sobota, 24 marca 2012

2.053

Silny nieufnie spojrzał na swoje wiosenne butki. Na krągłe ramiona w rękawach lekkiej kurtki. Z dezaprobatą potrząsnął głową (a na niej bawełniany kaszkiet).
- Wygjondam jak świnka Peppa! – prychnął z odrazą.
- Skąd! – zamachałam rękami.
Silny nie dał mi wiary.
I poczłapał noga za nogą na wprost, zrezygnowany.

--------------------------------------------------------------------

A z wiosną – przyznacie - dziwna sprawa.
To tirli-tirli jakichś tam ptaszków co rano.
Małe, butne kwiatki a to tu, a to tam.
Słonko, trawka, chmurka niebem popier-
dala
ala
ala.


I znowu jest tak samo cudnie, jak co-roku-o-tej-porze, powietrze pachnie tak-jak-zawsze-w-marcu, ekspresowa reanimacja świata, świętej pamięci ubiegłoroczne liście się zwinęły z konsternacji pod krzakami, jest globalne pęcznienie, kiełkowanie, emisja odurzających aromatów.
Trochę ciepła, trochę światła i ze zdechłej zimy ziemi się klują świeże, bez zarzutu, nienaganne kiełki, pędy, liście, lato-
rośle
ośle
ośle.
Ogólne, powiedzmy, zmartwychwstanie. Nie żaden oszukańczy botoks realiów, nie wyłącznie przetarcie wizji suchą szmatką wiosennego wiatru, ale czyste, jędrne, nowe tkanki.
Jak-co-roku-w-marcu.
To się nazywa cykl wegetacji?
Szkoda, że tylko na gałęzie tak działa
ała
ała.




W tym miejscu chciałam powiedzieć, że się nie czuję częścią właśnie wschodzącego na nowo świata, z nowych tkanek mam, obawiam się, wszystkie te same (wyjąwszy standardowe odnawianie się rzeczonych u Homo sapiens). I nie, niestety, nie chce mi wyrosnąć żadna nowa, napięta skóra wokół oczu w marcu (nie wnikając w stan tonusu w innych frakcjach ciała).
O, oszukańcza wiosno.

Co roku przecudownie taka sama.
Ani chybi mam w tym roku smugę cienia.

Tymczasem - Erna chodzi na moich nogach. Ciągle w znacznie mniejszym rozmiarze, ale chodzi na moich, bez wątpienia na moich, poznaję ich zagięcia i załamania. Więc, voilà mam tu swoje mikro-zmartwychwstanie, moje nogi chodzą w mojej córce, moje „i” pisane jest w Nowym Człowieku, uwieczniam się, niebagatelna pociecha, po kawałku.
Wieczność zdezintegrowana.



--------------------------------------------------------------------

Puszczykowo koło Poznania.




33 komentarze:

  1. zimy to Wam nie zazdroszcze
    ale wiosny: i owszem, bardzo :)
    Wy nie musicie od stycznia odpowiadac na pytanie szesciolatka: mamo, czy ciagle jeszcze jest zima?
    Wasze dzieci WIEDZA, kiedy jest zima, a kiedy nadchodzi wiosna.
    i tego mi (czasem) brakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => ingrid: :)))))))))))))
      wiesz, może to anachroniczne, przedpotopowe i w ogóle, analogowe, myśleć porami roku?

      (i oczywiście też sobie zazdroszczę tej pięknej wiosny, chwilo trwaj do listopada :) )

      Usuń
    2. A ja lubię tą cykliczność. Uspokaja mnie. Co by się nie działo, zima zawsze musi minąć :) http://www.youtube.com/watch?v=e2XP5cc-AAQ

      Usuń
    3. => bebeluszek: a mnie w tym roku zaniepokoiło, że ziemia co prawda cyklicznie, za to ja nie bardzo.

      Usuń
    4. => bebeluszek tez lubie i brak mi jej; dwie pory roku to stanowczo o dwie za malo.
      => zimno rozumien ten niepokoj, a nawet podzielam :D

      Usuń
    5. @ zimno: mam wrażenie, że my też cyklicznie, ale niekoniecznie zsynchronizowane z przyrodą. Czasem nawet i siedem lat zataczam jedno koło. I nadal mnie uspokaja, że nawet jeśli walą się na mnie mury, to żonkile i tak zakwitną.

      @ingrid: a gdzieś wylądowała? Przyznam, że w Wyspowych czterech porach roku, czasem brakuje mi staropolskich dwóch dodatkowych :) To dopiero cykliczna rozpusta!

      Usuń
    6. => bebeluszek: ja niestety czuję, że odchodzę, a nie, że się odradzam ;)

      Usuń
    7. => bebeluszek: Tucson w Arizonie (80 km od granicy z Meksykiem). Przez 8 miesiecy mamy miedzy 15C-25C a przez 4 pieklo, czyli 30C-45C. Wilgotnosc powietrza ok 20%, bo to pustynia (pranie schnie w ciagu dwoch godzin). W zimie najkrotszy dzien do 5:30, ale latem najdluzszy do ok 9:00. Ktos policzyl, ze w Tucson mamy ok. 300 slonecznych dni w roku. I jest to mile, tylko czasem jesiennej szarugi mi brak oraz radosci z wychodzacych przebisniegow i pierwszych, cieplych, wiosennych dni.
      Dobrze, ze mamy gore 40 min. jazdy samochodem od domu, to dzieci snieg zobaczyly i na sankach sobie pozjezdzaly :D.

