czwartek, 17 października 2013

2.210 [O wyciąganiu wtyczki]


Najwyższy czas, myślę, przewietrzyć po ostatniej notce.
I wyciągnąć wtyczkę.

[źródło: bliżej nieokreślone internety]



Podążamy zatem piechotą (żeby sprawa się odbyła w 100% analogowo) do najbliższego kiosku z prasą i nabywamy – za gotówkę - „Tygodnik Powszechny”. Papierowy.
Wąchamy druk, macamy fakturę papieru, zaglądamy do środka.
Tematem tygodnia jest „Wobec przemocy”. Na trzeciej stronie - esej Stefana Chwina „Inteligent jako człowiek bezbronny".
Niestety, na piątej stronie Szanowna Redakcja łaskawa była drastycznie odmłodzić literata, w notce biograficznej autora napisano „ur. 1964”, szybko pohulałam po Wikipedii i, owszem, autor ma obecnie 64 lata (urodził się w 1949), więc co prawda liczby się zgadzają, trochę tylko nawalił kontekst, złośliwe licho chichoce we mnie szpetnie. Ech.
Ta drobna wpadka redaktorów szczęśliwie nie rzutuje na sens.
Tym niemniej oczywiście utwierdza w poczuciu, że należy być przytomnym i nie wierzyć bezwarunkowo każdej wydrukowanej literze.


Wracając wszakże do meritum - Chwin pisze o postawach, do jakich przygotowuje edukacja.
Kultura polska dwudziestolecia międzywojennego to, pisze Chwin, „wychowywanie Baczyńskich” – o katastrofalnych skutkach zresztą.
„Wychowywanie Polaków na Baczyńskich krytykował też wielokrotnie Miłosz. Było to według niego wychowanie całkowicie oderwane od rzeczywistości, dlatego szkodliwe”.
„W latach 1944 – 1989 edukacja polskiej młodzieży była prowojenna. (…) Chodziło o to, by polonistka wychowała polskiego chłopca w taki sposób, żeby w stosownej chwili odebrał kartę mobilizacyjną.”
„Po 1989 r. sytuacja się zmieniła. Chcemy wierzyć, że to my sami poprzez pokojowe, a więc nie-wojenne zachowania obaliliśmy komunizm. (…) Ideałem obecnej edukacji jest więc polski inteligent jako człowiek bezbronny.”

[wszystkie cytaty z: Stefan Chwin, „Inteligent jako człowiek bezbronny”,
Tygodnik Powszechny z 20 października 2013, Nr 42]


Dalszym ciągiem eseju jest wywiad radiowy autora w Radiu RDC, można odsłuchać go w TYM miejscu.

Od minuty 10:50 Chwin mówi o lekturach.
„Program nauczania w dużym stopniu unika tekstów, które by mówiły o rzeczywistych konfliktach społecznych czy międzyosobowych czy międzygrupowych, które mają miejsce w społeczeństwie.”

„Podręczniki do języka polskiego są wygaszające bardziej energiczne postawy wobec życia.”


Osią zarówno wywiadu, jak i eseju jest przemoc. Ja, pisząc o lekturach nie miałam jej na myśli, ale i tak nie mogę się pozbyć wrażenia, że coś wisi w powietrzu. Nie dostałam cynka z TP, że Stefan Chwin będzie mówił w najnowszym numerze o kanonie lektur. I to w taki sposób, jak pokazałam wyżej, z prostoduszną wiarą inteligenta w siłę sprawczą słowa pisanego. Więcej nawet – w siłę sprawczą lektur, którymi się pacholę nasyci w placówce edukacyjnej.

