niedziela, 6 lutego 2011

1.955

- Objaziło mnie to! – Erna zaplotła ręce na piersiach. – Piki jest nojmalnym dzieckiem … - jęknęła i wydęła usta. - a nie żadnym mistrzem!
Silny mruknął pod nosem oskarżycielskie niewerbalne:
- Y! y!
Erna ściślej zaplotła ręce. Stroi finezyjne fochy. Któregoś dnia, obrażona, wcisnęła mi w dłoń zgniecioną karteczkę.
- O, taka jestem! – prychnęła.
Rozwinęłam arkusik. Z wnętrza wymiętej fiszki ł
ypnęła na mnie Potwornie Zacięta Księżniczka. Ze łzami w oczach, monochromatyczna, naszkicowana szybko, niepodobna do urodziwych wielobarwnych królewien produkowanych seryjnie przez Ernę. Erną wstrząsał bezgłośny szloch. Tak, jak teraz.
- Erno, – rzekłam wtedy. – Erno!


- Erno, – mówię. – Erno!
[I wygłaszam podnoszącą na duchu tyradę z cyklu „o tym, że wszyscy jesteście najważniejsi”.]
Chwilę wcześniej rzuciłam pełne podziwu:
- Silny, jesteś mistrzem gaszenia światła!
Silny nadął się z dumą.


A zaczęło się od rutynowej prośby o wyłączenie nocnej lampki, kiedy skończyliśmy czytać. Nowy Człowiek zdążył się już nakryć kocem i pochrapywał rytmicznie.
- Erno, zgaś światło. – poprosiłam.
Na co Silny trącił mnie w ramię, maestro języka migowego, dźgnął się krągłym paluszkiem w niewątłą klatkę i mruknął:
- Y! y!
Co równie dobrze mogło być frazą „ja-a”, zniekształconą obecnością silikonowej kulki wciśniętej między szczęki.
- Dobra, ty. – zgodziłam się natychmiast. – Gaś!
Erny zasadniczo nie pasjonuje przełączanie wyłącznika. Tym razem jednak rzuciła się do lampki na wyścigi. Sprint wygrał Silny.
- Jesteś mistrzem! – zachwyciłam się odruchowo.


- Objaziło mnie to! – nadyma się teraz Erna, chociaż dla sprawiedliwej obsady ról lampka została ponownie włączona i zgaszona przez Ernę.
- Y! y! – pociesza ją Silny.
Foch.
Foszek.
Foszyn.
Uśmiech.
Gilu-gil.
- Mama, - pyta rozpogodzona już Erna. -
a jak by nie było ujodzin, to by dziecko ZAWSZE było takie małe? Jest ciemno. Wymrukuję niewyraźną odpowiedź.
- I na świecie by były same dzidziusie? –
drąży zasypiająca Erna.
Ehy.



Mija kilka nocnych godzin.
- Mama! – nawołuje Nowy Człowiek. – Mama!
Wyrwana z maligny zawieszam wzrok na cyfrowym wyświetlaczu budzika. Dochodzi piąta.
- Mama! – Nowy Człowiek ze swojego pokoju o pół piętra wyżej. – Ja się tu męczę, a ty tam odpoczywasz!
Wspominałam, że odpieramy kolejną ofensywę zimowych infekcji?
Akompaniuje nam kaszel w wielu tonacjach zamiast plików mp3. I zamiast ferii.
Kuśtykam do pokoju rekonwalescenta. Nowy Człowiek gorączkuje – w miarę. Krztusi się za to festiwalowo.
- Czegoś ci trzeba? – pytam.
- Nic, - stęka znękany. - chciałem ci to powiedzieć …


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz