sobota, 23 sierpnia 2014

2.247 [O pizzy]


To jest świetna pizzeria. I tania.
Dużą Margheritę na cienkim jak opłatek cieście przygotują za dziesięć dziewięćdziesiąt
(wszelkie podatki wliczone w cenę oraz brak coperto).
- Dlatego za dziesięć, że i tak trzeba wziąć dwie – bąka Nowy Człowiek – na osobę, żeby się najeść.
A przecież żaden głodomór z niego. Raczej niejadek.
- Ta pizza – Silny wpycha pokaźny trójkąt placka do ust - jeft najpyfffniejsza. Mamo.
Erna zamaszyście zagarnia na widelec lepkie nitki bolognese.
Moje kluski jeszcze nie dotarły, więc łykam ślinę i łypię przed siebie. Co za paskudny zwyczaj, obmierzła niedyskrecja, ale go pielęgnuję, bo tak mało ciekawszego, niż bliźni.
Naprawdę niewiele.
(A widok przez okno z trzeciego rzędu stolików na odległą kamienicę jaki jest frapujący ponad głowami obecnych, ech!)
Knajpka przylega do tyłów uniwersytetu ekonomicznego i nawet teraz, poza sezonem studenckim stoi niestarą klientelą.
Żadnego kącika dziecięcego, z dziećmi jesteśmy tu tylko my, żadnego kid’s menu.
Nie bywamy (-amy, amy) zwykle w takich miejscach, gdzie się pija piwo z kija z sokiem i mohito. To ostatnie za dwanaście peelen, barmanka pobiera opłatę przy kasie i wręcza zalaminowany numer zamówienia, później chuda kelnerka manewruje z apetycznie nafaszerowanym kieliszkiem.
Za to nikt ci tu nie poda kolorowanek ani kredek do stolika.
Roczniki dziewięćdziesiąte.
Przecież to nie ich wina, myślę patrząc ponad głowami jedzących na brudną fasadę odległej kamienicy.
Mają gładkie, czyste twarze przed wszystkimi operacjami dostępnymi na rynku, przed jadem kiełbasianym w ofercie kliniki, przed lwią zmarszczką od codziennych dylematów przez ostatnie dwadzieścia, trzydzieści (-eści, eści) lat.
Jeżeli fałda na brzuchu, to wciąż całkiem świeża, wręcz niemowlęca, rozczulająca fałdka tłuszczu. Jeżeli zgarbione plecy, to o uroku wiecznego studenta.
Są tacy ładni.
Dorodni, rumiani i w niezłych ciuchach, dziewczyna przy stoliku obok - z dobrą biżuterią na szyi.
Ta uroda to zapewne od nadziei na to, że wszystko jest możliwe, otwarte wszystkie ewentualności, każdy plan jest nadal czynny.
Praktycznie żadnych trwałych zaszłości, żadnych pierwszych żon, drugich mężów, żadnych jeszcze nieślubnych ani ślubnych dzieci, żadnego niespłaconego kredytu do spółki z przeterminowaną drugą połową. Żadnych – albo niewiele – chybionych interesów, fatalnych inwestycji. W ruchomości, nieruchomości, w relacje z nie tym, z kim trzeba było.
Mam tuż przed aglio e olio taką fikcję, że – szczęściarze! – jeszcze ich nie dopadło życie, roczników dziewięćdziesiątych o gładkich, ładnych twarzach. Chociaż skąd ja to wiem, przecież może dopadło, zapewne oczywiście dopadło, zwykle dopada przecież znacznie wcześniej, niż w okolicach czterdziestki.
Ale może jeszcze mają wiarę. Aboco.

Nielaty właśnie zjadły i zachłannie wygrzebują drobne landrynki z kosza ustawionego w przejściu.
Tak, tu nie bywają rodziny z dziećmi, koszyk pełen kolorowych cukierków stoi na etażerce.
Dostępny i w ogóle, bez limitów.