Zatem – coś wisi w powietrzu. Rewolucja w kanonie :))))


Myślę (w niczym sobie nie pochlebiając, oczywiście), że to jednak w jakiś sposób naiwne wierzyć jak Chwin (no i jak ja trochę też), że słowo pisane, książki, literatura, że ten cały piśmienniczy kram ma moc. Że słowo staje się ciałem (… tu pojechałam). Że dobór lektur szkolnych wymaga refleksji, a nie sekwencji Ctrl+C, Ctrl+V, wygodnickiego kopiowania tego samego katalogu przez dziesięciolecia.


Zastanawiam się, kogo wychowują obecne lektury dla podstawówki.
Po lekturze tekstu Chwina (i dwóch albo trzech własnych przemyśleniach) nie znajduję w sobie tyle optymizmu, żeby twierdzić, że jest jakaś głębsza myśl w ich doborze. Bo zapewne tej myśli nie ma. Kanon lektur (albo lista lektur sugerowanych) jest sentymentalno-patriotyczną litanią, w niczym w sumie nie potępiając ani sentymentalizmu, ani tego drugiego.
Moc sprawcza kanonu – nieznana.
Wyjąwszy może chwinowską „bezradność intelektualisty”.


… i to byłoby na tyle póki co na tym blogu o książeczkach dla dzieci.





No, może jeszcze drobny epilog.
Nowy Człowiek jest właśnie na etapie przerabiania „Tajemniczego ogrodu”, potężnego gniota, i to zarówno pod względem języka (sękate, nieociosane drewno), jak i meritum. Z góry uprzedzam, że nie zamierzam przepraszać za moją ocenę ewentualnych fanów Frances Hodgson Burnett.
Zatem – Nowy Człowiek odłożył, co tam właśnie czytał (a czytał zapewne komiks z przygodami Asteriksa) i niechętnie brnie przez stronnice.
Nagle – biegnie. Włos rozwiany, pąs na licach.
- Mamo, mamo – krzyczy – ależ ta książka promuje rasizm, powinna być zakazana dla dzieci!
(albo coś w te słowa, padło wszakże „promowanie rasizmu” i postulat natychmiastowego odsunięcia lektury od nieletnich).

Łypię, patrzę i co widzę:
- Hm, ja zaraz spostrzegłam, że tam musi być całkiem inaczej – odrzekła (Marta) szczerze. – A ja myślę, że to wszystko przez to, że tam tyle czarnych zamiast prawdziwych, białych ludzi. Jakem słyszała, że panienka przyjeżdża z Indii, tom myślała, że i panienka jest czarna.

[Frances Hodgson Burnett, Tajemniczy ogród, 
tłum. Jadwiga Włodarkiewicz, Wydawnictwo GREG, Kraków 2012]


Kiedy byłam w wieku Nowego Człowieka nie miałam tego rodzaju świadomości POLITYCZNEJ.
Świat się drastycznie zmienił, kanon pozostał kanoniczny.




28 komentarzy:

  1. Ja tylko chciałam nielekturowo napisać, że
    a) pierwsza! ;]
    b) obrazek jest oryginalnie stąd xkcd.com/386/ (xkcd to ogólnie godna polecenia część internetów, no i na licencji creative commons 2.5, więc bez wyrzutów sumienia można wykorzystywać na blogach wszelakich).

    OdpowiedzUsuń
  2. Po wyciągnięciu wtyczki znowu zrobiło się zimno.

    ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ....hahaha... i ciemno...
      Ale... "idąc ciemną doliną zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną"...

