W moim odczuciu jest to znów interpretacja i krytyczna ocena jakiejś sytuacji wyrwanej z kontekstu, na podstawie której wyciągane są wnioski, mające prowadzić do ogólnej teorii.

    Według mnie więcej to ma z plotkarstwa i zgadywanki, niż z obserwacji i wnikliwości.

    Vau Ki

    OdpowiedzUsuń
  6. Ona - fleksja (flexibilis), my - refleksja. :)))

    OdpowiedzUsuń