środa, 13 marca 2013

2.170

Śnieg padał przez całą noc.
Kiedy o pierwszej nad ranem się schylałam nad umywalką i manewrowałam szczotką do włosów/ do zębów, drobne twarde grudki wybijały staccata na szybie dachowej.
Klikc.
Klikc. Klikc.
- Merde. – pomyśla …
- Merde! – syknął Ojciec dzieciom o zaśnieżonym świcie. – Nie licz, że nadal będę wyrzucał plastiki do recyklingu ...
Globalne ocieplenie to brednie.


- Całe szczenście, że nasza mama nie jest gojumem! – zachichotał Silny na tylnym siedzeniu.
Tkwiliśmy już drugą godzinę w korku na kawałku, który zwykle przejeżdżamy przez kwadrans. Omówiliśmy wszystkie ostatnio obejrzane filmy i wszystkie rozegrane gry.
Minęło pół minuty i Silny zmienił dyskurs:
- Mama! Siku! – zawył. – Mama, siku mi się chce! Siii-kuu!
Na lewym pasie dwupasmowego zatoru. Przy minus pięć i po kolana na poboczach śniegu.
Marzec, wiosna, siku.
Psii. Psii.


Nie poszłam na manifę.
W piątek po siedemnastej jechałam z nieletnimi z placówek do domu i ze składników dostępnych w lodówce tudzież w siatach na siedzeniu pasażera montowałam menu na pożywny obiadek.
Podobnie zresztą w poniedziałek, we wtorek, w środę i w czwartek. Wczoraj, jutro i dzisiaj. Nie poszłam na manifę, bo każda demonstracja, czegokolwiek, nawet najsłuszniejszy protest zawsze przegra - w realiach, w których działam - z koniecznością pożywnego posiłku dla dzieci. Z czytaniem na dobranoc. Z odrabianiem lekcji.
Jest w tym dość banalna odpowiedź na pytanie, dlaczego kobiety słabo uczestniczą w polityce. Polityka przegrywa z prozą życia. I już. To jest dość bezdyskusyjne (bo ktoś się musi krzątać) i totalnie się nie wpisuje w radykalny feminizm. Dziwne, ale nie mam z tego wyrzutów sumienia.
Ktoś musi zrobić ludzi z moich dzieci i ten ktoś to ja. O.
Chociaż, oczywiście, z polityki są wielkie rzeczy, a z codziennej krzątaniny zostaje niewiele trwałego. Nic. Poza poczuciem, że jest jednak w tym jakiś sens.
(chociaż być może, nie wykluczam, go nie ma)


- Mama, - Silny łypie na mnie ze swojego metra osiem czy sześć. Schodzę do jego poziomu. – Mama, a w pedśkoju nie pozwajają dłubać, - rzecze i od razu demonstruje, czego – kiedy jest twajdy smajk.
Cóż za dyskomfort, dziecko.
Bleee.




Jakiś czas temu czytałam wykład z Barbarą Kurdycką, mistrEM nauki i szkolnictwa wyższego. Cytat:


Agata Kondzińska, Aleksandra Pezda: Możemy do pani mówić "ministro"?


Barbara Kudrycka: Wolę minister.

Nie podobają się pani żeńskie końcówki? Przecież wprowadziła pani parytet w radach uczelni.

- Nie podoba mi się to słowo, podobnie jak "profesorko" czy "sędzino". Jeszcze nie czas, by używać żeńskich końcówek, ciągle brzmią niepoważnie. Kobiety w polityce czy nauce muszą być lepsze od mężczyzn, żeby osiągnąć ten sam status. Jeśli ten status będziemy zaznaczać poprzez końcówki, zdeprecjonujemy te osiągnięcia.


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,76842,13490252,Prof__Kudrycka__Krzyz_w_Sejmie_latwiej_powiesic__niz.html#ixzz2N577z1IH



Tak mnie uderzył ten nieracjonalny pogląd pani minister, że nie doczytałam artykułu.
Zasępiłam się i trwam w odrętwieniu.
Rozmyślam.
„Kobiety (…) muszą być lepsze od mężczyzn, żeby osiągnąć ten sam status. Jeśli ten status będziemy zaznaczać poprzez końcówki, zdeprecjonujemy te osiągnięcia.”
Po pierwsze – nie widzę implikacji. Im bardziej patrzę, tym mniej w tym dostrzegam 
logiki. Nie znajduję żadnych poza-emocjonalnych podstaw, żeby twierdzić, że żeńskie końcówki „deprecjonują osiągnięcia”. Co ma końcówka (forma) do osiągnięcia (efektu działań i wysiłków)?

Po drugie i najważniejsze – dlaczego (i jak?) kobiety muszą być lepsze od mężczyzn?
Jak wygląda kobieta „lepsza od mężczyzny”, w czym się przejawia jej lepszość?
Cóż to w ogóle za zawody? Jakie są kryteria? No i kim jest sędzia? Mężczyzną? Kobietą?
Oczywiście moja rewelacyjna czujność szepce mi za uchem, że nie czuję tematu, bo nie „osiągnęłam statusu”. Na co jednak moja galopująca empatia ripostuje, że prawdopodobnie potrafię się wczuć w sytuację, że hipotetycznie … et caetera.

