piątek, 19 października 2012

2.122

Zastygam w zdumieniu nad treścią komciów po poprzednią notką, robię wręcz jakieś karkołomne pas umysłem, skok niczym Trinity z Matrixa i zawisam w osłupieniu na tym, co czytam, stężała bogini Kali w postawie wojennej, szesnaście rąk a w każdej giwera.

Cóż, po dziesięciu latach blogowania na zimnie nadal się umiem dziwić reakcjom czytelników, ha!
W pewnym sensie wręcz lubieto, moje unikatowe predyspozycje.

Bo jest w tym doprawdy coś rozkosznego, że darem od bogów internetu (albo przekleństwem tutejszych demonów) jak po maśle i bez napinki wywołuję agresję czytaczy notkami totalnie niezaangażowanymi ideologicznie, neutralnymi jak Szwajcaria, bezbarwnymi niczym Hatifnat. Dziecko poszło na inaugurację zajęć dla dziewięciolatków na publicznej uczelni wyższej. Uczelnia w ramach „Kolorowego Uniwersytetu” organizuje cykle wykładów na różnych wydziałach, w przystępny sposób zapoznając dzieciaki z fizyką, chemią, prawem, naukami społecznymi. Nielaty w ramach zajęć mają też możliwość wygłaszania własnych referatów na forum i opowiedzenia o swoich pasjach. Ani inauguracji, ani cyklu wykładów nie sponsoruje żaden producent garnków indukcyjnych tudzież kołder z królika. Jedyny brand, jakim bombardowane są dziewicze nieletnie umysły jest logiem szkoły o stuletniej tradycji. Jedynym skażeniem, jakiego można, jak zakładam, doznać, po comiesięcznym praniu mózgu na uniwersytecie jest poszerzenie horyzontów o to i o owo, otwarcie kilku klapek we łbie.

Ucieszyłam się więc, jakie to nielogiczne, że krew z mojej krwi i ciało z mego ciała weźmie udział w tym kontrowersyjnym przedsięwzięciu. Ujęło mnie, że poważnym profesorom albo doktorom habilitowanym nie spadają z głów birety, kiedy tłumaczą tłumowi dziewięciolatków zasady konstrukcji średniowiecznego muru obronnego.


Państwo pozwolą zatem, że demonstracyjnie nie ogarnę, o co chodzi komentatorom pod 2.121.
Mam dość ekscentryczne przeczucie, że marginalnie chodzi o treść.

55 komentarzy:

  1. az sie cofnelam do poprzedniego posta celem przeczytania komci.
    odczucie mam podobne. nie chodzi o tersc.
    chodzi o zolc i jad, ktory gdzies musi miec ujscie. no i sie nawinelas z tym swoim postem, to teraz masz za swoje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => ingrid: żółć na blogasku mnie rzadko zaskakuje, ale teraz mnie zamurowało, powiem Ci.
      do-ku-ment-nie.

      Usuń
    2. takoż sprawdziłem poprzednie komentarz ponieważ wcześniej przeczytałem tylko te pierwsze wpisy akceptacyjne i teraz nieco mnie przytchło zdumienie. jakżeż połączyło mi się to z postami na 2 innych blogach których autorki pisały o ostatnio odbytych wywiadówkach/spotkaniach w szkołach ich pociech. opisywały starcia z rodzicami nieuków nazbyt obciążanych programem, zadaniami domowymi i takimi tam. chyba ci sami frustraci wpisali się na Twoim blogu, tym razem odsądzając od czci i wiary chęć nauczenia dzieci uczenia. to chyba prawda że język polski jest jedynym w którym istnieje słowo "mundruś" określające mądrość jako cechę niezbyt chwalebną. gratuluje prowadzenia dzieci, mnie żal że gdy mój syn był w ich wieku to czegoś takiego jak uniwersytet dla małolata nie istniał.

      Usuń
    3. ja też się cofnęłam byłam z wrażenia i jestem pod wrażeniem onych komciów - gdyby człek dumał, gdzie tu kij wetknąć, to by nie wydumał, a tekst prosty i aseksualny, a zmięsznia tyle...o demony:)

      Usuń
    4. => Adam: ale jest też i wygięcie w drugą stronę, joga dla dzieci od trzeciego roku życia i kurs kulania suszi dla uczestników poniżej 10 roku życia.
      staram się celować między.