      Cokolwiek ktoś kiedyś napisał (mam na myśli pisarzy, poetów) osadzone jest w jakimś kontekście kulturowym, politycznym, cywilizacyjnym, świadomości społecznej. Trudno, żeby te dzieła ulegały aktualizacji; mogą być jedynie na nowo interpretowane, a jak wiemy punkt widzenia zależy od punktu siedzenia (vide czy Zośka i romantycy byli gejami? - wyczytane w poradniku Polityki). Jeśli DOBRY nauczyciel weźmie nawet skostniałą lekturę do ręki, to będzie potrafił znaleźć w niej choćby to, dlaczego nikt nie chce jej teraz czytać. I tu jest pole do dyskusji. Dyskusji, myślenia, spojrzenia na sprawę z perspektywy autora i z perspektywy teraźniejszości. Myślenia, kształtowania własnych pogladów, formowania systemu wartości u młodego człowieka. Jeśli nie spotka się z tym, czego nie jest w stanie zrozumieć, pojąć, z czym się nie zgadza, czego nie lubi, co mu się nie podoba, nie jest w jego guście, a będzie miał wokół siebie tylko świat, który mu się podoba, świat taki jaki on lubi, to jakie pojęcie, czy wyobrażenie o tym świecie i życiu będzie miał? Nie twierdzę, że nie wyrośnie na dobrego człowieka, ale... to trochę mało. Sam do tego dojdzie. Dlatego mówi się, że podróże kształcą. A książki to takie właśnie podróże w czasie i przestrzeni.
      I powtórzę coś, co napisałam nie tak dawno Zakurzonej, która wałkowała "Chłopców z Placu Broni", Sienkiewicza i inne lektury Młodego:
      "Mam tylko na myśli to, że w życiu nie zawsze robi się to, co by się chciało robić, i że nie polega ono tylko na sprawianiu sobie przyjemności z tego, co się komu podoba, prawda?
      A czytanie lektur to szkolny wstęp do tego bolesnego faktu."
      Niniejszym kończę i przesyłam wyrazu szacunku.


      A czytać dobrze jest od urodzenia. Najpierw dzieciom na głos, potem bez nachalności przymusu.
      Pochlebiasz sobie bo myślisz, czy pochlebiasz sobie ze jesteś naiwna

      Usuń
    2. U. A to pod mój komentarz miało pójść? :) Kolega z pracy wysłał kiedyś newslettera bez załącznika. Posiedział, podumał, i wysłał drugiego maila: "Przepraszam, że zapomniałem wysłać załącznika, ale /wstaw co chcesz/ już poszło".

      ;)))

      Usuń
    3. Poszło jak poszło, pardąsik. Czasami nie można się podpiąć po główny tok, czasami odpowiedzieć pod "swoimi" dyskusjami. IK nazwała to astygmatyzmem komentatorskim. Łączę wyrazy ;)))

      Usuń
  3. Kiedyś, synku, pisało się stalówką moczoną w kałamarzu. Ale to się zmieniło.
    Kiedyś, synku, mieszkający w Europie ludzie byli przekonani, że ludzie o odmiennym kolorze skóry są mniej warci. To się zmieniło, ale tak było.

    10-latek wkrótce będzie się o odkryciach geograficznych, niewolnictwie, podboju Ameryki, imperium Brytyjskim i jego rozpadzie (no, to może ciut później). Wiedza o tym, że biali uważali się długo za nadludzi pomogłaby mu zrozumieć wiele historycznych zaszłości. Nie jest niepotrzebna.

    Książki Burnett są na Złotej Liście Fundacji Cała Polska Czyta Dzieciom. Dla mnie to jest rekomendacja dobrej książki, biorąc pod uwagę kryteria wprowadzające na listę. Z jakichś tajemniczych nomen omen powodów w 93 roku na ekran "Tajemniczy ogród" przeniosła Agnieszka Holland (produkcja amerykańsko-angielska), film ma ocenę 7,4 na 10 (ponad 25 tys. głosujących) w filmwebie, czyli raczej wysoko. Może nie jest więc to do końca taka nikomu niepotrzebna ramota, która tylko zawadza w zrównoważonym rozwoju dziecka?