Wkurza mnie konstrukcja mentalna „kobiety lepszej od mężczyzny” (w drugą stronę też mnie wkurza, co oczywiste).

Mam dość mętne wrażenie, że co do zasady sukces i mierzalne osiągnięcia są dość nieokreślonym amalgamatem szczęścia, talentu, zbiegu okoliczności, pracy, przypadku i długo tak można wymieniać te kryteria, na które ma się jakiś wpływ i te, które są zdarzeniem losowym, niepewnym.

Na dzień kobiet miałam więc taką refleksję, że furda z męsko-damską lepszością.
Na śmietnik historii z niewolniczym poczuciem mentalnej wyższości kobiety nad mężczyzną (ale pojechałam, hu hu, sama się sobie dziwię).

Tak czy inaczej - lepszość zasadniczo nie jest do niczego potrzebna. Jeżeli mówimy o wyrównywaniu – na gruncie zawodowym - różnic między płciami (w wynagrodzeniu, w awansach, w podejściu), to nie tyle trzeba rozmawiać o „lepszości”, ile o inności i jakie są z niej pożytki.


Ale nie poszłam na manifę.



***

Jak Państwo być może zauważyli, trzecią edycję konkursu „candy u zimno” wygrała Alcydło Kr. brawurową pieśnią ku czci weekendu. Książka już w drodze.
Gratulacje raz jeszcze!

Tymczasem tutaj, w tym miejscu chciałabym podkreślić, że – oprócz rzecz jasna utalentowanej Alcydło – stawiałam również na Mamę w Centrum (bo lubię czerpanie radości ze zwykłej chwili) i Natalijkę (bo poczułam zapach kawy i pieczywa).
Kaczka też pojechała po zawietrznej!
… a todayornever nie miałabym serca wysyłać nagrody, gdyby wygrała. Więc może dobrze, że nie wygrała, chociaż mocno napisała.


Czwarta książka będzie natomiast za pięć (umownych) zdań na temat „Co z tą lepszością? Kto lepszy? Kobiety czy mężczyźni? Dlaczego?”
Uzasadnij wybór ;))))
Termin: czwartek, 14 marca, godz. 20:00.

Głosowanie na najlepszy tekst – na dotychczasowych zasadach, do czwartku, 14 marca, godz. 22:00.
 




58 komentarzy:

  1. W sumie dobrze, że nie jesteś Gojumem. Ani Gojumką. Ale jeśli już to lepiej Gojumką. Bo Gojumki lepsze są. Każdy to wie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lepszy jest ten, kto ma siłę wstać w nocy, żeby przykryć kołderką i wytrzeć nos.
    Ten, kto się bardziej stara i komu zależy.
    Ten, kto ma więcej cierpliwości i później wyrazi irytację.
    Ten, kto umie przyznać, że nie ma patentu na wszystko i pozwala sobie na wątpliwość.
    Ten, kto zapytany - idąc tokiem myśli katachrezy - na pytanie "Czy u Ciebie wszystko w porządku" zapyta "A u Ciebie?".

    OdpowiedzUsuń
  3. Za wyróżnienie raz jeszcze ogromnie dziękuję!
    Czuję się zaszczycona, ale i zawstydzona taką ilością miłych słów od Ciebie Zimno oraz od Czytelników!

    I u mnie polityka przegrywa z prozaicznym ujarzmianiem codzienności, zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie poszłam na manifę. (...) Każda demonstracja, czegokolwiek, nawet najsłuszniejszy protest zawsze przegra - w realiach, w których działam - z koniecznością pożywnego posiłku dla dzieci."

    Hm, no a seria wywiadow w Warszawie jednak z posilkami wygrala. Nie pisze tego zlosliwie, serio, serio.
    Uwazam jedynie, ze wszystko jest sprawa priorytetow i waznosci. "Niedasie" sie da, jesli stanie sie wazne i zrezygnuje sie z czegos innego na rzecz onego.
    W dniu manify posilki byly wazniejsze, w dniu wyjazdu do stolicy, wazniejszy wyjazd do stolicy, ktory - pewnie nie latwo i z uzyciem osob trzecich - ale zorganizowac sie dal.

    monika

    OdpowiedzUsuń
  5. 'Kobiety (…) muszą być lepsze od mężczyzn, żeby osiągnąć ten sam status.'
    Slowem, potwierdza sie, ze nikt tak ci nie przywali po poczuciu wlasnej wartosci jak twa siostra w plci.
    Lacze sie w odretwieniu.