      => glusica: o! o! i o!
      ja też nie wymyśliłabym!

      Usuń
    5. oczywistym jest, że wszelkie przegięcia, odchylenia nie są wskazane. Ani nadmierne odpuszczanie dzieciom ani ich nadmierne obciążanie zadaniami. ważne chyba jest dawanie im możliwosci i lekkie popchnięcie w kierunku skorzystania z tychże, a najważniejsze jest , to już dotyczy komentarzy, nie mówienie innym co powinni ze swoim życiem robić, a już z pewnoscią bez agresji.

      Usuń
  2. i wiesz co? nie staraj się tego ogarniać-szkoda energii.kropka.

    OdpowiedzUsuń
  3. wiem, ludzka natura czasem zaskakuje.
    zawsze kiedy wydajesz sie byc z czegos nieprzyzwoicie zadowolona, szczesliwa, za dobrze Ci sie wiedzie, to zawsze znajdzie sie ktos kogo to uwiera. nawet jesli napiszesz o tym, ze pieknie dzisiaj swieci slonce i chce Ci sie zyc, dzieci masz zdrowe i ladne oraz kochanego meza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => ingrid: kurcze, WIEM!
      ale ja przecież wcale się nie wydawałam nieprzyzwoicie szczęśliwa w tej notce niżej, prawda?

      Usuń
  4. działa to tak. mój syn/córka nie mieli takich majonezów, a Ty szpanujesz. zabierasz dzieciom dzieciństwo, a przedmioty ścisłe i prawo to brudne dziwki. itp.
    zapewne Zosia trafi na podobne zajęcia, bo jesteśmy nienormalni i zajmujemy się uprawą małego geniusza, zamiast trzykrotki.
    napiszę szczerze, zatkało mnie tak, jak nigdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => kocimokiem: cieszę się, że to nie tak, że mam przewrażliwienia :)

      Usuń
  5. czytam Zimno od kilku dni dopiero. Nie miałam jeszcze czasu przeczytać większości postów, ale te, które przeczytałam bardzo mi się spodobały. Również ten o Uniwersytecie, chociaż jestem przeciwna "zabieraniu dzieciom dzieciństwa". Moim zdaniem nie można przejmować się takimi komentarzami. Zawsze znajdzie się ktoś, kto "zbluzga" bez powodu. Gdyby moje dzieci miały możliwość chodzenia na zajęcia tego typu może bym się nad nimi zastanowiła. Nie wiem. Kiedyś byłam przeciwniczką posyłania dziecka do przedszkola, a teraz się nad tym poważnie zastanawiam. raz jeszcze powtórzę: nie przejmuj się tym, co piszą anonimowi ludzie, bo sam fakt, że się nie podpisują pod swoimi wypowiedziami o czymś świadczy. Pozdrawiam i życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. heh, ja też się nie mogłam nadziwić tym komentarzom, aż wróciłam do notki stwierdziwszy, że może jakaś głębsza treść mi umknęła przy pierwszym czytaniu ;-) a tu nie - parę zdań, parę zdjęć.
    mnie taka żółć jednak nadal zaskakuje :/ taka, że nie można stwierdzić - "Ty robisz tak, ja wolę inaczej, ok." Ciągle to wartościowanie "tak jak ty/on/ona robisz jest debilnie/egoistycznie/niewychowawczo etcetera". Jedyna Prawda Własna zawładnęła umysłami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyż albowiem Jedyna Prawda obroni się sama w każdych okolicznościach, szczególnie tych anonimowych, jak mniemam.

      Usuń
    2. 1. chętnie nie byłabym anonimowa, ale ie bardzo ogarniam inne formy podpisania się :-)
      2. ta Jedyna Prawda ostatnio męczy mnie także w realu, ze zdwojoną siłą odkąd mam własne roczne Dziecię ... Grr.