    To tak zupełnie na marginesie i w kwestii didaskaliów. Z Chwinem trudno mi się zgodzić i trudno mi się nie zgodzić, gdyż jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://xkcd.com/386/ źródło obrazka.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja, mimo wszystko, wierzę, że jak Wysocki śpiewa "значит нужные книжки ты в детстве читал" w Balladzie o walce - to ma rację.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zimno, jak ja Cię rozumiem. Nie załapałam się na dyskurs o Plastusiu, ale Twoje poglądy są mi tak bliskie, jak tylko mogą być. Jestem parę kroków przed Tobą, bo moja Gwiazda jest już w liceum, ale pamiętam bardzo dokładnie czasy podstawówki, kiedy to w lekturach było Kukuryku na ręczniku, Plastuś (chyba najmniej inwazyjny), jakieś przerażające gówno o hodowli drobiu i chodzeniu w drewniakach i tym podobne shity. Byłam przerażona, bo te książki były archaiczne już 20 lat wcześniej, kiedy ja je czytałam. Byłam wściekła, prowadziłam tysięczne dyskusje z wychowawczynią, dyrekcją, kuratorium! Tłumaczyłam, że przez 20 lat powstało tyle dobrych książek dla dzieci, że nie trzeba wałkować w kólko historii o stalówkach, pończochach, drewniakach i grzybku do cerowania (weź wytłumacz dziecku, co to jest cerowanie i co to jest ten grzybek). I wiesz co wywalczyłam? ano tyle, że JEDNĄ lekturę na półrocze pani wybierała sama, sensowną. A pozostałe leciała z grubsza, bez wczuwania się. Moje dziecko przed fobią czytelniczą uratował Baltazar Gąbka i Pompon. To straszne jest, ten gówniany kanon, nic nie wnoszący, ogłupiający i zniechęcający. Serio.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rewizja kanonu lektur jest potrzebna, kanon trzeba uaktualniać. Nad kierunkiem wychowania młodzieży trzeba dyskutować, cele jakie stawiano kiedyś, współcześnie nie są adekwatne i dobre.

    Kanon powinien mieć na celu różne aspekty. Nie chodzi tylko o rozwijanie zachęty do samodzielnego czytania. Chodzi też o wychowanie, ale też o poznawanie innych kultur, zarówno współczesnych jak i dawnych. Ten ostatni aspekt wymaga odpowiedniej wiedzy od nauczyciela, żeby potrafił lektury dawne i z innego świata opatrywać mądrym komentarzem.

    Dobór lektur do kanonu wydaje mi się sprawą delikatną. Nie jedna głowa powinna o tym decydować.
    Załóżmy, że kanon ułoży jakiś świadomy i oczytany rodzic - marzenie, że przypadnie on do gustu wszystkim 10-latkom jest nierealne.

    Będąc w podstawówce zaczytywałam się w "Znaczy kapitanie" i "Szamanie morskim" Borchardta oraz "Władcy pierścieni" Tolkiena i "Fundacji" Asimova.
    Godna wzgardy wydawała mi się wtedy natomiast "Jeżycjada" Musierowicz i seria "o Ani" Montgomery (te książki odkryłam znacznie później) - gdyby ktoś wtedy układał kanon zastanawiając się "co zainteresuje 12-latkę" mógłby nie trafić (no chyba, żeby tym układającym był mój starszy brat).

    Jest też druga strona medalu - jako dziecko z wypiekami na twarzy połykałam serię o Tomku Wilmowskim Szklarskiego. Dziś, gdy sięgam po te książki razi mnie anachroniczny język i natrętny dydaktyzm. Próbowałam to czytać i po prostu mnie odrzuca. A kiedyś była to moja miłość.

    Gusta się zmieniają i każdy ma inne, o książkach można dyskutować emocjonalnie i z wypiekami na twarzy, ale w gronie przyjaciół. W dyskusji o kanonie zamiast emocji i osobistych sentymentów potrzebny wydaje mi się spokojny namysł - zarówno nad tym może wzbudzić zainteresowanie dzieci jak i co my chcemy im przekazać, albo raczej czym chcemy się z nimi podzielić, co uważamy za wartościowe.
    I trzeba pamiętać, że sposób patrzenia dziecka nie musi być taki sam jak dorosłego.

