piątek, 20 kwietnia 2012

2.059

Prowadzimy z Silnym surrealistyczne dialogi.
- Jedziemy na wycieczkę? Po lizaki? – pytam i się uśmiecham zachęcająco, bo Silnego trudno wyciągnąć na chłód i porywisty wiatr, na zewnątrz jest co prawda słonecznie, ale lodowato.
- Nie. – odpowiada Silny.
- Dlaczego?
- Bo jest głupie.
- Co jest głupie?
- Ten kotek.
– rechocze Silny.
- Jaki kotek?
- No tamten.
Chodzi, myślę, o kota-towarzysza śniadania, bezwstydnie zadomowionego w oberży, w której wynajmujemy lokum.
Zatem zostajemy w pokoju. Ja piszę albo czytam, Silny ogląda bajki w języku ojcowskim. I wszystko rozumie. Na pytanie:
- Comment tu vas?
Odpowiada:
- Bajdzo dobrze.
- Comment tu t’appelles?

- Piki.

Ma pełną spójność językową.



Bo sobie ucięliśmy z Silnym prze-krótkie wakacje we dwoje. Okupione co prawda pełnym wyrzutu:
- A dlaczego tak bardzo chcesz się nas pozbyć? – wyartykułowanym tuż przed naszym wyjazdem przez Nowego Człowieka.
Pozbyć się? Skąd. Wymagałam cięcia.
Cou-
pure.

















21 komentarzy:

  1. Zimno, jaki masz śliczny uzbrojony uśmiech! Ja wczoraj po 4 latach noszenia pozbyłam się żelastwa i jeszcze trochę tęsknię. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => umywalka:
      1) też go lubię :)
      2) jak to, po CZTERECH?
      3) tęsknisz? NIEPRAWDOPODOBNE :) kompulsywnie wizualizuję uśmiech bez drutów ;)

      Usuń
    2. 2. to było nieco bardziej skomplikowane.
      3. trochę już mi przeszło. ;)

      Więcej w mailu.

      Usuń
  2. Ale Wam było dobrze:) Takie morze i czysta krowa - to chyba nie w Polsce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => memody: czysta krowa jest słuszną podpowiedzią. nie w Polsce :)

      Usuń
  3. Zimno, mam pytanie dotyczące dwujęzyczności Waszych dzieci, w mojej rodzinie często występującej i budzącej moją filologiczną ciekawość (odpowiedź oczywiście nieobowiązkowa :)): czy Twój mąż używa w domu języka polskiego, czy komunikujecie się wyłącznie w jego narzeczu? Czy to jest tak, że Ty do nich po polsku, Mąż po francusku? A między sobą? W moich rodzinnych przypadkach z obojgiem rodziców polskojęzycznych, ale za oceanem, mimo wyłączności języka polskiego w domu, dzieci urodzone już tam, mówią do siebie wyłącznie po angielsku. Teorie mówią, iż pierwszym językiem dzieci wielojęzycznych, będzie język w którym się uczą w placówkach edukacyjnych, nawet jeśli nie będzie to język który poznały jako pierwszy. Inne teorie mówią o pierwszości języka mamy (ewentualnie opiekuna w pierwszych latach życia) nad językiem ojca. Ale teoria teorią, ja ją konfrontuję z życiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mowimy z dziecmi po polsku w domu, w przedszkolu/szkole ucza sie po angielsku. Odkad Mlodszy (4l) nauczyl sie angielskiego dzieci probuja mowic ze soba po angielsku, ale glownie mieszaja. Do nas mowia wylacznie po polsku.
      Mysle, ze wiele zalezy od osobowaosci dziecka. Starszy (6l) od zawsze skrupulatnie rozdziela jezyki. Kiedy mowi po polsku to nie ma wtracen angielskich i vice versa. Probuje sobie tlumaczyc z jezyka na jezyk. Jest to podobno mniej typowe.
      Mlodszy jest typowy: w jednym zdaniu potrafi wymieszac slownictwo i skladnie obydwu jezykow.
      Przypuszczam, ze w malzenstwach mieszanych jest troche inaczej, bo jest mix jezykowy w domu. U nas podzial jest dosc klarowny: dom po polsku, otoczenie po angielsku.
      Mysle tez, ze bardzo wazne dla utrzymania jezyka (w naszym przypadku polskiego)jest by czytac dziecku w tym jezyku i nauczyc je czytac i pisac. Bez umiejetnosci czytania i piania jezyk ginie.

