niedziela, 2 grudnia 2012

2.140

A skoro już się przypięłam do frazowania Sylwii Chutnik z ulotnej okazji choroby, to absolutnym must read – pozwolicie - są „Niewinne czarodziejki”, kawałek „Zachcianek”.
I nie sposób nawet uciąć focha, że Autorka drugi raz eksploatuje ten sam motyw końca związku, wypisz wymaluj, niemal jota w jotę „Cwaniary”. Nie ma focha, bo lektura jest mocna (choć krótka) i dociera do szpiku, że boli. Reszty mogłoby nie być. Reszty, w sensie, że tomu (acz niewykluczone, że nie umiem czytać, kiedy mnie toczy zmora).

Bo wystarczy, jak widać, trochę podwyższonej gorączki i jeden czy drugi gil z nosa, żebym zaktualizowała masę bibliotecznych statusów. Wzięłam się nawet za J.K. Rowling i hm. Owszem, jest akcja, opis się wartko toczy, rozwija się jak taśma filmowa, postacie obkuły swoje role wprost z hollywoodzkiej produkcji, ale ja jednak preferuję, kiedy rzecz się dzieje również na poziomie języka i słów, a nie tylko fabuły. Bo opowieść jest ważna, początek, środek i koniec, ale istotne głównie jest to, jak książkę przyrządzono – tak sobie czy z kunsztem.
Cóż, nadal mam literackiego kaca po „Szopce” i nic mi nie smakuje.

Dłubu-dłub w kanapce z pomidorem.
Przez kuchnię przebiega Erna. Łyskają bose stopy.
- Erno, Erno, gdzie masz kapcie? Na dworze mróz! Bój ty się Boga!
[… gdzie masz kapcie aka laczki. Oczywiście, że wykrzyknęłam, że „laczki”. Tu się nie mówi kapcie, tak jak się nie mówi kartofle. Więc: gdzie ty masz laczki, Erno?]
Erna się zatrzymała na moment.
Spojrzała na mnie figlarnym wzrokiem. Zaśmiała się perliście:
- W pompie!
Jakże przeurocza kalka z moich „macie wszystko w pompie!”. Zamarłam nad pomidorem.
Powinien był mi on plasnąć, ale nie plasnął, sorry.
Erna tymczasem, bosonoga, umknęła cała w podrygach i chichotach.



Ale za to na pytanie „czy dziecko cię słucha” mogę z przekonaniem odrzec, że owszem, bardzo uważnie słucha każdego mojego słowa.
Niektórych nawet się uczy.





27 komentarzy:

  1. Laczki to te wsuwane, nieprawdaż?
    Bo jak mają zabudowane tyły, to już chyba bambosze?
    U mnie to efekt mieszanki niemiecko-polskiej przyprawionej plattdeutsch.

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe i ja się wreszcie doczekam zapewne tej pompy od moich alumnów))gdyż uprawiam podobne szermierki słowne))
    oraz dziękuję za podrzucenie literatury...
    są więc i dobre strony Twego gila!!
    pozdrawiam i zdrówka nieustająco

    teatralna

    OdpowiedzUsuń
  3. uczy...i powtarza.
    oblal mnie zimny pot dzisiejszego popoludnia podczas spotkanie ze sw. Mikolajem dla polskich dzieci.
    Mlodszy dorwal sie do mikrofonu...

    ja prosze swoje dzieci, by nalozyly papucie. bo u nas, drogie zimno, mimo, ze w dzien +20 to w nocy -3/0.
    pustynia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio dowiedziałam się, jak ojciec mówi w aucie wożąc Be do szkoły.
    Jedziemy sobie statecznie, ja-kierownica i Be; nagle ktoś zajeżdża nam drogę. Be wykrzykuje z tylnego siedzenia:

    - No jak jedziesz, cieciu?!

    (...ech)

    Ps. "Szopkę" dostanę na Mikołajki. Przebieram nóżkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => zorko: a byłaś aby grzeczna?
      hm?
      Mikołaj patrzy!

