poniedziałek, 7 listopada 2011
2.024
Byliśmy przelotem na ojcowiźnie i nielaty się zaraziły Tintinem - co się konsekwentnie wymawia w naszym domu „tętę”, więc kiedy polski lektor po raz pierwszy w czasie filmu wyartykułował „tintin” Nowy Człowiek zapytał na pół sali kinowej, z oburzeniem:
- Mamo, a dlaczego on tak dziwnie? …
… Mówi tak, jak mu to napisał reżyser dubbingu.
Ojciec Dzieciom zazgrzytał zębami wobec barbarzyństwa tłumaczenia Kapitana Haddocka (co z grubsza oznacza Kapitan the Wędzony Śledź) na Baryłkę. Ja, z lingwistycznym wygięciem żałuję, że się tłumacz nie przyłożył i nie znalazł czegoś w rodzaju Kotek i Kołek dla detektywów Dupond et Dupont (Tajniak i Jawniak brzmią średnio, zdaję sobie oczywiście sprawę, że to konsekwentny spadek po translacjach komiksów).
Poza tym – ach, kino rodzinne ;))
Ojczyzna Hergé spektakularnie się emocjonuje premierą filmu Spielberga, stolica jest obrandowana, nielaty chodziły po mieście, jak po planszach komiksów. Krajanie połowy każdego z moich dzieci nie potrafią co prawda ukonstytuować rządu przez rok, za to kulturalnie wiedzą, jak się sprzedać.
Ergo – wróciliśmy i poszliśmy do kina (mnie to nadal rusza, dla pokolenia nielatów moja radość jest nieco hermetyczna, że premiera u nas zbiega się z premierą światową). Erna co prawda szeroko zamachnęła rękami i jęknęła, że woli babcię i dziadka od kina, więc jeżeli gdzieś się wybiera, to do nich, a nie na film, a Silny w niezaawansowanym punkcie fabuły gromko zakrzyknął:
- BOBOMU! JA! CHCE!
Co prawda, to prawda.
Istotne, że udało nam się zebrać, wybrać i przetrwać w kinie, nie jest to najczęstsza z uprawianych przez nas rozrywek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czyżby podium? Śliczne zdjęcia, ciepło-mokre, dokładnie takie mam wspomnienia z Brukseli.
OdpowiedzUsuńDo kina z tałatajstwem się jeszcze nie wybraliśmy, ale trzeba będzie niedługo spróbować...
podium!
OdpowiedzUsuńbyło mokro i bardzo tin-tin ;)))))
z.
tętę też sprawił mojej familii weekend :) ale fragmentami teksty i sytuacje baaaardzo dorosłe i nielatom niezrozumiałe (szczęśliwie raczej). Allegro już przeszukane na okoliczność komiksów, które w naszym domu nie gościły dotąd. I, że polecę z truizmem, dzieci Ci urosły, Zimno!
OdpowiedzUsuń=> chudsza: tekst o zamiłowaniu pewnego marynarza do owiec żenujący wręcz ;))))
OdpowiedzUsuń(NC też oczywiście do końca nie pojął, o co chodziło na przykład z whisky, ale zdaje się, że bez szkody dla wrażeń artystycznych)
a dzieci? że duże? TE MOJE MALEŃSTWA??? ;))))
z.
szkoda, że córka znów konsekwentnie w różowych rajtkach...
OdpowiedzUsuńk.
A dlaczego chcesz krajać swoje dzieci w połowie? Strasznie lubię jak się dajesz porywać metaforze i lądujesz w takich stylistycznych mieliznach.
OdpowiedzUsuńI Belgia w spadku - szacun. :D
otóż właśnie o te owce i o opary alkoholowe mi chodziło w kontekście atrakcji dla dorosłych raczej. No ale - jak sama określiłaś - kino familijne, każdy musi uszczknąć coś dla swojej kategorii wiekowej ;))
OdpowiedzUsuńNo i Twoje Maleństwa, jak chcesz, ciut się wyciągnęły, Silnego nogi wystające z wózka o tym świadczą :)))
pozdrawiam porannie przed pracą :)
imponujące rondo kapelusza Erny! Tylko z rzadka zdaje się przeszkadzać w podziwianiu widoków ;).
OdpowiedzUsuń=> KV by Rybiszon: totalne brukselskie incognito, zauważ! ;))))))))))
OdpowiedzUsuń=> chudsza: też rzuciły Ci się w ucho te owce?
=> k: pominęłaś różowe inskrypcje na bluzie. żółć zalała oko?
zimno.
jasne, że się rzuciły, wymiana spojrzeń między dorosłymi na sali kinowej sugerowała, że więcej ludzi zwróciło uwagę na tekst w filmie, nota bene, dla dzieci :) mocne!
OdpowiedzUsuń