    OdpowiedzUsuń
  6. dla mnie reżyserka też brzmi co najmniej dwuznacznie))można i reżystra, można reżyska, reżysera a wszystko po to aby się nie powielało nie nakładało i trochę na siłę...
    Proponuję tam gdzie się da, bez cyrkowych sztuczek, wprowadzić żeńskie końcówki a gdzie się nie da, to nie. Nie w końcówkach rzecz przecież. Ja osobiście uwielbiam te różnice płciowe, wprowadzające różnorodność na planecie i ekscytację, nie wyścigi i rywalizację i żałosne upieranie się, że ktoś musi być lepszy a ta druga strona gorsza. Podczas gdy najlepiej by było się uzupełniać jednak, zgodnie z naturą i naprzeciw, jeśli wola. Nie muszę i nie chcę być górnikiem, rybakiem dalekomorskim, hutnikiem ...pozostałości komunistycznej propagandy z cyklu kobiety na traktory i innej propagandy powojennej-kobiety do pracy, bo mężczyźni wyginęli lub okaleczeli, kobiety do rodzenia żołnierzy!!! do sportu, żeby rodzić zdrowych obywateli...
    Ale kiedy chcę i muszę, bo mam imperatyw wewnętrzny, to mogę bez gadania, bez utrudniania i rasistowsko-seksistowskiech przylepek zdobywać ośmiotysięczniki, ryzykując opływać oceany na jachtach lub normalnie wychowywać dzieci rezygnując albo nie z pracy zawodowej.
    Wolnym człowiekiem chce być przede wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za pragmatyzm! Oddaję głos.

      Usuń
    2. otóż to! uzupełniajmy się, cieszmy różnorodnością, nie stopniujmy:)
      głosuję na Teatralną:)

      Usuń
    3. no ja dziękuje bardzo Wam kochane, nawet nie myślałam, że ktoś na mnie zagłosuję))))i uściski zasełam

      Usuń
  7. A dziękować, dziękować za publiczne wyróżnienie :)

    Mnie żeńskie końcówki wrosly w język. Nie umiem juz inaczej.
    Jako 20-latka, 15 lat temu, zaczęłam pracowac w raczkujacych organizacjach feminstycznych. OSKa z tamtych lat trwałe zmieniła mi mózg gendrowy :) Pamietam, jak sie trudzilysmy nad wyrazem "gość". No bo przecież nie bedziemy zapraszać "gosciowy". I w końcu poratowala nas przepiękna staropolska końcówka od "gospodyni" i zaczęlysmy zapraszać "goscinie" :)
    Język powoli stawał sie "mój".
    Jak kiedyś powiedziała Bożena Choluj, jak raz zalozysz genederowe okulary, to juz tak będziesz widzieć świat. Nawet jak juz tego nie będziesz chcieć ;)

    Polonistycznie, bom polonistka, nie ma absolutnie żadnych gramatycznych przeciwwskazań do używania żeńskiej końcowek. To
    zwyczaj, kultura tak narzuca, a nie same wyrazy. One są plastyczne, dostosuja sie, gorzej z naszymi mozgami.

    A, na Manifie tez nie byłam, tez wygrał obiadek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uważam się za "feministkę". Pracuję w zawodzie zdominowanym przez mężczyzn, kieruję zespołem składającym się w większości z facetów, często naście / dzieścia lat ode mnie starszych, specjalistów w swojej dziedzinie. Mam w zespole jedną dziewczynę, asystentkę. Zespół działa sprawnie i osiąga efekty. Nie mam problemów np. z prowadzeniem narady, w której uczestniczy naście / dwadzieścia osób -facetów.
    I nigdy w życiu nie przyszło do głowy, żeby się ścigać z mężczyznami oraz udawadniać, że jestem od nich lepsza. Staram się poprostu wykonywać swoją pracę najlepiej jak umiem i podnościć swoje kwalifikacje. W niektórych aspektach część meżczyzn jest lepsza ode mnie, w innych ja jestem lepsza od nich - zgodnie z naturalnym rozkładem danych cech wystepujących w społeczeństwie.
    Jedyne ograniczenie, które na siebie nakładam, dotyczy wyglądu - nie prowokuję strojem, ubieram się poprostu klasycznie, a włosy - które przefabowałam jakiś czas temu na blond - upinam. Uważam, że tematy: konieczność udawadniania przez kobiety, że są lepsze od facetów, "szklane sufity" dla koiet, mnie nie dotyczą, i kojarzą mi się z chorymi i wynaturzonymi zasadami funkcjonującymi w niektórych korporacjach, od których staram się trzymać z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rowniez/podbniez jak Mama w Centrum uwazam, ze zenskie koncowki to nasza chec zmiany czegos, nasze mozgi, a nie nieplastycznosc jezykowa.

    W kraju, w ktorym mieszkam, oferty pracy zawsze rozpisane sa dla obydwu plci. Ogloszenie o checi zatrudnienia spawacza/spawaczki czy tez pielegniarki/pielegniarza automatycznie uaktywnia w glowie nowy styk i dopuszcza obraz, ze oto tak, kobieta tez spawac moze, a facet robiacy zastrzyk moze istniec.