      Usuń
    2. W granicach normy. Choć zdania są podzielone.
      :)

      Usuń
  5. Zimno, a czytałaś "Piaskową górę" i "Chmurdalię" Joanny Bator? Dojrzalsze niż "Szopka" a językowo znakomite.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => zefiryna: nie, nie czytałam Bator.
      ale dlaczego "Szopka" jest niedojrzała? nie znajduję tam cienia niedojrzałości...

      Usuń
  6. Mi po "Szopce " też nic nie smakuje, nic. Przez Ciebie Zimno:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wrocławianie słowo "laczki" używają troszkę żartobliwie i ma to wydźwięk raczej kpiarski "ale laczki se kupił" Używane jest to raczej w środowiskach "łysych pał" zwanych też ABS-ami - absolutny brak szyi
    Poznałam w te wakacje bardzo fajnych ludzi z Poznania i te "laczki" bardzo mnie bawiły:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => viki: gdzie on w tych laczkach chodził? po dworze? ;))))

      chciałam z całą mocą podkreślić, że LACZKI to wewnętrzne obuwie.

      Usuń
    2. byliśmy na campingu i ON miał takie skórkowe laczki, tak je nazywał:)
      dodam, że ta Jego przyczepa była wypasiona tak, że niektórzy mają gorsze warunki w domu, więc i laczki były całkiem na miejscu;)))do przyczepu wchodził boso, laczki tylko po przedsionku :)
      ale we Wrocławiu ta laczkowa gwara dotyczy wszelkich zbyt eleganckich, zbyt modnych, zbyt rzucających się w oczy butów, oczywiście w mniemaniu danej oceniającej grupy

      Usuń
  8. Rowling? Zimno masz gorączkę?
    Nawet w oryginale językowo to nie jest mistrzostwo świata. Nigdy nie było.
    p.s. mam nadzieję, że google tym razem zlitują się i zamieszczą komentarz (zaklinam je tym zdaniem), bo od miesiąca ani dudu. A ja naprawdę nie mogę doczekać się lutego i dumnam z tej okładki z wózkiem, jakby to była moja własna. Howk!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => bebeluszek: gugle Cię nie lubią? uch ...

      a co do Rowling to, kurcze, chciałam być na bieżąco z popkulturą.

      Usuń
  9. Oj mam ja sentyment do "laczków":)
    U nas na południu to kapcie, papcie i pantoflaczki:))
    Ale był kiedyś Ktoś, kto te laczki nosił...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Alcydło: PANTOFLACZKI?
      pan-to-flaczki?


      a w ostatnim zdaniu wyczuwam początek historii.

      Usuń
    2. Tak jest, to już historia:))
      A co do "pantoflaczków", przyznaję, to moje zdrobnienie od pantofli;))
      Zagościło w naszym języku już dawno temu.
      Zawsze miałam ciągoty do form organicznych:)

      Usuń
  10. A zwykłe/niezwykłe ciapy? Szopka świetna, Bator kusi, Murakami w oczy wchodzi. Czekam tylko na jakieś choróbsko, żeby tak móc się dorwać do lektur zaległych, bo że Mikołaj mi kupi je wszystkie, nie wątpię;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => monika: choróbsko powinno być lekkie, niezbyt kataralne i niekoniecznie wysoko-gorączkowe :)))

      Usuń
  11. a u nas w Lublinie laczki vel kapcie to ciapy :) mąż mój Warszawiak boki z tych ciapów zrywa :)
    spoźnione ale szczere gratulacje z powodu wydawniczego dziecka!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zimno, ale to straszne! Nie dość że masz gorączkę, czyli stan eutermii towarzyszący chorobie polegający na zwiększeniu temperatury ciała w punkcie nastawczym powyżej normy, to jeszcze masz gorączkę podwyższoną. Koniecznie powinnaś pić więcej cytrusów. No, chyba że to poznańska metafora, które, jak wiemy, stoją w opozycji do języka polskiego. Na to nawet cytrusy nie pomogą.

    OdpowiedzUsuń
  13. gratulacje! I niech wydawnictwo zmieni może plany, mój mikołaj będzie wdzięczny ; ) co do Chutnik- muszę w końcu zajrzeć, a Bator na pewno już czytałaś. I przede wszystkim zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => aba: :))) obawiam się, że nie ma cienia szansy, żeby zmieniło :)
      (ale styczeń już tuż :))) )

      Usuń