    Nazywanie "Tajemniczego ogrodu" gniotem przyjmuję jako wyraz osobistej oceny, ale do dyskusji o kanonie, łącznie z uwagą o rasizmie, niczego to nie wnosi (zgadzam się z komentarzem MamyM powyżej).

    Może podyskutujmy o tym jakie książki widzielibyśmy w kanonie, na jakim etapie i dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  8. "Moc sprawcza kanonu – nieznana."

    A ja patrzę na łysych panów krzyczących "Asfalt!" i rzucających banany na murawę, czytam komentarze pod artykułami o rasistowskich wybrykach i jakoś nie mogę oprzeć wrażeniu, że kanon moc sprawczą posiada.

    I nie, nie twierdzę, że czytanie "W pustyni i w puszczy" prowadzi prostą drogą do rasizmu. Ale twierdzę, i to z całą mocą, że jeśli problem istnieje, to m. in. kanon (tudzież programy nauczania, niosące określone treści wychowawcze) należy przewietrzyć.

    ha_lucynka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez wątpienia, panowie ci zaczytywali się w "Tajemniczym ogrodzie" i recytują Awantury i wybryki małej małpki Fiki-Miki, a ich światopogląd ukształtowali Kornel Makuszyński i Marian Walentynowicz passusem o czarnoskórych, którzy chcieli pożreć Koziołka Matołka, który jest wcieleniem czystości rasy, jako doskonale biały... :)

      Jest też inna potencjalna możliwość, że ci panowie łysi, wrzeszczący "asfalt", od lat pacholęcych jak ognia unikali kontaktu z kanonicznymi lekturami, a nawet książką jako taką. I wówczas teza o mocy sprawczej kanonu jest jakaś taka słaba...

      Usuń
    2. ...że niby, jak przeczyta się Tajemniczy ogród lub w Pustyni i puszczy to z automatu staje się rasistą? a gdy przeczyta się kryminal - mordercą? Kamasutrę - seksbombą?
      to chyba zbytnie upraszczanie i mocno naciągane - moim zdaniem.
      Żaden z czynników życia występujący samodzielnie nie ma tak dużej mocy, by ukształtować człowieka. Żaden. i nie ma co dramatyzować tych nieszczęsnych lektur tylko wytłumaczyć dziecku - nie chcesz,nie czujesz tej konkretnej lektury - nie czytaj. Przeczytasz inną a z tej dostanie pałę i świat się nie zawali. A jak dziecko będzie ambitne to przebrnie przez nie lubianą ksiązkę. Jak będzie sprytne - przeczyta bryka. A jak będzie leniwe - mimo usilnych naszych (rodziców)naciskow i prośb nie przeczyta niczego.

      ola

      Usuń
    3. Głupio mi cytować samą siebie, ale powtórzę: "I nie, nie twierdzę, że czytanie "W pustyni i w puszczy" prowadzi prostą drogą do rasizmu. Ale twierdzę, i to z całą mocą, że jeśli problem istnieje, to m. in. kanon (tudzież programy nauczania, niosące określone treści wychowawcze) należy przewietrzyć".

      Czyli - nie, jak przeczyta się Tajemniczy ogród lub w Pustyni i puszczy to z automatu nie staje się rasistą.

      Ale nie wiem, czy przy obecnych problemach i zapaści szkolnej stać nas na odpuszczenie sobie dyskusji o kanonie. Dlatego jestem Zimnu wdzięczna za wrażenie kija w mrowisko, mimo, że np. "Dzieci z Bullerbyn" darzę sporym sentymentem.