    monika

    OdpowiedzUsuń
  10. ale jest coś, czysto lingwistycznie, z tymi końcówkami. u mnie na uczelni kierowniczka katedry socjologii miasta i wsi, szanowna pani profesor zwyczajna, zapytana przez adiunkta dlaczego jako jedna z nielicznych na wydziale nie mówi o sobie "socjolożka" tylko pozostaje przy skostniałym jak na to środowisko "pani socjolog", odpowiedziała- a dlaczego pan nie nazywa siebie "socjolożkiem"? można by zapytać czy ów "socjolożek" albo "psycholożek", a może "larngolożek" np, nie są morfologicznie bliżej "socjolożki" i "psycholożki".. może jakbyśmy na kobietę mówili "socjologa" byłoby to traktowane poważniej.. a tak, czuję, że instynktownie te "lożki" są odbierane jako nieco niepoważne,wywodzace się ze zdrobnień..
    ale nie znam żadnego naukowego opracowani ana ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  11. ale jest coś, czysto lingwistycznie, z tymi końcówkami. u mnie na uczelni kierowniczka katedry socjologii miasta i wsi, szanowna pani profesor zwyczajna, zapytana przez adiunkta dlaczego jako jedna z nielicznych na wydziale nie mówi o sobie "socjolożka" tylko pozostaje przy skostniałym jak na to środowisko "pani socjolog", odpowiedziała- a dlaczego pan nie nazywa siebie "socjolożkiem"? można by zapytać czy ów "socjolożek" albo "psycholożek", a może "larngolożek" np, nie są morfologicznie bliżej "socjolożki" i "psycholożki".. może jakbyśmy na kobietę mówili "socjologa" byłoby to traktowane poważniej.. a tak, czuję, że instynktownie te "lożki" są odbierane jako nieco niepoważne,wywodzace się ze zdrobnień..
    ale nie znam żadnego naukowego opracowani ana ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  12. Alpenlove, to nic lingwistycznego :-), język sam w sobie "nie zakłada", że coś jest poważne/niepoważne.
    To li i jedynie, my narzucamy taką ocenę całkiem obojętnym sufiksom.

    Mnie zachwyca, że język daje możliwość opisywania życia w całej jego rozciągłości - także żeńskiej.
    Także ja uwielbiam wszelkie socjolożki, psycholożki, architektki (co ciekawe w pismach o wnętrzach ZAWSZE jest napisane: architektka, bez żadnej dyskusji), krytyczki, wykładowczynie, ministry, nawet jak trochę trzeba pogimnastykować język.
    Zupełnie mnie to nie dziwi, nie kuje w uszy. Wszystko jest kwestią osłuchania i przyzwyczajenie.
    Raczej w osłupienie wprawiają mnie konstrukcje typu: "pisarka, krytyk, wykładowca" o jednej osobie. Jakiej płci to osoba?

    To napisałam ja: polonistka, psycholożka, działaczka, blogerka.
    A może jednak: polonista, psycholog, działacz i bloger? ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie do końca jest tak, że język nic nie "zakłada", sufiksy nie są obojętne, bo niosą ze sobą znaczenia i emocje nadawane i kształtowane często przez wieki. Owszem, zmieniamy ten język, ale jest to proces, i, choć "lożki" zapewne już na stałe za sprawą politycznie poprawnych mediów zagoszczą w naszym języku, to dla mnie również brzmią odrobinę niepoważnie. A już krytyczka sprawia, że do rymu wyskakuje mi "histeryczka" i klops ;)))
      Zmieniajmy rzeczywistość, a język się dostosuje :)

      Usuń
  13. Dzieci podrosną ( a nastąpi to szybko, szybciej niż się myślisz),
    wtedy będzie czas na działalność różną .

    Sama chciałam podziałać w polityce, posłałam nawet deklarację przystąpienia
    do Ruchu Palikota, ale nikt mi nie odpowiedział, więc się zniechęciłam trochę.

    Muszę się rozejrzeć za czymś innym, może Partia Kobiet, gdyby zaczęła znowu działać,,,

    Swego czasu syn radził mi zapisanie się do Samoobrony, bo tam każdy tzw. inteligent
    miał szansę , ale ceną byłoby zerwanie stosunków z rodziną, która by się do mnie nie przyznawała :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kto lepszy...? może na początek tak:
    - do karmienia cyckiem - mama
    - do największych wygłupów - tata
    - do...
    można wyliczać w nieskończoność
    nie ma lepszych i gorszych - jesteśmy inni i dlatego nie można nas porównywać, żeby określić, kto lepszy!
    kobiety z mężczyznami jak jabłka z gruszkami?? mózg z pudełkami i sieć połączeń!
    trzeba wybierać tylko odpowiednie "lepszości" do odpowiednich zadań:-)

    OdpowiedzUsuń
  15. dramat o lepszości. w jednym akcie.
    osoby dramatu:
    czteroletni F.
    Mama F. i jego dwóch sióstr.

    w garderobie
    F.: (prawa dłoń wzniesiona do czoła, westchnienie) -ach jakbym chciał móc!
    M.: móc co?
    F.: (rozmarzonym tonem) nosić te piękne suknie i pantofelki!
    M.: ależ F.! jesteś chłopakiem! to twoje siostry noszą suknie i pantofelki.
    F.: (drgająca broda, szkliste oczy) ...ale ja nie chcę być chłopakiem! chcę być dziewczyną!
    M.: F., jak dorośniesz to będziesz miał dziewczynę a potem żonę i twoja żona będzie się się stroić i jak urodzi wam córkę to ona tez będzie mogła nosic suknie. chcesz?
    F.: (upada na kolana) a ja nie mogę rodzić dzieci? chciałbym móc rodzić dzieci.
    M.: nie, to dziewczyny rodzą dzieci. ty masz sisiora, jesteś chłopakiem. nie mozesz rodzic dzieci.
    F.: (z wielkim uśmiechem) ale jak dorosnę będę dziewczyną. BO będę miał długie włosy i sukienki. chcę być dziewczyną. dziewczyny są lepsze!