Dla poznaniaków konkurs – jaka to knajpa? ;)
Do wszystkich pytanie – Was też toczą robale?

Takie po prostu albo tylko końcowowakacyjne? 



40 komentarzy:

  1. Blisko Poznania mieszkam, ale mało Poznań znam, studiowałam w Toruniu, nie zgadnę.

    Robale? Na robale kot terapeutyczny, wielofunkcyjny. Z nim łatwiej kończyć wakacje i w ogóle takie tam. Leży, mruczy, łasi się.

    Działa.

    A pizzę zwykle zamawiamy do domu. Co innego chińska knajpa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Taka Niezaradna: och, nie nie, kot nie :) hodujemy wyłącznie homo sapiens ;)

      Usuń
    2. Nam też się do niedawna tak wydawało ;). Piorunujące zaskoczenie przyszło w lipcu i nie odpuściło, nim nie znalazło ujścia ;).

      Usuń
    3. PROSZĘ MNIE NIE KUSIĆ!
      (co prawda nielaty śpią i nie widzą, ale kto ich tam wie ...)

      Usuń
    4. ZIMNO, na robale pies! A na pewno na ciężkie chwile, na depresje, na tragedie, na wszystko, totalnie na wszystko najlepszy jest pies! Sprawdziłam na sobie.
      Pies to najgenialniejszy wynalazek przyrody. Zaraz po książce ;)

      Usuń
  2. ja wiem! to baraboo... czy wygrałam przedłużenie wakacji? albo trutkę na robale końcowowakacyjne lub chociaż na zbytkrótkodniowe czy chłodnonocne...?
    jak się tak zbyt wcześnie budzę to podczytuję zaległe i bieżące-czy masz zdanie (na pewno masz) na temat hecy wokół prezesa fundacji im. Noblistki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wygrałaś! (jeżeli masz dzieci w wieku szkolnym to już tylko jeden tydzień wakacji i znowu na całe dnie będzie je można odprowadzać do szkoły ;)

      a jeżeli chodzi o Wywiad Z Prezesem w DF (bo pewnie o rzeczony Ci chodzi) to - ach! - cóż za popis manii wielkości niczym nie przypudrowanej! z rozkoszą się delektowałam

      Usuń
    2. mania wielkości - ale czyja? Rusinka czy dziennikarki Niemczyńskiej?
      pytam całkiem serio.

      w każdym razie w moim odczuciu wywiad był fatalnie przeprowadzony.
      l.

      Usuń
  3. Kiedys było dobre słowo na Twoim blogu za pierwszy komentarz dnia. Nie liczę na to, ale to fajnie, że wróciłaś...z długich wakacji. Tez podobnie odbieram pokolenie lat 90-tych, ładnie to ujęłaś. Mocy na ten nowy rok szkolny życzę, Tobie i Pociechom !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam pojęcia -może tam jeszcze nie byłam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bar-a-boo - nasza ulubiona pizzeria. Kuba pochłania pizze, a Gabrysia uwielbia ich spaghetti. W weekend trudno zrobić rezerewację i tłum ludzi z dzieciakami ;-)
    rzeczywiście brak kartek i kredek (chociaż kiedyś chyba były, ale ręki nie dam sobie obciąć)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Autumn: aaa, rezerwację to tam trzeba robić z dobowym wyprzedzeniem, to stanowczo za duże wyprzedzenie, jak na nasze uwarunkowania rodzinne ;))))

      Usuń
  6. Bar-a-boo, też bywamy, moi nieletni uwielbiają tam pizzę. Pozdrawiam ciepło :) Becia

    OdpowiedzUsuń
  7. Zimno - dobrze, ze jestes :)
    (Dla mnie aktualnie jestes cały czas - wlasnie czytam "projekt" i została mi juz "mniejsza połowa" ;) dlatego zwolniłam z czytaniem, bowiem gdyż azaliż ponieważ nie znoszę kończyć książek, które dobrze mi się czyta.)
    A wracając do notki - tak, zdarzają się taki chwile i takie zamyślenia. A potem nadchodzi błyskawiczna refleksja: przeciez nie mam jeszcze 97 lat! Zycie - jakies - przede mną ;)
    Moc pozdrowień, Zimno!
    Klara od hiacyntów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Klara: dzięki za dobre słowo w kwestii "projektu"!
      pozdrowienia!