      Myślę zresztą, że sednem dyskusji pod dwiema poprzednimi notkami było stwierdzenie, czy tabakiera ma być dla nosa, czy odwrotnie (czytaj: czy lektury szkolne mają być dla dzieci, czy to raczej tzw. "kanon" uznamy za wartość nadrzędną i przy pomocy autorytetu nauczycieli będziemy dziatki zapędzać do czytania tych, a nie innych książek). Jeśli o mnie chodzi - wolę dzieciaki nieznające "W pustyni i w puszczy", niż stroniące od książek, bo ktoś je w szkole skutecznie zniechęcił do lektury kilkoma ramotami.

      ha_l

      Usuń
    4. MamaM., mądrze prawisz. I bez zacietrzewienia, co cenię. Pozdrawiam, Małgośka

      Usuń
  9. oj, ale lubię te eseje pomimo wtyczki braku i pomimo tego że uwielbiam "dzieci z bullerbyn". Może właśnie dlatego że jako dziecko czułam podziw dla tej mocy sprawczej dzieciaków idących przez tę zawieję (też zauważyłam że rodziców to mało obeszło).
    a w Tajemniczym Ogrodzie Marta od razu mnie przez ten właśnie komentarz odrzuciła, pamiętam jak dziś. Ale refleksyjnie stwierdzam że dwa lata przed lekturą tegoż ogrodu miałam przyjemność być w klasie mieszanej - latynosi, filipinki, afroamerykanie, biali, no i ja jedna z Europy i do tego zza żelaznej kurtyny. Poznanie na własnej skórze co to znaczy być out z powodu może nie koloru skóry co faktu że z jakiejś Polski, oraz koleżanka czarna - najgorsza rasistka jaką w życiu spotkałam - oraz Miguel, moja pierwsza miłość i do tego z Meksyku, - to jednakowoż zmienia świadomość społeczną i to bardzo.

    Miałam szczęście. Nie potrzebowałam lektur żeby wiedzieć intuicyjnie że wszyscy jesteśmy tacy sami.

    Ale do adremu.
    Kanon należy przewietrzyć. Bez dwóch zdań.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wyrwany z kontekstu, i ust prostej wiejskiej niewyedukowanej bohaterki drugoplanowej - cytat jako dowód na to, co promuje książka. Aż strach myśleć, co promują książki Szekspira! Iza

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja bardzo cenię Twoje spostrzeżenia dotyczące lektur i szkoły w ogóle i w szczególe. Jakoś pacholęciem będąc nie wyłapałam w dzieciach z B czy w tajemniczym ogrodzie takich szczegółów. Po prostu czytałam, a czytałam wówczas dużo i to było zrozumiałe. Starsze dziecię finiszuje w podstawówce - i mimo niechęci do czytania w ogóle, z lekturami daje jakoś radę aczkolwiek bez entuzjazmu, jedynie Pinokio ją wciągnął. Ale współczesną literaturę dla dzieci i młodzieży przyswaja znacznie szybciej - np. Magiczne drzewo. Młodsza latorośl dopiero startuje więc jeszcze wszystko przed nami - plastusie itp.
    Pamiętam lekturę chyba z 2 kl - Oto jest Kasia - przeczytałam kawałek - nóż mi się w kieszeni otwierał właśnie na to niedopasowanie do teraźniejszości.
    Jakże byłoby im łatwiej czytać współczesne teksty przynajmniej co drugą, co trzecią lekturę.
    Tylko co my jednostkowi rodzice możemy wobec KANONU??
    u nas zaczynają się przygotowania do testu na koniec szkoły, praca - w szkole wre,
    A i gimnazjalna dygresja - zaprzyjaźniony gimnazjalista po przeczytaniu Zemsty dostał jedynkę ze sprawdzianu tak jak większość klasy - bo mimo, że przeczytali to NIE ZROZUMIELI!!
    czyli gimnazjalistom licealistom będzie trzeba tłumaczyć te obsadki, stalówki i zagony .....