    OdpowiedzUsuń
  16. Witajcie ... tak was podczytuję, dziękuję za głosiki na mnie, ale tak naprawdę na nasze historie, bo w tych naszych czterech ścianach tak podobnie się dzieje... chciałam się podzielić moim weekendem, opracowanym niczym logistyczny plan inwazji USA na obce państwo i nawet nie zagłosowałam... dziś kończy się weekend, który zaczął się w piątek u rodziny w Opolu - jelitówką...moje zaplanowane weekendy...rozwala rodzimy terroryzm ;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Witajcie ... tak was podczytuję, dziękuję za głosiki na mnie, ale tak naprawdę na nasze historie, bo w tych naszych czterech ścianach tak podobnie się dzieje... chciałam się podzielić moim weekendem, opracowanym niczym logistyczny plan inwazji USA na obce państwo i nawet nie zagłosowałam... dziś kończy się weekend, który zaczął się w piątek u rodziny w Opolu - jelitówką...moje zaplanowane weekendy...rozwala rodzimy terroryzm ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Moja czteroletnia córka jedząc kolację i słuchając radia zapytała -
    Dlaczego papież odszedł?
    odpowiedziałam jej, że jest już stary, zmęczony i nie ma sił.
    Wybiorą nowego papieża, tak? - zapytała.
    Tak.
    A później?
    Później wybiorą kolejnego.
    To ja wtedy będę już duża?
    Myślę, że tak- odpowiedziałam jej. Na co ona pałaszując kanapkę z syndromem ruszających się nóg powiedziała.
    To wtedy ja zostanę papieżystką. A co robi papież?
    Próbując się nie śmiać powiedziałam, że modli się, pisze książki, odprawia msze i podpisuje dokumenty.
    Aaa, to ja to wszystko robię.
    Wytarła buzię rękawem i pobiegła się bawić.

    Moja siedmioletnia córka mając sześć lat, jechała ze mną samochodem i słuchała wiadomości, w których mowa była o kobiecie, która została skazana na chłostę za to, że prowadziła samochód.Jedna z księżniczek przekazała wówczas do wiadomości, że król ułaskawił ją. Córka zapytała o czym mówią, zaczęłam jej tłumaczyć. Przerwała mi i zapytała: mamo ale to było w dawnych czasach, prawda?...
    Mam koleżankę która ma trzech synów - ja trzy córki. Gdy zapytałam jej czy najstarszy jedzie na konkurs recytatorski zaśmiała się, że nie, bo chłopaki nie chcą się jeszcze uczyć powiedziałam jej - nie martw się, to twoi synowie będą dyrektorami i prezesami a moje dziewczyny statystycznie będą lepiej wykształcone i będą siedzieć w domu ( gotując obiady ;-) )...
    Przepraszam, że tyle napisałam ale dzięki Zimno, zmusiłaś mnie to zastanowienia się nad pewnymi kwestiami... ciężko wychowywać trzy dziewczyny właśnie dlatego, że dla czterolatki nie ma ograniczeń w pojmowaniu rzeczywistości. Jestem tym kim chcę być. Ja też chciałam...jak jest... też gotuję obiady...
    przerażająco zastanawia mnie, nie to, kto lepszy czy gorszy, w naszym Cywilizowanym świecie ale na ile pozwolili nam odejść od chłosty a ile przybliżyłyśmy się do papieżystki...bo obawiam się, że gdyby wybuchła wojna wyszłoby na to, że od tysięcy lat nic się nie zmieniło. Nie ma lepszych czy gorszych są tylko silniejsi ;-(
    Trzymajcie kciuki za córkę - w sumie, dlaczego nie... ( a wiecie dlaczego Jezus był mężczyzną? - Bo kobieta źle by wyglądała na krzyżu :-) córka jest bardzo rozsądna, same widzicie )

    OdpowiedzUsuń
  19. Lepsiejstwo na margines!!!!
    JA tam od początku czułam, żem gorsza (genów się nie przeskoczy). jestem od gderania, szlaczków, ustawiania, prasowania, zakazywania, mediowania.
    ale nie czuję się sama.
    nie ma problemu, żebym wyszła (pierwszy "balik", jak Iga miała 3 miesiące- nie mogłąm karmić), żebym poleżała, pospała, namalowała.
    jak mu się nie- pracować zdarzyło przez ostatnie pół roku, to może okna nie błyszczały na wielkanoc, ale nie martwiłam się o pranie, obiad, odebranie i zaprowadzenie dzieci. bez focha.
    jest normalnie.
    razem.
    raz- ja, raz- ty. razmy.

    najlepszy jest po prostu człowiek.najfajniejsza jest rodzina. czyli my. raz ja rozpuszczę, raz on głos podniesie.
    zen.
    we wszystkim.

    łolka

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja też mam problem z żeńskimi końcówkami zawodów. jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że Sąd na rozprawie mówi do mnie "pani doradczyni" a może "pani doradczynio". chyba bym jednak padła ze śmiechu. to już chyba wolę "pani doradco", choć też mnie to bawi.

