wtorek, 29 listopada 2011

2.030

Z ostrożności stara się nie leżeć, bo kojarzy głowę na poduszce z niekontrolowanym zaśnięciem.
Czytam, a on giętki, jak miś-żelek uprawia wieczorne figle.
A-ja-tu raz jest tu, a raz tam, a to przerzucony w poprzek wszystkich, a to wbity czterokończynowo w Ernę.
- Mama! – skarży się Erna. – Mama, a Piki się zaczyna!


[Ech, jak ja lubię „się zaczyna”. Fraza jest prosto z podstawówki, jest tak skończenie ze szkolnego podwórka, z szatni woniejącej skarpetką, że mam z nią błogie poczucie ciągłości, wręcz międzypokoleniowej sztafety „zaczynania się” i skarżenia.]


- Mama, a co rhobimi? – pyta Silny.
Ląduje mi gładziutką twarzą w zmęczonej fizys, wszystkimi zębami na moich policzkach. Pachnie karmelkowo i szamponem dziecięcym.
- Mama! – nalega Silny.
Czytanie jest co prawda dość ciekawe, ale on chce więcej, on żąda czytania+, czytania multimedialnego. Czytamy o średniowiecznym uzbrojeniu [tylko wieki średnie wchodzą w grę w ramach lektur Silnego, jest inkarnacją Zyndrama z Maszkowic, to pewnik], analizujemy po raz co najmniej sto dwudziesty trzeci różne rodzaje oprzyrządowania bitewnego.
[Książka o uzbrojeniu trafiła do nas w lipcu. Nie ma dnia bez choćby pobieżnego jej przejrzenia].
Silny się nagle podrywa, zsuwa z łóżka, wybiega, wraca, znalazł gdzieś dwa papierowe pilniki. Składa je w krzyż zbornym gestem.
- Mama, mamo! – cieszy się. - Kusza jest!
Cel, pal. Bełt.
Jak trafnie, jak celnie, Silny.


A później większe nielaty bez zwłoki zasypiają, na sygnał.
W chwilę potem Silny pyta:
- Mama, a co rhobimi?
Nie usnął, wie, że teraz się zaczyna czas dla nas, że rusza dwuosobowa przestrzeń Silny-i-mama-po-dwudziestej-pierwszej.

Rhobimi razem prhaaanie. Prasujemy mój sweter do pracy i spódnicę. Czasami pieczemy mięso. Myjemy lodówkę od wewnątrz. Piszemy coś albo porządkujemy papiery. Silny jest stale na moim biodrze albo uczepiony u łydki.
Mgliście pamiętam, że Nowy Człowiek w zbliżonym wieku, tuż przed urodzeniem się Erny też miał gwałtowną potrzebę sprawdzania więzi synowsko-matczynej. To skutek uboczny mojej pracy pozadomowej, jak mniemam.
A drobne Dziwactwa Silnego między dziewiątą a 23 nawet trochę mnie cieszą, bo tylko wtedy mamy szanse porozmawiać na osobności o uzbrojeniu. I mogę łaskotać Silnego do upojenia bez narażania się na cierpkie komentarze starszych kandydatów do pieszczot.


Punktualnie o jedenastej Silny wznosi krągły paluszek w niebo.
- Mama, ja a-a. – zarządza. – Therrras!
Układa się w pościeli, przez moment mości i w mig tężeje w sen.






To co teraz robimy?

9 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. proszę jak miło! drobne przyjemności - nieprawdaż? :))

    OdpowiedzUsuń
  4. ależ on pięknie mówi, ten Silny!

    OdpowiedzUsuń
  5. pocieszyłam się :)
    nie tylko moje młode zasypia o 23ciej dzień w dzień prawie.

    spojrzę na to jak na quality time, heh :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To dobre pytanie jest: co teraz robimy? - jak juz nielaty zasną.

    Zimno masz anielską cierpliwość, której mi czasem brakuje. Mam na myśli "Silny-i-mama-po-dwudziestej-pierwszej".

    Nasze młode każdego dnia chodzą spać inaczej i w innych konfiguracjach. Pewnie dlatego, że jeszcze nie są szkołakami (kategorie wg Starszej młodej: żłobkołak, przedszkołak, szkołak).

    Młodsze młode wstało dziś o 5.30, przylazło do naszego łóżka i zaczęło śpiewać. Nie popełniłam morderstwa... Ale jest cholernym żłobkoŁAKIEM...

    OdpowiedzUsuń
  7. :) Fajnie piszesz.
    Ja własnie jestem na etapie powrotu do pracy i z jednej strony chce z drugiej boję sie "porzucić" mojego synka. Bo kto go będzie w tym czasie zabawiał uczył, łaskotał i kochał tak jak mamusia? Ktoś za pieniądze? Ech.
    A z innej beczki:
    Zauwazyłyscie ze wszystkie serialowe, filmowe mamuśki rodzą dzieci i od razu karmią butelką? I od razu są chude i wyspane a dziecię potulnie śpi w swoim pokoiku?
    A jest niby kampania na rzecz karmienia piersią? Gdzie? Bo w TV tego nie ma.
    Pzdr.!

    OdpowiedzUsuń
  8. => Żona: nie oglądam, więc nie wiem ALE – natchnęłaś mnie :))))) muszę coś o karmieniu naturalnym, nie było o tym tu od chyba dwóch lat ;))))))))))))))))


    => Goldina: zen. zen nas zbawi.
    (czego i Tobie życzę!)


    => y. no bo to, ten tego, quality time JEST


    => anionka: … niskim takim basem ;)))


    => drobneprzyjemności: i to JAK!




    zimno

    OdpowiedzUsuń
  9. Silny na bank zostanie mediewistą! Znam się na tym, takie młodzieńcze pasje MUSZĄ doczekać się realizacji w dorosłym wieku :-)

    OdpowiedzUsuń