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja bardzo cenię Twoje spostrzeżenia dotyczące lektur i szkoły w ogóle i w szczególe. Jakoś pacholęciem będąc nie wyłapałam w dzieciach z B czy w tajemniczym ogrodzie takich szczegółów. Po prostu czytałam, a czytałam wówczas dużo i to było zrozumiałe. Starsze dziecię finiszuje w podstawówce - i mimo niechęci do czytania w ogóle, z lekturami daje jakoś radę aczkolwiek bez entuzjazmu, jedynie Pinokio ją wciągnął. Ale współczesną literaturę dla dzieci i młodzieży przyswaja znacznie szybciej - np. Magiczne drzewo. Młodsza latorośl dopiero startuje więc jeszcze wszystko przed nami - plastusie itp.
    Pamiętam lekturę chyba z 2 kl - Oto jest Kasia - przeczytałam kawałek - nóż mi się w kieszeni otwierał właśnie na to niedopasowanie do teraźniejszości.
    Jakże byłoby im łatwiej czytać współczesne teksty przynajmniej co drugą, co trzecią lekturę.
    Tylko co my jednostkowi rodzice możemy wobec KANONU??
    u nas zaczynają się przygotowania do testu na koniec szkoły, praca - w szkole wre,
    A i gimnazjalna dygresja - zaprzyjaźniony gimnazjalista po przeczytaniu Zemsty dostał jedynkę ze sprawdzianu tak jak większość klasy - bo mimo, że przeczytali to NIE ZROZUMIELI!!
    czyli gimnazjalistom licealistom będzie trzeba tłumaczyć te obsadki, stalówki i zagony .....

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja akurat jestem fanką Tajemniczego Ogrodu - innych książek tejże autorki. I moje dziecko również - dzięki nim między innymi moja córka (bo to raczej dziewczyńskie treści) ma świadomość czym "się jadło" kolonializm. I przy okazji można też "sprzedać" formowanie się idei związanych z rasizmem. Lub dlaczego w Anglii mieszka tylu Hindusów.... Kwestia tylko w jaki sposób się o książkach rozmawia. Co nie zmienia faktu, że kanon jest do gruntownego odświeżenia. Dla mnie Sierotka Marysia i Co słonko widziało i wiele, wiele innych jest "niestrawialne".

    OdpowiedzUsuń
  14. rzeczywiście coś wisi w powietrzu :) - pewnie już czytałaś artykuł "Uwiera mnie Murzynek Bambo" - bardzo Ci się wpisał w temat, zwłaszcza ten fragment:
    "To niesamowite, że taka ramota jak ''W pustyni i w puszczy''wciąż jest na liście lektur. Relacja Staś i Kali to przecież typowa relacja kolonialna pan i sługa. Biały jest mądry, honorowy, zmyślny, a czarny mało rozumny, śmieszny i zabobonny. Sienkiewicz stworzył stereotyp językowy Afrykanina, który dziś, po 99 latach od napisania powieści, wciąż istnieje w polszczyźnie jako język Kalego. Przypisał Kalemu infantylność i przesadną emocjonalność: nadużywa wykrzykników i równoważników zdań, mówi bezokolicznikami, zamiast odmieniać czasowniki, powtarza się. Pseudojęzyk, który przypisuje bohatera do gorszej kategorii społecznej, akcentuje różnice biały - czarny. Ewidentny przejaw rasizmu. Dziecko czyta to i nabiera przekonania, że czarny gada dziwacznie, niezrozumiale, no dziwny jest. Mówi się o języku Kalego, ale także o moralności Kalego, podwójnej, dwulicowej. Oba te wyrażenia na dobre weszły do polszczyzny." Całość tu: http://wyborcza.pl/magazyn/1,126715,14806301,Uwiera_mnie_Murzynek_Bambo.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne teraz Duńczycy zarzucą śp Chmielewskiej dyskryminację, albowiem, jak każdy pamięta, w jej książkach bardzo kaleczyć polski mrowie i mrowie.
      Zarówno Kali, jak i duński pan inspektor powinni przemawiać czystą polszczyzną. Słów brak na takie uprzedzenia, żeby nie powiedzieć głupotę.
      Ciekawa jestem, czy pani Margaret doczytała tę ramotę do końca, kiedy to Kali okazuje się być królewiczem.

