wtorek, 10 marca 2015

2.273 [O dniach kobiet w spożywczym]




Duża butelka płynu do płukania tkanin, półlitrowa puszka piwa. Witaminowy preparat musujący. Nawilżane serwetki do czyszczenia WC. To kobieta przede mną. Wiek – między czterdzieści a pięćdziesiąt, nie przywiązuje wagi do prezencji. Brązowa czapka mocno nasunięta na oczy, zbyt obszerna kurtka i spodnie od dresu.

Pudełko sałaty z tuńczykiem. Czarna koszulka z lycry. Opakowanie chustek jednorazowych. A pod nim pół kilograma ziemniaków na wagę w foliowym woreczku. To dziewczyna za mną. Dwudziestolatka, kipiąca energią. Kompulsywnie sprawdza, która jest godzina i popycha zakupy na taśmie, chciałaby przyspieszyć skanowanie góry moich sprawunków, ale jej niecierpliwość nic nie da.

U mnie mięsowędliny. Nabiał, kurza pierś, pieczywo. Trzy banany, siatka cytryn. Duża torba żelków. Dżinsy w promocji - dla Silnego.

Codzienne dni kobiet w spożywczym. Niedostrzegalna zapobiegliwość. Plastry sera mają stałe miejsce w lodówce i nigdy ich nie brak. Mydło się zmydla, ale każdego dnia leży na zlewie. Za to nie dają Oskara w kategorii „rola drugoplanowa – aprowizacja, zaopatrzenie”. Ani żadnej odznaki typu „zasłużona dla zawartości spiżarni oraz stanu półek z jedzeniem”. Superbohaterka codzienności się obywa bez obcisłego trykotu i bez pelerynki, o kobiecie z siatą nikt nie napisze poematu, żadna z niej muza ani podnieta.
Przytarga zakupy, nastawi pranie, przetrze podłogi mokrą ścierką.
Nie rozszczepi jądra atomowego, nie popchnie naprzód cywilizacji, antybogini.
Bieg wzdłuż półek w spożywczym nie jest medialny, ani seksualny i się na pudelka nie sprzeda.

Mogłabym robić trylion istotnych rzeczy, myślę sobie, w tym czasie, kiedy oddzielam białe od kolorowego, w sumie bez przerwy oddzielam czterdzieści stopni od sześćdziesięciu, bo prania nigdy u nas nie brak.
Albo popracować nad ważką teorią na ten albo na inny temat w czasie, który mi mija w spożywczym.


Nie robię nic doniosłego ponieważ.

A fakt, że nie biegnę z zakupami przez miasto, ale je wrzucam do bagażnika nie zmienia istoty rzeczy.
Kobieta z siatką jest stanem ducha, imperatywem troski o przyziemność.


----------------------------------


Obserwacje świata zewnętrznego, niezawodowego skurczyły mi się po feriach do rozmiarów najbliższego dyskontu oraz własnych czterech kątów. Albo szkolnego korytarza i szatni, ale od analizy społecznych zachowań rodziców w szkole podstawowej nielatów wolałabym się trzymać z daleka.


----------------------------------

No więc jest temat na dyplomówkę z gender studies, odstąpię za friko, zatrudnić się na tydzień przy kasie w spożywczym, robić notatki z zawartości koszyków, a później przeprowadzić wywiady z ochotniczkami. Przed sklepem. Pytać o sytuację życiową, o plany, tęsknoty, zamierzenia. I jakie to ma odbicie w spożyciu. Dla kogo kupują czekoladę, ser biały, chleb tostowy, odświeżacz powietrza.

Etyka troski i karmienia, ćwiczenia w terenie.


… a na koniec zrobić analizę porównawczą aspiracji i zamierzeń w kontekście tego, co nabyły. Wreszcie – zapytać Wróża Zbigniewa o ascendent Wenus w Byku i na ile która ma szanse na diametralną zmianę w życiu na lepsze albo na utrzymanie prosperity.









12 komentarzy:

  1. Ty cholero :) jak ty słowem rzeczywistość przyszpilić potrafisz. Z zawiści się wiję, głębokie od deserowych w zmywarce oddzielając... Z braku innych możliwości upuszczenia żółci, dopieprzę pomidorówkę na "polekcjachpodgrzejcieizjedzcie"...
    Dobranoc
    Kaitek

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieta z siatką to moje powołanie. I uważam, podstawa społecznego porządku. Bo gdzie polecą te orły sokoły, jak im kobieta z siatką, z której wystaje por i kurza noga, nie ugotuje rosołku? Jestem wielką admiratorką kobiet z siatkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Nigdzie nie polecą! Kiedyś o tym napiszę. Mam już nawet motto: "źle zbawia się świat w brudnych gaciach i z pustym żołądkiem".