      Usuń
  7. E no, nie przesadzaj Zimno. Kilka osób powiedziało co myśli, wielkie mi halo. A ty przeżywasz jak mrówka okres.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chodzi o wywyższanie się. W tym przypadku polskiemu internetowi nie spodobało się, że masz/macie aspiracje i że nie idziecie tą samą drogą, co każdy inny przeciętniak.Nie należy w żadnym wypadku wykraczać przed szereg!;) Podobnie ciekawe zjawisko zaobserwowałam w trakcie niedawnego protestu pielęgniarek, które widzą zależność między niedojadaniem własnych dzieci a pisaniem bloga przez Kasię Tusk. Ot, logika...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => bluuu: kasią tusk poprawiłaś mi wyraz twarzy o tej nocnej godzinie :)

      Usuń
  9. a ja, dzięki Twojej notce, wiem, że jak Młoda trochę dorośnie, to jej przedstawię fajną propozycję. Uniwersytecką. :P
    Ciekawe, czy skorzysta ??:))))

    Dzięki, Zimno, za inspirację :)

    OdpowiedzUsuń
  10. o mamoooooo, przestałam czytać komcie juz daaawno. ale chyba znowu nie zacznę :)

    Czytam Was dalej :) ja nie wiem, jak Ty możesz zaśmiecać głowę nielatom wiedzą. W DZIECIŃSTWIE.
    pfff

    pozdrowienia
    Od Aguska :)

    OdpowiedzUsuń
  11. moje chodziły (na UJ rzecz jasna), bo lubiły. i zamiast się pół dnia przewalać na kanapach robiły coś ciekawego. czasem byli zachwyceni, czasem nie - nie każdy ma dar mówienia do dzieci. przestali, bo my nie wyrabialiśmy czasowo, a nie że nie chcieli.
    myślę, że o zabieraniu dzieciństwa można mowić dopiero jak się robi coś wbrew dzieciom.

    a niektórzy komentatorzy po prostu nie mają pojęcia co to jest i czym to się je.
    pewnie Uniwersytety Trzeciego Wieku też traktują jak kaprys dla głupich stetryczałych staruszków i zabieranie im czasu, któy mogliby poświęcić na opiekę nad wnukami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => bojulia: po co myśleć? lepiej pójść w tym czasie do galerii.
      handlowej, oczywiście :)

      Usuń
  12. U nas na Krakowski Uniwersytet Dzieci lista rekrutująca jest zamknięta w 15 minut po jej otwarciu :) nie udało mi się Młodych zapisać w tym roku, będę próbować w przyszłym. Nigdy by mi nie przyszło do głowy widzieć w tym marketing, wyścig szczurów czy co tam innego. To po prostu czysta zabawa tyle że zabawkami nie są tu lalki czy klocki...Moi znajomi prowadzą jedne z zajęć i przygotowali je tak fajnie że podkradłam ich pomysł i zrobiłam podobną prezentację w naszym przedszkolu :)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytam Zimno pasjami, ten i poprzedni post też, choć na nie akurat pozostałam niewzruszona. Do teraz. Wiedza uniwersytecka dezaktualizuje się i to jeszcze za życia studenta, takie są fakty. Uniwersytety skończyłam (choć nie jako kilkulatka) i na uniwersytecie osiem lat przepracowałam. Nieco rozczarowana jestem, bo "słucham i zapominam" a "robię i pamiętam". Lepszy efekt daje pokazywanie świata i działanie niż opowiadanie o nim i wyobrażanie sobie. Tłum dziesięciolatków i wykład? Nie kupuję tego. Jednak szanuję inne niż moje decyzje i wolę rozmowy na argumenty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => monika: nie jestem przekonana, czy w istocie wiedza o konstrukcji muru w średniowieczu się zdezaktualizuje za 10 lat :)))

      Usuń
    2. good point Zimno :)

      Jeśli mogę dorzucić swoje 3 grosze: propozycja tych zajęć nie jest skierowana do malutkich dzieci - nikt nie zabiera im dzieciństwa.