    OdpowiedzUsuń
  21. niezmiernie mi miło, że zapach dotarł aż do Wielkopolski :) w razie pobytów na pięknej Lubelszczyźnie zapraszamy na śniadanie :)

    a co do lepszości:
    mężczyźni są lepsi w sikaniu na stojaka.
    kobiety są lepsze w byciu w ciąży.
    wszystko pozostałe to kwestia pracy nad sobą.

    OdpowiedzUsuń
  22. Spróbuj zostać inżynierem, a sama się przekonasz, na ile kobieta musi być w tym zawodzie lepsza od mężczyzny, żeby być tak samo traktowana.
    Podobnie spróbuj się nie umalować oraz nie wydepilować i wyglądać w pracy tak samo dobrze jak dawca.
    A poza tym, co to u diabła jest "klikc" To jakiś poznański gzik?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musi. Dowód z pierwszej ręki. Inżynierem jestem porównywalnym.

      Usuń
    2. Spróbowałam. Mój komentarz do notki Zimna jest wyżej.

      Usuń
  23. Mędrcy ze wschodu jakieś 5 tysięcy lat zastanawiają się nad naturą yin i yang i jak tu kurka w pięciu zdaniach do 20:00 ustalić które lepsiejsze ? Nie wiem. Chociaż…..

    Wiele, wiele lat temu wracałem pociągiem z wakacyjnej praktyki studenckiej. Pociąg wlókł się niemiłosiernie i do stacji węzłowej dotarł spóźniony. Kilka minut wcześniej odjechał pociągu na który miałem się przesiąść. Następny był dopiero za dwie czy trzy godziny. Poczekalnie były pełne podróżnych a trochę wolnego miejsca było tylko w dworcowym barze. Można tam było na stojąco i przy stołach trwale przymocowanych do podłogi spożyć piwo kuflowe, jakieś mocniejsze trunki z obowiązkową zagrychą ( fiolowe jajeczko lub meduza ) no i bigos którego zapach zmieszany z dymem papierosowym i aurą roztaczaną przez stałych bywalców baru wskazywał niezawodnie drogę do tego przybytku. W bufecie poprosiłem o butelkę oranżady i siadłem na plecaku w kąciku sali. Nagle rozległ się brzęk tłuczonego szkła. To któryś z klientów baru strącił kufel na posadzkę. Bufetowa była w tym momencie odwrócona tyłem do sali bo podawała coś z półki. Była to niewiasta słusznych rozmiarów i prędkość z jaką wykonała półobrót wprawiła mnie w zdumienie. W trakcie wykonywania tego manewru błyskawicznie oceniła sytuację i schwyciła najmizerniejszego faceta przy barze za orzydle.
    - Płać !!! – wychrypiała ( chodziło o zapłacenie kary za stłuczony kufel)
    - Ale to nie ja – nieśmiało zaprotestował zatrzymany
    - G…. mnie to obchodzi – płać!!!
    Facet wydobył portfel, wyciągnął z niego jakieś pieniądze i dopiero wtedy odzyskał wolność.
    Wycofał się poza zasięg ramion barmanki i cicho, raczej na własny użytek wymamrotał:
    - Baby do świnie !!
    A mnie olśniło. Przecież to alegoria yin i yang dwóch pierwotnych i przeciwnych, lecz uzupełniających się sił, współzależnych, wchłaniających się i jednocześnie podtrzymujących się wzajemnie.
    Ale yang trzymająca kasę i lejąca piwo a jak trzeba klientów jest chyba lepsiejsza.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie wiem, kto lepszy - to kwestia kryterium, jakie przyjmiemy, ale mężczyźni z pewnością są...mądrzejsi.Przynajmnioej społecznie, socjologicznie.Biorę pod uwagę "zwykłyh" facetów - nie ot choćby polityków. A dlaczego tak uważam? Bo nie spotkałam się nigdy z tym, aby jakiś facet podważył męskość innego faceta publicznie.Przy piwie, z kumplami, w żartach-i owszem, ale nigdy pubicznie.My-kobiety natomiast uwielbiamy się okładać "po ryjach", im mocniej, tym lepiej. Im bardziej celnie w serce, juhuuuuu!!! Dopier*** sobie wzajemnie za wszystko: za rzeczone już karmieni piersią, za karmienie butelką, za "siedzenie" w domu z dzieckiem, za rychły powrót do pracy i "porzucenie" dziecka, za spełnianie się w roli kury domowej i za karierowiczostwo, za bycie singielką i za bycie żoną i matką wielodzietną, za urodę i za nie-urodę.Itd.Itp.Etc.Bez końca.Dopóki jedna kobieta będzie dowalać prawym sierpowym innej kobiecie i (coby nie mówić) wtrącać się w jej prywatne wybory - faceci będą lepsi i będą wygrywać!Ot -co sądzę ja.

    OdpowiedzUsuń
  25. Odpowiedzi
    1. Countrygirl -> fakt, to my kobiety, potrafimy znokautować Tą, Która Się Wychyla...Mężczyzni nam do tego nie są potrzebni.

      Usuń
  26. Zafrapowało mnie słowo "musi" w tym zdaniu: "Ktoś musi zrobić ludzi z moich dzieci". A mnie się wydaje, że CHCE. mylę się?