      Usuń
  15. A ja się zastanawiam nad tym, jak te lektury oceniać. Z czyjego punktu widzenia. Bo nam się wydaje, że oceniamy je z punktu widzenia naszych dzieci, ale przecież je czytamy jako 20-to, 30-to latki, z wiedzą z tegoż wieku, przefiltrowaną przez doświadczenia. Uwielbiałam Tajemniczy Ogród, czytałam go chyba ze 20 razy, jest najbardziej zniszczoną książką na mojej półce, obok Małej Księżniczki i Lessie Wróć. Po lekturze tego postu przeczytam go ponownie, żeby sprawdzić, jakie na mnie dziś robi wrażenie. Ale jeżeli to wrażenie się zmieniło, to czy to jest kwestia tego, że czasy się zmieniły, czy że ja się zmieniłam? Przecież nie odtworzę siebie, swoich myśli i swojej wiedzy z tamtego czasu. Jestem już kimś innym.
    Próbuję bawić się z moją 3-latką w zabawy, które pamiętam z mojego dzieciństwa jako super fajne. Ją to bawi, a mnie po chwili nudzi śmiertelnie. I czy z zabawą jest coś nie tak, czy raczej ze mną? ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zimno na ministra edukacji! (nie ma tu żadnego szyderstwa, Ona naprawdę jest Mądra.i kropka.)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jako advocatus diaboli zapytam podstępnie - kto z dyskutujących nad kanonem zapoznał z się z zestawieniem przytoczonym poniżej? (Proszę wybaczyć brak cudzysłowów przy tytułach.)

    Frances Hodgson Burnett Tajemniczy ogród; Jan Brzechwa Akademia Pana Kleksa; Carlo Collodi Pinokio; Roald Dahl Charlie i fabryka czekolady; Antonina Domańska Historia żółtej ciżemki; Irena Jurgielewiczowa Ten obcy; Stanisław Lem Bajki robotów; Clive Staples Lewis Lew, Czarownica i stara szafa; Astrid Lindgren Bracia Lwie Serce; Kornel Makuszyński Szatan z siódmej klasy; Aleksander Minkowski Dolina Światła; Ferenc Molnár Chłopcy z Placu Broni; Lucy Maud Montgomery Ania z Zielonego Wzgórza; Edmund Niziurski – wybrana powieść (np. Niewiarygodne przygody Marka Piegusa, Sposób na Alcybiadesa); Joanna Olech Dynastia Miziołków; Joanna Onichimowska – wybrana powieść (np. Duch starej kamienicy, Daleki rejs); René Goscinny, Jean-Jacques Sempé Mikołajek (wybór opowiadań z dowolnego tomu); Henryk Sienkiewicz W pustyni i w puszczy; Alfred Szklarski – wybrana powieść (np. Tomek w krainie kangurów); Dorota Terakowska Władca Lewawu; Mark Twain Przygody Tomka Sawyera; John Ronald Reuel Tolkien Hobbit, czyli tam i z powrotem; Juliusz Verne W 80 dni dookoła świata; Moony Witcher Dziewczynka z szóstego księżyca; wybór mitów greckich, baśni i legend; wybór kolęd; wybór pieśni patriotycznych; wybór poezji, w tym utwory dla dzieci i młodzieży; film i widowisko teatralne z repertuaru dziecięcego; wybrane programy telewizyjne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dyskutuję ale przeczytałam znaczną większość powyższego tym całego Verne'a wydanego w Polsce. Ale to dawno temu było, łyknęłam pół biblioteki miejskiej.

      Usuń