      Dzieciaki ok. 10 roku życia miewają bardzo sprecyzowane zainteresowania: typu rekiny, Średniowiecze, mitologia, historia do upadku cesarstwa Zachodniorzymskiego - to są przykłady dzieci które znam. Więc możliwość uczestniczenia w wykładzie, labolatorium, dyskusji na taki fascynujący dziecko temat jest po prostu frajdą.
      I nic do rzeczy tu nie ma, że te zainteresowania się z czasem zmienią.

      Wydaje mi się, że w głównej mierze chodzi o inspirację dla dzieciaków. Pokazanie im, że są takie miejsca, gdzie pasję traktuje się zupełnie na serio. Może być i przygodą i ścieżką zawodową.

      I przede wszystkim zaszczepia się w dzieciach myśl, że dla nich jest miejsce na takim Uniwersytecie. Że studiowanie jest ważne i fajne.

      To wszytko takie oczywiste :) I świetnie, że polskie uczelnie oferują takie możliwości :)

      Do NC: gratulacje i mam nadzieję, że znajdziesz coś ciekawego dla siebie.

      Usuń
    3. To akurat nie:) Po prostu wolę jak dzieci wiedzę doświadczają.

      Usuń
  14. Mechanizm wygenerowania krytycznych komentarzy pod poprzednią notką pozostaje dla mnie tajemniczy. Spróbowałam sobie wyobrazić procesy myślowe, które były ich podłożem - i nie dałam rady:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Ania M.: mam podejrzenie graniczące z pewnością, że nie było żadnego procesu.

      Usuń
  15. och, a czy to nie Melchior Wańkowicz pisał, że cechą narodową Polaków jest bezinteresowna zawiść? Przypominam sobie, jakie miałam kiedyś komentarze pod postem o wizytach u kosmetyczki. Otóż chodziłam podobno za często, a ludzie nie mają na chleb. Na to, że dzięki mnie na chleb ma kosmetyczka jakoś nikt nie wpadł:P
    Uniwersytet dziecięcy to świetna sprawa, nie odbiera dzieciom dzieciństwa (bo na litość boską nie muszą wkuwać do egzaminów), ale rozbudza w nich ciekawość wiedzy i świata.
    I nie sądzę, by poprzez takie działania dziecko łańcuchem zostało przywiązane do UAM i musiało tylko tam studiować, li i jedynie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Li: tylko czego tu zazdrościć, u licha. zajęcia są gratis oraz w czasie lekcji.
      dlatego pękłam i nie ogarnęłam.

      Usuń
  16. Zawsze znajdą się ludzie, którzy będą uważać, że edukacja to marnowanie czasu. Poszerzanie horyzontów to "odbieranie dzieciństwa", jakże cennego czasu spędzonego na trzepaku bądź przed telewizorem... Zaiste - wzbudzanie w dzieciach ciekawości świata, to wielki błąd wychowawczy ze strony rodziców, którzy siłą zaciągają swoje pociechy do miejsc, gdzie godzinami wtłacza im się do głowy przeróżne dyrdymały... Przepraszam za ironię, ale trochę mnie poniosło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Alcydło: ZAISTE!
      dziecię puścić wolno należy i nie krępować mu myśli!

      Usuń
  17. czytałam w nocy ale nie miałam siły pisać. zrobiłam przegląd komentarzy pod poprzednim postem. I powiem Ci kochana czytałam już u Ciebie duuuużo wredniejsze, chamskie i bardziej obrzydliwe osądy. Tak więc jest progres;-) Zimno nie dogodzisz!!! choćby nie wiem co. Więc olej to i pisz jak zwykle, proszę)) i ściskam słonecznie.
    A uniwerkiem dla dzieci osobiście zachwycona jestem. Pomysł przedni i dobrze rokujący dla jednych i drugich. Oraz świat jest niesprawiedliwy. Nie wszyscy mają szansę i pewnie stąd frustracje, a pomyślałam o tym w koperniku...bawiąc się jak dziecko i obserwując dzieci, które bawiły się jak dorośli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => teatralna: no tak, ale tamte komcie wywoływałam przecież na własne życzenie - brzydkim obuwiem albo koszmarną fryzurą. a tu tak z niczego.