      Usuń
    2. staramy się pilnować tego, że ja do dzieci po polsku, a ojciec po francusku, my między sobą - wyłącznie po francusku.
      oczywiście polski naszych dzieci jest silniejszy, rosną w polskojęzycznym otoczeniu, często też jest tak - u wszystkich, nie tylko u Silnego, że na pytania zadawane po francusku odpowiadają po polsku.
      nie do końca wiem, jak dwa języki działają im w głowach, jest natomiast faktem, że NC tłumaczy z francuskiego na polski teksty piosenek i dialogi filmowe (idiomy, poetyckie parabole), kiedy młodsi nie łapią, więc to się chyba jakoś równolegle układa.

      słowem - zazdroszczę im. mają dwa języki gratis.

      Usuń
    3. Dwa jezyki gratis, a kazdego kolejnego bedzie im sie latwiej uczyc! Moj starszy syn ma w szkole hiszpanski i to jest jedyny przedmiot, z ktorego dostaje najwyzsza ocene. Tez im zazdroszcze.
      => Czy Twoje dzieci tez sie dziwia ogladajac filmy francuskie z polskim lektorem? Moje pytaja dlaczego "to jest podwojnie?". Pewno im sie slabo oglada w takiej wersji.

      Usuń
  4. )))wyglądasz jak starsza(nieco))siostra Silnego))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => teatralna: nooooooooooooooooooooooo taaaaaaaaaaaaaaaak :)))))))))))))

      Usuń
  5. Zimno, w związku z postępami Silnego, chciałabym zapytać, czy Twoje starsze dzieci są dwujęzyczne? Tak się zastanawiam, bo ostatnio słyszałam wiele krytycznych uwag na temat dwujęzyczności (że niby ogromna szkoda dla języka ojczystego), choć ja to uważam za bzdurne argumenty.

    P.S. Piękny uśmiech! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => broszki: a który jest ojczysty, ten dotknięty szkodą u dwujęzycznych?
      język ojca? ;))))
      czy matki?
      czy się losuje?

      słowem, myślę, że dwujęzyczność to taka sama szkoda dla dziecka, jak matka brunetka.
      matki brunetki miewają nie po kolei w głowie. niestety, dziecko nie może wybrać, czy się urodzi brunetce, czy blondi.

      a poważnie, to być może chodzi Ci o sytuację, w której polskojęzyczni rodzice mieszkający w Polsce przemawiają do dzieci w języku obcym, bo podobno to teraz w modzie, ale jak dla mnie nie ma wtedy mowy o dwujęzyczności, tylko o tresurze.

      Usuń
  6. Wiem, że to brzydko... ale obłędnie zazdroszczę ci tych prze-krótkich wakacji. Odpocznij i baw-cie się dobrze. Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Takie mini wakacje we dwoje to super sprawa. I dla Ciebie i dla Silnego. Kolejne dzieci nigdy nie maja mamy tylko dla siebie, a tez tego potrzebuja.
    Tekst NC o checi pozbycia sie potomstwa powalil mnie. Jak on to trafnie ujal :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => ingrid: to prawda. bywa, że marzę o klonach, bo potrzebują mnie wszyscy naraz, ale każdy osobno. i zawsze też jest tak, że 2/3 się czuje odrzucone, kiedy się skupiam na 1/3, więc uprawiam stałą żonglerkę czasem i uwagą. czas sam na sam jest bezcenny.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ale zawsze tak było, czy dopiero po pojawieniu się Silnego? Pytam, bo moje doświadczenie kończy się i skończy się na dwójce (nieodmiennie - szacun dla Ciebie), ale ta dwójka jest tak zżyta ze sobą, że każde "pojedyncze" wyjście jest okraszone jękiem "a dlaczego x/y nie idzie?". Oni mnie w ogóle indywidualnie nie potrzebują! I tak było zawsze, o ile pamiętam.

      Usuń