piątek, 14 września 2012

2.102

- A czy kiedy na ulicy spotykamy księdza, - pyta Erna. – to mówimy witaj, Boże?
Ekh.
- Nie, - odpowiadam. – niezupełnie.
Erna się zasępia, skurcz zafrapowania tnie jej zmarszczkę w poprzek czoła.
- Witaj DUCHU boży mówimy do księdza? – drąży Erna.
Cóż.
Metaforycznym palcem się alegorycznie drapię w moją w przenośni głowę.
- Erno, - mruczę pod nosem. – onieśmielają mnie twoje teologiczne wątpliwości.




9 komentarzy:

  1. Jakis czas temu moj mlodszy syn zaczal drazyc: dlaczego Dzieciatko Jezus sie urodzilo.
    Opowiedzialam wiec historie o Bogu Ojcu, ktory stworzyl Adama i Ewe. O raju i wezu, o drzewie poznania dobra i zla, z ktorego za namowa weza pierwsi ludzie zerwali jablko. O grzechu pierworodnym, ktory Jezus mial wymazac.
    A moje dzieci patrzyly na mnie okraglymi oczami, rozdziawialy geby z przejecia i na koniec Mlodszy zadal pytanie:
    - A gdzie teraz rosnie ta jablonka?
    Ale najbardziej go nurtuje, czy jak umrze to cos z niego zostanie. Tlumacze, ze ja wierze, ze dusza zostaje, a tatus mysli, ze nic. Wobec czego dziecko obralo opcje, ze wierzy, ale teraz sie martwi, ze jak tatus nie wierzy, to z tatusia nic nie zostanie. Uspokajam go wiec, ze ja mysle, ze jednak cos zostania. A co? dusza. A co to jest dusza...?
    Tak wiec moze zalozymy jakis klub? klubik? wymiany mysli, pogladow oraz filozoficznych rozwazan?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => ingrid: specjalistą od "a kto stworzył Boga" był swego czasu NC.
      mieliśmy też intensywny czas rozważań na temat "co ze mnie zostanie". teraz jest trochę spokojniej w zakresie metafizyki stosowanej, ale ja do klubiku jak najbardziej ;))))

      Usuń
  2. Witaj Zimno i zbierający się tutaj Kwiecie Macierzyństwa:)
    Jest sprawa, której muszę dać wypłynąć z trzewi mych i Twoja blogosfera wydaje mi się doskonałym na to miejscem ze względu na całokształt myśli tu zebranych:)
    Do rzeczy.
    Usłyszałam wczoraj od przełożonej, która próbowała argumentować jej ochotę na moje przejście na cały etat:
    - Pracując na trzyczwarte etatu nie jesteś dyspozycyjna
    - Nie mogę dać ci odpowiedzialnych zadań
    - Zespół nie może na ciebie liczyć ponieważ twoje dzieci chorują. Idziesz na zwolnienie i nie obchodzi cię że ktoś musi zrobić twoją pracę
    - Premie i podwyżki są uwarunkowane moim zadowoleniem z naszej współpracy.
    - Chcę zobaczyć że naprawdę się starasz.
    - W zasadzie nie wiem po co przychodzisz do pracy, czy ci się nudzi w domu czy też chcesz być kimś w tej firmie ... więc propozycja nie do odrzucenia jeśli chce być kimś:)
    - Firma dała mi szansę rozwoju:)

    Jest tylko taki mały problem.
    Ja już się czuje kimś.
    Pracuje 12 lat w firmie z 5-letnią przerwą dla dzieci. Dwa lata temu wróciłam do pracy na nowe stanowisko... gdyż starego nie było. Trafiłam na księgowość z którą nigdy wcześniej nie miałam do czynienia. Skończyłam kurs samodzielnej księgowej... bardziej dla mojego dobrego samopoczucia, ponieważ zadania jakie przede mną stawiano nie wymagały szczególnych umiejętności. Ostatnio po tygodniowym urlopie nadrobiłam wszystko w dwa dni. Poświęciłam rodzinne całoroczne soboty i wiele wieczorów oddając nauce;) W pierwszym roku pracy zatrudniłam opiekunkę, by w razie choroby- wiadomo. Praktycznie finansowo wychodziłam na zero.
    Nie no w ogóle mi chyba nie zależy:)!
    Biorąc po uwagę, że:
    - Mieszkam pod Warszawą, w dużym domu z dwójką dzieci, psem, mężem będącym bardzo dobrym i zupełnie nam wystarczającym żywicielem rodziny.
    - Resztę mojego etatu poświęcam więc na dojazdy i korki.
    - Mam co robić i wiele rzeczy mnie pochłania bez granic.
    - Wszyscy powiadają, że nie jestem typem księgowej:)

    Co powiedziałybyście jej przy składaniu wypowiedzenia?:)

    Przepraszam za prywatę Zimno... ale wiem że tu mądrze się oczyszczę;) i byc może skorzystam z doświadczeń kobiet, które wiedzą co piszą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Obiektywnie: nie wiem, co powiedzieć przełożonej na odchodnym, nie jestem specjalistką od ripost na pożegnanie, ale poruszyłaś tu tysiąc wątków. od kobiecej niesolidarności (szefowa!), przez kulawą macierzyńską dyspozycyjność w pracy, po "czy mi się opłaca pracować".
      założę się, że takie pytania, jak Ty tu wyżej, zadaje sobie większość pracujących zawodowo matek.
      ja sobie zadaję.
      na niektóre mam odpowiedź.
      np. na to, że czy nie wystarczy, że mąż żywi rodzinę.
      uważam, że nie. i nie przez zachłanność, ale dlatego, że w niepewnych czasach jedno źródło przychodów w rodzinie to niefrasobliwość. poza tym – dziewczyna powinna umieć utrzymać się sama. chłopak zresztą też. to bywa przydatne.

      poza tym – praca to nie tylko wypłata. to również takie dyrdymały, jak satysfakcja, zadowolenie z tego, co się udaje i tak dalej.

      inna sprawa, że „dyspozycyjność” jest przekleństwem i byle dalej od przełożonych, dla których „dyspozycyjność” to cotygodniowe spotkania w poniedziałki o osiemnastej.


      trzymam kciuki za Twój dobry wybór!
      i za rzucającą na kolana ripostę pożegnalną ;)

      Usuń
    2. Dzięki!
      Dla mnie praca to głównie satysfakcja, gdy tego nie ma czar pryska...
      Cięta riposta gdzieś się tam urodziła:) mam zamiar poruszyć temat tych, którzy pracują na jej przyszłą emeryturę:)

      Usuń
    3. Obiektywnie:
      Uwierz staremu, nie warto. To jak z całowaniem tygrysa w d... Przyjemności z tego niewiele a ryzyko duże. Przełożona chciała Cię dotknąć do żywego i cięte riposty utwierdzą ją w przekonaniu, że cel osiągnęła. A może Ci jeszcze w przyszłości zaszkodzić. Może lepiej ostatniego dnia zaprosić kumpele z pracy na imprezkę pożegnalną
      bez udziału wspomnianej Pani ?

      Usuń
    4. I też słuszne...:)
      Czekam, aż i moje emocje opadną. Dokładnie "dotknęła mnie o żywego":)

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że to znowu metafora z alegorią, bo biedne dzieci nie dość, że mają pomieszaną obronę z atakiem, liczby ujemne z niebytem, to jeszcze religijne dzień dobry z teologią.
    A pytając ile jest dwa razy pięć, co ma? Wątpliwości kabalistyczne? LOL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to znowu ty, mój biedny trollu?
      nie mogłaś, krytykując, wysilić się bardziej?

      Usuń