      Usuń
  18. No ale chyba nie trzeba mieć tego samego zdania we wszystkim kwestiach? Dlatego nie rozumiem, skąd/po co notka wyjaśniająco-tłumacząca.

    Ciebie coś ujmuje/podoba Ci się/widzisz tylko zalety, ja nie. Mnie pomysł dziecka w mundurku wskazującym na płeć odstrasza, dla Ciebie jest ok.

    Jak napisał Maryjan Stary - Bałtyk dla jego żony to spacery po plaży, dla niego piach i syf. I dopóki każdy mówi: ja/mnie/mi i nie uogólnia, że "powinno się", jest przecież ok.

    monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a w cóż ty spowijasz swoje wdzięki, żeby nie wskazywało to na płeć?
      może garść genderowych wskazówek dla mniej obeznanych z tematem?

      Usuń
    2. Nie rozumiem. Ja nie pytam, dlaczego dla Ciebie mundurek jest ok. Jakieś powody pewnie istnieją i nie muszę z nimi dyskutować, to Twoja sprawa.

      Ja mogę tylko uzupełnić, że dla mnie istotnym jest, czy chcę coś założyć. Mundurek nie daje wyboru - dziewczynka to spódniczka, a chłopczyk nie. Upychanie dziecka w taki schemat nie interesuje mnie.

      monika

      Usuń
  19. już myślałam że to ja coś dziwnego napisałam.
    A tak swoją drogą, to gdzie tam reklama Liptona, bo ja nie zauważyłam?

    OdpowiedzUsuń
  20. To całe "skracanie dzieciństwa" to jakieś nieporozumienie.. Cóż złego w tym, że zamiast na trzepaku, czy przed TV dziecko spędzi kilka godzin wśród ludzi, którzy rozbudzą w nim ciekawość świata i pokażą jak przyjemne może być jej zaspokajanie? Poza tym, czy ktokolwiek zaciąga tam te dzieciaki siłą?! Nie sądzę.. Rób swoje i nie przejmuj się komentarzami. Zawsze wszak znajdzie się ktoś, kto myśli inaczej..

    OdpowiedzUsuń
  21. aż musiałam spojrzeć, co to za komentarze (zazwyczaj ZimnoBlog czytam w czytniku, bez wglądu na nie). no ręce opadają. przy parsknięciu śmiechem, ale opadają. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. spoko zimno ja nadal szukam reklamy liptona na zdjęciach

    OdpowiedzUsuń
  23. spoko zimno ja nadal szukam reklamy liptona na zdjęciach poniżej:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Mam opóźnienia w czytaniu, więc przejrzałam hurtem ostatnie notki, wraz z komentarzami. I doznaję właśnie drobnego szoku. A powinnam być już przyzwyczajona.

    Ja rozumiem, że jeśli się chce, to można się przyczepić do wszystkiego. I we wszystkim znaleźć drugie dno, maszynę do robienia mgły i spisek wylewaczy wody na dach stadionu. Ale jestem zdecydowanie za ZBIERANIEM INFORMACJI na temat tego, co się chce skrytykować - ZANIM się to zrobi. Wystarczy wejść na stronę internetową Kolorowego Uniwersytetu (wszystko naprawdę bardzo prosto opisane, MAŁO TEKSTU, informacje łatwe do ogarnięcia;)
    Jakie "zabieranie dzieciństwa", jakie "przemęczanie dzieci przez nadambitnych rodziców"??? W roku akademickim 2012/2013 przewidziano na UAM dla dzieci 6 (słownie SZEŚĆ) wykładów - po 1,5h, raz w miesiącu.
    No proszę Was - zamiana 1,5h siedzenia przed komputerem/telewizorem/grą na spotkanie z ciekawą wiedzą, przekazaną przez przygotowanego do tego specjalistę, pozwalającą poznać coś, z czym nie ma się do czynienia na co dzień, w interesującym miejscu, normalnie zarezerwowanym "dla dorosłych" - to jest "tracenie dzieciństwa"?
    Ręce opadają...