      Usuń
    2. Moj biedny orzel co tydzien lata do Lidla. Po pracy. Z siatami :)

      Usuń
  3. I to nieśmiertelne pytanie: "kupiłaś chleb/majonez/żółty ser?". Kupiłam, bo niby kto miałby? Tak mam, ze dbam.

    Nie chcę Oscara, zwykle "dziękuję" wystarczyłoby.

    Wpis jak zwykle w punkt :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh. Z przyczyn obiektywnych - konieczność leżenia celem donoszenia - od kilku tygodni zakupy robi Mąż. Raz w tygodniu, ze skrzętnie napisaną przeze mnie listą.
    Refleksja po ostatnim "wypadzie":
    "niemożliwe, ze Ty to wszystko kupowalaś" =D
    Pozdr. Paula.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja leniwa jestem... zakupy zamawiam i odbieram w drzwiach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój mąż po kolejnej kłótni,że za dużo czasu spędzam w sobotę na zakupach spożywczych, stwierdził,że sam zrobi to szybciej i bez listy. Po pół godz dzwonił z pytaniami w stylu: a jakie mięso na obiad i skąd on ma wiedzieć czy jest świeże, a gdzie kupujemy te wędliny, które on tak lubi, a te bułeczki do pieczenia to gdzie są, a śmietana do sałatki to jaka? itd. Biedactwo, myślał chyba,że jego ulubione produkty wszystkie są w jednym miejscu i same zaczną wskakiwać do koszyka. I po powrocie refleksja jak u czytelniczki wyżej, " niemożliwe, że ja sama co tydzień takie wielkie zakupy robię i o wszystkim pamiętam. Od tej pory żadnego marudzenia i jedziemy razem

    OdpowiedzUsuń
  7. no dobrze, współczuję braku nierównosci, nie oceniam wypowiedzi...

    a teraz zamień kobietę na mężczyznę ze swojego tekstu, i z tych komentrzy też

    nie robię, halo, nie narzekam - idę do sklepu i kupuję raz lub dwa w tygodniu od 15lat, dlaczego? wiem co chcę kupic, rzadko listę robię tylko listę dań w głowie - tych dań, które chcę zrobić dla mojej rodziny - TAK, TEŻ GOTUJĄ i TO głównie ja. lubię jak moja rodzina je dobre/zdrowe rzeczy dlatego to ja szukam dobrego jedzenia (głownie) i to ja robię zakupy.
    zajmuję się też samochadami w domu i naprawiam jak się cos zepsuje, czy jestem zmeczony? jestem, jestem tatą i facetem w domu, więc mam swoje do zrobienia i robię.

    tak, tez piorę - tutaj na spółę, rzadziej sprzątam teraz, ale był czas, że dużo

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowite, jakaś Ty dzielna, bo zakupy robisz, i jeszcze peany na swój temat piszesz.
    Bo zapobiegliwa, bo świat ratujesz swoim przewidywaniem...

    A co by się stało, gdyby tego sera raz nie było?
    A gdyby nie posortować prania, tylko wyprać razem w niższej temperaturze z użyciem lepszego preparatu do prania?
    A gdyby...
    i dopisz sobie.

    Życie jest zbyt krótkie na życie tylko dla innych, żyj też dla siebie. To pisałam ja - mam dwójkę małych dzieci, męża pracującego w innym województwie większość tygodnia, pracuję, biegam, uczę się.
    I mój mąż wracając z podróży nie ma problemu z tym, że sera/majonezu/czegoś tam jeszcze nie ma - wie, gdzie jest sklep.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale że co?
    Że kobiety wybrały sobie na mężów / partnerów mężczyzn, którzy nie uczestniczą w zakupach i domowych obowiązkach?
    Takich sobie wybrały, takich mają.
    Tu l'as voulu, George Dandin

    OdpowiedzUsuń
  10. takie małe sprostowanie: mozna miec ascedent w byku lub wenus w byku, ale czegos takiego jak ascedent wenus w byku po prostu nie ma...wiem, czepiam sie. blog super, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń