Erna śpiewa w nieistniejącym narzeczu, tum-pada-bada-bum, melodyjnie artykułuje sekwencje nieprawdopodobnych słów o końcówkach ni to polskich, ni angielskich. Pam-bidi-bidi-pim, ma to z moich genów, o, potęgo dziedziczenia.
Nagle – stop! Trel się urywa.
- Mamo, - pyta Erna. – a kto wymyślił Myszkę Miki?
- Myszka Mika! – cieszy się Silny.
Mówię:
- Walt Disney.
- Czyli – dopytuje Erna. - muszę zapłacić Disneyowi, żeby śpiewać piosenkę o Myszce Miki?
Mam wrażenie, że o prawach autorskich wie więcej, niż przeciętny pełnoletni pirat.
- Śpiewaj bez obaw. – uspokajam.
Tego dialektu nie przeniknie ani Walt Disney, ani jego zstępni.
Tymczasem [lubię „tymczasem”, w naszym obejściu nigdy nie dzieje się jeden wątek w jednym czasie, tu jest opera, tu wszyscy świergoczą – och, eufemizm - jednocześnie, choć, w przeciwieństwie do opery, efektem jest raczej kakofonia, niż harmonia dźwięków], tymczasem za ścianą Nowy Człowiek montuje koalicję z Silnym. Tłumaczy mu coś zamaszyście niby-dziecinnym językiem, każe sobie powtarzać jakieś oświadczenia. Silny powtarza je pilnie.
- Ka, Silny? – upewnia się Nowy Człowiek.
- Ka. – potwierdza Silny.
A zaraz potem tap! bum! bum! bum!, sojusz męski, pod dowolnym pretekstem, a wręcz bez pretekstu, rozgramia w proch i w pył jednoosobową drużynę Erny.
Wycie.
Nie ma strat w ludziach, więc mamrocę ommm i się oddalam do własnych kwestii [aria do zmiękczacza, solówka z patelnią]. Zrobiłam macierzyński research - w sytuacji więcej niż dwojga dzieci alianse są zmienne i zależne od niejasnych parametrów. O tak, tak jest. Rodzic przyjmujący strategię neutralnej Szwajcarii nie burzy chybotliwej równowagi, nie rozbija delikatnych porcelanek siostrzano-braterskiego porozumienia [to już moja teza].
Więc ommm.
Tymczasem bracia przybijają piątki, a Erna się użala śpiewno-rozpaczliwie.
- Ja nigdy w tym domu nie wytrzymam, - stęka. – bo chłopaki są zawsze przeciwko dziewczynom!
- No, – mówię. - nie zawsze. - i w żołnierskich słowach omawiam casus Ojca Dzieciom, który – bezspornie chłopak – zdecydowanie nie jest przeciwko dziewczynom. Przeciwnie.
Erna ekspresowo rozważa pozytywy związania się w przyszłości z mężczyzną.
- Ale najgorzej, - mówi i się zasępia. – jak wszystkie dziewczyny wybiorą sobie fajnych chłopaków, a mi zostanie tylko jakiś poświrany.
Wtedy – faktycznie – lipa.
- … to chyba już lepiej pójść wtedy na inny bal … - z rozwagą konkluduje Erna.
Tymczasem zza węgła nadbiega Silny. Rozczapierzył ramiona, otworzył usta pełne ostrych zębów. Jest bronią braterskiego rażenia, rzuca się - ze sportowym wybiciem - w zaskoczone objęcia Erny.
- Silny! Ty chyba jesteś oszalały! – wzdycha z emfazą Erna.
Kotłowanina.
Uciekam.
erna mnie rozczuliła swoim poświranym niedoszłym mężczyzną ;) skąd dzieci biorą takie fajne słowa jak ten poświrany właśnie... ;) poprawiasz, nie poprawiasz? bo mi moich naprowadzać na właściwą językową drogę aż szkoda :)
OdpowiedzUsuń=> ani-mru-mru: poświranego i oszalałego nie poprawiam, przeciwnie, oni się zaadoptowali do naszego języka.
OdpowiedzUsuńsłowotwórstwo górą :) język to żywa materia :)))
ale ewidentne błędy językowe oczywiście tępię.
z różnym skutkiem :)
z.
Poczekajmy jeszcze trochę i od tych mamuńciowatych rozczuleń nad słodkimi bobaskami zatwierdzą w końcu wyszłem i poszłem jako żywe i górą.
OdpowiedzUsuń"to chyba już lepiej pójść wtedy na inny bal" - to jest naprawdę niezłe motto życiowo-związkowe.
OdpowiedzUsuń;)
no cóż, się zgadzam z Erną(aktorką)), faceci są poświrani i bez komentarza ))))
OdpowiedzUsuńa rogale świętomarcińskie jedli? z posypką?
OdpowiedzUsuńczy Ernie zdarza sie w ogole mowic bez emfazy? bo odnosze wrazenie, ze to Jej jedyny sposob komunikowania sie?
OdpowiedzUsuń=>anonimowy z 14.04
OdpowiedzUsuńsię ma osobowość, się mówi z emfazą))
Jeszcze tylko kilka lat i Nowy Człowiek może powiedzieć: "Tobie to Tato dobrze ożeniłeś się z Mamą a ja mam się żenić z jakąś obcą kobietą ?
OdpowiedzUsuńAnonimowy (14:04) :
OdpowiedzUsuńjeśli autor nie potrafi wyrażać się prosto i jasno, musi zaglądać do słownika wyrazów obcych.
na filozofii praktycznej za jeżdżenie 'terminologią' była bura. a najlepszych docentów poznać można było po niewyszukanym, prostym słownictwie.
kk.
=> Justynka: cóż, edukacyjny wpływ Kopciuszka ;)
OdpowiedzUsuń=> valyo: nooo, nie wszyscy, nie bądźmy aż tak radykalne
a rogale? oczywiście! od tygodnia codziennie, raz dziennie. posypane orzechami, bo skórka pomarańczowa jest rzadsza, niż trufle ;)
=> kk: znakomita studencka anegdotka, gratuluję edukacji, ale w jakim to związku z tutejszym blogiem, bo nie łapię?
zimno
zimno:
OdpowiedzUsuńwypowiedź była skierowana do Anonimowego z 14:04.
ale jeżeli czujesz, że również do Ciebie:
chyba jednak łapiesz, bo pewnego rodzaju emocje można w tym zdaniu wyczuć.
jeśli jednak faktycznie nie łapiesz, to proszę:
nadmierne stosowanie wyrazów pochodzenia obcego (patrz: blog) może świadczyć o nieumiejętności artykułowania swoich myśli w sposób prostszy i jaśniejszy.
kk.
Erna poprzez te pelne emocji a czesto pozbawione tresci wypowiedzi z emfaza cwiczy sie w trudnej roli dziewczynki a potem kobiety, ktora wie, ze racjonalnosc i logika wypowiedzi to tylko meskie sposoby na robienie wrazenia na plci przeciwnej a istota rzeczy ukryta jest glebiej, poza narracja czystego rozumu
OdpowiedzUsuń