    OdpowiedzUsuń
  27. Ależ oczywiście, że za każdym razem uderzają mnie te "żeńskie końcówki" - ministra, polityczka... z WO raz po raz wyskakuje na mnie naukowczyni, czy inne, których nie staram się nawet zapamiętać. Kierownica kurczę! To śmieszne, żałosne, groteskowe, tak silnie akcentowane, że, siłą rzeczy, feminizm jawi się jako walka o końcówki. O swoje prawa, jako kobiety, walczę na codzień ale nie jestem informatyczką, nie jestem programistką. W najmniejszym stopniu nie przeszkadza mi, że zawód jest rodzaju męskiego. Jestem informatykiem, programistą - nie jestem inna, gorsza od swoich kolegów w swoich codziennych obowiązkach. Nie muszę na polu zawodowym akcentować swojej inności. Tytuł naukowy też mam rodzaju męskiego - jestem magistrem inżynierem i to nie jest inny tytuł niż mają moi koledzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak, to, co żeńskie gorsze, smiesznem żałosne i groteskowe :(
      A to, co męskie lepsze i uniwersalne.
      Smutne.

      Usuń
    2. Jesteś informatykiem, programistą, magistrem inżynierem, ale już: sklepikarką, sprzedawczynią, nauczycielką, kosmetyczką, fryzjerką, pielęgniarką. To, dlaczego jedne końcówki nas bolą, a inne w ogóle, najlepiej definiuje problem. Mogę być malarką, ale stolarką? Ten wyraz już został zarezerwowany na określenie czegoś zupełnie innego niż kobieta-stolarz. I dopóki nie przestanie nas to drażnić, boleć, śmieszyć, deprecjonować, dopóty w tych zawodach, które nie mają "naturalnie brzmiących" końcówek będzie nam trudniej niż mężczyznom.

      Usuń
  28. eh,że też się zawsze muszę spóźnić na miłe ściganie w kolejce po książkę...

    OdpowiedzUsuń
  29. Bardzo mi się podoba historyjka o smarku :) Naprawdę :) Zwłaszcza w świetle jednego z paskudnie złośliwych komentarzy pod adresem smarków właśnie. Pozdrawiam, otulona w ciepłą bluzę pokrytą smarkami zakatarzonych malutów.

    OdpowiedzUsuń
  30. Zimno... gdzie jesteś... u nas dalej pada białe G, już przez duże bo nie mogę...mam nadzieję, że nie zaraziłam cię jelitówką ;-) przepraszam za nachalność ale twoje posty ubarwiają moją rzeczywistość matki karmiącej po raz trzeci... wiadomości już się nie da czytać a pogoda " dzięki nam już Cię nie zaskoczy "... reklama portalu pogodowego chyba nie bawi.

    ... święta za pasem a mi padła zmywarka... czas oczekiwania na serwis 14 dni - fajnie w prima aprilis. Zagroziłam, że wszystkie brudne naczynia wyślę do firmy na A tzn. miki... i tak zostałam kobietą terrorystką ;-)

    OdpowiedzUsuń
  31. Zimno... gdzie jesteś...mam nadzieję, że nie zaraziłaś się jelitówką... przepraszam, że się tak narzucam ale brakuje mi twoich wpisów, bo ile można czytać wiadomości czy hasła typu
    " zarejestruj się u nas, pogoda cię nie zaskoczy" - nie śmieszne bo białe G przez duże G dalej pada. Poczytuje Cię w trakcie trzeciego karmienia i zaniepokoiłam się stanem Twojej niebytności w cyberprzestrzeni...

    Zostałam dzisiaj matką terrorystką... chyba już nie "lepiej" a siłą... padła mi zmywarka, miła pani poinformowała mnie, że serwis ma czas na zgłoszenie się do mnie 14 dni, super może przyjdą na święconkę albo prima aprilis :-(. Zagroziłam miłej pani, że wyślę kurierem wszystkie brudne naczynia z tego okresu do siedziby firmy na A tzn. miki... może gdyby odebrał pan to by się przejął...

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja już po czasie i w ogóle musztarda po obiedzie, ale przypomniały mi się słowa Margaret Thatcher, która zapytana o to, jak się czuje jako kobieta - premier odpowiedziała: "Nie wiem, nigdy nie byłam mężczyzną - premierem."
    Amen.
    Weronika

    OdpowiedzUsuń
  33. Odpowiedzi
    1. => katachreza: ehe
      ehe
      zimna
      normalnie w bród.
      in da hause i outside :)

      Usuń
    2. :-)) Ale pamiętajmy, że w tym czasie doświetlane żarówką norweskie dzieci bez czapek i boso siedzą na ogrodowych ławeczkach w swojej pachnącej tranem zawiei śnieżnej i piją niespiesznie kakao. Więc doprawdy trudno pojąć co w nas tak łka/ łcze ku ciepłej wiośnie. Byłażby różnica leżeć na pełnej kwiatów łące zamiast wywijać orła pod przedszkolem? (Możesz mi huknąć :-)) Cieszę się przeogromnie, że wyszłaś zza zaspy. Choć moja rodzina oschle powtarza, że kiedyś to były zimy, gdy na zamarzniętej zaspie przechodziło się NAD bramą wjazdową. Więc z rodziną kontakt wyłącznie za okazaniem niedźwiedzia polarnego na wycieraczce. Którym niniejszym do Ciebie wymachuję.