      Usuń
  8. Toczą robale jak i depresja koncowowakacyjna i ogolnozyciowa aboco... EKG
    T.

    OdpowiedzUsuń
  9. tak, zimno, toczą mnie robale stałe i okresowe, robale "jedną nogą tu, drugą wciąż tam", robale "zwolniłam się z pracy, muszę zacząć szukać nowej", robale "jestem wszędzie obca i muszę ludziom tłumaczyć, dlaczego jem to i piję tamto", robale "chciałabym robić to czy tamto, ale pewnie już na to za późno, dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej?"... cała ferma robali. które okresowo, w przypływach geniuszu, przekształcam w egzotyczne etnostanowisko ze zdrową, wysokobiałkową żywnością (robale grillowane), sprzedawaną turystom za grube pieniądze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Och. A zimą usłyszeliśmy, że czas oczekiwania na pizze 60 min. to wyszłam. jakie dziecko to wytrzyma? No ale fakt. To nie jest miejsce dla nas. My tam tylko czasami bywamy w ramach egzotyki. tam bywa młodzież przed operacjami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => pierwsza-zona: średni czas oczekiwania na pizzę - 40 minut.
      rocznikom dziewięćdziesiątym to nie wadzi.

      Usuń
  11. Czy może bar-a-boo? Pizza tam naprawdę na cienkim cieście i dobre oliwy :-D
    A robak i mnie toczy, wspomagany solidną dawką hormonów raptem 11 dni po urodzeniu trzeciego. Różne robale mnie toczą.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bar-a-Boo? Super, że jeszcze nie zlikwidowali :) lubię te smakowe oliwy, hojnie polewam kolejny kawalek... Miło Cię znów czytać, Zimno!

    OdpowiedzUsuń
  13. Bar a Boo, tak o miejsce tam trudno, a i średnią wieku się zawyża.

    OdpowiedzUsuń
  14. moja córeczka, mój robaczek, zaczyna studia w Poznaniu :) będziesz ją widywać na Niepodległości jak przemyka w szpilkach... a my w domu, będziemy jej najwierniejszymi kibicami w tym biegu, spacerze, łotewer.
    ps.
    pierwszy raz komentuję, czytam od dawna - dziś najmocniej trafiłaś do mojego robaka..e... serca :)
    dziękuję.
    Ag.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Ag.: no to ja też trzymam kciuki za robaczka-studentkę!

      Usuń
  15. Baraboo! Mamy ich też w Katowicach :)

    OdpowiedzUsuń
  16. :) Rzadko piszę. Cieszę się, że wróciłaś.
    Robale toczą. Nawet jeśli nie ma się kredytu, dzieci i sekundowego planu dnia. Bywa, że tak się rozpanoszą, że trzeba opanować je farmakologicznie, wspomagając się spotkaniami z serii jak żyć z robalem. Ale to już całkiem inna historia ;) Aseed

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Aseed: tak, grupy wsparcia w wypadku robala - niezbędne.

      Usuń
    2. A czy masz taką grupę? Może warto by mieć...nawet 2-, 3-osobową.

      Usuń
  17. A mnie interesuje, kto colę/pepsi pił. ;-))

    l.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zabiłaś mnie! NIE ZNAŁAM TEGO MIEJSCA (teraz już tak)! Ale ostatnio, jak pizza to PIZZA A PEZZI na Ratajaczka, choć ... kącika dziecięcego NIE-MAJĄ :/

    OdpowiedzUsuń