    OdpowiedzUsuń
  25. Hmm... To jeszcze coś:)
    Moja Córka od kilku lat uczęszcza na zajęcia na warszawskim Uniwersytecie Dzieci, organizowanym i prowadzony przez fundację z Krakowa (specjalnie nie podaję nazwy, można sobie wyguglać;) Od jakiegoś czasu UDz prowadzi filie również w innych dużych miastach w Polsce. Jak już ktoś w komentarzach wspominał - tu też zapisy kończą się w mgnieniu oka, mimo kilku tysięcy miejsc przygotowanych dla dzieci w kilku grupach wiekowych. Zainteresowanie jest ogromne! Kilka tysięcy rodziców budzi swoje dzieci raz-dwa razy w miesiącu, w sobotę, czasem trochę wcześniej niż zwykle i zawozi na zajęcia na UW, Politechnikę Warszawską, Akademię Pedagogiki Specjalnej, PAN, Warszawski Uniwersytet Medyczny, itd. Wiesza im na szyję identyfikator z logo UDz, daje w łapkę indeks (z logo UDz)i podejrzewam, że wierzą, iż warto pokazywać dzieciom coś więcej, niż to, co sami w dzisiejszym zabieganym świecie jesteśmy w stanie "oznaczyć" jako warte podzielenia się. Naprawdę znam się na ogromnej ilości rzeczy, ale nie opowiem profesjonalnie o metalurgii, urbanistyce albo budowie szybowców. Mam mniejszą wiedzę nt kultury Indii niż Polski, nt dostępności złóż naturalnych na świecie niż relacji międzyludzkich w nowo tworzonych zespołach:) I cieszę się z możliwości korzystania z wiedzy i doświadczenia specjalistów, którzy prowadzą moje Dziecko w inne niż ja miejsca, w których także ma szanse zapłonąć w niej płomyczek pasji. I widzę, że wielu dorosłych myśli podobnie - lubię być w ich gronie:)

    Jedną z rzeczy, które najbardziej zapadły mi w pamięć i którą noszę w sobie jeszcze z czasów wczesnej, studenckiej młodości - jest fragment rozmowy nt. socjoterapeutycznej pracy z dziećmi, z jednym z moich ówczesnych Mistrzów: "A jakie mamy prawo im NIE POKAZAĆ, że istnieją inne możliwości, że istnieje inny świat, niż ten jaki znają na co dzień? Jakie mamy prawo POZWOLIĆ, aby uwierzyły, że to, co je teraz otacza - to już WSZYSTKO?"

    Dzieciństwo to cudny czas doświadczania rzeczywistości. Poszerzania mapy. Zachłannego testowania nieznanego. Obyśmy potrafili świadomie tworzyć naszym dzieciom otwartą, rozwijającą, a jednocześnie bezpieczną przestrzeń do twórczych poszukiwań:)

    Zimno - przekaż proszę Ernie życzenia owocnej nauki i dobrej zabawy:))


    OdpowiedzUsuń
  26. Spieszę donieść, że uczelnie wyższe rozmaitych typów wyciągają swoje niezbyt czyste ręce nie tylko do małolatów. W niektórych ośrodkach akademickich, w liceach i technikach wykładają o zgrozo pracownicy szkół wyższych.Gdyby to były zajęcia fakultatywne to jeszcze można by to było znieść. Ale nie. Oni uczą przedmiotów obowiązkowych !!! Dochodzi do takich kuriozalnych sytuacji, że całe klasy np. z technikum drogowego zamiast zabrać się po maturze do roboty i budować tak nam wszystkim potrzebne autostrady i drogi szybkiego ruchu, idą na studia !!!
    A szpadle rdzewieją, a kufajki i filc z gumofilców zjadają mole.
    Szkoda gadać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszak spawaczem lepiej być niż politologiem!!! ;)

      Zimno, nie przejmuj się, no co Ty. Czyjąś czułą strunę szarpnął tamten post. Ktoś czegoś zazdrości. Współczuć trzeba.

      A zabawa w uniwersytet super i ja też zazdroszczę, bo sama na to nie wpadłam :) muszę w Wawie poszukać.

      Usuń