      Usuń
  34. Książkę Zuzance!
    Za:
    Lepszy jest ten, kto ma siłę wstać w nocy, żeby przykryć kołderką i wytrzeć nos.
    Ten, kto się bardziej stara i komu zależy.
    Ten, kto ma więcej cierpliwości i później wyrazi irytację.
    Ten, kto umie przyznać, że nie ma patentu na wszystko i pozwala sobie na wątpliwość.
    Ten, kto zapytany - idąc tokiem myśli katachrezy - na pytanie "Czy u Ciebie wszystko w porządku" zapyta "A u Ciebie?".

    OdpowiedzUsuń
  35. nie. przez wieki płcie funkcjonowały w innych realiach i stąd nasz słownik (ten nasz z końcówkami) bogaty jest w zawody i tytuły rodzaju męskiego i nie o to chodzi w feminizmie, żeby się obrażać na historię i na siłę wrzucić teraz do słownika to, czego w nim brakuje, bo właśnie nie wszędzie się da i nieraz wychodzi śmiesznie i niepoważnie. i nie w odmianie tego słowa nasza trudność, to jest kwestia marginalna. jeżeli facet mnie nie szanuje jako informatyka, nie będzie mnie szanował jako informatyczki.

    i nie o to idzie, że jedne końcówki bolą a inne nie - boli to, że się nadaje nie w tą tubę. nagłaśnia się magistrę, ministrę, naukowczynię, nurkowczynię (świeże WO) itd. i nagle trzeba zamilknąć, bo wychodzi kierownica, stolarka czy geeczka (od "geek" - świeże WO) - i co? i wyszło niepoważnie. i nikt nie traktuje tego poważnie, skoro koncepcja tak się wywala.

    to nie ta tuba

    OdpowiedzUsuń
  36. Potyczki o to, kto lepszy....no i równość diabli wzięli.

    Jestem bardziej zaintrygowana lingwistycznie.
    Osiągnięcie nie ma nic wspólnego w końcówką. Tworzenie oddzielnych końcówek nie podoba mi się. Tworzy kolejną różnicę, zamiast łączyć. Jak w języku niemieckim.
    Wolę jednak system angielski. "Doctor", "Professor", "Flight attendant" - nie implikują płci, bo nie jest im ona przypisywana. Celowo unika się tu tworzenia specjalnych wyrażeń na zawód wykonywany przez kobietę.

    Podejrzewam, że ma to coś wspólnego z naturą języka polskiego i jego rozwojem. Bo kto teraz zdecyduje czy lepsza jest opcja "Pielęgniarz", "pielęgniarka", czy "nowa trzecia opcja". Łatwiej nam przyjąć nową kobiecą końcówkę....skądinąd jednak dziwne, że trudniejsze wydaje się zneutralizowanie tych męskich.

    Mam jednak wrażenie, że równość zaczyna się w głowach.
    [Jakiś strumień świadomości mi tu popłyną.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Flight attendant to był kiedy stewardess albo steward zupełnie tak samo jak police person to dawne policeman/woman. Angielski rzeczywiście dąży do jezykowej niedyskryminacji płciowej, jednak te, relatywnie nowe, "rodzajowo obojętne" nazwy zawodów kiedyś też brzmiały dziwnie i obco. Poza tym rodzaj rzeczowników we współczesnym angielskim prawie nie istnieje.

      Co do lepszości- jesteśmy inni i dopóki się tą innością uzupełniamy i cieszymy WSZYSCY jesteśmy tak całkiem po prostu DOBRZY.

      Usuń
    2. Flight attendant to był kiedy stewardess albo steward zupełnie tak samo jak police person to dawne policeman/woman. Angielski rzeczywiście dąży do jezykowej niedyskryminacji płciowej, jednak te, relatywnie nowe, "rodzajowo obojętne" nazwy zawodów kiedyś też brzmiały dziwnie i obco. Poza tym rodzaj rzeczowników we współczesnym angielskim prawie nie istnieje.

      Co do lepszości- jesteśmy inni i dopóki się tą innością uzupełniamy i cieszymy WSZYSCY jesteśmy tak całkiem po prostu DOBRZY.

      Usuń
    3. Lingistycznie- angielski rzeczywiście dąży (a właściwie już zdążył) do rzeczownikowej równości rodzajowej, ale kiedyś flight attendant to zwykła stewardess albo zwykły steward. Gramatyczny rodzaj w tym języku właściwie nie istnieje i dlatego nowe nazewnictwo zawodów było w angielskim łatwiejsze, co nie oznacza, że, gdy zostało wprowadzone, nie brzmiało dziwnie, obco i niepoważnie.

      Lepszościowo- jesteśmy inni i tak długo jak się tą innością uzupełniamy, wzajemnie fascynujemy i nią cieszymy WSZYSCY jesteśmy po prostu DOBRZY.

      Usuń
  37. książkę Weronice :)
    (odpowiedziałam na apel na fb)

    OdpowiedzUsuń