      Usuń
    8. @ zimno: trzeba umrzeć, żeby się odrodzić. tyś feniks!
      @ ingrid: wow! zamieniłabym twoje 300 słonecznych dni, na moje 300 deszczowych dni i permanentnej szarej chmury. nic w nadmiarze nie jest dobre. :) Pozdrawiam z Wyspy Brr.

      Usuń
    9. => bebeluszek: ach, w kwiatku się odrodzić, w jakiejś pokrzywie :)))))))))))))))))))

      Usuń
    10. Bebe, szara Brrr chmura gardzisz?! No wiesz! :-)

      Usuń
  2. :) Na Ciebie zawsze można liczyć, że ujmiesz w słowa najtrafniej nawet to, co niby nieuchwytne :) Szczególnie ta chmurka; mnie urzekła na przykład :D
    Też to mam, co roku w marcu. Czekam na to mniej więcej od sierpnia, kiedy wiadomo, że już właściwie pozamiatane.
    Jest cudnie :) Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Określenie jakiego Zimno użyło przy opisie dynamicznie przemieszczających się obłoków,jest w okolicach Poznania naturalne i neutralne czego nie można powiedzieć o reszcie kraju miedzy Odrą a Bugiem. A propos tego słówka: Jeden z emerytowanych profesorów Uniwersytetu Wrocławskiego raczył studentów taką opowieścią.
      Rodzina mamy Pana Profesora pochodziła z Poznania i w czasie okupacji niemieckiej została wysiedlona do Generalnego Gubernatorstwa. Tam mama Pana Profesora wyszła za mąż i powiła dziecię. Po zakończeniu wojny, już z mężem i synem wrócili do Poznania. W czasie wiosennego spaceru gdzieś w okolicach Opery, człowiek zmierzający z naprzeciwka rozpoznał rodzicielkę Pana Profesora i dał wyraz swej radości okrzykiem:
      - Zocha ty żyjesz!!!! A pierdolili, że Cię bomba zabiła !!!
      Ojciec Pana Profesora pochodził z innej części naszego pięknego kraju i na takie dictum schwyciwszy dziecię "za pazurę" pośpiesznie się oddalił. Potem już w domu zrobił małżonce małą awanturę o przedwojenne znajomości. Dopiero wtedy dowiedział się o różnicy między "pieprzyć" a "pierdolić" a sprawa tak zainteresowała świadka tych zdarzeń, że w końcu został profesorem filologii polskiej.
      Pozdrawia wiosennie Marych Stary nieco już znużony oskrobywaniem błocka ze wszystkiego.

      Usuń
    2. Ale mogło mnie urzec, to określenie? Bo w zasadzie o nic więcej mi nie chodzi.
      Dziękuję za obszerne pouczenie.

      Usuń
    3. => żona męża: cha! i ja mam z sierpniem na bakier!

      => Stary Marych: mam wrażenie, że powinnam zaprotestować, gdyż albowiem dynamiczny czasownik jest jak najbardziej prymitywny i wulgarny (nie zaś niewinny, ani nie neutralny) w tym miejscu nad Wartą, w którym został wyartykułowany.

      a anegdota przednia, jak zawsze :)

      Usuń
    4. Czyli znowu wyszedłem na starą pierdołę która nie ma pojęcia o czym Autorka pisze ;)

      Usuń
  3. Mimo wszystko, w takich chwilach wierze, ze to tylko etap w pewnym cyklu i takie jest moje zdanie i tego bede sie trzymac. Bo inaczej zwariuje. Co nie znaczy, ze nalezy miec zludzenia, ze kiedys bedzie jak dawniej. Bo to jest taki quasi-cykl, nigdy nie przebiega tymi samymi sciezkami. Ale moja sloniowa pamiec podpowiada, ze dawno, dawno temu, w zamierzchlych praczasach i w innej galaktyce, na tym blogu (a wlasciwie nie na tym, tylko na tamtym), takie klimaty juz sie pojawialy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))
      => Goldina: pojawiały się już?
      niemożliwe :)))))))))))))))))))

      Usuń
  4. Też mi jakoś nieodrodnie tej wiosny. Tempus fugit.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => zorka: niedorodnie. jak ładnie. zawłaszczam kontekst :)

      Usuń
  5. Zeszłoroczne liście też pewnie się czują oszukane, że im zmarszczki na wiosnę się nie wygładziły.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja w ramach wiosennego przesilenia codziennie fotografuję Pąka. Który pęcznieje. Codziennie kilkadziesiąt zdjęć, z których wybieram parę na bloga. Młodsza mówi, że to kryzys wieku średniego. Kurcze, co będzie dalej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Ania M.: przypuszczam, że tylko gorzej ;)))))))))))))))))

      Usuń
  7. mnie jakoś tak oklapło refleksyjnie na wiosnę ... wszystko, z entuzjazmem na czele. przez głowę przechodzą takie myśli, jak ta chmurka popier
    dolone
    olone
    one
    one

    OdpowiedzUsuń
  8. no i jeszcze tylko nadzieja na uśmiech a nawet rechot, gdy czytam o Silnym ))))))_)
    matko jedyna ... jak już mówi!! i co mówi !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. A te chude, kolorowe piękności to u Pana Arkadego?

    Pozdrowienia nieustające

    OdpowiedzUsuń
  10. wstawiaj kolaż z urodzin najmłodszego. :)

    wjóżka

    OdpowiedzUsuń
  11. Ech, jako entuzjastka wiosny zrobiłam nawet listę postanowień na 21 marca (bo moim zdaniem to jest początek roku). Oczywiście dupajasiu z większością. No ale jednak... ale jednak.

    OdpowiedzUsuń
  12. spokojnych i pięknych świąt Zimno))) życzę Tobie i Twojej rodzinie

    OdpowiedzUsuń